Minęła północ, wstawiam rozdział. Przeczytałam go już tyle razy, że sama nie wiem czy jest ciekawy. Dzisiaj z pełnym zaangażowaniem skończyłam pisać rozdział 43, jestem więc o 8 w przód. Upragnione 2 miesiące dodawania nadrobione. Teraz czas na przerwę i... do nauki. Życzę miłego czytania.
POPRAWIONE [06.05.2018]
***
Było
już po pierwszej w nocy. Towarzystwo z dołu, zamiast stopniowo się uciszać,
szalało coraz bardziej. Wiedziałam, że ta noc nie będzie należeć do
najłatwiejszych. Wiedziałam, że dziś spokojnie nie zasnę, ale przysięgam,
jeszcze nigdy w życiu nie miałam ochoty na zabicie tak wielkiej liczby osób.
Przeróżne, często bezsensowne krzyki, mieszały się ze sobą, przyprawiając moją
głowę o ból. Wciąż zdawało mi się, że opary alkoholu niosą się przez sufit i
atakują pokój, w którym przebywałam, choć to może kwestia mojej nadwrażliwości.
Gdzieś obok, z łazienki dochodziły mnie niechciane oddźwięki, na zewnątrz, co
jakiś czas było słychać wycie syren policyjnych. Nawet interwencja policji
niewiele tu dawała. Impreza i tak będzie trwała do białego rana. Niestety, nie
należałam do osób, które usypiały przy każdym hałasie. Mój sen potrzebował
całkowitej ciszy i spokoju.
Przewróciłam
się na plecy i uniosłam pokreśloną kartkę formatu A5 do góry. W bladym świetle
rzucanym przez lampkę nocną, starałam się rozczytać treść, której przed chwilą
sama nadałam sens. Tak, to był mój mały dosyć prywatny prezent dla Nathiela.
List. Byłam znana z tego, że nie potrafiłam wyrażać uczuć poprzez słowa
mówione. Zawsze zamykałam wszystko gdzieś na dnie duszy. Ten właśnie list miał zawrzeć
w sobie wszystko to, co chciałam przekazać Nathielowi, a czego nie potrafiłam
powiedzieć mu prosto w twarz. Miałam zamiar mu podziękować, powiedzieć, że jest
dla mnie jak brat, że jest dla mnie kimś cennym, kogo nie chcę stracić. Chciałam
przekazać, że jego uśmiech jest zaraźliwy, że szczerze dziękuję mu za każdy
ratunek, że to przy nim czuję się bezpieczna i niczego się nie boję. Wiem,
pomysł dosyć dziwny, ale mój stan finansowy był obecnie kiepski, więc nie
mogłam mu niczego kupić. Ludzie powiadają, że prawdziwym prezentem od serca
jest zawsze ten, który samemu się zrobi, więc… oto jest – pełen szczerych słów
płynących z głębi mojego chłodnego serca, pozbawiony ironii i chłodu, zawierający
dwie strony A5 list. Miałam nadzieję, że nielubiący czytać Nathiel, przebrnie
przez ten maksymalnie skrócony skrawek papieru i doceni to, że się postarałam.
Specjalnie dla niego spróbowałam nawet narysować mangową wersję siebie. Co
prawda nie był to szczyt moich artystycznych zdolności, ale grunt, że się
starałam.
List
przeczytałam po raz ostatni. Wprowadziłam kilka poprawek, a potem zabrałam się
za przepisywanie go na nowy, czysty arkusz papieru.
Jakieś
dwie godziny temu była u mnie Amy. Gdy zdradziłam jej, jaki prezent robię dla
Nathiela, uśmiechnęła się szeroko i stwierdziła, że to bardzo romantyczny
podarunek. Gdyby osobiście taki dostała, chowałaby go pod poduszką jak
najprawdziwszy skarb. Oczywiście siłą wyrwała mi z rąk jego wersję roboczą, a
gdy ją przeczytała, zaczęła szczebiotać
jak małe dziecko. Cieszyłam się, że to nie była pełna wersja, bo miałam
zamiar zawrzeć w liście kilka słów na temat demonów, o których Amy przecież nie
mogła wiedzieć. Byłam szczęśliwa, że jako jedyna nie została wciągnięta w ten
okrutny świat. Doskonale wiedziałam, że gdy raz postawi się w nim nogę,
wciągnie cię i pochłonie w całości jak sucha ziemia wodę. Amy nie pasowała do
tego świata. Była zwyczajną dziewczyną o przyziemnych problemach. Cieszyła się
życiem i kochała cały wszechświat. Dlaczego ktokolwiek miałby zniszczyć w niej
tę radość? Czasami się o nią bałam. Sorathiel był przecież jednym z łowców
cienia. Jeśli zapragnie z nim być na całe życie, w końcu będzie się musiała o
tym wszystkim dowiedzieć.
Westchnęłam
cicho. Zorientowałam się, że zamiast przepisywać treść listu, rysuję na
marginesie serca. Skrzywiłam się do siebie, gniotąc kartkę. Nie chciałam
sugerować Nathielowi, że byłam w nim zakochana. Nie szukałam romantycznych
relacji. Chciałam być dla niego tylko i wyłącznie Laurą. Zwyczajną, odrobinę
chłodną i ironiczną, drobną, bladą, wredną blondynką. Z tą oto myślą, ponownie
wzięłam się za przepisywanie listu.
Nie
wiedziałam, czy postępowałam właściwie. Amy wspomniała, że mój list brzmi
całkiem romantycznie, jednak ilekroć go czytałam, nie dostrzegałam w nim tego,
co ona. Nie chciałam, aby Nathiel czytając go, miał podobne skojarzenia, co
moja przyjaciółka. Już teraz zachowywał się w stosunku do mnie co najmniej…
dziwnie. Przypatrywał mi się częściej niż zwykle – nawet gdy stałam odwrócona
do niego plecami, czułam na sobie spojrzenie jego szmaragdowych oczu. Gdy tylko
miał okazję, rozmawiał ze mną, nie przestając się przy tym uśmiechać, jakby
połknął całe pudełko tabletek nafaszerowanych endorfinami. Ograniczył nawet
swoje wredne docinki i przestał się denerwować na moje teksty, jak kiedyś. Gdy go
o coś prosiłam lub za coś dziękowałam, zaczynał zachowywać się jak ucieszone
dziecko. Do tego doliczyć jego ostatnie, zaskakujące tulenie i... Nathielu Auvrey, co się z tobą dzieje?
Czyżbyś zaczął mieć w stosunku co do mnie głębsze plany? Ja nie pragnęłam
niczego więcej, jak zwyczajnej przyjaźni. W żaden sposób przecież do siebie nie
pasowaliśmy. Wiem, ponoć przeciwieństwa się przyciągają, ale nie tak skrajne,
prawda? Spójrzmy na to z innej perspektywy. Jeden optymista, jedna pesymistka.
Ich światopogląd jest zupełnie inny. Jeden będzie twierdził, że pochmurne niebo
zwiastuje wyjątkową pogodę, a więc ciepły deszcz, a po nim tęczę wychodzącą zza
chmur, drugi, że pochmurne niebo jest złym omenem, bo to właśnie wtedy dzieją się
najgorsze rzeczy. To postrzeganie świata ze sobą koliduje, a nie się uzupełnia.
Marszcząc
czoło, nakreśliłam ostatnie słowo w liście, którym był podpis. Gdy już skończyłam,
złożyłam go grzecznie i schowałam do koperty, którą podpisałam wielkimi ukośnymi
literami: „Dla Nathiela”. Gotowe. Teraz wystarczy zanieść go do pokoju
czarnowłosego łowcy i na tym moja misja się zakończy.
Zeskoczyłam
z łóżka, ubrałam swoje puchate kapcie i wyszłam za drzwi. Obok mojej głowy
przeleciał jakiś stanik, który uderzył z głuchym pyknięciem w ścianę. Starałam
się nie zwracać na to uwagi. Mimo wszystko cieszyłam się, że zamieszkiwałam
pokój na piętrze. Przynajmniej nie musiałam przedzierać się przez tłumy
rozszalałych nastolatków.
Po
cichu weszłam do pokoju Nathiela i położyłam list na biurku. Na chwilę
przystanęłam przy oknie, zamyślając się i spoglądając na przyciemniony pokój.
To tu spędziłam ostatnie tygodnie. Cieszyłam się, że to już koniec. Nie byłam
przyzwyczajona do miejsc, gdzie stara pizza przyklejała się do biurka, bielizna
leżała pod łóżkiem, a podłoga błagała o dokładne wysprzątanie. Byłam miłośniczką
porządku – kolejna rzecz, która nas różniła.
Oddaliłam
się od okna i skierowałam w stronę wyjścia. Nie chciałam zostać przyłapana na
przebywaniu w pokoju Auvreya. Gdy otworzyłam drzwi, znowu uderzył mnie ostry
zapach wódki i szaleńcze okrzyki. Ktoś krzyczał coś o zajebistej imprezie, ktoś
w euforycznym stanie wyznawał komuś miłość, kilka osób śmiało się, jakby
zamknięto ich w wariatkowie i nafaszerowano lekami. Nie, wcale nie żałowałam,
że mnie tam nie było. Zresztą już raz uczestniczyłam w imprezie organizowanej
przez Nathiela. Nie pozostawiło to we mnie zbyt miłych wspomnień…
– Byłaś
u mnie w pokoju? – usłyszałam dobrze znany mi głos.
Akurat
trzymałam dłoń na klamce i domykałam drzwi.
Spojrzałam
zaskoczona na Nathiela, który wyrósł przede mną jak magiczne drzewo. Nie
zmienił się, odkąd ostatni raz go widziałam. No dobrze, teraz miał po prostu
bardziej niż zwykle roztrzepane włosy i dziwnie błyszczące oczy, co było najprawdopodobniej
spowodowane jego alkoholowym upojeniem.
– Tak,
zanosiłam ci komiks – skłamałam. – Nudziło mi się, więc stwierdziłam, że
pożyczę od ciebie mangę. Chciałam się przekonać, co to takiego i czy mnie
zaciekawi.
Chłopak
spoglądał na mnie podejrzliwie. Oparł się dłonią o drzwi, tuż obok mojej głowy.
Był teraz bardzo blisko mnie, czego chciałam uniknąć.
Nie
patrząc mu w twarz, postanowiłam jak najszybciej stąd uciec. Przeszłam pod jego
ramieniem i bez słowa ruszyłam do pokoju. A przynajmniej chciałam ruszyć. Nie
udało mi się to, bo Nathiel złapał niespodziewanie za mój łokieć, mało nie
zwalając mnie z nóg.
– Co? –
spytałam, zerkając w tył.
Chłopak
puścił mnie i wzruszył ramionami.
–
Chciałem na chwilę uciec od hałasu – odpowiedział gładko.
– Do mnie?
– Uniosłam brew.
– Do
ciebie.
Chłopak
wyszczerzył się, jakby dostał najpiękniejszy prezent pod słońcem. Początkowo
nie wiedziałam, co zrobić. Miałam świadomość, że jak się uprze, to pójdzie za
mną nawet i na koniec świata, szczególnie, że nie był do końca trzeźwy, a więc
dziesięciokrotnie bardziej upierdliwy. Może powinnam się poddać i wpuścić go do
pokoju? Zawsze mogę go z niego wyrzucić.
Chwyciłam
za klamkę i spojrzałam na wciąż uśmiechającego się jak dziecko Nathiela. Jego
oczy mówiły: „Wpuść mnie do środka, a potem nie wypuszczaj, maleńka”.
– Chodź
– mruknęłam z nadzieją, że przez ten okropny hałas mnie nie usłyszy. Moim
błędem było szerokie rozwarcie wrót pokoju. Auvvrey wszedł do niego ucieszony,
skacząc jak mała dziewczynka, zbierająca na łące maki. Oczywiście zadbał o to,
aby nikt nam nie przeszkadzał, więc gdy wtoczyłam się już do środka, posłał
kopniaka w stronę drzwi, a potem leniwie się przeciągnął i ziewnął. Nie
zwracając na niego najmniejszej uwagi, usiadłam na łóżku i zaczęłam sprzątać wszystkie
wersje robocze listu.
– Co
robisz? – spytał ciekawsko.
– Coś,
czego ty nigdy nie robisz w swoim pokoju – mruknęłam, mając na myśli
sprzątanie.
– Śpię?
– Nigdy
nie śpisz w swoim pokoju? – spytałam nierozumnie.
– Sen
jest dla cieniasów – przyznał lekko podchmielonym głosem.
Usiadł
na łóżku w bezpiecznej odległości ode mnie. Dalej starałam się nie zwracać na
niego uwagi. Zbierałam kartki, kredki i długopisy.
–
Pisałaś do mnie list? – usłyszałam nagle.
Zdziwiłam
się jego pytaniem. Gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że trzyma w dłoni jedną
ze zbłąkanych kartek. Od razu rzuciłam się w jego stronę, próbując mu ją
odebrać. Nathiel jednak tak łatwo się nie dawał. Machał nią w górze, zgrabnie
omijając moje dłonie i śmiejąc się jak szaleniec.
– Odpowiedz!
Nie
miałam zamiaru. Walczyłam o skrawek papieru jak prawdziwa lwica. Może trochę
zbyt gwałtownie, bo w końcu zwaliłam Nathiela na podłogę. Usiadłam na nim
triumfalnie z kartką, którą mu odebrałam. Gdyby był trzeźwy, prawdopodobnie
nigdy bym jej nie odzyskała.
– Nie
czyta się cudzej korespondencji – mruknęłam, zerkając na niego z góry. – Poza
tym musiało ci się przewidzieć. Nigdzie nie ma tu twojego imienia.
–
Podobasz mi się – powiedział znienacka chłopak.
– Co?
Spojrzałam
na niego zdziwiona. Powiedział to tak nagle, że zwątpiłam, iż mam dobry słuch.
Może mi się przesłyszało? Może z jego ust popłynęły zupełnie inne słowa? Muzyka
wciąż głośno dudniła, a imprezowicze balowali w najlepsze, może rzeczywiście…
–
Podobasz mi się – powiedział głośniej.
Oniemiałam.
Patrzyłam w jego bezwyrazową twarz, która mogłaby wyrażać teraz dosłownie wszystko.
A jeśli była zapowiedzią śmiechu? Nie akceptowałam takich żartów.
Westchnęłam
cicho i przeniosłam się do pionu. Nie podałam ręki Nathielowi, sama usiadłam na
łóżku. Wygładziłam nerwowo spodnie. Przy okazji wyrzuciłam stos papierów do
małego śmietnika stojącego obok biurka.
– Nie
żartuj sobie w taki sposób – odpowiedziałam w końcu, zerkając na niego
pobłażliwie.
Nathiel
natychmiastowo przeniósł się do pozycji podłogowej siedzącej.
– Ale
ja nie żartuję! – wykrzyknął oburzony. – Ty mi nigdy nie wierzysz.
Spojrzałam
na niego chłodno.
–
Dlaczego miałbyś mówić prawdę? Jesteś pijany.
– Ja
pijany? – spytał z udawaną powagą.
Mina,
delikatne różowe plamy na polikach, świecące oczy i lekko sepleniące słowa
zdradzały jego stan. Nie dało się ukryć, że wypił więcej, niż powinien.
– Tak,
ty pijany – odpowiedziałam spokojnie.
Nathiel
podniósł się gwałtownie z podłogi i podszedł do łóżka, nachylając się nade mną
niebezpiecznie blisko. Ręce oparł na kołdrze, torując mi w ten sposób drogę
ucieczki. Byłam tak zaskoczona, że opadłam na łokcie, które były teraz moją
jedyną podporą.
–
Naprawdę, mówię serio, podobasz mi się – powiedział Nathiel z pijacką powagą na
twarzy.
– Myślisz,
że ci uwierzę?
Chłopak
oddalił się ode mnie i usiadł na łóżku bardzo blisko mnie – prawie stykał się
ze mną biodrem. Odetchnęłam z ulgą. Wcześniejsza poza była naprawdę niebezpieczna.
– Bo
chodzi o to – zaczął swoim śmiesznym głosem – że kiedyś wolałem brunetki o
ciemnych oczach. Takie biuściaste, smukłe, wysokie. I żeby najlepiej ich
uśmiech powalał mnie na kolana. Oczywiście musiały być otwarte, radosne i inne
takie.
– W
takim razie nisko upadłeś – mruknęłam na boku, uśmiechając się ironicznie.
Kto
bardziej odchodził od tego ideału, jak nie ja?
– No,
właśnie o to chodzi! – wykrzyknął, zwracając się do mnie przodem.
– Że
nisko upadłeś?
– Nie! –
zaprzeczył gwałtownie. – Że mój ideał zmienił się na gorsze.
Spojrzałam
z rozbawieniem w sufit.
Czyli
jednak nisko upadł.
– Teraz
wolę kobiety nie w liczbie mnogiej, a pojedynczej – kontynuował swój pokrętny,
pijacki wywód. – Czyli, że moim priorytetem jest teraz blada dupa albinosa,
która ma blond włosy – mówiąc to, chwycił za kosmyk moich włosów – jasne,
zielone oczy, jest niska, drobna, trochę za chuda, ma malutkie usta i jakbym chciał je pocałować, to nie wiem,
czy bym w nie trafił.
Takich wyznań nie chciałam od niego słyszeć.
Wiedziałam, doskonale wiedziałam, że nie byłam niczyim ideałem. Daleko mi do
smukłych, wysokich kobiet o przekonujących atrybutach. Nie byłam ani ładna, ani
pociągająca. Dlaczego musiał mi o tym przypominać?
–
Zamiast dziewczyny, która byłaby otwarta i radosna, poznałem chłodną, wredną,
ironiczną i zamkniętą w sobie pesymistkę, która zamiast przyciągać ludzi, wciąż
ich odpycha – dodał Nathiel. – Ale wiesz? – spytał nagle, radosnym tonem głosu.
– Podobasz mi się taka, jaka jesteś.
Milczałam,
wpatrując się beznamiętnie w jego rozchmurzoną twarz. Patrzył prosto w moje
oczy, próbując mnie zahipnotyzować. O mały włos, a straciłabym nad sobą
kontrolę. Może to ta demoniczna moc próbowała przeciągnąć mnie na swoją stronę?
–
Nathiel – zaczęłam w końcu załamana – ja nie zrobiłam nic, abym miała ci się podobać.
Jesteś pijany i nie wiesz, co mówisz. Wróć do swoich ideałów, proszę.
– Mam
ci udowodnić, że mówię prawdę?
– Nic
mi nie musisz udowadn...
Zanim
dokończyłam zdanie, Nathiel pchnął mnie gwałtownie na łóżko i nachylił się nade
mną z prawej strony, układając ręce obok mojej głowy tak, bym nie uciekła.
Zrobiło mi się gorąco. Gorąco ze wstydu. Miałam wrażenie, że moje policzki
zapłonęły rumianym ogniem.
– Nie
wiem, co to miłość. Nie wiem, czy podobanie się to to samo, co zakochanie. Wiem
tyle, że jestem tobą zainteresowany – szepnął, nie spuszczając ze mnie oczu. –
Lubię patrzeć, gdy coś robisz, obserwować jak na twojej twarzy od czasu do
czasu pojawia się uśmiech. Lubię cię słuchać, nawet jeśli rzucasz mi tylko
sarkastyczne uwagi, patrzeć w twoje oczy...
Stój,
Nathielu Auvrey! To się robi niebezpieczne! Zacząłeś używać zbyt mądrych i na
dodatek piekielnie romantycznych słów! Odejdź stąd, zanim rzucisz na mnie swój demoniczny
urok!
Położyłam
dłonie na klatce piersiowej Nathiela i starałam się go od siebie odepchnąć. To
nic jednak nie dało. Był dla mnie za silny.
Ludzie,
ratujcie mnie przed zdesperowanym demonem!
– Hej,
to już chyba miłość – przyuważył Auvrey, dziwiąc się własnymi słowami.
– Nie,
to głupota, Nathiel – mruknęłam załamana.
–
Zakochałem się w tobie! – wykrzyknął odkrywczo o jeden ton za głośno.
Błagam,
człowieku-demonie, przestań niszczyć moją psychikę. Nigdy w życiu nie uwierzę w
słowa pijanej osoby, która nagle dostała olśnienia, pochylając się nade mną w
moim własnym łóżku.
Nathiel
już chciał otworzyć usta, gdy ja przyłożyłam mu do nich dłoń.
–Zamilcz,
proszę cię.
Chłopak
zabrał moją rękę ze swoich ust i przytwierdził ją do łóżka. Z drugą, choć niewinną
dłonią, zrobił to samo. Co on do cholery planował? Bo jeżeli chciał się zabawić
moim kosztem, to niestety musiał wiedzieć, że moje kolano znajdowało się na
odpowiedniej wysokości, aby wyrządzić mu krzywdę na całe życie… Ostrzeżenie w
moich oczach najwyraźniej nie pomogło, ponieważ zaczął do mnie przybliżać
twarz. Zesztywniałam, robiąc wielkie oczy.
Nie,
błagam, nie! Nathiel, oddal się ode mnie! Natychmiast! Nie chcę twojego
pocałunku, nie chcę ciebie!
Odwróciłam
gwałtownie głowę w bok. To mu jednak nie przeszkadzało – w dalszym ciągu mógł
się do mnie zbliżyć i dopełnić niecnego czynu, który jawił się w jego wyobraźni
jako konieczny. Był już niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Bałam się na niego
spojrzeć, bałam się odwrócić głowę, choć wiedziałam, że i tak to nic nie
zdziała. Jedynym moim ratunkiem było...
– Ała! –
wykrzyknął Nathiel, oddalając się ode mnie gwałtownie i chwytając za czoło.
Bingo. Obeszło
się bez kopnięć we wrażliwe miejsca, pomyślałam, że równie dobre może okazać
się uderzenie głową w czoło przyszłego oprawcy. Co prawda teraz i mnie bolało
czoło, ale to nic. Było warto.
Wykorzystując
chwilę nieuwagi, wyślizgnęłam się bokiem jak wąż i stanęłam w bezpiecznej
odległości od łóżka.
Miarka
się przebrała.
– Wyjdź
stąd – powiedziałam chłodnym głosem, wskazując palcem na drzwi. – Wyjdź,
wytrzeźwiej, ochłoń.
Widziałam,
że Nathiel chce otworzyć usta. Nie dałam mu jednak dojść do słowa.
–
Wyjdź, proszę – powiedziałam ostrzejszym tonem.
Chłopak
przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, w końcu jednak uznał, że mnie posłucha.
Podniósł się i bez słowa wyszedł za drzwi, trzaskając nimi tak głośno, jakby
był obrażoną nastolatką, występującą w słabym amerykańskim serialu.
Jęknęłam
bezradnie i rzuciłam się na łóżko, kryjąc głowę w poduszce. Myślałam, że serce
wyskoczy mi lada moment z piersi. Byłam sparaliżowana, przestraszona,
oniemiała, zszokowana. Nie chciałam, by mnie pocałował. Bałam się, że jeżeli to
zrobi, pęknie we mnie niezbadana część mojej duszy. To było bardzo, ale to
bardzo niebezpieczne.
Przewróciłam
się na plecy i spojrzałam w sufit. Moje poliki płonęły żywym ogniem, oczy
błyszczały jak dwie latarnie morskie, umysł został pobudzony do niechcianego
działania, a myśli stały się chaotyczne. Co on ze mną, do cholery, zrobił?
Pokręciłam
głową, kładąc na rozpalonej twarzy chłodne dłonie.
Wiedziałam,
że jeżeli dalej tak pójdzie, to i ja utonę w szmaragdowych oczach...
Omg, kobieto, nie torturuj mnie! Mój biedny Nathiel... Mam przynajmniej nadzieję, że nie będzie pamiętał co się stało...
OdpowiedzUsuńA Laura jest be, fe i wgl... Ja wiem, że Nathielek jej się podoba :D
Czekam na nn (i dużo miłości L+N) ;)
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Och, jak to miło zobaczyć nowy rozdział u Naff po całym dniu na uczelni :)
OdpowiedzUsuńTylko jeszcze odpiszę na wiadomość i prześlę Ci zdjęcie Laury z dzisiaj, i wezmę się do czytania :)
Już odpisane i zdjęcie wysłane, czytam. Zrobiłam sobie spoiler i wiem, co się stanie na koniec. Ale o tym napiszę później.
Och, te opisowe akapity na początku mnie ujęły. Naprawdę :) Mówią coś o samej Laurze, pokazują jej uczucia, poznaje się ją jeszcze bardziej.
Też uważam, że list to najbardziej intymny prezent, jak można by podarować Nathielowi. Choć ja pewnie dałabym mu mangę albo bokserki z mangową dziewczynką.
Musiałam na chwilę przerwać czytanie, by posłuchać piosenki końcowej do ostatniej części Hobbita. Stwierdzam, że "I see fire lepsze". Ale i tak nic nie pobije "The Edge of The Night" :3
I zrobiłam sobie kawę, na nowo uczę się ją pić. I pewnie pójdzie mi ona nosem, jak poczytam o wyczynach Nathiela.
" Westchnęłam cicho, po czym zorientowałam się, że zamiast przepisywać treść listu, rysuję na marginesie serca" <3 Może Laura nie jest aż tak bezuczuciowa, na jaką się pokazuje.
"Już teraz zachowywał się w stosunku do mnie co najmniej dziwnie. Patrzył na mnie częściej, niż zwykle, nawet, gdy stałam odwrócona do niego tyłem, czułam na sobie spojrzenie jego szmaragdowych oczu. Gdy tylko miał okazje, rozmawiał ze mną, nie przestając się uśmiechać. Ograniczył nawet swoje wredne docinki i przestał się denerwować na moje teksty, jak kiedyś, na dodatek, gdy o coś go prosiłam lub za coś dziękowałam, zaczynał zachowywać się jak ucieszone dziecko. Do tego doliczyć jego ostatnie, zaskakujące tulenie znienacka i... Nathielu Auvrey, co się z tobą dzieje?" - chłopak jest bliski zakochania, więc co się dziwić? ;)
"- Podobasz mi się." - AWW *.* <3 <3 <3
"Chłopak oddalił się ode mnie i usiadł na łóżku, bardzo blisko mnie." - oddalił się, by być blisko? Czy tylko ja tu widzę paradoks?
"- No, właśnie o to chodzi! - wykrzyknął, zwracając się do mnie przodem.
- Że nisko upadłeś? - spytałam obojętnie.
- Nie! - zaprzeczył gwałtownie - Że mój ideał zmienił się na gorsze." - <3
"ma malutkie usta i jakbym chciał je pocałować, to nie wiem czy bym w nie trafił." - ach, ten nathielowy humor ^^
" - Zakochałem się w tobie!" o.O Serce mi zamarło. O kurde, Nathiel... To miłość? Wow...
"Co on ze mną do cholery zrobił?" - dotarł do twojego serca tam, gdzie nie był jeszcze nikt.
Wow. Kurde. Szlag.
Nie wiem, co mogłabym napisać, by oddać w słowach wszystko, co czuję po przeczytaniu tego rozdziału.
Zacznę od tego, że mój dialog z 48 rozdziału "W cieniu nocy" (?, o czym Cleo bredzi?) chyba ma konkurencję i to sporą. Tyle tu dialogów romantycznych, że rozpływam się niczym moja ulubiona gorzka czekolada z Wedla.
A z drugiej strony z mojej piersi wyrywa się głębokie westchnięcie. Laura. Cholera jasna. Nikt, powtarzam NIKT nie jest aż tak pozbawiony uczuć. No chyba, że prawdziwy psychopatyczny socjopata. Dlaczego tak trudno jest ci próbować spojrzeć na samą siebie czyimiś oczami? Może gdybyś to zrobiła, udałoby ci się odkryć choć jeden powód, dlaczego Nathiel tak teraz na ciebie patrzy. Zaimponowałaś mu swoją siłą i chęcią życia, opanowaniem - tym, czego jemu brakuje.
Naprawdę nie mogłaś mu pozwolić mu na ten pocałunek? Kurde, to już trzecia próba! (Tak, pamiętam, że pierwsza miała tylko udowodnić, że Nathiel nie do końca jest przewidywalny, ale no kurde!)
Zbyt dużo myśli, zbyt dużo uczuć po lekturze.
Ale jestem pod wrażeniem opisów uczuć, refleksji.
I niech żyją listy! <3
Czekam na nn ^^
P.S. "Nie martw się, nie będziesz w żadnym związku" ;)
o boże co tu się działo? O_O
OdpowiedzUsuńAle to i tak wiadome, że Nathiel się podoba Laurze tylko ona tego jeszcze nie wie xD ale mam nadzieje że się dowie :D
kocham cie
OdpowiedzUsuńto opowiadanie
Nathiela
Laurę
Sorathiela
Amy
ciebie
Nathiela
i ciebie.
czekam na kolejny rozdział ;)
uuuuuXDNathiel takie wyznania , aż miło się zrobiło XD chociaż po pijanemu niezbyt . Nie chciałabym aby facet wyznawał mi miłość po pijaku . Nathiel tą kwestie zjebał . Wojownicza Laura dała mu z główki XD hahaxd mało nie padłam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział mi się podoba. Szkoda , że tak mało dialogów .Amy jest taką pozytywną postacią. Chciałabym widzieć jej uśmieszek kiedy Laura oznajmia jej , że napisała list do Nathiela <3 dla takich min się żyje XD
UsuńJesteml. Nareszcie jestem. W roztresionym i podstawowym autobusie alee jestem. I od razu mówię że komentarz pisany z telefonu u anonima. Podpisze się tu już jakbym zapomniała. Its me. Królik. Żydzio obok słucha muzyki a myszy harcuja ale rozdzial da się przeczytać. Można nawet stwierdzić że mam jak Laura podczas urodzin Nathiela. Ostrzegam też przed autopoprawką.
OdpowiedzUsuńRozdział jest taki kochany. Normalnie nic tylko rozplywac się że szczęścia. To jak Laura pisała list do Nathiela. To jak on wyznawać jej swoje uczucia. To akie romantyyyyczne. Jaram się jak te autka z róg zza oknem.
Albo mi się wydaje ale ją mam wrażenie że Laura w ją sposób LUBI LUBI Nathiela. Ostatecznie znam finał. I tak będą razem. Tu bronilabym parę serdhsszek ale sytuacja nie pozwala. A no tak. Wstawilabym a nie broniła. Autokorekta taka piękna.
Cóż. Rozdziały jeszcze pewnie badrobie ale potem. Na razie rozkminiqm źródło dziwnego zapachu w autobusie.
Zycz powodzenia i jeśli nie wrócę żywą z tej wyprawy wspólnik mnie. Wspomnij.
Kocham i pozdrawiam.
Króliczek.