czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 35 - "Nie chcę utonąć w jego oczach"

Minęła północ, wstawiam rozdział. Przeczytałam go już tyle razy, że sama nie wiem czy jest ciekawy. Dzisiaj z pełnym zaangażowaniem skończyłam pisać rozdział 43, jestem więc o 8 w przód. Upragnione 2 miesiące dodawania nadrobione. Teraz czas na przerwę i... do nauki. Życzę miłego czytania.

POPRAWIONE [06.05.2018]
***
Było już po pierwszej w nocy. Towarzystwo z dołu, zamiast stopniowo się uciszać, szalało coraz bardziej. Wiedziałam, że ta noc nie będzie należeć do najłatwiejszych. Wiedziałam, że dziś spokojnie nie zasnę, ale przysięgam, jeszcze nigdy w życiu nie miałam ochoty na zabicie tak wielkiej liczby osób. Przeróżne, często bezsensowne krzyki, mieszały się ze sobą, przyprawiając moją głowę o ból. Wciąż zdawało mi się, że opary alkoholu niosą się przez sufit i atakują pokój, w którym przebywałam, choć to może kwestia mojej nadwrażliwości. Gdzieś obok, z łazienki dochodziły mnie niechciane oddźwięki, na zewnątrz, co jakiś czas było słychać wycie syren policyjnych. Nawet interwencja policji niewiele tu dawała. Impreza i tak będzie trwała do białego rana. Niestety, nie należałam do osób, które usypiały przy każdym hałasie. Mój sen potrzebował całkowitej ciszy i spokoju.
Przewróciłam się na plecy i uniosłam pokreśloną kartkę formatu A5 do góry. W bladym świetle rzucanym przez lampkę nocną, starałam się rozczytać treść, której przed chwilą sama nadałam sens. Tak, to był mój mały dosyć prywatny prezent dla Nathiela. List. Byłam znana z tego, że nie potrafiłam wyrażać uczuć poprzez słowa mówione. Zawsze zamykałam wszystko gdzieś na dnie duszy. Ten właśnie list miał zawrzeć w sobie wszystko to, co chciałam przekazać Nathielowi, a czego nie potrafiłam powiedzieć mu prosto w twarz. Miałam zamiar mu podziękować, powiedzieć, że jest dla mnie jak brat, że jest dla mnie kimś cennym, kogo nie chcę stracić. Chciałam przekazać, że jego uśmiech jest zaraźliwy, że szczerze dziękuję mu za każdy ratunek, że to przy nim czuję się bezpieczna i niczego się nie boję. Wiem, pomysł dosyć dziwny, ale mój stan finansowy był obecnie kiepski, więc nie mogłam mu niczego kupić. Ludzie powiadają, że prawdziwym prezentem od serca jest zawsze ten, który samemu się zrobi, więc… oto jest – pełen szczerych słów płynących z głębi mojego chłodnego serca, pozbawiony ironii i chłodu, zawierający dwie strony A5 list. Miałam nadzieję, że nielubiący czytać Nathiel, przebrnie przez ten maksymalnie skrócony skrawek papieru i doceni to, że się postarałam. Specjalnie dla niego spróbowałam nawet narysować mangową wersję siebie. Co prawda nie był to szczyt moich artystycznych zdolności, ale grunt, że się starałam.
List przeczytałam po raz ostatni. Wprowadziłam kilka poprawek, a potem zabrałam się za przepisywanie go na nowy, czysty arkusz papieru.
Jakieś dwie godziny temu była u mnie Amy. Gdy zdradziłam jej, jaki prezent robię dla Nathiela, uśmiechnęła się szeroko i stwierdziła, że to bardzo romantyczny podarunek. Gdyby osobiście taki dostała, chowałaby go pod poduszką jak najprawdziwszy skarb. Oczywiście siłą wyrwała mi z rąk jego wersję roboczą, a gdy ją przeczytała, zaczęła szczebiotać  jak małe dziecko. Cieszyłam się, że to nie była pełna wersja, bo miałam zamiar zawrzeć w liście kilka słów na temat demonów, o których Amy przecież nie mogła wiedzieć. Byłam szczęśliwa, że jako jedyna nie została wciągnięta w ten okrutny świat. Doskonale wiedziałam, że gdy raz postawi się w nim nogę, wciągnie cię i pochłonie w całości jak sucha ziemia wodę. Amy nie pasowała do tego świata. Była zwyczajną dziewczyną o przyziemnych problemach. Cieszyła się życiem i kochała cały wszechświat. Dlaczego ktokolwiek miałby zniszczyć w niej tę radość? Czasami się o nią bałam. Sorathiel był przecież jednym z łowców cienia. Jeśli zapragnie z nim być na całe życie, w końcu będzie się musiała o tym wszystkim dowiedzieć.
Westchnęłam cicho. Zorientowałam się, że zamiast przepisywać treść listu, rysuję na marginesie serca. Skrzywiłam się do siebie, gniotąc kartkę. Nie chciałam sugerować Nathielowi, że byłam w nim zakochana. Nie szukałam romantycznych relacji. Chciałam być dla niego tylko i wyłącznie Laurą. Zwyczajną, odrobinę chłodną i ironiczną, drobną, bladą, wredną blondynką. Z tą oto myślą, ponownie wzięłam się za przepisywanie listu.
Nie wiedziałam, czy postępowałam właściwie. Amy wspomniała, że mój list brzmi całkiem romantycznie, jednak ilekroć go czytałam, nie dostrzegałam w nim tego, co ona. Nie chciałam, aby Nathiel czytając go, miał podobne skojarzenia, co moja przyjaciółka. Już teraz zachowywał się w stosunku do mnie co najmniej… dziwnie. Przypatrywał mi się częściej niż zwykle – nawet gdy stałam odwrócona do niego plecami, czułam na sobie spojrzenie jego szmaragdowych oczu. Gdy tylko miał okazję, rozmawiał ze mną, nie przestając się przy tym uśmiechać, jakby połknął całe pudełko tabletek nafaszerowanych endorfinami. Ograniczył nawet swoje wredne docinki i przestał się denerwować na moje teksty, jak kiedyś. Gdy go o coś prosiłam lub za coś dziękowałam, zaczynał zachowywać się jak ucieszone dziecko. Do tego doliczyć jego ostatnie, zaskakujące tulenie  i... Nathielu Auvrey, co się z tobą dzieje? Czyżbyś zaczął mieć w stosunku co do mnie głębsze plany? Ja nie pragnęłam niczego więcej, jak zwyczajnej przyjaźni. W żaden sposób przecież do siebie nie pasowaliśmy. Wiem, ponoć przeciwieństwa się przyciągają, ale nie tak skrajne, prawda? Spójrzmy na to z innej perspektywy. Jeden optymista, jedna pesymistka. Ich światopogląd jest zupełnie inny. Jeden będzie twierdził, że pochmurne niebo zwiastuje wyjątkową pogodę, a więc ciepły deszcz, a po nim tęczę wychodzącą zza chmur, drugi, że pochmurne niebo jest złym omenem, bo to właśnie wtedy dzieją się najgorsze rzeczy. To postrzeganie świata ze sobą koliduje, a nie się uzupełnia.
Marszcząc czoło, nakreśliłam ostatnie słowo w liście, którym był podpis. Gdy już skończyłam, złożyłam go grzecznie i schowałam do koperty, którą podpisałam wielkimi ukośnymi literami: „Dla Nathiela”. Gotowe. Teraz wystarczy zanieść go do pokoju czarnowłosego łowcy i na tym moja misja się zakończy.
Zeskoczyłam z łóżka, ubrałam swoje puchate kapcie i wyszłam za drzwi. Obok mojej głowy przeleciał jakiś stanik, który uderzył z głuchym pyknięciem w ścianę. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Mimo wszystko cieszyłam się, że zamieszkiwałam pokój na piętrze. Przynajmniej nie musiałam przedzierać się przez tłumy rozszalałych nastolatków.
Po cichu weszłam do pokoju Nathiela i położyłam list na biurku. Na chwilę przystanęłam przy oknie, zamyślając się i spoglądając na przyciemniony pokój. To tu spędziłam ostatnie tygodnie. Cieszyłam się, że to już koniec. Nie byłam przyzwyczajona do miejsc, gdzie stara pizza przyklejała się do biurka, bielizna leżała pod łóżkiem, a podłoga błagała o dokładne wysprzątanie. Byłam miłośniczką porządku – kolejna rzecz, która nas różniła.
Oddaliłam się od okna i skierowałam w stronę wyjścia. Nie chciałam zostać przyłapana na przebywaniu w pokoju Auvreya. Gdy otworzyłam drzwi, znowu uderzył mnie ostry zapach wódki i szaleńcze okrzyki. Ktoś krzyczał coś o zajebistej imprezie, ktoś w euforycznym stanie wyznawał komuś miłość, kilka osób śmiało się, jakby zamknięto ich w wariatkowie i nafaszerowano lekami. Nie, wcale nie żałowałam, że mnie tam nie było. Zresztą już raz uczestniczyłam w imprezie organizowanej przez Nathiela. Nie pozostawiło to we mnie zbyt miłych wspomnień…
– Byłaś u mnie w pokoju? – usłyszałam dobrze znany mi głos.
Akurat trzymałam dłoń na klamce i domykałam drzwi.
Spojrzałam zaskoczona na Nathiela, który wyrósł przede mną jak magiczne drzewo. Nie zmienił się, odkąd ostatni raz go widziałam. No dobrze, teraz miał po prostu bardziej niż zwykle roztrzepane włosy i dziwnie błyszczące oczy, co było najprawdopodobniej spowodowane jego alkoholowym upojeniem.
– Tak, zanosiłam ci komiks – skłamałam. – Nudziło mi się, więc stwierdziłam, że pożyczę od ciebie mangę. Chciałam się przekonać, co to takiego i czy mnie zaciekawi.  
Chłopak spoglądał na mnie podejrzliwie. Oparł się dłonią o drzwi, tuż obok mojej głowy. Był teraz bardzo blisko mnie, czego chciałam uniknąć.
Nie patrząc mu w twarz, postanowiłam jak najszybciej stąd uciec. Przeszłam pod jego ramieniem i bez słowa ruszyłam do pokoju. A przynajmniej chciałam ruszyć. Nie udało mi się to, bo Nathiel złapał niespodziewanie za mój łokieć, mało nie zwalając mnie z nóg.
– Co? – spytałam, zerkając w tył.
Chłopak puścił mnie i wzruszył ramionami.
– Chciałem na chwilę uciec od hałasu – odpowiedział gładko.
– Do mnie? – Uniosłam brew.
– Do ciebie.
Chłopak wyszczerzył się, jakby dostał najpiękniejszy prezent pod słońcem. Początkowo nie wiedziałam, co zrobić. Miałam świadomość, że jak się uprze, to pójdzie za mną nawet i na koniec świata, szczególnie, że nie był do końca trzeźwy, a więc dziesięciokrotnie bardziej upierdliwy. Może powinnam się poddać i wpuścić go do pokoju? Zawsze mogę go z niego wyrzucić.
Chwyciłam za klamkę i spojrzałam na wciąż uśmiechającego się jak dziecko Nathiela. Jego oczy mówiły: „Wpuść mnie do środka, a potem nie wypuszczaj, maleńka”.
– Chodź – mruknęłam z nadzieją, że przez ten okropny hałas mnie nie usłyszy. Moim błędem było szerokie rozwarcie wrót pokoju. Auvvrey wszedł do niego ucieszony, skacząc jak mała dziewczynka, zbierająca na łące maki. Oczywiście zadbał o to, aby nikt nam nie przeszkadzał, więc gdy wtoczyłam się już do środka, posłał kopniaka w stronę drzwi, a potem leniwie się przeciągnął i ziewnął. Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, usiadłam na łóżku i zaczęłam sprzątać wszystkie wersje robocze listu.
– Co robisz? – spytał ciekawsko.
– Coś, czego ty nigdy nie robisz w swoim pokoju – mruknęłam, mając na myśli sprzątanie.
– Śpię?
– Nigdy nie śpisz w swoim pokoju? – spytałam nierozumnie.
– Sen jest dla cieniasów – przyznał lekko podchmielonym głosem.
Usiadł na łóżku w bezpiecznej odległości ode mnie. Dalej starałam się nie zwracać na niego uwagi. Zbierałam kartki, kredki i długopisy.
– Pisałaś do mnie list? – usłyszałam nagle.
Zdziwiłam się jego pytaniem. Gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że trzyma w dłoni jedną ze zbłąkanych kartek. Od razu rzuciłam się w jego stronę, próbując mu ją odebrać. Nathiel jednak tak łatwo się nie dawał. Machał nią w górze, zgrabnie omijając moje dłonie i śmiejąc się jak szaleniec.
– Odpowiedz!
Nie miałam zamiaru. Walczyłam o skrawek papieru jak prawdziwa lwica. Może trochę zbyt gwałtownie, bo w końcu zwaliłam Nathiela na podłogę. Usiadłam na nim triumfalnie z kartką, którą mu odebrałam. Gdyby był trzeźwy, prawdopodobnie nigdy bym jej nie odzyskała.
– Nie czyta się cudzej korespondencji – mruknęłam, zerkając na niego z góry. – Poza tym musiało ci się przewidzieć. Nigdzie nie ma tu twojego imienia.
– Podobasz mi się – powiedział znienacka chłopak.
– Co?
Spojrzałam na niego zdziwiona. Powiedział to tak nagle, że zwątpiłam, iż mam dobry słuch. Może mi się przesłyszało? Może z jego ust popłynęły zupełnie inne słowa? Muzyka wciąż głośno dudniła, a imprezowicze balowali w najlepsze, może rzeczywiście…
– Podobasz mi się – powiedział głośniej.
Oniemiałam. Patrzyłam w jego bezwyrazową twarz, która mogłaby wyrażać teraz dosłownie wszystko. A jeśli była zapowiedzią śmiechu? Nie akceptowałam takich żartów.
Westchnęłam cicho i przeniosłam się do pionu. Nie podałam ręki Nathielowi, sama usiadłam na łóżku. Wygładziłam nerwowo spodnie. Przy okazji wyrzuciłam stos papierów do małego śmietnika stojącego obok biurka.
– Nie żartuj sobie w taki sposób – odpowiedziałam w końcu, zerkając na niego pobłażliwie.
Nathiel natychmiastowo przeniósł się do pozycji podłogowej siedzącej.
– Ale ja nie żartuję! – wykrzyknął oburzony. – Ty mi nigdy nie wierzysz.
Spojrzałam na niego chłodno.
– Dlaczego miałbyś mówić prawdę? Jesteś pijany.
– Ja pijany? – spytał z udawaną powagą.
Mina, delikatne różowe plamy na polikach, świecące oczy i lekko sepleniące słowa zdradzały jego stan. Nie dało się ukryć, że wypił więcej, niż powinien.
– Tak, ty pijany – odpowiedziałam spokojnie.
Nathiel podniósł się gwałtownie z podłogi i podszedł do łóżka, nachylając się nade mną niebezpiecznie blisko. Ręce oparł na kołdrze, torując mi w ten sposób drogę ucieczki. Byłam tak zaskoczona, że opadłam na łokcie, które były teraz moją jedyną podporą.
– Naprawdę, mówię serio, podobasz mi się – powiedział Nathiel z pijacką powagą na twarzy.
– Myślisz, że ci uwierzę?
Chłopak oddalił się ode mnie i usiadł na łóżku bardzo blisko mnie – prawie stykał się ze mną biodrem. Odetchnęłam z ulgą. Wcześniejsza poza była naprawdę niebezpieczna.
– Bo chodzi o to – zaczął swoim śmiesznym głosem – że kiedyś wolałem brunetki o ciemnych oczach. Takie biuściaste, smukłe, wysokie. I żeby najlepiej ich uśmiech powalał mnie na kolana. Oczywiście musiały być otwarte, radosne i inne takie.
– W takim razie nisko upadłeś – mruknęłam na boku, uśmiechając się ironicznie.
Kto bardziej odchodził od tego ideału, jak nie ja?
– No, właśnie o to chodzi! – wykrzyknął, zwracając się do mnie przodem.
– Że nisko upadłeś?
– Nie! – zaprzeczył gwałtownie. – Że mój ideał zmienił się na gorsze.
Spojrzałam z rozbawieniem w sufit.
Czyli jednak nisko upadł.
– Teraz wolę kobiety nie w liczbie mnogiej, a pojedynczej – kontynuował swój pokrętny, pijacki wywód. – Czyli, że moim priorytetem jest teraz blada dupa albinosa, która ma blond włosy – mówiąc to, chwycił za kosmyk moich włosów – jasne, zielone oczy, jest niska, drobna, trochę za chuda, ma malutkie usta i jakbym chciał je pocałować, to nie wiem, czy bym w nie trafił.
Takich wyznań nie chciałam od niego słyszeć. Wiedziałam, doskonale wiedziałam, że nie byłam niczyim ideałem. Daleko mi do smukłych, wysokich kobiet o przekonujących atrybutach. Nie byłam ani ładna, ani pociągająca. Dlaczego musiał mi o tym przypominać?
– Zamiast dziewczyny, która byłaby otwarta i radosna, poznałem chłodną, wredną, ironiczną i zamkniętą w sobie pesymistkę, która zamiast przyciągać ludzi, wciąż ich odpycha – dodał Nathiel. – Ale wiesz? – spytał nagle, radosnym tonem głosu. – Podobasz mi się taka, jaka jesteś.
Milczałam, wpatrując się beznamiętnie w jego rozchmurzoną twarz. Patrzył prosto w moje oczy, próbując mnie zahipnotyzować. O mały włos, a straciłabym nad sobą kontrolę. Może to ta demoniczna moc próbowała przeciągnąć mnie na swoją stronę?
– Nathiel – zaczęłam w końcu załamana – ja nie zrobiłam nic, abym miała ci się podobać. Jesteś pijany i nie wiesz, co mówisz. Wróć do swoich ideałów, proszę.
– Mam ci udowodnić, że mówię prawdę?
– Nic mi nie musisz udowadn...
Zanim dokończyłam zdanie, Nathiel pchnął mnie gwałtownie na łóżko i nachylił się nade mną z prawej strony, układając ręce obok mojej głowy tak, bym nie uciekła. Zrobiło mi się gorąco. Gorąco ze wstydu. Miałam wrażenie, że moje policzki zapłonęły rumianym ogniem.
– Nie wiem, co to miłość. Nie wiem, czy podobanie się to to samo, co zakochanie. Wiem tyle, że jestem tobą zainteresowany – szepnął, nie spuszczając ze mnie oczu. – Lubię patrzeć, gdy coś robisz, obserwować jak na twojej twarzy od czasu do czasu pojawia się uśmiech. Lubię cię słuchać, nawet jeśli rzucasz mi tylko sarkastyczne uwagi, patrzeć w twoje oczy...
Stój, Nathielu Auvrey! To się robi niebezpieczne! Zacząłeś używać zbyt mądrych i na dodatek piekielnie romantycznych słów! Odejdź stąd, zanim rzucisz na mnie swój demoniczny urok!
Położyłam dłonie na klatce piersiowej Nathiela i starałam się go od siebie odepchnąć. To nic jednak nie dało. Był dla mnie za silny.
Ludzie, ratujcie mnie przed zdesperowanym demonem!
– Hej, to już chyba miłość – przyuważył Auvrey, dziwiąc się własnymi słowami.
– Nie, to głupota, Nathiel – mruknęłam załamana.
– Zakochałem się w tobie! – wykrzyknął odkrywczo o jeden ton za głośno.
Błagam, człowieku-demonie, przestań niszczyć moją psychikę. Nigdy w życiu nie uwierzę w słowa pijanej osoby, która nagle dostała olśnienia, pochylając się nade mną w moim własnym łóżku.
Nathiel już chciał otworzyć usta, gdy ja przyłożyłam mu do nich dłoń.
–Zamilcz, proszę cię.
Chłopak zabrał moją rękę ze swoich ust i przytwierdził ją do łóżka. Z drugą, choć niewinną dłonią, zrobił to samo. Co on do cholery planował? Bo jeżeli chciał się zabawić moim kosztem, to niestety musiał wiedzieć, że moje kolano znajdowało się na odpowiedniej wysokości, aby wyrządzić mu krzywdę na całe życie… Ostrzeżenie w moich oczach najwyraźniej nie pomogło, ponieważ zaczął do mnie przybliżać twarz. Zesztywniałam, robiąc wielkie oczy.
Nie, błagam, nie! Nathiel, oddal się ode mnie! Natychmiast! Nie chcę twojego pocałunku, nie chcę ciebie!
Odwróciłam gwałtownie głowę w bok. To mu jednak nie przeszkadzało – w dalszym ciągu mógł się do mnie zbliżyć i dopełnić niecnego czynu, który jawił się w jego wyobraźni jako konieczny. Był już niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Bałam się na niego spojrzeć, bałam się odwrócić głowę, choć wiedziałam, że i tak to nic nie zdziała. Jedynym moim ratunkiem było...
– Ała! – wykrzyknął Nathiel, oddalając się ode mnie gwałtownie i chwytając za czoło.
Bingo. Obeszło się bez kopnięć we wrażliwe miejsca, pomyślałam, że równie dobre może okazać się uderzenie głową w czoło przyszłego oprawcy. Co prawda teraz i mnie bolało czoło, ale to nic. Było warto.
Wykorzystując chwilę nieuwagi, wyślizgnęłam się bokiem jak wąż i stanęłam w bezpiecznej odległości od łóżka.
Miarka się przebrała.
– Wyjdź stąd – powiedziałam chłodnym głosem, wskazując palcem na drzwi. – Wyjdź, wytrzeźwiej, ochłoń.
Widziałam, że Nathiel chce otworzyć usta. Nie dałam mu jednak dojść do słowa.
– Wyjdź, proszę – powiedziałam ostrzejszym tonem.
Chłopak przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, w końcu jednak uznał, że mnie posłucha. Podniósł się i bez słowa wyszedł za drzwi, trzaskając nimi tak głośno, jakby był obrażoną nastolatką, występującą w słabym amerykańskim serialu.
Jęknęłam bezradnie i rzuciłam się na łóżko, kryjąc głowę w poduszce. Myślałam, że serce wyskoczy mi lada moment z piersi. Byłam sparaliżowana, przestraszona, oniemiała, zszokowana. Nie chciałam, by mnie pocałował. Bałam się, że jeżeli to zrobi, pęknie we mnie niezbadana część mojej duszy. To było bardzo, ale to bardzo niebezpieczne.
Przewróciłam się na plecy i spojrzałam w sufit. Moje poliki płonęły żywym ogniem, oczy błyszczały jak dwie latarnie morskie, umysł został pobudzony do niechcianego działania, a myśli stały się chaotyczne. Co on ze mną, do cholery, zrobił?
Pokręciłam głową, kładąc na rozpalonej twarzy chłodne dłonie.
Wiedziałam, że jeżeli dalej tak pójdzie, to i ja utonę w szmaragdowych oczach...

7 komentarzy:

  1. Omg, kobieto, nie torturuj mnie! Mój biedny Nathiel... Mam przynajmniej nadzieję, że nie będzie pamiętał co się stało...
    A Laura jest be, fe i wgl... Ja wiem, że Nathielek jej się podoba :D
    Czekam na nn (i dużo miłości L+N) ;)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, jak to miło zobaczyć nowy rozdział u Naff po całym dniu na uczelni :)
    Tylko jeszcze odpiszę na wiadomość i prześlę Ci zdjęcie Laury z dzisiaj, i wezmę się do czytania :)

    Już odpisane i zdjęcie wysłane, czytam. Zrobiłam sobie spoiler i wiem, co się stanie na koniec. Ale o tym napiszę później.
    Och, te opisowe akapity na początku mnie ujęły. Naprawdę :) Mówią coś o samej Laurze, pokazują jej uczucia, poznaje się ją jeszcze bardziej.
    Też uważam, że list to najbardziej intymny prezent, jak można by podarować Nathielowi. Choć ja pewnie dałabym mu mangę albo bokserki z mangową dziewczynką.

    Musiałam na chwilę przerwać czytanie, by posłuchać piosenki końcowej do ostatniej części Hobbita. Stwierdzam, że "I see fire lepsze". Ale i tak nic nie pobije "The Edge of The Night" :3
    I zrobiłam sobie kawę, na nowo uczę się ją pić. I pewnie pójdzie mi ona nosem, jak poczytam o wyczynach Nathiela.

    " Westchnęłam cicho, po czym zorientowałam się, że zamiast przepisywać treść listu, rysuję na marginesie serca" <3 Może Laura nie jest aż tak bezuczuciowa, na jaką się pokazuje.
    "Już teraz zachowywał się w stosunku do mnie co najmniej dziwnie. Patrzył na mnie częściej, niż zwykle, nawet, gdy stałam odwrócona do niego tyłem, czułam na sobie spojrzenie jego szmaragdowych oczu. Gdy tylko miał okazje, rozmawiał ze mną, nie przestając się uśmiechać. Ograniczył nawet swoje wredne docinki i przestał się denerwować na moje teksty, jak kiedyś, na dodatek, gdy o coś go prosiłam lub za coś dziękowałam, zaczynał zachowywać się jak ucieszone dziecko. Do tego doliczyć jego ostatnie, zaskakujące tulenie znienacka i... Nathielu Auvrey, co się z tobą dzieje?" - chłopak jest bliski zakochania, więc co się dziwić? ;)
    "- Podobasz mi się." - AWW *.* <3 <3 <3
    "Chłopak oddalił się ode mnie i usiadł na łóżku, bardzo blisko mnie." - oddalił się, by być blisko? Czy tylko ja tu widzę paradoks?
    "- No, właśnie o to chodzi! - wykrzyknął, zwracając się do mnie przodem.
    - Że nisko upadłeś? - spytałam obojętnie.
    - Nie! - zaprzeczył gwałtownie - Że mój ideał zmienił się na gorsze." - <3
    "ma malutkie usta i jakbym chciał je pocałować, to nie wiem czy bym w nie trafił." - ach, ten nathielowy humor ^^
    " - Zakochałem się w tobie!" o.O Serce mi zamarło. O kurde, Nathiel... To miłość? Wow...
    "Co on ze mną do cholery zrobił?" - dotarł do twojego serca tam, gdzie nie był jeszcze nikt.

    Wow. Kurde. Szlag.
    Nie wiem, co mogłabym napisać, by oddać w słowach wszystko, co czuję po przeczytaniu tego rozdziału.
    Zacznę od tego, że mój dialog z 48 rozdziału "W cieniu nocy" (?, o czym Cleo bredzi?) chyba ma konkurencję i to sporą. Tyle tu dialogów romantycznych, że rozpływam się niczym moja ulubiona gorzka czekolada z Wedla.
    A z drugiej strony z mojej piersi wyrywa się głębokie westchnięcie. Laura. Cholera jasna. Nikt, powtarzam NIKT nie jest aż tak pozbawiony uczuć. No chyba, że prawdziwy psychopatyczny socjopata. Dlaczego tak trudno jest ci próbować spojrzeć na samą siebie czyimiś oczami? Może gdybyś to zrobiła, udałoby ci się odkryć choć jeden powód, dlaczego Nathiel tak teraz na ciebie patrzy. Zaimponowałaś mu swoją siłą i chęcią życia, opanowaniem - tym, czego jemu brakuje.
    Naprawdę nie mogłaś mu pozwolić mu na ten pocałunek? Kurde, to już trzecia próba! (Tak, pamiętam, że pierwsza miała tylko udowodnić, że Nathiel nie do końca jest przewidywalny, ale no kurde!)
    Zbyt dużo myśli, zbyt dużo uczuć po lekturze.
    Ale jestem pod wrażeniem opisów uczuć, refleksji.
    I niech żyją listy! <3

    Czekam na nn ^^
    P.S. "Nie martw się, nie będziesz w żadnym związku" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o boże co tu się działo? O_O
    Ale to i tak wiadome, że Nathiel się podoba Laurze tylko ona tego jeszcze nie wie xD ale mam nadzieje że się dowie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham cie
    to opowiadanie
    Nathiela
    Laurę
    Sorathiela
    Amy
    ciebie
    Nathiela
    i ciebie.
    czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. uuuuuXDNathiel takie wyznania , aż miło się zrobiło XD chociaż po pijanemu niezbyt . Nie chciałabym aby facet wyznawał mi miłość po pijaku . Nathiel tą kwestie zjebał . Wojownicza Laura dała mu z główki XD hahaxd mało nie padłam ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie rozdział mi się podoba. Szkoda , że tak mało dialogów .Amy jest taką pozytywną postacią. Chciałabym widzieć jej uśmieszek kiedy Laura oznajmia jej , że napisała list do Nathiela <3 dla takich min się żyje XD

      Usuń
  6. Jesteml. Nareszcie jestem. W roztresionym i podstawowym autobusie alee jestem. I od razu mówię że komentarz pisany z telefonu u anonima. Podpisze się tu już jakbym zapomniała. Its me. Królik. Żydzio obok słucha muzyki a myszy harcuja ale rozdzial da się przeczytać. Można nawet stwierdzić że mam jak Laura podczas urodzin Nathiela. Ostrzegam też przed autopoprawką.
    Rozdział jest taki kochany. Normalnie nic tylko rozplywac się że szczęścia. To jak Laura pisała list do Nathiela. To jak on wyznawać jej swoje uczucia. To akie romantyyyyczne. Jaram się jak te autka z róg zza oknem.
    Albo mi się wydaje ale ją mam wrażenie że Laura w ją sposób LUBI LUBI Nathiela. Ostatecznie znam finał. I tak będą razem. Tu bronilabym parę serdhsszek ale sytuacja nie pozwala. A no tak. Wstawilabym a nie broniła. Autokorekta taka piękna.
    Cóż. Rozdziały jeszcze pewnie badrobie ale potem. Na razie rozkminiqm źródło dziwnego zapachu w autobusie.
    Zycz powodzenia i jeśli nie wrócę żywą z tej wyprawy wspólnik mnie. Wspomnij.
    Kocham i pozdrawiam.
    Króliczek.

    OdpowiedzUsuń