sobota, 19 kwietnia 2014

Życzenia + Zapowiedź rozdziału

Przybywam, aby złożyć Wam życzenia świąteczne. Tak więc smacznego żarcia życzę (to przede wszystkim), kurczaczków popitalających po stole, pancernych jaj, psychodelicznych zajączków i czego tam chcecie, no. To wesołych świąt!

Specjalnie dla Was jajo z krzywą, rudą łazęgą z pedo króliczkami w tle!

Właśnie przybywam z kościoła, gdzie woda święcona mało nie wypaliła mi mózgu. Jakieś dziwne ciarki mnie w tym kościele przechodziły, może chodzi za mną jakiś demon. Spokojna głowa, mam domestos.
Jako, że cholernie mi się nudzi, bo mój chłopak wyjechał do domu na święta, postaram się o nowy rozdział. Już teraz robię małą zapowiedź:

      Brązowooki chłopak stał przy oknie, przypatrując się biegnącym po zalanej deszczem ulicy dzieciom. Mimo okropnej pogody potrafiły się świetnie bawić. Skakały po kałużach ochlapując siebie nawzajem, śmiały się, wywracały, obejmowały i skakały. Wydawało się, że nic nie jest w stanie przerwać ich cudownej zabawy, a jednak. 
     Blondyn na widok rozpędzonego auta westchnął cicho i odsunął się od okna. Oparłszy się o parapet, nasłuchiwał. Oddźwięk gwałtownego hamowania, dziecięce krzyki, przejmująca cisza. Zabawa skończona. 
    Z miną niewyrażającą żadnych emocji, oddalił się od okna i zasiadł przy stole. Swoje obojętne spojrzenie utkwił na pustej, szarej ścianie. 
Ból, cierpienie, smutek, nieszczęście, śmierć. Wszystko sprowadza się do jednego. Na co dzień był świadkiem równie makabrycznych zdarzeń i przestało to robić na nim jakiekolwiek wrażenie. W tym świecie nie było litości, nawet dla najmłodszych. Gdy patrzył na wszystkie nieszczęścia z boku, często zadawał sobie pytanie: gdzie jest Bóg, kiedy dzieją się takie rzeczy? Gdzie jest dobro, kiedy zło grasuje wśród niewinnych dusz, próbując uchwycić je ostrymi pazurami i ściągnąć na samo dno? Odpowiedź była prosta. Bóg nie istnieje, dobro jest znikome, a zło włada nad niczego  nieświadomym światem. 
     Blondyn zamknął oczy i złożył ręce jak do modlitwy. 
     Bycie łowcą nie było rzeczą łatwą. Każdy dzień traktowany był jak ten, który może być twoim ostatnim, każde zniszczone zło, jako zapowiedź następnego, każdy promyk słońca jak burza, która miała rozpętać się lada moment. Bycie nim oznaczało oddanie się dobrowolnie w ręce zła i nędzy. Czyniłeś dobro, ale nikt tego nie widział, żyłeś, ale nikt o tobie nie słyszał. Piękny, heroiczny wręcz obraz życia człowieka wplątanego w świat, którego nienawidzi.
- Ej, Sorath! - dosłyszał z nagła znajomy, irytujący głos.
Otworzył oczy i spojrzał w stronę korytarza. Z ciemnicy wynurzył się czarnowłosy, całkowicie przemoczony chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy. 

To na tyle z zapowiedzi. Nie poprawiałam błędów, akapity takie piąte przed dziesiąte, ogółem jestem niewyspana, bo o 7 zawoziłam mego aniołka na pociąg. Idę jeść, bo lubię. Wesołych!