niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 64 - "Śmierć czai się za rogiem"

Krótki rozdział, pełen rozważań. W końcu rozpoczyna się jatka, a Nathiela dalej nie ma huehue. 
22 kwietnia Nathiel obchodzi urodziny, więc już teraz życzę mu wszystkiego najlepszego >D!

POPRAWIONE [05.03.2019]
***
Nathiel wsiąknął w ziemię. Z każdym następnym dniem traciliśmy nadzieję na to, że się odnajdzie. Ten głupawy, demoniczny łowca zabrał ze sobą całe nasze cenne szczęście, które przydawało się przy wypełnianiu misji. Od jego zniknięcia nic nam nie wychodziło. Każda próba wypełnienia demonicznego zadania powierzonego nam przez Hugh kończyła się czymś nieprzewidzianym, oczywiście jeżeli w ogóle zyskiwała symbol ukończenia. Straciliśmy motywację do działania, a to tylko dlatego, że nie miał nas kto podbudować i zmusić do walki. Wraz z Nathielem zniknęła cała nasza radość.
Hugh zmienił swoje nastawienie. Nie grał już nieczułego starucha, któremu zależało tylko na wypełnianiu misji. Gdy ktokolwiek wspominał o Auvreyu, nie zmieniał już tematu. Siedział, wpatrując się w pustą przestrzeń, jakby rozmyślał nad tym, że wyrzucenie go z organizacji nie było dobrym posunięciem, tym bardziej, że zaważyło to o jakości wypełniania naszych codziennych misji. Wiedziałam, że gdzieś w głębi siebie naprawdę za nim tęsknił. Nie dziwiłam mu się. Nathiel był dla niego prawie jak syn. Wychował go i troszczył się o niego, a przecież każdy ojciec mimo złości, wciąż kocha swoje dzieci. Z drugiej strony uważałam, że to dla Nathiela odpowiednia nauczka. Wyrzucenie go z organizacji z pewnością lekko podcięło jego skrzydła wolności i zmniejszyło przesadną pewność siebie. Czy to jednak nie był zbyt drastyczny krok? Miałam nadzieję, że w końcu do nas wróci i dalej będzie tym samym Nathielem, co zawsze. Głupkowatym narcyzem uważającym siebie za boga. Uśmiechniętym idiotą, który był pewien, że każda dziewczyna na świecie należała do niego. Rozszalałym kretynem broniącym ludzi nawet kosztem własnego zdrowia i życia.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo. Ostatnimi czasy przesiadywałam na parapecie w pokoju. Miałam stąd idealny widok na ludzi. To było moje miejsce do rozmyśleń, dlatego obowiązkowo musiał mi towarzyszyć kubek z różaną herbatą. Nie od niedawna wiadomo, że najlepszym towarzyszem fizycznego odpoczynku był właśnie gorący napar. Nigdy nie rozumiałam Nathiela, który z oburzeniem patrzył na to, jak trzymam w dłoniach filiżankę z herbacianymi fusami. On zawsze uważał, że potęgą wszystkich trunków była kawa. Wydawało mi się jednak, że nieszczególnie mu służyła. Wystarczył jeden jej kubek, aby dostał przypływu nagłej, niepohamowanej energii, co czyniło z niego jeszcze większego świra niż zwykle. Nathiel tak naprawdę nie potrzebował żadnych środków pobudzających. Energię czerpał z powietrza. Czasem mu tego zazdrościłam.
Jęknęłam bezradnie, gdy zorientowałam się, że po raz kolejny tego dnia o nim myślałam. Teraz każdy temat poruszany w mojej głowie sprowadzał się do niego. Czy aż tak za nim tęskniłam? Przecież jeszcze niedawno narzekałam na jego głupotę i życzyłam mu podróży do psychiatryka, a teraz? Moje myśli na jego temat były pozbawione ironii.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Po głowie wciąż chodziła mi ostrzegawcza myśl wypowiedziana przez Carissę: „Miłość właśnie tak wygląda”. A co, jeśli naprawdę zaczynałam coś czuć do Nathiela? Co, jeśli już dawno coś do niego czułam, a tylko chroniłam swoją świadomość przed tą przerażającą myślą? Może Auvrey miał rację? Może ja nie tylko bałam się, że ktoś się we mnie zakocha, ale sama bałam się zakochiwać? Miłość jawiła się dla mnie jako coś nieprawdopodobnego, wręcz nieistniejącego. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym się zadurzyć w jakimś chłopaku, a tym bardziej w Nathielu, który w żaden sposób do mnie nie pasował.
Czasami odnosiłam wrażenie, że nie posiadałam żadnych uczuć. Nigdy nie myślałam o pocałunkach w taki sposób jak inne nastolatki. Nigdy nie chciałam być całowana. Nie myślałam też o ślubie, o mężu, o dzieciach. To wszystko wydawało się dla mnie zbyt odległe. Czułam się tak, jakbym nawet nie miała prawa o tym myśleć, jakbym nie miała prawa się zakochać. Bo przecież byłam tylko i wyłącznie Laurą Collins, stojącą zawsze z boku i patrzącą na wszystko, co się wokół niej działo z wyuczonym chłodem. Byłam obserwatorem, nie uczestnikiem. Bałam się pisać uczuciami własną historię. Nie wiedziałam, skąd wzięło się moje bojaźliwe podejście do ukazywania prawdziwych, szczególnie tych ciepłych, emocji. Być może ten strach zapoczątkował mój przybrany ojciec, który na każdym kroku starał się mi udowodnić, że miłość nie istnieje, szczególnie nie dla kogoś takiego jak ja. Może to wina dzieciaków w szkole, które traktowały mnie jak odmieńca. Z drugiej strony istniała przecież Joanne, która mnie kochała. Darzyłam ją tym samym uczuciem. Dlaczego więc nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić, że kocham kogoś takiego jak Nathiel, skoro to uczucie było mi już znane? Wiem, miłość do matki a miłość do chłopaka była czymś zupełnie odmiennym, ale... czy aby na pewno aż tak od siebie różnym?
Oparłam głowę na skulonych kolanach. Miałam dosyć tych egzystencjalnych rozważań. Pierwszy raz w swoim życiu chciałam przestać myśleć i po prostu oddać się pustemu lewitowaniu po bezdrożach umysłu. To nie było jednak możliwe. Nawet kierowanie swoich myśli na inny tor nie dawało pozytywnych efektów. Każda rzecz była bowiem powiązana z Nathielem. Wspomnienie Reverentii? Nathiel. Misje w Nox? Nathiel. Spotkania z Calanthe? Nathiel. Moja głowa już dawno powinna eksplodować od nadmiaru jego twarzy.
Po moich plecach przebiegły nieprzyjemne dreszcze. Uznałam więc, że to koniec dzisiejszego przesiadywania na parapecie. Zrobiło się już dostatecznie zimno.
Odłożyłam na biurko kubek z herbatą, zamknęłam okno i przeciągnęłam się ospale.
Jutro czekała mnie szkoła. Musiałam być w pełni wypoczęta.
Z takim oto nastawieniem, sięgnęłam do komody po swoją piżamę. I pewnie gdyby nie podejrzany trzask dobiegający z dołu, zapewne już bym leżała w swoim łóżku i układała się do snu.
Powoli dochodziła północ. Zazwyczaj o tej porze nikt nie przebywał na parterze. Hugh zawsze czytał do późna w swoim pokoju, Andi już dawno spała, Andrew, który również mieszkał w siedzibie i zajmował pokój obok mnie, pewnie przesiadywał teraz w łazience, a Amanda gasiła właśnie światło. Co, jeśli to był jakiś nieproszony gość?
Wstrzymując na chwilę dech, przysłuchałam się uważniej dźwiękom dochodzących z dołu. Poza tym jednym głośniejszym trzaskiem, nic już jednak nie usłyszałam.
Nie. Nie mogłam pozbyć się odczucia, że działo się coś niepokojącego. Mój umysł nakazał mi to sprawdzić. W końcu to jeden z obowiązków łowcy: dbać o bezpieczeństwo swoich towarzyszy.
Biorąc głęboki oddech, sięgnęłam po exitialis spoczywające w szufladzie. Powoli zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Mój umysł zajmowała tylko jedna myśl: odszukać niebezpieczeństwo. Bałam się, ale wiedziałam, że to konieczność.
Wkrótce znalazłam się na parterze. Podłoga pod moim ciężarem cicho zaskrzypiała. Stanęłam w miejscu jak czujna sarna wyszukująca w pobliżu zagrożenia. Ciemność nie działała dobrze na moje zmysły, dlatego przeniosłam się pod ścianę, sięgając włącznika.
– Laura, kopę lat – usłyszałam, gdy światło rozjaśniło przerażający mrok.
Powietrze ugrzęzło gdzieś w moich płucach, wprawiając mnie w stan zdecydowanie gorszy od przerażenia.
Przede mną, na stole, z założonymi na siebie elegancko nogami, siedział nie kto inny jak Gabrielle. Jej usta wykrzywiały się w diabelskim uśmiechu. Ubiór demonicy był bardziej wyzywający niż zwykle. Czarna przykrótka, skórzana bluzka odsłaniająca brzuch, krótkie szorty z tego samego materiału i długie buty po same kolana. Tylko jedna rzecz była zmieniona. W ręku nie dzierżyła swojego groźnego lassa, a... księgę. I to dobrze znaną mi księgę. To była kolejna rzecz, która tego dnia przyprawiła mnie o palpitację serca.
Księga Tenebris. To dzięki niej znalazłam się w tej organizacji.
Cofając się do samego początku moich demonicznych dziejów: w dniu, w którym poznałam Nathiela, zderzając się z nim na środku chodnika, gonił przerażonego Deaniela. Chciał go zabić z powodu wkradnięcia się do siedziby Nox i położenie rąk na owej tajemniczej księdze, która miała mu pomóc w odzyskaniu ojca. Od Nathiela niewiele dowiedziałam się na jej temat. Dla niego to była po prostu jakaś książka przetrzymywana przez Hugh, dzięki której można było otworzyć otchłań, przywołać demony i inne temu podobne. Jej zawartość w ogóle go nie interesowała, za to mnie tak. Na szczęście mroki mojej niewiedzy zostały rozświetlone przez Sorathiela.
Księga Tenebris była dosyć niebezpieczną własnością demonów. W ich świecie uchodziła niemal za zbędną, ale w naszym stanowiła prawdziwą broń przeciwko ludzkości. Oprócz sposobów na przywołanie z otchłani demonów, zawierała także wiele cennych zaklęć, opisów mieszkańców Królestwa Nocy, a także samej Reverentii. Tak naprawdę nikt z nas nie wiedział, kiedy i jak znalazła się w naszej organizacji. Musiała tu jednak przebywać bardzo długo. Hugh na temat jej pojawienia się potrafił powiedzieć tylko tyle, że kiedyś któryś z członków organizacji odbił ją z rąk demonów. Tak naprawdę tylko raz widziałam ją na własne oczy. Musiała być niezwykle dobrze ukryta, jednak nie tak dobrze jak mi się mogło zdawać, w końcu Gabrielle trzymała ją w swoich dłoniach.
Przypatrując się jej bezczelnemu uśmieszkowi, nie byłam w stanie nawet drgnąć. Wciąż tkwiłam w tym samym miejscu, próbując rozszyfrować wrogie zamiary.
– Zatkało? – zaśmiała się, zeskakując ze stołu.
Księgę, która wcześniej była otwarta, zamknęła z głośnym puknięciem i włożyła sobie pod ramię.
– Przykro mi, niestety dłużej tu nie pobędę, ponieważ mam do wypełnienia inną misję – zaczęła ironicznie, spoglądając na mnie z wyuczoną wyższością. – Ale nie martw się, niedługo się spotkamy.
Nim się zorientowałam, kobieta zaczęła biec w stronę drzwi. Moją jedyną reakcją na tę sytuację było wyjęcie noża z kieszeni i rzucenie nim w jej kierunku. Niestety nie udało mi się uzyskać określonego efektu. Gabrielle rozpłynęła się w oparach ciemnego dymu, pozostawiając po sobie tylko głuchy śmiech.
Jeżeli demony odzyskały księgę, to oznaczało poważne kłopoty.
– Laura? Co się dzieje? – dosłyszałam z góry zaspany, kobiecy głos. U szczytu schodów, w długiej koszuli nocnej, stała zaspana Amanda.
– Księga – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
Kobieta zamrugała oczami. Z każdym momentem wydawała się być coraz bardziej zaniepokojona, zupełnie jakby powoli budziła się do życia. Akurat kiedy szybkim krokiem zaczęła schodzić ze schodów, z pokoju wyszedł zdezorientowany Andrew. Oczywiście zadał to samo pytanie, co ona. Tym razem skinęłam jednak głową w stronę Amandy, która minęła mnie na dole i z wielkim rozmachem wpadła do pokoju Hugh. Przez myśl mi przeszło, że księga mogła znajdować się właśnie w jego pokoju. Ten fakt wzbudził we mnie strach.      
Natychmiastowo odzyskałam władzę w nogach i pognałam w stronę sypialni naszego szefa. Po nagłym okrzyku wydobytym z gardła Amandy mogłam wywnioskować, że stało się coś naprawdę złego.
Stanęłam w progu przyciemnionego gabinetu. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ogromny chaos, czyli rozwalone półki z książkami, obdarty fotel, powywracane meble, powyrywane firanki i... krew.
– Hugh! – wyrwało się z ust Amandy.
Chwilę potem dołączył do nas Andrew. Oboje klęcząc na podłodze zasłonili mi widok na szefa organizacji. Jedyne, co mogłam wywnioskować to to, że musiał być ranny albo w najgorszym wypadku...
– Hugh nie żyje.
Starsza kobieta spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez, odsłaniając tym samym skrawek miejsca zbrodni. Gdy zobaczyłam nóż wbity prosto w serce spokojnego staruszka, już wiedziałam, ze nie było dla niego ratunku.
Świat zawirował mi przed oczami. Tylko bliskość szafki stojącej przy drzwiach zdołała uratować mnie przed niechybnym upadkiem. Byłam w szoku i to nie z powodu ogromnej ilości krwi – takie widoki nie były dla mnie obce. Byłam w szoku, ponieważ jedna z osób zespalająca całą organizację, najlepszy strateg, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi, główny przewodzący, opuścił ten świat. Doskonale wiedziałam, czyja to sprawka.
Jedno było pewne: Hugh nie poddał się bez walki. Świadczył o tym obecny stan pokoju. Jak jednak miał poradzić sobie mężczyzna w podeszłym wieku, który ostatnimi czasy niezbyt często uczestniczył w misjach ze względu na brak sił witalnych? Przecież jego przeciwniczką była jedna z gorszych demonic.
W moich oczach szybko pojawiły się łzy. Patrząc na uśmierconego Hugh, wciąż kręciłam z niedowierzaniem głową. Wszystko, co mówili do mnie Amanda i Andrew, umykało gdzieś w szarym kącie mojego uśpionego umysłu. Nie byłam w stanie wyróżnić żadnego konkretnego słowa. A przynajmniej nie byłam w stanie, dopóki nie dosłyszałam potężnych i niepokojących trzasków dobiegających z dworu. Nim zdołałam się obudzić i otrząsnąć z szoku, dwójka członków Nox już biegła w stronę okna. Nie wiedziałam, co się dzieje. Słyszałam coraz więcej głośnych trzasków, przerażających, nieludzkich śmiechów i wesołych, diabolicznych okrzyków. Przez głowy przyklejone do szyby dostrzegałam tylko szybko przemykające się między drzewami cienie. Już samo to wzbudziło we mnie ogromny niepokój. Podejrzewałam bowiem najgorsze: użycie księgi Tenebris przez Gabrielle.

13 komentarzy:

  1. Przybywam!
    Czyli koniec z co tygodniowymi nowościami na WC Nathiela? Odrobina odpoczynku od siebie nawzajem dobrze nam zrobi, teraz zajmij się pracą i nauką do rozszerzeń, kolejny rozdział mogę przeczytać nawet w maju ;)
    Zaczyna się jatka? Czyżby Gabrielle się pojawiła? Huehuehue :3 To ja czytam.

    Nathiel nie mógł wyparować, na pewno gdzieś się ukrywa. Tylko gdzie? Tęsknię za tym zielonookim demonem, no.
    Czyżby Auvrey był szczęśliwym amuletem organizacji? I w tym momencie przypomniałam sobie, że jeszcze nie kupiłam Nox'a. A Ty? Próbowałaś już?
    Nawet Hugh zaczął tęsknić, bo pojął, co stracił. Bywa. A teraz, staruszku, bierz się w garść i mi go znajdź!
    Gdybym miała taki parapet, jaki mi się marzy, większość nocy spędzałabym na nim wśród poduszek, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo <3
    Nathiel czerpie z powietrza wszystkie chemikalia, dosłownie wszystkie, dlatego jest zwykle taki przyćpany i z ADHD. A herbata to najpyszniejszy napój na świecie! Tylko musi być bez cukru. Cukier to jedna z trzech białych śmierci (pozostałe to sól i lekarz).
    "Czy aż tak za nim tęskniłam i nie mogłam znieść jego braku?" - tak, Laura, nie możesz znieść, że nie ma go obok, tęsknisz, a w dodatku kochasz.
    Strasznie podobają mi się opisy egzystencjalnego rozmyślenia Laury :) Są takie dobitne, wręcz diagnostyczne.
    Ha, wiedziałam! Gabrielle! Wiedźmo z demonicznego piekła rodem! Co u ciebie? Mogę cię skrzywdzić?
    E tam, Tenebris na mój portal nie działa, więc mogę powyłapywać demony z każdego z siedmiu wymiarów, do których będę miała dostęp :3
    O ja pierdzielę. Nie. Dlaczego znowu ktoś umarł?! Gabrielle, ty wredoto jedna, niech no ja cię dopadnę! Jak mogłaś zabić Hugh?! No jak! Demonico, bój się mnie!
    Kurde no. To się teraz zacznie. Mam jednak wrażenie, że jak tylko Nathiel dowie się o śmierci Hugh, wróci do Nox i pomoże w walce ze swoimi pobratymcami.
    Mam wrażenie, że każdy rozdział jest nieco krótszy od poprzedniego, nie mam z czego robić reklam i tak jakoś mi smutno. Ale to przejdzie ;)
    Życzę weny i powodzenia w pracy oraz na zbliżających się maturach!

    Czekam na nn ^^
    Ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, może nie do końca koniec! :D Istnieje możliwość, że w przypływie chwili, dokończę rozdział 65 i pojawi się w następną niedzielę! Kto mnie tam wie XD!
      Wszyscy tęsknią za Nathielem, nawet ja ;_____;
      Nie kupiłam Noxa! Jestem ostatnio biedakiem i nie mogłam sobie pozwolić ;___;
      Oczywiście <3! Herbata bez cukru 4ever! WTF, wiedziałam, że cukier i sól to biała śmierć *zawsze mi to na gastronomii powtarzali w technikum XD, dlatego ani nie solę, ani nie słodzę, ale że lekarz XD? DOBREE!*
      Właśnie o tą diagnostykę chodzi! Laura w końcu miała zauważyć, że jest na granicy miłości, a nie cały czas grać ślepą >D!
      No i widzisz? Taka Cleo to by się przydała w WCN XD.
      Hugh zmarł, ale to nie ostatnia osoba, która tu zginie huehueuheuhe.
      Muszę przyznać, że rzeczywiście rozdziały były teraz krotsze ;___;, ale 65 z tego co mi wiadomo, będzie mega długaśny.
      Dziękuję <3 i też ściskam mocno! Łiii!

      Usuń
    2. Może mnie w WCN nie będzie, ale od czego jest "3/4 demona"? :3
      To o lekarzu to mi tata niedawno opowiadał. Ileż to rzeczy człowiek się dowiaduje, gdy wraca do domu :3
      I to mnie zarzuca się, że uśmiercam ludziów. Może jeszcze jeden atak na Rose? Huehuehue :3 Albo na Logana, ha!
      Coś dłuższego? Cieszem się <3
      Myślę nad kupnem babeczki i zrobienia jej zdjęcia z moją bransoletką Nathiela. Wcisnę ją na fanpage (czyjś) 22 kwietnia. Co myślisz?

      Usuń
    3. Yea XD w "3/4 demona" będzie wszystko!
      Tata ma złote myśli!
      Nieeee ;_____; Logana zostaw w spokoju, a Rose już za wiele razy była atakowana XDDD! Też zostaw!
      Myślę, że to fajny pomysł ^___^

      Usuń
  2. Jezu, Jezu, Jezu Nathiel wracaj!
    Hugh nie żyje, zabrali księgę, Nathiela nie ma, koniec świata jest bliski. Gdzie jest Nathiel kiedy go potrzeba?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu się dziej o.o co Ty chcesz od tego rozdziału?? Mi się podobał. Ale muszę przyznać że czekam na Nathaniela!
    Ciekawe skąd Gabrielle miala ksiege?
    Czekam na kolejny rozdzial
    Igrająca ze Śmiercią

    PS. Wpadnij na nowy rozdzial jak bedziesz miala czas :)
    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. God, a już myślałam, że wszyscy się nauczyli.
      To jest NATHIEL, nie Nathaniel.

      Pozdrawia Cleo, menadżer Naff

      Usuń
    2. Dziękuję, mój zacny menadżerze, że powiedziałaś to za mnie XD! Nathiel wali ci pokłony!

      Usuń
    3. Niech on mi nie wali pokłonów, tylko przybiega do Nox!
      Poza tym Laura mogłaby wreszcie odpowiedzieć na moje pytanie, jeśli tego nie zrobiła (muszę sprawdzić).

      Usuń
    4. W koncu się obudzi XD.
      Ach, te odpowiadanie na pytania! >D Gdzieś się zawsze zagubi w pamięci!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nath ośle jeden, wracaj mi tu natychmiast! Bo się zdenerwuję i wypuszczę za Tobą lisa gończego :D Cię znajdzie i przegryzie tętnicę huehuehue. Poza tym Laura za Tobą tęskni. Hugh za Tobą tęskni nawet, cały świat za Tobą tęskni. Kurde no...
    Nieproszony gość? Czy tylko mnie się wydaje, że to jest zapowiedź jakiejś katastrofy?
    - Laura, kopę lat - usłyszałam, gdy światło rozjaśniło przerażający mrok. *wiedziałam, cholera wiedziałam! No cześć Gabi, dawno Cię nie było diablico z piekła rodem :D Na uczelni, jak jeszcze studiowałam, też miałam taką jedną Gabrielę, no wypisz wymaluj huehuehue. Złośliwe wredne babsko :P
    Jeszcze Tenebris łajza zabrała, oj niedobrze. Coś tu się kroi nieładnego...
    - Księga - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
    Kobieta zamrugała kilka razy oczami. Z każdym momentem wydawała się być coraz bardziej przerażona. Gdy ona zaczęła zbiegać po schodach na sam dół, z pokoju wyszedł zdezorientowany Andrew. Oczywiście zadał to samo pytanie. Tym razem skinęłam jednak tylko głową w stronę Amandy, która mijała mnie na dole i z wielkim rozmachem wpadła do pokoju Hugha. Przez myśl mi przeszło, że księga mogła znajdować się właśnie w jego pokoju. Ten fakt wzbudziła we mnie strach. Natychmiastowo odzyskałam władzę w nogach i pognałam w stronę pokoju naszego szefa. Nie musiałam zgadywać co się stało. Po nagłym okrzyku wydobywającym się z gardła Amandy, mogłam wywnioskować, że stało się coś nieprzewidzianego w skutki. Stanęłam w progu pokoju, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromny nieporządek. Rozwalone półki z książkami, obdarty fotel, powywracane meble, powyrywane firanki i... krew.
    - Hugh! - wyrwało się z ust Amandy.
    Chwilę potem dołączył do nas Andrew. Obydwoje klękając na podłodze zasłonili mi widok na szefa organizacji. Jedyne co mogłam wywnioskować to to, że musiał być ranny albo w najgorszym wypadku...
    - Hugh nie żyje. *WTF??!! Nie wierzę! Naprawdę to zrobiłaś, zabiłaś go? Naffek, jak mogłaś :P Będę płakać teraz: buuuuuu. Widzisz? Będę miała teraz tygodniową żałobę przez Ciebie :( Niedobroku naffowy Ty :D
    Nathiel - wracaj ciołku!!!! huehuehue. Ci nakopię do dupy naprawdę. No ktoś teraz musi zająć miejsce Hugha i wyciąć w pień te wredne demoniska, jak nie chcesz, żebym kurna zawału dostała :P Po prostu nie masz wyjścia, poza tym nikt inny go godnie nie zastąpi, nie ma lepszego kandydata i ooo: znajduj się mendo :D
    Nie byłam w stanie wyróżnić żadnego słowa. Nie byłam w stanie, dopóki nie dosłyszałam potężnych trzasków dobiegających z dworu. Nim zdołałam się obudzić i otrząsnąć całkowicie z szoku, dwójka członków Nox już biegła w stronę okna. Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam coraz więcej głośnych trzasków, przerażających, nieludzkich śmiechów i okrzyków. Przez głowy przyklejone do szyby dostrzegałam tylko szybko przemykające się między drzewami cienie. *no to będzie Armageddon. Ratunku :D
    Naffi, rozdział genialny jak zawsze. Poza tym w ogóle nie rozumiem co Ty do mnie mówisz. Jakiś zdechły? Ciebie też mam palnąć jak Nathiela? :P Wypluj to słowo przez lewe ramię i przydeptaj - żeby mi to było przedostatni raz moja droga <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  6. iŚmierć czai sięza rogiem, huehue. I tutaj widzę Lucy za rogiem kawiarenki z błyskami w oczach. I see you buahah.
    "Wiem, miłość do matki, a miłość do chłopaka jest czymś zupełnie odmiennym, ale... czy aby na pewno aż tak od siebie różnym?" - To jak tak cichutko powiem, że innym. No, bo z chłopakiem vel mężem będziesz robić PEWNE rzeczy, z mamą raczej nie.
    „ Przede mną, na stole, ze złożonymi elegancko nogami, siedział nie kto inny jak Gabrielle.” – O MATKO! Ale tak na stole?! :o Co za niewychowana dziewucha! Na stos z niąąą!
    „ - Zatkało? - zaśmiała się, zeskakując ze stołu.” – Zatkało kakao? Ruskie kakao się nie zatyka, bo nie ma patyka! Ah, te dziecięce zabawy. Tak bardzo.
    „Rozwalone półki z książkami, obdarty fotel, powywracane meble, powyrywane firanki i... krew.” – I w tym momencie już wiem, że Hugh nie żyje. Oh. ;___; A nawet wiem kto następny będzie przywódcą Noxa!
    „ - Hugh nie żyje.” – No nie żyje. He is dead.
    „Podejrzewałam najgorsze: użycie księgi przez Gabrielle.
    - I tak się pewnie stało. Ale hej, będzie jatka! A gdzie jatka i szaleństwo tam też Nathieeel! <3
    Cóż, komentarz krótki, ale to dlatego, że kiedy zaczynałam, wpadła kontrola, a potem siostra zaczęła jęczeć, że chce lapka. Na szczęście zdołałam go odzyskać, przekupując ją grą na telefonie, huehue. Na razie mam spokój, potem będzie gorzej! D:
    Lecę dalej.

    AMBITNIE.

    OdpowiedzUsuń