niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 9 - "Powrót do rzeczywistości"

Matko, odnoszę wrażenie, że końcówkę kompletnie zawaliłam i że rozdział jest po prostu... dziwny. Następny będzie lepszy, obiecuję. A teraz coś z kwestii bardziej życiowych:
Ostatnio usiłuję znaleźć zdjęcia odpowiadające moim bohaterom. Ciężka cytryna do zgryzienia. Kij z Laurą, kij z Amy, kij z Sorathielem, Deanielem, ale... cholera! Nikt nie jest tak przystojny jak Nathiel w mojej wyobraźni! Czy ktoś może zrobić zdjęcie mojej wyobraźni? Proszę. No, chyba, że ktoś zna dobrą stronkę z zdjęciami! Ja korzystam z deviantarta (moja mama ilekroć przechodzi obok pokoju i widzi, że siedzę na DEVIANTarcie, krzyczy: "Ło, Jezu! Tam jest słowo dewiant! Co ty oglądasz?!"). No, tak. W końcu mój nick pochodzi od imienia "Nathiel", a Nathiel lubi porno magazyny i japońskie hentaie. Witajcie w moim świecie. 

POPRAWIONE [17.07.2017] 
Nie wiem co mogę dodać. Ostatnio ledwo wyrabiam z tym poprawianiem!
***
Słyszałam szepty. Mnóstwo denerwujących, zakłócających mój święty spokój szeptów. „A jeśli umrze?”, „Nie umrze, to tylko niegroźne zakażenie”, „Patrzcie, albinos mruży oczy!”, „Czy ty w ogóle wiesz jak wyglądają albinosi?”, „Są bladzi jak nieopalone dupy w zimie”, „Jesteś naprawdę niemiły! Laura po prostu nie lubi słońca!”.
Te wszystkie bezsensowne dialogi przyprawiały mnie o ból głowy. Miałam ochotę chwycić za poduszkę i zdzielić nią kogoś, kto siedział najbliżej mnie. Niech poczuje na sobie gniew pogrążonej we śnie nastolatki. Oczami wyobraźni widziałam jak sięgam ręką za ten puchaty twór i ciskam nim prosto w twarz osoby o niezwykle irytującym głosie i zachowaniu. Na przykład w Nathiela. Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się.
– Zabiję ją! – dosłyszałam z nagła wyjątkowo podenerwowany głos.
– Uspokój się, Nathiel! – krzyknął ktoś inny.
– Puść mnie, debilu, bo w zęby zarobisz! – zbulwersowany chłopak darł się jeszcze głośniej. Sądząc po oddźwiękach szarpaniny w tle, zapewne ktoś próbował go przytrzymać w miejscu. – Uduszę ją poduszką, nawet nie poczuje, przysięgam! Zrobię to po cichu!
Zaraz. Czy moja wyobraźnia nie urzeczywistniła przypadkiem tego przemożonego pragnienia uciszenia kogoś rzutem poduszką w twarz? Jeżeli tak – wcale tego nie żałowałam.
Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy. Czułam się jak zepsuty aparat, któremu zaciął się automatyczny tryb ustawiania ostrości. Zazwyczaj takim aparatem wali się o biurko, żeby go naprawić, jednak nie byłam pewna czy moja głowa by to przeżyła, poza tym znajdowałam się daleko od jakiegokolwiek drewnianego mebla. Aktualnie leżałam na przerażająco miękkim łóżku, w którym wręcz tonęłam.
– Laura! – usłyszałam piskliwy, dziewczęcy głos po mojej prawej stronie. Jego właścicielka rzuciła się na mnie z zamiarem pozbawienia mnie tchu. Przepraszam, to miało zabrzmieć inaczej. Przytuliła mnie. – Obudziłaś się! Boże, jak ja się martwiłam! – krzyczała, raniąc moje uszy swoimi ultradźwiękowymi piskami. – Powiesz mi co się stało?! Oni milczą jak grób! – Oburzona wskazała palcem na trójkę chłopaków siedzących grzecznie obok siebie. Słowo daję, wyglądali jak po ostrej reprymendzie w szkole podstawowej, gdzie za rozrabianie grożono wezwaniem rodziców. Na dodatek mieli miny klonów niewiniątek.
Po środku siedział Nathiel, który był trzymany przez Sorathiela i Deaniela z obu stron. Jego twarz zdobił fałszywie uroczy uśmieszek. Widziałam, że szykuje się do ataku słownego. Skoro nie mógł mnie dopaść fizycznie, chciał uszkodzić słowami moją psychikę. Niedoczekanie. Byłam odporna na takie zagrania.
– Szkoda, że się obudziłaś. Planowałem cię zabić, gdy spałaś – powiedział słodkim głosem, przekręcając powoli głowę w bok. Jego szmaragdowe oczy płonęły żądzą mordu. Wierzyłam w to, że gdyby chciał, naprawdę mógłby mnie zabić.
Nie tracąc zimnej krwi i trzeźwości umysłu, przeniosłam się do pozycji siedzącej. Nie lubiłam ryzykować, ale nie potrafiłam się mu nie odgryźć. Teksty Nathiela wręcz się prosiły o potężną dawkę ironii, która zgniotłaby jego zbyt wielkie ego.  
– Wybacz mi, nie chciałam się budzić – odpowiedziałam. Mój głos ociekał sarkazmem. To był celowy zabieg, specjalnie użyłam tak dużej dawki ironii, żeby nie zwątpił w to, że moje słowa były czystą kpiną.  
Nathiel prychnął niczym dziki i rozjuszony kot. Gdyby chłopacy go nie trzymali, zapewne rzuciłby się na mnie z pazurami, a to nie byłoby miłe doznanie – chciałam zachować twarz i nie zdobić jej krwawymi szramami, jedną ranę na łydce już miałam i niemiłosiernie mnie piekła.
Dopiero gdy Nathiel się uspokoił, puścili go. Wtedy rzucił poduszkę na moje kolana i rozsiadł się na krześle, przybierając charakterystyczną dla siebie luzacką pozę. Miałam wrażenie, że cały czas usilnie próbował wszystkim pokazać, że za nic ma upomnienia – i tak będzie robił to, co chciał. Nie zamierzałam zwracać na niego uwagi, choć nie było to łatwe.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym obecnie byłam. Domyślałam się, że zostałam przeniesiona na piętro domu. Ten pokój nie przypominał jednak w niczym pokoju chaotycznego, demonicznego fetyszysty – wręcz przeciwnie. Był tak uporządkowany i czysty, jakby osoba tu mieszkająca miała hopla na punkcie sprzątania. Przecież tu nie było nawet drobinki kurzu! To pomieszczenie wyglądało jak całkiem nowe lub takie, które zostało skonstruowane na potrzeby wystawy w sklepie meblowym.
Szybko zorientowałam się, że to pokój perfekcyjnej pani domu – Sorathiela. Może znałam go tylko jedną noc, ale właśnie taką osobę mi przypominał.
Wyobraźnia zadziałała. Moim oczom ukazał się blondyn z babciną chustą we włosach, szczotką do kibla w ręku i tajemniczym detergentem skierowanym w moją stronę. Z tego byłaby świetna reklama! „Nie rób siary jak Nathiel, bądź perfekcyjną panią domu jak ja!”. Błysk, świst, wielki napis na ekranie: „Pure demon – twój przyjaciel w brudne dni”.
– Powiesz mi w końcu co się stało? – spytała Amy. Wciąż była zmartwiona. Chwyciła moją dłoń i ścisnęła ją tak mocno, jakby się bała, że mnie straci. Byłam zdziwiona, że nie skakała po krześle i nie podniecała się obecnością trzech przystojnych mężczyzn. Chyba jednak była prawdziwą przyjaciółką.
– I powiedz mi skąd ta rana! – dodała piskliwie brzmiącym głosem.
Cóż, musiałam się z tym zmierzyć.
– Co ja mam ci powiedzieć? – spytałam, rzucając groźnie spojrzenie w stronę chłopaków. Sami mogli coś wymyślić, a już w szczególności Nathiel, bo sądząc po jego zainteresowaniu porno magazynami, pewnie miał ogromną wyobraźnię.
Westchnęłam ciężko i zaczęłam układać w głowie jakieś bezsensowne wytłumaczenie. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że zaatakował mnie demon, a potem całkowicie bez powodu utraciłam przytomność.
– Wyszłam na dwór i... – przerwałam – to wszystko wina Nathiela – zakończyłam, kierując palec wskazujący w stronę mojego nowego kumpla od demonów. To całkiem miła zemsta za to, jak  mnie traktował.
Chłopak głośno prychnął.
– Jeszcze czego! – krzyknął z oburzeniem. Znowu wyglądał, jakby miał się na mnie rzucić i zacząć mnie dusić.
Sorathiel szturchnął go w ramię. Jego spojrzenie zdawało się mówić: „spróbuj coś wymyślić, przecież postronni ludzie nie mogą się o niczym dowiedzieć”. Szkoda, że dla mnie było już za późno na brak świadomości istnienia tych obleśnych potworów.
– Niech będzie. To moja wina – syknął przez zaciśnięte zęby. Patrzył na mnie z nienawiścią w oczach. – Akurat wyprowadzałem psa. Laura za dużo wypiła, wpadła w krzaki, a pies uznał, że jej noga to smakowita biała kiełbasa. W sumie się nie dziwię, jest cholernie blada – wyszczerzył swoje białe zęby – wyrwał mi się, ugryzł ją w łydę i naszczał jej do butów – zakończył historię z nutką triumfu w głosie.
Prychnęłam cicho. Niech go szlag weźmie za to wyssane z palca bezsensowne tłumaczenie.
– Naprawdę? – spytała zdziwiona Amy. Mimo, że była odrobinę zaskoczona, uwierzyła w jego historię. Moja przyjaciółka była łatwowierna. Nawet gdyby ktoś jej powiedział, że porwali mnie kosmici i zrobili mi pranie mózgu, pewnie przy odpowiednio dobranych argumentach również by w to uwierzyła.
– Nie sądziłam, że się upijesz! – oburzyła się, spoglądając na mnie z wyrzutem. Zacisnęłam usta, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co mogłoby zniszczyć prawdziwość tej cudownej opowieści. – Tak poza tym, to nie wiedziałam, że masz psa. – Tym razem spojrzała na Nathiela z szerokim uśmiechem na twarzy.
Amy była jedną z tych osób, które zamęczyłyby zwierzęta samym głaskaniem i mówieniem do nich jak do dzieci. Nie da żyć Nathielowi, dopóki nie pokaże jej psa.
Uśmiechnęłam się pod nosem z satysfakcją.
– Mogłabym go zobaczyć?! – spytała podniecona przyjaciółka.
– No, ale wiesz – zaczął Nathiel, nie wiedząc jak uciec z pułapki, w którą sam się wpakował. – Wziąłem go od Sorathiela! – wykrzyknął odkrywczo i wskazał palcem na swojego współlokatora.
Amy spojrzała tym razem na wyjątkowo spokojnego blondyna, który uniósł brew do góry. Nie dawał po sobie poznać, że zrzucenie na niego winy go poruszyło.
– Tak, wziął go ode mnie, ale to pies Deaniela – odpowiedział ze stoickim spokojem i skinął głową na młodego demona.
– Deaniel! – wykrzyknęła Amy. Na jej twarzy pojawił się tym razem smutek. – Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz psa?
Dan nie wiedział jak uciec od odpowiedzi. Zwinął dłoń w pięść i chrząknął w nią znacząco. Chciał sobie dać dodatkowy czas na zastanowienie, ale nie mógł milczeć w nieskończoność. W końcu powiedział:
– Tak wyszło – i wzruszył ramionami.
– Jak się wabi? – padło od razu pytanie.
–Alfred –Alfons – odparli w tym samym momencie Nathiel i Deaniel, chwilę potem wymieniając groźne spojrzenia.
Amy zmarszczyła czoło.
– To jak w końcu?
– Alfred von Alfons, bo to Niemiec był – powiedział z dumą młody łowca demonów, szczerząc zęby w niewinnym uśmiechu.
Panna Whitefold przybrała zamyślony wyraz twarzy.
– Dziwne imię.
Naprawdę, Amy? Bardziej naiwnej osoby w życiu nie spotkałam. Przecież już na pierwszy rzut oka było widać, że wszyscy kłamiemy. No dobrze, może z wyjątkiem Sorathiela, który chyba w każdej sytuacji zachowywał stoicki spokój, tak więc rzucenie na wiatr kilku nieprawdziwości nie robiło mu różnicy.
Widząc, że Amy znowu otwiera buzię, żeby o coś spytać, postanowiłam ją ubiec i zmienić tym samym temat.
– Teraz ja – chrząknęłam.
Chciałam się dowiedzieć, co dokładnie miało miejsce, kiedy już zemdlałam. Musiałam to jednak zrobić drogą okrężną, w końcu moja przyjaciółka nie mogła się o niczym dowiedzieć. Postanowiłam zastosować się do ogólnie przyjętej, choć dziwacznej historii powstałej w naszych kręgach.
– Więc mówicie, że ten pies ugryzł mnie w łydkę. – Tu groźnie spojrzałam na Nathiela, który uśmiechał się, jakby ktoś wsadził mu banana w gębę i utwardził go lakierem, żeby przypadkiem nie zszedł z jego twarzy. – Ale chyba nie utraciłam przytomności z tego powodu?
– To był zgon alkoholowy połączony z nagłym zachorowaniem na wściekliznę – powiedział z powagą zielonooki.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, szykując się do ciętej, ironicznej riposty. Niestety przerwał mi Sorathiel, który całkowicie zignorował swojego przyjaciela. Widocznie znał go na tyle długo, że nie reagował już na żadne jego wybryki słowne.
– Powiedzmy, że ten diabelski pies – tu spojrzał na mnie znacząco – sprawił, iż doszło do małego zakażenia. Specyficzna „psia” ślina dostała się do twojego krwiobiegu, czego skutkiem było omdlenie i trudności w zatamowaniu krwi – tu spojrzał w stronę mojej nogi– zazwyczaj człowiek po styczności z takim psem umiera w przeciągu dziesięciu minut. Albo miałaś wyjątkowe szczęście, albo jesteś kimś wyjątkowym.
Oczywiście, że byłam wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju. Pesymistyczna, nudna, przepełniona ironią oraz obojętnością do świata. Uwielbiałam lody bakaliowe i od dziś nienawidziłam demonów. Niestety, błogosławiony ten kto nie widział, a wierzy, więc nie ja.
– Widocznie miałam szczęście – odpowiedziałam.
Amy patrzyła na nas z niedowierzaniem. Tak, nie zadzieraj z psami, bo umrzesz w ciągu kilkunastu minut. Nie wszyscy są tak wyjątkowi jak ja, zapamiętaj to.
– Teraz już wszystko powinno grać – powiedział szybko młody łowca, zupełnie jakby przeczuwał, że moja przyjaciółka zaraz się odezwie i znowu zamęczy nas serią pytań. Rzucił mi małą buteleczkę z ciemnym płynem przypominającym krew żylną człowieka. Na jej widok zrobiło mi się niedobrze. – To w nagłych wypadkach, bo zdążyłem zauważyć, że kłopoty mocno się ciebie trzymają – uśmiechnął się pod nosem.
Kłopoty i Laura, tak bardzo niegdyś odległy temat, teraz był mi bliższy niż kiedykolwiek. Czy mi się wydawało, czy moje spokojne życie zostało zniszczone tylko z powodu znajomości z tym dziwacznym chłopakiem, który od jakiegoś czasu próbował mi wmówić, że jest demonem? Chyba będę musiała przemyśleć tę znajomość.
– Może w takim razie już pójdziemy? – zapytał Deaniel, który do tej pory prawie w ogóle się nie odzywał. Miał dziwny wyraz twarzy, zupełnie jakby coś mu się nie podobało. Albo był zazdrosny o pomoc Sorathiela, albo po prostu miał dosyć przebywania w towarzystwie dwóch łowców, przy których czuł się zagrożony.
Amy wyglądała na zawiedzioną. Spojrzała w stronę spokojnego blondyna z iskierką nadziei w oczach, a on w zamian obdarował ją chłodnym spojrzeniem. Rozumiałam to, że może jej się podobać (chociaż kto tak naprawdę się nie jej nie podobał?), ale już ja dopilnuję, żeby nie wpakowała się w to całe demoniczne bagno. Amy nawet na horrorach wrzeszczała jak opętana. Dobrze, to mogłaby być dobra broń w walce z demonami, w końcu skoro mają wrażliwe oczy, to pewnie też i uszy (o ile w ogóle je posiadają), ale nie życzyłam jej spotkania z tym, co ja miałam okazję zobaczyć. Przecież gdyby Amy znalazła się w mojej sytuacji, natychmiastowo by zemdlała, a wtedy nikt by jej nie uratował. Mimo wszystko cieszyłam się, że ta historia przydarzyła się mnie.
Cicho wzdychając zeszłam z obcego posłania. Zachwiałam się, ale szybko odzyskałam równowagę. Dopiero teraz poczułam jak bardzo bolesnym faktem jest posiadanie rany szarpanej. Wzięłam głęboki wdech, próbując dostarczyć swoim płucom odpowiedniej ilości powietrza, które przerodzi się w tlen i zlikwiduje tym samym fioletowe iskierki, które pojawiły się przed moimi oczami.
– Może ci pomóc? – spytała szeptem moja zmartwiona przyjaciółka.
Potrząsnęłam głową, uśmiechając się nieco wymuszenie, ale z wdzięcznością. Teraz kiedy już stałam i czułam się całkiem nieźle, jak na ranną i poturbowaną osobę, postanowiłam wypełnić ostatnie zadanie, które zostało mi narzucone przez los. Było ciężkie, ale niestety kultura osobista tego wymagała.
Nabierając powietrza w płuca, obróciłam się w stronę dwójki tajemniczych łowców, tak bardzo różniących się między sobą. Niech będzie, w końcu mi pomogli, prawda? Należało im się.
– Dziękuję – wyrzuciłam z siebie po dłuższej chwili milczenia. To słowo cudem przeszło mi przez gardło. Rzadko komuś za coś dziękowałam, bo sporadycznie odczuwałam bezinteresowną pomoc innych ludzi – zazwyczaj omijali mnie szerokim łukiem, nie siląc się nawet na bycie miłym. Nie dziwiło mnie to, ja sama otoczyłam się grubym murem, którego nie w sposób było przebić. Nie oczekiwałam od nikogo, że będzie obdarzał mnie empatią czy przyjaźnią. Było mi to obojętne. Czułam się bardzo dziwnie w tej sytuacji i nie wiedziałam jak na nią zareagować. Przez to moje słowo podziękowania mogło nie brzmieć tak szczerze, jak tego oczekiwałam.
Czułam wstyd. Do tej pory byłam niezależna i nie potrzebowałam niczyjej pomocy, a już szczególnie nie pomocy żadnego mężczyzny. To ojciec nauczył mnie, jak skutecznie radzić sobie samej i zniechęcił mnie do osobników płci przeciwnej. Oczywiście nie zamierzałam mu za to dziękować, nawet w duchu.
– Brzmisz nieszczerze – powiedział Nathiel, patrząc mi prosto w oczy. Tym razem się nie śmiał. Może w jego przypadku trudno było mówić o powadze, ale przynajmniej przez ten moment wyglądał jak normalny człowiek podczas normalnej rozmowy.
– Bardziej szczerze nie potrafię – odpowiedziałam, kierując na niego obojętne spojrzenie.
Wiem, pomógł mi i to właśnie jemu zawdzięczałam życie, ale nie potrafiłam powiedzieć niczego więcej w tej sprawie. Chciałam już zakończyć tę dziwną znajomość, odejść stąd, zapomnieć o tym, co się wydarzyło, choć z pewnością minie długi czas, zanim to wspomnienie zblednie w mojej głowie. Byliśmy dla siebie obcy i tak miało pozostać już do końca. Sorathiel i Nathiel wyrównali swoje rachunki z Deanielem, nie powinni już więcej nękać mojego przyjaciela. Byłam im wdzięczna za pomoc, ale na tym koniec.
Nathiel o dziwo nie skomentował mojej wypowiedzi. Uśmiechnął się tylko jak mały łobuz, który przed chwilą narozrabiał i jest z tego niesamowicie dumny, a potem przyłożył dłoń do swojego czoła niczym prawdziwy, salutujący żołnierz.
– Bywaj, albinosie – powiedział śmiesznie oficjalnym głosem.
– Bywaj, łowco – odpowiedziałam z westchnięciem i ruszyłam w stronę drzwi.

***

Gdy wracaliśmy do swoich domów, powoli zaczynało świtać. Choć słońce wychylało się zza horyzontu, miasto wciąż było opustoszałe i przejmująco ciche. Nawet Amy i Deaniel zmęczeni po nocy spędzonej poza domem, milczeli.
Nie miałam siły na cokolwiek. Na żadne słowo, żaden gest, żadną myśl. Wiedziałam jednak, że kiedy wrócę do domu, nie zmrużę oka. Ta noc była ciężka. Do tej pory nie wierzyłam w to, co się stało.
Demony istniały i najwyraźniej były nie tylko i wyłącznie wymysłem ludzi. Z reguły byłam bardzo ciekawską osobą, dlatego mój umysł zaczęły dręczyć pytania, na które odpowiedzi mogłam nigdy nie poznać, a to mnie frustrowało. Nie lubiłam pytań bez odpowiedzi. Chciałam się dowiedzieć kim byli łowcy, w jaki sposób demony zagrażają ludziom i o co w tym wszystkim chodzi, z drugiej zaś strony bałam się w to zagłębiać.
Zmarszczyłam czoło, gdy obok mnie pojawiła się zmęczona Amy.
– Nie uważacie, że było zabawnie? – spytała, chwilę potem ziewając.
– Nie – odparłam równocześnie z moim demonicznym przyjacielem.
Wymieniliśmy znaczące spojrzenia, ale nie uśmiechnęliśmy się. Byliśmy na to zbyt wymęczeni.
– Przesadzacie. Ja chętnie wybrałabym się z wami na taką imprezę jeszcze raz – roześmiała się, chwytając nas pod ramię.
– Może kiedyś – powiedział szybko Dan, zerkając gdzieś w bok. Widząc ciekawskie spojrzenie mojej przyjaciółki, szybko zmieniłam temat:
– Amy, co sądzisz o Sorathielu? Widziałam, że na niego zerkasz.
Trafiłam w dziesiątkę. Od razu spłonęła rumieńcem i wbiła wzrok w ziemię. Nie, nie była to dla mnie żadna nowość. Jak już tysiąc razy napomniałam, Amy kochała się we wszystkich mężczyznach świata, poczynając od tych najprzystojniejszych z magazynów dla kobiet i wcale nie kończąc na tych, których mijała na ulicy, a byli całkiem pospolitego wyglądu. Trzeba tu jednak podkreślić, że najczęściej zakochiwała się w ich uśmiechu i tu mnie zdziwiła, bo Sorathiel nie uśmiechnął się w jej obecności ani razu. Spoglądał na nią chłodnym, obojętnym wzrokiem, jakby dosadnie chciał jej przekazać, że nie jest zainteresowany. Najwyraźniej jej to nie zraziło.
– No jest... uroczy – przyznała w końcu speszona. – I ten... patrzył się na mnie.
– Wzrokiem bazyliszka – dodał Deaniel, uśmiechając się wrednie pod nosem. Sama nie powstrzymałam się od uśmiechu.
– Jesteście niemili – oburzyła się Amy, zakładając ręce na piersi. – Przecież dał mi swój numer telefonu.
Dobra, przyznaję, tego się nie spodziewałam. Może jednak pod skorupą chłodnego łowcy krył się pełen miłości i namiętności mężczyzna. Może. Zresztą, niewiele mnie to interesowało. Moja znajomość z nim zakończyła się dzisiejszego dnia, jeżeli ona chciała to ciągnąć, nie zamierzałam jej tego bronić, oby tylko nie wplątała się w żadne kłopoty, bo nieraz ją z nich wyciągałam.
Umilkliśmy, pogrążając się we własnych myślach. Amy z pewnością myślała nad swoim nowym miłosnym łupem, a nad czym myślał Deaniel?
Spojrzałam w jego stronę. Uśmiechał się do mnie, a jego orzechowe oczy zdawały się mówić: „poczekaj jeszcze chwilę, zaraz porozmawiamy”. Poczułam się dziwnie zestresowana. Dlaczego? Może gdzieś wewnątrz bałam się, że wyzna mi miłość, a ja nie wiedziałabym wtedy, co powiedzieć? Z drugiej strony mogło chodzić o to, czego świadkiem byłam poprzedniej nocy. Może chciał mi to wyjaśnić, abym czuła się mnie skonsternowana?
Długo nie musiałam czekać, szybko pożegnaliśmy się z Amy i ruszyliśmy w swoją stronę. Jeszcze długo milczeliśmy, bo ani ja, ani Deaniel nie mieliśmy pojęcia jak zacząć rozmowę. Czułam się z tym źle. Do tej pory nie mieliśmy problemu z rozpoczynaniem konwersacji. Czy to wina ocieplenia się naszych stosunków?
– Gdzie tak naprawdę mieszkasz? – postanowiłam przełamać pierwsze lody.
– Za miastem – odpowiedział niechętnie, wkładając ręce do kieszeni. – Nie chcę żebyś tam przychodziła. To niezbyt przyjemne miejsce – skrzywił się.
– Rozumiem – mruknęłam, zastanawiając się o co tak naprawdę mu chodziło. Nie zamierzałam jednak ciągnąć tej rozmowy. Nie był zbyt uradowany faktem, że go o to pytałam. Widocznie to niezbyt przyjemny dla niego temat. – Kim tak naprawdę jesteś? – spojrzałam na niego uważnie. Istniało ryzyko, że ten temat również nie będzie najlepszym do poruszenia, ale nie mogłam ciągle milczeć. Chciałam prawdy.
Deaniel udał zdziwienie. Próbował grać, tylko nie wiem przed kim.
– Jak to kim? Jestem Deaniel Matthers. Przecież dopiero wczoraj się poznaliśmy.
– Ha ha, bardzo śmieszne – mruknęłam, przewracając niechętnie oczami.
Nie mogłam mieć mu za złe tego, co powiedział. To był w końcu mój pomysł. Mieliśmy o wszystkim zapomnieć i zacząć na nowo. Jak widać – nie wyszło.
– Jak już mówiłem, jestem demonem – zaczął po dłuższej przerwie. Nie patrzył na mnie, spoglądał w swoje buty. – Teraz mi wierzysz?
– Wierzę, ale w istnienie demonów, a nie w to, że ty nim jesteś.
Deaniel spojrzał na mnie uważnie.
– Twoim zdaniem jestem zwyczajnym, dobrym chłopczykiem, który nie skrzywdziłby nawet muchy? – spytał.
Zawahałam się.
– Poniekąd.
– Mylisz się – odpowiedział szybko. Czekałam aż powie na ten temat coś więcej, jednak milczał. Miał zmarszczone czoło i wyglądał na poirytowanego. Chciałam powiedzieć, że to nie w jego stylu, ale nie mogłam. Co ja tak naprawdę o nim wiedziałam? Zupełnie nic. Jaką miałam pewność, że to imię i nazwisko było jego prawdziwym? Jaką miałam pewność, że miał tyle lat ile ja? Nie chciałam dłużej tego ciągnąć. Albo powie mi wszystko, albo koniec z naszą znajomością. Na co mi więcej kłopotów?
Stanęłam w miejscu i wzięłam krótki wdech.
– Opowiedz mi o sobie – zaczęłam. – Ty wiesz o mnie wszystko, dlaczego ja nic o tobie nie wiem?
Deaniel także się zatrzymał. Spojrzał na mnie z miną mówiącą „to takie skomplikowane, że nawet sobie tego nie wyobrażasz” i westchnął ciężko. Widziałam, że się waha, ale ostatecznie podjął decyzję.
– Dobrze. – Odwrócił się do mnie przodem i nie spuszczając ze mnie oczu, zaczął iść tyłem po ulicy. Ruszyłam za nim.
– Więc? – Uniosłam brew do góry.
– Jestem Deaniel Matthers, mam siedemnaście lat, jestem w połowie demonem ziemi, w połowie demonem cienistym – powiedział.
– Co to oznacza? – Zmarszczyłam czoło.
– To, że moim ojcem był demon cienia, a moją matką demon ziemi.
– Byli?
– Pozabijali się.
Witajcie w prawdziwym świecie demonów. Wywiad prowadzi Laura Collins, która kompletnie niczego nie rozumie.
Dlaczego miałam wrażenie, że wplątuję się w świat, którego lepiej byłoby nie znać? Powinnam była mu przerwać, powinnam była iść już do domu i nie słuchać go, a najlepiej to zerwać z nim wszystkie więzi i kontakt, ale… nie potrafiłam. Za bardzo mnie to intrygowało. Za bardzo on mnie intrygował.
Deaniel milczał. Wyglądał tak, jakby sam do końca nie był pewien, czy chce mi opowiedzieć historię swojego życia. W tym przekonaniu upewniły mnie słowa, które skierował do mnie, gdy znaleźliśmy się pod moim domem.
– Porozmawiajmy o tym jutro.
– Dlaczego? – spytałam, marszcząc czoło.
– Proszę – mówiąc to, chwycił mnie za ręce i spojrzał błagalnie prosto w oczy. Wyglądał tak, jakby całe jego życie było pasmem nieszczęść, o których chciałby już zapomnieć. Opowiedzenie swojej historii traktował jak zbyt ciężkie wyzwanie, do którego musiał się porządnie przygotować. Byłam zła, choć może nie powinnam być. Powinnam go zrozumieć. Nie lubiłam jednak odkładania wszystkiego na inną okazję.
Deaniel był aż do bólu tajemniczy, a ja nienawidziłam niespodzianek. Moim życiem rządziły suche fakty. Dobrze byłoby w końcu poznać tego, kto śmiał nazywać się moim przyjacielem i twierdził, że mnie kochał.
– Niech będzie – mruknęłam, mimo wszystko niepocieszona.
Byłam cierpliwa, a cierpliwość to cnota święta.

14 komentarzy:

  1. Jaki dziwny rozdział, cudowny i niesamowity, a końcówka wcale nie zgorsza!
    >protest fanów<
    I uśmiech na moim ryjku, kiedy widzę kłótnię o psa C:
    Czekam na następny rozdział ♥
    Pozdrawiam i dużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo przyjemny dla oka ;) Długi i sensowny.
    Pozabijali się O.o o matko, to mnie rozbroiło, ale czego można było się spodziewać po demonie cienia i ziemi... Te dwa demony (chyba) długo ze sobą by nie pociągnęły... bo to przeciwieństwa... chociaż czasem one się przyciągają ;D Ale nie w tym przypadku ;D

    Weny ;*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <3
    Uśmiałam się o tym psie super

    OdpowiedzUsuń
  4. Pff... obrażam się! Za sroga samoocena, ziom!
    Rozdział nie jest w żadnym calu dziwny... no może troszkę, ALE... ale jest mega ciekawy i chce się więcej!
    Nie wiem czy kiedyś już to pisałam, ale jestem moim mistrzem! <3
    Pozdrawiam i duuuuużo weny oraz naturalnie czekam,
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
  5. Oho, Serathiel robi za Małgorzatę Rozenek. Wyobraziłam go sobie w seksownym fartuszku robiącego test białej rękawicy. O rany... Nie, tego kurzu tam nie było! :D
    Scena związana z psem przekomiczna. Dobrze, że koleżanka Laury nie chciała wąchać buta, by uwierzyć. Ona jest łatwowierna. Pokażesz jej Domestosa, powiesz, że to lemoniada, a ona w to uwierzy! Sorki za takie porównanie, ale Domestos rządzi! ^^
    Ouu, jego rodzice się pozabijali. Ajajaj! Żal mi go. Może dlatego zachowuje się jak taki fan wenezuelskich telenoweli? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Ale to chwilowo. Abigail to wyciśnie z Ciebie jak z mokrej gąbki wodę! O, obejrzałabym sobie Spongeboba...
    Kurde! Twierdzisz, że moje poczucie humoru jest ok? Wydaje mi się, że jest tak zryte, że tylko mnie spakować w karton i wysłać Hance na grób. :D Taka prawda o mnie. ;)
    Akapity!! A K A P I T Y!! Neff, kocham Cię, ale pogryzę, gdy ich nie zobaczę! A uwierz, że jestem do tego skłonna. Znajdę cię i ugryzę! :D :D
    Dobra, kończę ten wywód ciągnący się jak ser na pizzy czy guma w majtkach babci.
    Życzę ci weny do tworzenia dalszych rozdziałów i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!!
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorathiel *
      Przepraszam. Jestem stara i ślepa. Wybacz. :*

      Usuń
  6. Przyjemnie długi :)
    "Moim oczom ukazał się blondyn z babciną chustą na włosach, szczotką do kibla w ręku i tajemniczym detergentem skierowanym w moją stronę. Z tego byłaby świetna reklama! "Nie rób siary jak Nathiel, bądź perfekcyjną panią domu jak ja!". Błysk, świst, wielki napis na ekranie: "Pure daemon - twój przyjaciel w brudne dni"."- kupowałabym :D
    "-To był zgon alkoholowy połączony z nagłym zachorowaniem na wściekliznę.- powiedział z powagą zielonooki."- Nathielu, miłości moja! <3 Nie no, poważnie, jestem w stanie zdradzić Logana z tym oszołomem :D
    Nie będę n-ty raz pisać, jakie emocje wywołuje mnie to opowiadanie, napiszę jedynie: UWIELBIAM JE! <3

    Czekam na nn ^^
    P.S. Zostały mi do przeczytania na naffowie wrzesień i październik 2012, ha! A anime skończyłam, 7/10 :)

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahhahxd padłam jak to czytałamxd perfekcyjna pani domu xd i dupa albinosa rządzą xd hahahxd no właśnie a kim jest Laura?xd chcę więcej wyjaśnienia i opisu o tych demonach :D

    OdpowiedzUsuń
  8. I nadal nie wiem kim jest Laura...
    Rozdział bardzo ciekawy. Sorathiel jako Perfekcyjna Pani Domu... Ciekawie by to mogło wyglądać. :P
    Żal mi Deaniela. Chłopak ma bardzo przykre doświadczenia...

    OdpowiedzUsuń
  9. W cale nie zawaliłaś ;)
    Nawet tak nie myśl
    Jeju jak ja nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału
    Dodawaj prędziutko
    Aqua

    OdpowiedzUsuń
  10. " -Alfred von Alfons, bo to Niemiec był. " Ahahahaahahahha XD
    Końcówka rzeczywiście Ci nie wyszła. Ale tylko ona ;)
    Nie mam pojęcia co napisać, aaaaaaaa!
    Chcę w następnym rozdziale jakieś wspomnienie Deaniela o jego rodzicach, najlepiej o ich śmierci ♥ ahahaha
    nie, nic Xd
    nie myślę dzisiaj, bo poniedziałek...
    Pozdrawiam cieplutko!
    Weny!
    ahahha XD

    OdpowiedzUsuń
  11. kurdę, nie lubię tego Nathiela, taki jakiś wredny typ xd ale nie ważne xD Alfred von Alfons - genialne xD A ogólnie to rozdział jest fajny i ciekawy, czekam na następny ;)
    Pozdrawiam:
    i-jego-zielone-oczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział nie jest dziwny, wręcz przeciwnie, wreszcie dowiadujemy się czegokolwiek o Deanielu. O jego rodzicach już nie mówiąc, haha ;P
    Ironiczno-sarkastyczne poczucie humoru Laury robi wrażenie, jest nieziemsko inteligentna i potrafi rozbawić swoim spojrzeniem na świat ;D Jej wywiad z demonem, no cóż ;P
    Amy jest głupia, potwierdziły się moje przypuszczenia xD i już świruje do następnego faceta, mogłaby się zdecydować wreszcie, noo, a nie xD
    pozdrawiam
    Court.
    www.hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Znowu piszę komentarz. Chyba Cię nienawidzę. :c
    Tu już zupełnie pogrążyłam się w swojej kluchowatości bo prócz reklamy domestosu i nie-pamiętam-czego-jeszcze rozdział był w cholerę smutny i to jak na Ciebie to tak nienaturalnie ;// a może to przez Deaniela, który był tu tak smutny jak ja, kiedy przejdę 5km do sklepu na piechotę jak jest silny wiatr i leje i mi powiedzą że nie ma mojej ulubionej czekolady :<<<<
    A Amy jest tak naiwna, że po tym rozdziale zaczynam się totalnie serio zastanawiać... DO JASNEJ CHOLERY, JAK LAURA Z NIĄ WYTRZYMUJE? ;-; okok, dalej pamiętam motyw z cukiernią. Pewnie jest z nią dla ciastek ale się nie przyzna do tego :/
    Naff, czy Ty nam sugerujesz że jesteś tak zboczona jak Nathiel? O.o swoją drogą zupełnie nie rozumiem po co mu te porno gazety, skoro one kosztują, a internet z gołymi babami 24/7 jest można rzec za free. Bezsens, rozrzutnik. Aha i zapomniałam dodać *jak zawsze* w tamtym rozdziale czytając opis pokoju Nathiela poczułam bardzo maleńką niewygode ;-; takk bajzel zaburzył mój perfekcjonistyczny rytm. Potrzebuję psychologa, bo jak czytam o majtkach i zaschniętych pizzach czy czym wie tam jeszcze, to mnie sciska w sercu i zaczyna boleć ;-; lekarza!
    Sorathiel i Amy? Nje. Ja tego nie widzę :| polubiłam go, nie chcę tak go skrzywdzić i dać mu dziewczynę która za pięć sekund będzie kochać innego :| nada. Mam nadzieję że planów większych z tym wątkiem nie masz, bo zejde na zawał ;-;
    Aha i zapomniałam w tamtym rozdziale też wypisać Ci wszystkie argumenty DLACZEGO NATHIEL JEST PSYCHOLEM. A było tam takich parę, bo ząbki szczerzyłam wesoło.
    W ogóle mam takie niemiłe wrażenie, że Deaniel ucieknie i nie będzie chciał gadać z Laurą i będzie prdolić że to dla jej dobra :| for godnes sake, nope!
    Tralalala. Zapomniałam co jeszcze chciałam >ok
    W mojej głowie Nathiel też jest super przystojny, więc się o jego wizerunek nie martw, bo tak genialnie opisujesz, że każdy widzi w wyobraźni!
    Daję gfjazdkę na ten rozdział ★ ahoj

    OdpowiedzUsuń