niedziela, 4 listopada 2018

[TOM 3] Rozdział 66 - "Vail Auvrey"

I znów przedłużanie o jeden rozdział. Ja chyba naprawdę nie chcę rozstać się z moimi bohaterami... No, bo gdzie znajdę takiego Nathiela? No, nigdzie.
***
Czarodziejki zauważyły, że coś było nie tak w momencie, kiedy pierwsza fala ich zwycięskiej euforii uderzyła w lodowy wierch, który reprezentowałam. Zdziwiło je, że nie unosiłam się taką samą radością jak one. W przeciwieństwie do nich stałam bowiem nieruchomo z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała i spoglądałam w dal z obojętnością człowieka, który przebudził się właśnie z głębokiego snu. Moje ciało było zesztywniałe. Nawet gdy chciałam poruszyć dłonią, miałam z tym ogromny problem. Wiedziałam i rozumiałam wszystko, co się wokół mnie działo, czułam się jednak, jakby moja dusza została odarta z ważnej części, która uniemożliwiała mojemu ciału dawne funkcjonowanie. Podświadomość podpowiadała mi, że powinnam teraz panikować, ale zamiast tego stałam w miejscu niewzruszona, jakbym nie utraciła niczego ważnego. Czy właśnie tak wyglądało odarcie duszy z jej demonicznej połowy? Czy może to tylko tymczasowy paraliż związany z utratą moje chaotycznej mocy?
Pierwsza zareagowała Martha, która podeszła do mnie i pomachała mi dłonią przed oczami. Moje usta wykrzywiły się nieznacznie na ten gest. Przecież nie stałam się nieruchomym zombie, które nie wiedziało, co się wokół niego dzieje.
– Wszystko w porządku? – spytała w końcu podejrzliwie, widząc moją reakcję. – Wyglądasz nieswojo. Jesteś bledsza niż zwykle i na dodatek… twoje oczy. – Zmarszczyła czoło i spojrzała na swoje przyjaciółki, które również zaglądnęły w moje tęczówki, wyrażając zdziwienie. Chciałam je spytać, co było nie tak z moimi oczami, ale miałam dziwnie zaciśnięte gardło.
– Czy one zawsze miały taką barwę? – dopytała Martha.
– Mi przypominały niegdyś miąższ dojrzałej limonki – przyuważyła Alex, marszcząc czoło. – Teraz jakby straciły swój poblask. Nie wiem, zupełnie tak jakby to, co było niegdyś w nich magiczne, po prostu odeszło i stało się… pospolite? Bardziej ludzkie?
Wszystkie la bonne fee spojrzały na siebie z przerażeniem, uświadamiając sobie, że przypuszczalne następstwa tej misji zyskały swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Patricia wyraźnie pobladła, Martha wzięła głęboki wdech, zatrzymując go na dłużej w swoich płucach, a Alexandra potrząsnęła niedowierzająco głową – to ona jako pierwsza położyła ręce na moich ramionach i mocno mną potrząsnęła. Choć byłam zesztywniała, czułam na sobie jej dotyk. Byłam już nawet w stanie poruszyć dłońmi. Miałam nadzieję, że niebawem odzyskam władzę w całym ciele.