I znów przedłużanie o jeden rozdział. Ja chyba naprawdę nie chcę rozstać się z moimi bohaterami... No, bo gdzie znajdę takiego Nathiela? No, nigdzie.
***
Czarodziejki zauważyły, że coś
było nie tak w momencie, kiedy pierwsza fala ich zwycięskiej euforii uderzyła w
lodowy wierch, który reprezentowałam. Zdziwiło je, że nie unosiłam się taką
samą radością jak one. W przeciwieństwie do nich stałam bowiem nieruchomo z
rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała i spoglądałam w dal z obojętnością człowieka,
który przebudził się właśnie z głębokiego snu. Moje ciało było zesztywniałe.
Nawet gdy chciałam poruszyć dłonią, miałam z tym ogromny problem. Wiedziałam i
rozumiałam wszystko, co się wokół mnie działo, czułam się jednak, jakby moja
dusza została odarta z ważnej części, która uniemożliwiała mojemu ciału dawne
funkcjonowanie. Podświadomość podpowiadała mi, że powinnam teraz panikować, ale
zamiast tego stałam w miejscu niewzruszona, jakbym nie utraciła niczego
ważnego. Czy właśnie tak wyglądało odarcie duszy z jej demonicznej połowy? Czy
może to tylko tymczasowy paraliż związany z utratą moje chaotycznej mocy?
Pierwsza zareagowała Martha,
która podeszła do mnie i pomachała mi dłonią przed oczami. Moje usta wykrzywiły
się nieznacznie na ten gest. Przecież nie stałam się nieruchomym zombie, które
nie wiedziało, co się wokół niego dzieje.
– Wszystko w porządku? –
spytała w końcu podejrzliwie, widząc moją reakcję. – Wyglądasz nieswojo. Jesteś
bledsza niż zwykle i na dodatek… twoje oczy. – Zmarszczyła czoło i spojrzała na
swoje przyjaciółki, które również zaglądnęły w moje tęczówki, wyrażając
zdziwienie. Chciałam je spytać, co było nie tak z moimi oczami, ale miałam
dziwnie zaciśnięte gardło.
– Czy one zawsze miały taką
barwę? – dopytała Martha.
– Mi przypominały niegdyś
miąższ dojrzałej limonki – przyuważyła Alex, marszcząc czoło. – Teraz jakby
straciły swój poblask. Nie wiem, zupełnie tak jakby to, co było niegdyś w nich
magiczne, po prostu odeszło i stało się… pospolite? Bardziej ludzkie?
Wszystkie la bonne fee
spojrzały na siebie z przerażeniem, uświadamiając sobie, że przypuszczalne
następstwa tej misji zyskały swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Patricia
wyraźnie pobladła, Martha wzięła głęboki wdech, zatrzymując go na dłużej w
swoich płucach, a Alexandra potrząsnęła niedowierzająco głową – to ona jako
pierwsza położyła ręce na moich ramionach i mocno mną potrząsnęła. Choć byłam
zesztywniała, czułam na sobie jej dotyk. Byłam już nawet w stanie poruszyć
dłońmi. Miałam nadzieję, że niebawem odzyskam władzę w całym ciele.