Myślę, że po tym rozdziale niektórzy będą się cieszyć <3.
Nie obiecuję, że następny pojawi się w niedzielę. Możliwe, że nie zdążę go napisać.
P.S. Rozpiska WCN podpowiada mi, że do końca opowiadania zostało... 6 rozdziałów!
POPRAWIONE [23.04.2019]
Nie zdążyłam z publikacją, a szkoda, bo wczoraj Nathiel miał urodziny, a to był idealny rozdział, żeby złożyć mu życzenia. Wszystkiego najlepszego, świrze!
***
–
Nathiel!
Zerwałam
się z łóżka, zrzucając kołdrę na podłogę. Mój oddech był przyspieszony, a ruchy
boleśnie nieprzyjemne. Momentalnie przed oczami stanęły mi fioletowe cienie.
– Laura, uspokój się – usłyszałam
znajomy głos. To była Amy. Zawsze przy mnie stała, gdy jej potrzebowałam. Nawet
teraz trzymała mocno moje ramiona i próbowała zmusić do ponownego położenia się
do łóżka. Byłam pewna, że nie robiła tego bez powodu. Coś musiało mi dolegać.
Z cichym jękiem bólu opadłam na
poduszki. Chwilę potem zostałam przykryta szczelnie i nazbyt dokładnie miękką
kołdrą. Gdy patrzyłam w pobielany sufit, w głowie wirowało mi tak, jakby ktoś
siłą wrzucił mnie na rozpędzoną karuzelę i nie pozwolił z niej wychodzić przez
kolejne minuty, sprawiając mi tym samym prawdziwą torturę. To niezbyt miłe
uczucie sprawiło, że dostałam mdłości.
– Źle się czujesz? – usłyszałam
troskliwy głos przyjaciółki.
Chciałam się uśmiechnąć, próbując ją
tym samym przekonać, że wcale nie czuję się jak potrącona przez traktor osoba,
na mojej twarzy pojawił się jednak tylko krzywy grymas. Zazwyczaj kłamanie nie
sprawiało mi problemu. Amy była na tyle naiwna, że uwierzyłaby mi nawet w
istnienie jednorożców zbawiających świat, tym razem musiałam jednak dobrowolnie
oddać się w ręce prawdy. Naprawdę czułam się źle.
Zmarszczyłam czoło, próbując
przypomnieć sobie jakąkolwiek kluczową sytuację, która pomogłaby mi w
rozszyfrowaniu mojego obecnego, niezbyt stabilnego stan, w głowie tkwił mi jednak
wyłącznie obraz roześmianego Nathiela. Jęknęłam załamana, przykładając w
bezradnym geście dłonie do czoła. Miałam już dosyć jego twarzy. Mógłby się tu w
końcu zjawić. Pewnie nawet się nie domyślał, w jak bardzo krytycznej sytuacji obecnie
się znajdowaliśmy.
– Co się stało? – jęknęłam boleśnie.
– Cóż – zaczęła niepewnie Amy, nie
dokańczając myśli.
Odzyskując trzeźwość umysłu i właściwą
ostrość obrazu, spojrzałam na nią ukradkiem. Dopiero teraz dostrzegłam, że obok
niej siedzi nieprzejęty sytuacją Sorathiel.
– Widzisz – starała się kontynuować. Żeby
uratować własny język, spojrzała przymilnie w stronę chłopaka, który
najwyraźniej spodziewał się, że w pewnym momencie przejmie rolę tłumacza.
Przyjął to jako coś oczywistego.
– Zostałaś zraniona podczas walki przez
szefa Departamentu Kontroli Demonów – wyjaśnił spokojnie.
Urywki wspomnień powoli zaczęły łączyć
się w całość. Już pamiętałam. Wszystko zaczęło się od śmierci Hugh. Amanda i
Andrew rozkazali mi uciec wraz z Andi do Northem Park. Gdy już tam byłyśmy, wyrósł
przed nami Deaniel, który wrócił z otchłani. Zabiłam go, trafiając nożem prosto
w jego serce. Zaraz po tym przybył mój ojciec. W międzyczasie, z powodu
trucizny krążącej w moich żyłach, straciłam świadomość tego, co się wokół mnie dzieje.
Przyszła Calanthe, która zaczęła walczyć z Aidenem. Ostatecznie przegrała i
została ranna. Stanęłam w jej obronie, dlatego nóż zatopił się najpierw w mojej
piersi.
Na samo wspomnienie zadanej rany, znacząco
się skrzywiłam. Niepewnie dotknęłam miejsca, w którym powinien znajdować się
ślad po ostrzu, napotkałam jednak na swojej drodze bandaż. Ktoś musiał mnie
opatrzyć.
– Co z Amandą, Andrew, Andi i moją
matką? – spytałam, patrząc niepewnie na Sorathiela.
– Amanda została poważnie zraniona i
przez co najmniej tydzień będzie musiała wypoczywać, Andrew złamał rękę, ale
poza tym ma się całkiem dobrze, Andi jest cała i zdrowa, a Calanthe zdążyła już
stanąć na nogi.
Odetchnęłam z ulgą. Zastanawiało mnie
tylko jedno. Czy to, że Calanthe stanęła już na nogi, nie oznaczało
przypadkiem, że wreszcie przebywała z resztą łowców? Miałam taką nadzieję. Nie
chciałam, by kolejny raz wpakowała się w jakieś kłopoty. Mojej matce
zdecydowanie przydałby się zespół, który pomógłby jej w walce z demonami, w końcu
ile można radzić sobie samej z problemami? Tęsknota za ludźmi w końcu dopadnie
każdego człowieka, nieważne jak długo będzie żył w samotności.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Już
na początku zdołałam przyuważyć, że miejsce, w którym przebywałam, było mi
całkowicie obce. Uznałam, że to tymczasowa kryjówka Nox, która znajduje się w
piwnicy jakiegoś obcego domu. Było tu tylko jedno małe okienko, które
zasłonięte zostało prowizoryczną zasłoną w postaci starego i poszarzałego koca.
Wszędzie stały zakurzone meble niepasujące do siebie pod względem estetycznym; stare,
mroczne obrazy o zabrudzonych ramach wisiały nad komodą i stolikiem w nierównym
rzędzie. Najbardziej w oczy rzuciła mi się wielka biblioteczka stojąca pod
ścianą. Dookoła płonęły woskowe świece.
– Gdzie jesteśmy? – spytałam po
dłuższej obserwacji.
– W piwnicy starego domu Hugh, która
została ochrzczona tymczasową siedzibą Nox – wytłumaczył Sorathiel. – Nasza
stara siedziba została zniszczona.
Kiwnęłam głową. Pomieszczenie, w którym
się znajdowałam, ani trochę mnie nie obchodziło. Ważne, że wszyscy byli
bezpieczni. No dobrze, prawie wszyscy. Skąd miałam wiedzieć, co się działo z
Nathielem? Zanim zemdlałam, wydawało mi się, że widzę jego oczy. Domyślałam się
jednak, że to tylko iluzja. Nie mogło go tam przecież być. Jedyną osobą
posiadającą szmaragdowe tęczówki był Aiden Vaux, który starał się mnie zabić.
Trucizna musiała opanować mój zmęczony umysł, więc zwyczajnie wyobraziłam sobie
osobę, przy której czułam się zawsze bezpieczna.
– Nathiel – zaczęłam niepewnie i cicho.
Postanowiłam zaryzykować. Mimo wszystko. – Wydawało mi się, że go widzę. Nie
było go tu, prawda?
Widząc bezwyrazową twarz Sorathiela
natychmiastowo spojrzałam na Amy, której mina mówiła sama za siebie. Nathiela
naprawdę tu nie było, to tylko moje omamy.
– Widzisz, Laura... – zaczęła przyjaciółka.
Nim jednak dane było jej dokończyć zdanie, usłyszałam za plecami cichy, dobrze
mi znany głos:
– Nathiel? Co za gość?
Wstrzymałam dech. Miałam wrażenie, że
to jakieś słuchowe halucynacje, że to, co tak naprawdę usłyszałam, nie było
prawdziwe. To mój umysł musiał mnie oszukiwać. Nie dość, że słyszałam głos tego
skretyniałego demona, to jeszcze kiedy spojrzałam w stronę, skąd dochodził,
zobaczyłam go w całej okazałości. Chyba nie byłam jeszcze w tak ciężkim stanie,
aby widzieć zmaterializowaną postać o czarnych roztrzepanych włosach, szerokim,
łobuzerskim uśmiechu i szmaragdowych błyszczących oczach.
Szalone serce przyspieszyło swoje
bicie. Tuż nad moją głową, wsparty łokciem o sofę, z dłonią, która podpierała
podbródek, stał nie kto inny, jak Nathiel Auvrey.
Myślałam, że to jakiś wyjątkowo
realistyczny sen, z którego lada moment się zbudzę. Nie wiedząc, co powiedzieć,
zaczęłam potrząsać z niedowierzaniem głową. Moje usta były lekko rozwarte, ale
nie chciały wydać z siebie choćby cichego dźwięku.
– Stęskniłaś się? – usłyszałam wesoły
głos. Zielonooki demon wyszczerzył swoje białe zęby. Jeszcze nigdy nie wyglądał
tak przystojnie jak teraz, gdy opierając się na dłoni, spoglądał na mnie z
góry. Przyznaję, początkowo dałam się omamić jego czarowi. Łzy kryjące się za
powiekami mało nie ujrzały światła dziennego, a usta nie wykrzyknęły radosnych
słów, ostatecznie zdołałam się jednak powstrzymać od wylewnego przywitania.
Uczucie wzruszenia bardzo szybko zastąpiła złość.
– Ty kretynie! – wykrzyknęłam tak
potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle. – Ty zidiociały,
masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! – Razem z moimi słowami w
ruch poszła poduszka, na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel
nie zdołał się uchronić. Dostał nią prosto w twarz. – Ty przemądrzały,
narcystyczny, demoniczny debilu!
Powoli zaczynało brakować mi powietrza
w płucach. Ból w klatce piersiowej wyraźnie dawał się we znaki, wciąż jednak
utrzymywałam się w pozycji siedzącej i patrzyłam na Nathiela z iskrami złości w
oczach. Przez moment naprawdę miałam ochotę go udusić.
Amy dostrzegając mój nagły gniew,
postanowiła usunąć się w kąt.
– Chodź – szepnęła do Sorathiela i pociągnęła
go w stronę drzwi. Posłała mi spojrzenie w stylu „pogadajcie sobie w spokoju”,
a potem wraz ze swoim chłopakiem wyszła z pokoju.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Nathiel
wpatrywał się w moją twarz z nachmurzoną miną, a ja ciężko dyszałam, próbując
opanować nerwy.
– Myślisz, że tęskniłam? – wyrzuciłam z
siebie, prychając niczym rozjuszony kot.
– Sądząc po twoim miłym powitaniu,
kilku zgrabnych komplementach i łzach w oczach… – zaczął Auvrey, wpatrując się
w udawanym zamyśleniu w sufit. – Tak, na pewno tęskniłaś – zakończył, śmiejąc
się radośnie.
Cała złość opuściła moje ciało, jakby
ktoś przebił ją igłą. Nie przejmowałam się już bólem i nie przejmowałam
osłabieniem, liczył się dla mnie fakt, że cenna dla mnie osoba, której mogłam
zawierzyć cały swój świat, nareszcie wróciła.
Przeniosłam swoje chwiejne ciało na
kolana i objęłam dłońmi szyję Nathiela. Głowę oparłam na jego ramieniu,
momentalnie zalewając je litrami łez. Starałam się płakać bezgłośnie, choć nieco
z marnym skutkiem. Nawet idiota zorientowałby się, że właśnie wypłakuję całą
swoją tęsknotę.
Zielonooki nie wydawał się być
zaskoczony. Sam objął mnie mocno w pasie i przyciągnął do siebie tak, jakby
nigdy więcej nie chciał mnie wypuścić. Gdyby nie fakt, że byłam pokiereszowana,
zapewne nie przeszkadzałby mi jego niedźwiedzi uścisk.
– Moje żebra – jęknęłam.
– Żebra? Co mnie twoje żebra?! –
wykrzyknął chłopak, śmiejąc się wesoło. – W końcu wpadłaś w moje objęcia! Teraz
nie zamierzam cię z nich wypuszczać!
Mimo głupiego żartu zmniejszył siłę
uścisku, ciepły policzek wtulił zaś w moją szyję. Czułam, jak jego usta
rozszerzają się w uśmiechu.
– Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele,
kretynie – warknęłam żartobliwie, zaciskając dłonie na jego koszulce. – Ja po
prostu się stęskniłam – dodałam ledwo słyszalnie, padając na łydki. Ukryłam
głowę w jego piersi.
– To bardzo odważne stwierdzenie jak na
królową chłodu – powiedział rozbawiony.
– Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu.
– Mylisz się – prychnął. – Każdy leci
na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu.
Uśmiechnęłam
się mimowolnie, nie komentując jego wypowiedzi. Zamiast tego odchyliłam się i spojrzałam
prosto w szmaragdowe oczy, w których kryły się iskierki radości. Uśmiech nawet
przez moment nie zszedł z tej ucieszonej buzi. Ja sama miałam ochotę śmiać się
i skakać, ze względu na swój stan, wolałam jednak nie nadużywać sił.
Długo patrzyliśmy sobie w oczy,
milcząc. Zupełnie jakbyśmy nie mogli uwierzyć w to, że los na nowo nas ze sobą
złączył. Musieliśmy wyglądać jak dwójka stęsknionych kochanków, niemogąca się
sobą nacieszyć. Oczywiście do kochanków było nam daleko. Tak samo jak do bycia
parą.
Byłam
świadoma tego, że działam na własną niekorzyść. Nie chciałam jeszcze odpowiadać
na wyznanie, którym podzielił się ze mną Nathiel, a tymczasem bez słów udowadniałam
mu, że byłam w nim zakochana. Czułam, że to zbyt wczesna pora na ckliwe i
miłosne deklaracje. Chciałam oddalić się od krawędzi przepaści, która w każdej chwili
mogła posłać mnie prosto w ramiona otchłani. Uznałam, że wobec tej romantycznej
sytuacji, czas zastosować groźniejszy i bardziej dosadny chwyt.
Nie szczędząc sił, uderzyłam Nathiela
prosto w twarz.
– Za co?! – wykrzyknął oburzony Auvrey,
od razu się ode mnie odrywając. Położył dłoń na policzku i spojrzał na mnie z
wyrzutem.
– Za to, że zniknąłeś i nie dawałeś
znaku życia – warknęłam, z powrotem siadając na łóżku. Szczerze powiedziawszy,
dłużej nie wytrzymałabym w takiej pozycji. Byłam już zmęczona.
Demon przewrócił oczami. Myślałam że
nie odpowie na to pytanie, jednak się myliłam. Przeskakując przez oparcie sofy,
wylądował zgrabnie obok mnie. Nie patrzył mi w twarz. Wzrok utkwiony miał w
jakimś odległym punkcie daleko poza nami. Był nachmurzony i najwyraźniej
niezbyt zadowolony z powodu tego, co zamierzał mi przekazać.
– Musiałem to wszystko przemyśleć –
mruknął od niechcenia.
– Ty? – udałam zdziwienie. – To
nieprawdopodobne. Nie sądziłam, że Nathiel Auvrey i myślenie idą ze sobą w
parze.
– Tak jak ja prawie dałem się oszukać,
że Laura Collins i uczucia są najlepszymi przyjaciółmi – odparował chłopak, obdarzając
mnie wrednym uśmiechem.
Prychnęłam cicho, nie powstrzymując się
od ironicznego uniesienia kącików ust do góry. Wciąż nie mogłam zgasić w sobie
uczucia niewiarygodnego szczęścia. Jego poziom był tak wysoki, że miałam ochotę
rzucić w ciemny kąt wszystkie moje uprzedzenia i wpaść prosto w ramiona tego
niemożliwego demona. Szybko stłumiłam w sobie jednak to przerażające uczucie.
– Widzisz – zaczął na nowo Nathiel,
odwracając ode mnie wzrok – wyrzucenie z Nox trochę mnie dobiło. Miałem ochotę
coś rozpieprzyć. Z trudem powstrzymałem się od kopnięcia niewinnego kota,
kryjącego się w śmietniku, czy uduszenia upitego w cztery flaszki typa,
wołającego do mnie z ławki: „Hej dziewczyno, napij się ze mną jabola!”. Serio,
czy ja wyglądam jak kobieta?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Miałem świadomość, że jest coś ze mną
nie tak, dlatego chciałem ochłonąć i wyzbyć się demoniczności, aby nikomu
przypadkiem nie wyrządzić krzywdy.
– Nie wierzę, ze trwało to tak długo.
– Proces człowieczenia jest sto razy
wolniejszy, niż proces mający na celu zrobić z ciebie demona.
– Gdzie w takim razie byłeś?
– W burdelu.
– Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię
tam przyjęli, i to z otwartymi ramionami.
Nathiel znienacka przybliżył się do
mnie, sprawiając, że o mało nie wylądowałam na plecach, próbując się od niego
odsunąć. Był zdecydowanie zbyt blisko. Patrzyłam lekko zdezorientowana w jego
błyszczące tajemniczością oczy. On tymczasem wsparł się dłonią o sofę na
wysokości mojego prawego boku i uśmiechnął się diabelsko niczym wilk pragnący
pożreć niewinną owieczkę. Był zdecydowanie za blisko moich ust.
– A więc sądzisz, że jestem kimś godnym
uwagi – szepnął, wgapiając się w moją twarz.
– Uwagi? – spytałam cicho, wpatrując
się twardo w jego oczy. Nie zamierzałam dać się zawstydzić. To nie było w moim
stylu. – Chyba psychiatry, który i tak zbytnio by ci nie pomógł.
Chłopak pstryknął mnie w czoło i
oddalił się na bezpieczną odległość. Bezczelny uśmiech nie zniknął jednak z jego
twarzy. Miałam ochotę jeszcze raz porządnie mu przywalić, stłumiłam jednak w
sobie to silne pragnienie. Jeszcze chwila, a zatraciłabym się w jego spojrzeniu
i mogłabym zrobić coś, czego nie zamierzałam. To naprawdę stawało się
niebezpieczne. Serce nakazywało mi rzucić się w ramiona chłopaka, jednak rozum
zdecydowanie to odradzał. Nie, to nie był czas na romantyczne wyznania.
Prawdopodobnie byliśmy teraz w trakcie wojny z demonami.
– Wiesz już co się stało, prawda? –
spytałam cicho, wbijając spojrzenie w podłogę.
Nathiel ciężko westchnął. Swawolne
dłonie włożył do kieszeni, a głowę wsparł o oparcie sofy. Spojrzenie skierował
ku sufitowi.
– Ta. Hugh umarł, a Gabrielle porwała
tę śmieszną książkę od demonów, której nazwy nie mogę zapamiętać.
Nie wierzę, że to stwierdzam, ale tak,
brakowało mi jego głupoty.
– Coś się zmieniło podczas mojej –
przerwałam na chwilę, marszcząc czoło – nieobecności?
– Dużo. Nasze miasto wygląda jak
podczas apokalipsy zombie. Na dodatek dziwnie opustoszało. Przerażeni ludzie po
prostu stąd uciekli. Można powiedzieć, że zostaliśmy w tym demonicznym bagnie sami.
– A więc demony wciąż się
rozprzestrzeniają?
Auvrey kiwnął głową.
– Na dodatek za cel obrali sobie łowców
cienia. Jeżeli nie odbijemy księgi, zwyczajnie zginiemy.
Zdobycie jej graniczyło tak naprawdę z
cudem, na dodatek oznaczało ponowną podróż do Reverentii, gdzie czekała już
cała chmara demonów gotowa nas zabić. Co poradzą na magię zwyczajni ludzie o
przeciętnej energii potencjalnej?
Westchnęłam bezradnie, opierając głowę
na ramieniu Nathiela, który nie był zaskoczony moją bliskością. Swój pusty i
narcystyczny łeb oparł na moim.
– Co zrobimy? – spytałam cicho.
– Jest jeden szalony plan – mruknął
chłopak. Jego ręka objęła mnie za ramię i przyciągnęła mocniej do siebie. Czy
nasza poważna rozmowa musiała kolidować z czynnościami, jakie wykonywaliśmy? Ta
niewymuszona bliskość wcale nie pomagała mi się skupić.
– Zebranie łowców z innych miast i
podróż do Reverentii, gdzie odbierzemy księgę wrogom.
Wiedziałam, że takie rozwiązanie mu nie
odpowiada. Nathiel wolał bardziej drastyczne sposoby rozstrzygania konfliktów. Wyrzucenie
go z organizacji najwyraźniej nic nie pomogło. Już na zawsze pozostanie tym narcystycznym
i zbyt pewnym siebie, demonicznym kretynem.
– To trudna misja.
– Trochę – odpowiedział obojętnie Auvrey.
– Na szczęście nie będziesz w niej uczestniczyć.
Zamrugałam oczami, próbując rozszyfrować
sens tych słów.
– Co? – spytałam, zaraz odrywając się
od chłopaka. Nathiel wyglądał na lekko zawiedzionego.
– Nie będziesz brać udziału w misji – powtórzył.
– Niby dlaczego? – prychnęłam.
– Tak ci się do niej pali? Myślałem, że
romans z demonami ci się nie spodobał.
– Nie spodobał, co nie znaczy, że nie
chcę wam pomóc.
– Zginiesz. – Chłopak posłał mi ostre, ostrzegawcze
spojrzenie. – A ja tego nie chcę.
– Nathiel – zaczęłam spokojnie, choć
powoli traciłam cierpliwość – nie zachowuj się jak egoista. Nie możesz mi
zabronić tam pójść. To będzie tylko i wyłącznie moja decyzja.
– To decyzja nas wszystkich – warknął
Auvrey. W jego oczach pojawiły się ostrzegawcze błyski świadczące o zbliżającej
się burzy.
– Dlaczego wszyscy decydują za mnie? –
spytałam, unosząc brew.
– Wciąż jesteś ranna.
– Poradzę sobie.
Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą
chwilę z miną bez wyrazu, aż w końcu uśmiechnął się ironicznie pod nosem.
– Nie poradzisz – stwierdził szeptem,
patrząc na mnie z wyższością.
– Mam ci to udowodnić? – spytałam
wyzywająco.
Nie odpowiedział, za to całkowicie
znienacka pchnął mnie na sofę i nachylił się tuż nade mną, ograniczając moje
ruchy. Byłam zaskoczona takim obrotem sytuacji. Czułam jak moje policzki
przybierają rumianą barwę. O co mu chodziło? Chciał mnie tu uwięzić?
– Udowodnij – szepnął, przejeżdżając
palcem wskazującym po moim nosie.
Rozwarłam lekko usta, nie wiedząc, co
mogę odpowiedzieć. To nie pierwszy raz, kiedy zamykał mi swoimi czynami usta.
Doskonale wiedział, co zrobić, żebym przestała z nim walczyć.
– Co jest? – spytał rozbawiony, nie
spuszczając ze mnie wzroku.
– Co jest? – prychnęłam, patrząc
nieprzerwanie w jego oczy. – Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
– Nie gwałcę zamrażarek. Już samogwałt
jest przyjemniejszy – zaśmiał się.
– Szczególnie gdy dopuszczasz się go w
chwili oglądania baloniastych dziewczynek o wielkich oczach, które w twojej
wyobraźni nazywają cię paniczem Nathielem. – Skrzywiłam się na boku. Doskonale
pamiętałam podróż w głąb umysłu mojego przyjaciela. Nigdy więcej nie chciałam
tam wracać. To był dla mnie prawdziwy koszmar.
– Sugerujesz, że interesuję się tylko
animowanymi postaciami? – spytał oburzony. – Przecież to ty jesteś moją jedyną
miłością – dodał, posyłając w moją stronę uroczy uśmiech.
Umilkłam. Przyznaję, po raz kolejny
tego dnia Nathiel sprawił, że nie potrafiłam odpowiedzieć na jego atak słowny.
Moje serce znowu zaczęło bić jak oszalałe. Miałam dosyć tej bliskości.
Nie wiedząc, co uczynić, postąpiłam w
iście desperacki sposób. Kopnęłam Nathiela tam, gdzie żaden mężczyzna nie
chciałby zostać kopnięty. Przez to chłopak, który się tego nie spodziewał,
jęknął z bólu i przetoczył się z sofy wprost na podłogę, po której zaczął
tarzać się jak zraniony pies.
– To niesprawiedliwe – jęknął.
– Życie nie jest sprawiedliwe –
odpowiedziałam, podpierając się na dłoniach i patrząc na niego z poczuciem
zwycięstwa.
– Niech cię wszystkie kostki lodu
świata zmrożą – warknął, patrząc na mnie nienawistnie.
Zaśmiałam się cicho. Nie podejrzewałam,
że następny gest chłopaka łatwo strąci mnie z wygranej pozycji. Pociągnięta za
rękę, wylądowałam na nim, wydając z siebie jęk bólu. Obraz przed oczami
wyraźnie mi pociemniał.
– Widzisz? – spytał z westchnięciem
Auvrey. – Chwila nieuwagi i już nie żyjesz. – Spróbowałam go zaatakować pięścią,
ten jednak twardo trzymał mnie za ręce. – Nie puszczę cię do Reverentii –
powiedział z przedziwnym spokojem, patrząc prosto w moje oczy.
– Nie musisz. Sama się tam wybiorę.
Zielonooki nie wytrzymał.
Natychmiastowo zepchnął mnie na podłogę, sprawiając mi przy tym jeszcze większy
ból, i podniósł się z podłogi. Nawet przez moment nie spojrzał mi w twarz.
Wiedziałam, że rozzłościłam go swoim zachowaniem. Miałam to jednak daleko w
poważaniu.
Z trudem przeniosłam się do pozycji
siedzącej. Próbowałam zamrugać kilka razy oczyma, aby mroczki odeszły w siną
dal, nie było to jednak łatwe.
– Rób co chcesz – usłyszałam na
zakończenie, bez słowa przyglądając się oddalającemu Nathielowi, którego niósł
gniew, czy może raczej powinnam powiedzieć: foch. Czasem zachowywał się gorzej
niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie
rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów w supermarkecie i mamy
wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona. Może przydrożny żul wcale
nie mylił się co do jego płci?
Mimo irytacji, wciąż cieszyłam się z
jego powrotu. Odzyskałam Nathiela, więc wszystkie moje zmartwienia odeszły na
bok. Nieważne, czy się obraża, czy świruje z powodu miłości, ważne, że wciąż był
gdzieś obok mnie.
Zdecydowałam. Gdy wojna dobiegnie
końca, wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy.
Jeej, jest rozdział! ^__^
OdpowiedzUsuńAch, miło. A co do pracy - Naff, jeśli z każdym kolejnym dniem będziesz się czuła źle, to może pomyśl o jej zmianie? Zajedziesz się nam na tych dwunastkach.
Dobra, może i WC Nathiela ma jeszcze pięć rozdziałów, ale hej! - zaraz po tym 3/4 demona, huehuehue!
Nic, co piszesz, nie jest zdechłe :P
A teraz czytam. Bo Nathiel! <3
"Co się stało? Gdzie byłam? Dlaczego jest tutaj Amy? " - i jeszcze jedno: "kto mnie tu przyniósł?"
Włączyłam sobie soundtrack z Pitch Perfect 2, jestem strasznie produktywna przy tej muzyce :3
"Miałam już dosyć jego twarzy. Mógłby się tu w końcu pojawić, dać znać, że żyje, ale nie, on wciąż się gdzieś ukrywał." - zyskałam Naffową zgodę na skopanie mu tyłka, jak się pojawi, więc się nie zdziw, widząc go odrobinę obolałego. ;)
"Andi jest cała i zdrowa, a Calanthe zdążyła już stanąć na nogi" - z małą dobrze (uff!), Cal jak zwykle twarda. I bardzo dobrze :3
Te rozmyślenia Laury są jak zwykle świetne! :3 I te wielbione opisy <3
Świece i ja się zastanawiam, gdzie jest Królik, który je pogasi :3
"Skąd miałam wiedzieć co się działo z Nathielem? " - wciąż podejrzewam, że siedzi na jakimś drzewie i beczy niczym baba. Tak.
Jest! Auvrey, chodź no tu! Muszę cię skopać! Gdzieś ty był tyle czasu?! Jak my się z Laurą stęskniłyśmy! Jeej! *płacze z radości, oddycha z trudem* Jestem szczęśliwa! <3
"- Ty kretynie! - wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle - Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! - razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się od niej uchronić - Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu udający depresje! - wydzierałam się w dalszym ciągu. " - hahaha, Laura została moim miszczem! :D Miło wiedzieć, że nie tylko ja mam jazdy na Nathiela :3
" Przeniosłam się z siadu na kolana i objęłam dłońmi szyje Nathiela. Swoją głowę oparłam na jego ramieniu, momentalnie zalewając je litrami łez. Starałam się płakać bezgłośnie, choć z marnym skutkiem. Nawet idiota by się zorientował, że właśnie wypłakuję całą swoją tęsknotę.
Zielonooki nie wydawał się być zaskoczony. Sam objął mnie mocno i przyciągnął do siebie tak, jakby nigdy więcej nie miał puścić. Gdyby nie fakt, że byłam mocno zraniona, zapewne nie przeszkadzał by mi jego niedźwiedzi uścisk." - AWW! *____* <3 Rozpływam się i znowu mam łzy w oczach. God, już dawno tak za nikim nie tęskniłam. <3
" - Moje żebra - jęknęłam.
- Żebra? - spytał cicho Nathiel - Co mnie twoje żebra?! - wykrzyknął, śmiejąc się wesoło - W końcu wpadłaś w moje objęcia!" - bo zawsze trzeba dostrzegać dobre strony ^.^
" - Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu - mruknęłam.
Usuń- Mylisz się - prychnął Nathiel - Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu - zaśmiał się chłopak." - glebłam xD Auvrey! <3
Laura jest świadoma, brawo!
"Psując cały nastrój i nie szczędząc sił, uderzyłam Nathiela prosto w twarz. Na mojej twarzy pojawił się zaś niezadowolony wyraz grymasu." - buahahaha, glebłam po raz drugi xD Ale się należało! :3
"To nieprawdopodobne. Nie sądziłam, że Nathiel Auvrey i myślenie idą ze sobą w parze - zaironizowałam. " - glebłam po raz trzeci xD
"czy uduszenia upitego w cztery flaszki typa, wołającego do mnie z ławki: "hej, dziewczyno, wypij ze mną wino!"" - leżę, przenoszę się na stałe na podłogę. Jak z takimi tekstami rozdział ma być zdechły? No jak?!
" - Gdzie w takim razie byłeś?
- W burdelu - zaironizował chłopak.
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli i to z otwartymi ramionami - prychnęłam, uśmiechając się wrednie." - <3
" - A więc sądzisz, że jestem kimś godnym uwagi - szepnął.
- Uwagi? - spytałam cicho, wpatrując się twardo w jego oczy - Chyba psychiatry, który i tak zbytnio by ci nie pomógł." - <3
"Nathiel już na zawsze pozostanie tym samym, narcystycznym i zbyt pewnym siebie, demonicznym kretynem. Za co tak naprawdę go kocham?" - nie kogoś się za coś, kocha się mimo wszystko <3
Te czułości są świetne! *__*
" Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
- Nie gwałcę zamrażarek - prychnął oburzony chłopak - Samogwałt jest przyjemniejszy - zamruczał, spoglądając z rozmarzonym wyrazem twarzy w sufit." - głupota Nathiela niedługo sprawi, że temu demonowi wyrosną skrzydła i będzie fruwał.
"Kopnęłam Nathiela tam, gdzie nie dociera światło dzienne." - buahahahahaha! :D
"Westchnęłam cicho, uśmiechając się pod nosem w iście sarkastyczny sposób. Auvrey czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów na depresję w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona." - <3
"Nareszcie zdecydowałam. Gdy to wszystko dobiegnie końca, powiem mu prawdę i wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy." - brawo!!!! Kij z tym, że dostałam spoiler z tego wyznania, i tak się jaram :3
Naff! To jest idealny powrót Nathiela do opowiadania, całkowicie w jego stylu. Sarkazmy, czułości, złości i ja się rozklejam. I prawie płaczę. Och God.
Jestem zachwycona, pod wielkim wrażeniem, chylę czoła.
Pewnie Laura tak czy inaczej dostanie się do Reverentii i weźmie udział w ostatecznym starciu. I dobrze, niech pokaże, na co ją stać. W końcu po coś się szkoliła ;)
Czekam na nn ^^
Ściskam mocno! :*
P.S. Dawno już nie przekroczyłam limitu. Wrócił Nathiel, wróciły długie komentarze, yeah! <3
Nareszcie! :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, nie uważam, że jest "zdechły".
Mi się tam podoba ten rozdział, Laura jak zwykle przesłodka.
OdpowiedzUsuńNathiel, mógłbyś, proszę, nie łamać kości swojej ukochanej? To niezbyt rozsądne.
Tak czy inaczej, idę spać.
Kolejne, serdeczne pozdrowienia z Japonii, mamy drugą w nocy, dobranoc.
Kyu
AAAAA, mój Nath <3 Boże kochany, gdzieś Ty był głupi bucie? :D Stęskniłam się, wredoto demoniczna o szmaragdowym spojrzeniu <3 :D Dzięki Ci Naffi *biję czołem pokłony. Normalnie lepszego prezentu na niedługą rocznicę moją i pana A. nie mogłam dostać :* Nath wrócił *skaczmy do góry jak kangury razem z Edzią, ne ne ne :D <3 Ale już po tytule rozdziału wiedziałam, byłam pewna, że Laurze się to nie śniło, hurrey <3 Jaram się, jaram, sia la la *tak to jakoś mówicie :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Laureńka przeżyła starcie. A jak se Deaniela przypomnę to aż mnie skręca, a taki był milusi kiedyś :( Dobrze, że go zabiłaś, bo musiałabym się sama pofatygować :P
I Amy z Sorathielem, mrrr. Tak fajnie Was znowu widzieć <3
- Amanda została poważnie zraniona i przez co najmniej tydzień będzie musiała wypoczywać, Andrew tylko złamał rękę. Andi jest cała i zdrowa, a Calanthe zdążyła już stanąć na nogi - oznajmił spokojnie. *łuhu, to mnie też cieszy bardzo. Nikomu nic się nie stało poważnego, jak to dobrze <3 :)
Ważne, że wszyscy byli bezpieczni. Prawie wszyscy. Skąd miałam wiedzieć co się działo z Nathielem? *oj kochana, zobaczysz hły hły.
- Widzisz, Laura... - zaczęła moja przyjaciółka. Nim jednak dane było jej dokończyć, usłyszałam za plecami cichy, dobrze mi znany głos:
- Nathiel? Co za gość?
Wstrzymałam dech. Miałam wrażenie, że mam omamy słuchowe, że to, co tak naprawdę słyszę nie jest prawdą. To mój umysł musiał mnie oszukiwać. Czy jednak oczy mogły mnie kłamać? Chyba nie byłam jeszcze w takim depresyjnym stanie, aby widzieć zmaterializowaną postać o czarnych, roztrzepanych włosach, szerokim, łobuzerskim uśmiechu i szmaragdowych, błyszczących oczach. *huehue, tylko zawału ze szczęścia nie dostań moja droga :D
Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, w to, co słyszę. Myślałam, że to jakiś cholerny sen z którego lada moment się obudzę. Tuż nad moją głową, wsparty łokciem na oparciu od sofy oraz z ręką, trzymającą podbródek, stał nie kto inny jak Auvrey. *mówiłam uważaj na serce :D Nath, nigdy więcej tego nie rób <3 Albo Cię trzepnę w ten durny łeb :P No naprawdę <3
- Stęskniłaś się? - usłyszałam wesoły ton głosu. Na twarzy zielonookiego pojawił się radosny wyszczerz. *no ba :* :D ach, Ty się Laury pytałeś? Sorry, wymsknęło mi się huehue. Pewnie, że tęskniła, kto by nie tęsknił za takim przystojniakiem, no weź :P <3
Ty kretynie! - wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle - Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! - razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się od niej uchronić - Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu udający depresje! - wydzierałam się w dalszym ciągu. *łuhu :D Dziewczyno, you made my day <3 Prawie z łóżka zleciałam hahaha. A się panienka rozpędziła, no no - nie poznaję koleżanki :D Ale jak najbardziej wszystkie epitety trafione w dziesiątkę, kocham Cię Laura <3
- Sądząc po twoim miłym powitaniu, kilku zgrabnych komplementach i łzach w oczach - zaczął Auvrey, wpatrując się w zamyśleniu w sufit - Tak, na pewno tęskniłaś - zakończył, śmiejąc się swoim radosnym, niezmąconym złem śmiechem. *łuhu, ach ta demoniczna i iście męska pewność siebie :D Najpierw to Cię powinna zdzielić w łeb jakimś ciężkim narzędziem, wiesz? <3 Epitety to jedno, ale jakby tak złapać ten Twój durny czerep i porządnie szurnąć o ścianę na przykład, może by Ci nabiła trochę rozumu <3 Uwielbiam Cię, ale cholernie nas przestraszyłeś, pacanku Ty :D :*
Dopiero w tym momencie cała złość opuściła moje ciało. Nie przejmowałam się już bólem, nie przejmowałam się swoją słabością. Liczył się dla mnie fakt, że cenna dla mnie osoba, której mogłam zawierzyć cały swój świat, nareszcie wróciła.
UsuńPrzeniosłam się z siadu na kolana i objęłam dłońmi szyje Nathiela. Swoją głowę oparłam na jego ramieniu, momentalnie zalewając je litrami łez. Starałam się płakać bezgłośnie, choć z marnym skutkiem. Nawet idiota by się zorientował, że właśnie wypłakuję całą swoją tęsknotę.
Zielonooki nie wydawał się być zaskoczony. Sam objął mnie mocno i przyciągnął do siebie tak, jakby nigdy więcej nie miał puścić. *przyznała się, ne ne ne :D I widzisz Lauruś, może on jest i głupi, ale zna się na rzeczy <3 huehue.
- Moje żebra - jęknęłam.
- Żebra? - spytał cicho Nathiel - Co mnie twoje żebra?! - wykrzyknął, śmiejąc się wesoło - W końcu wpadłaś w moje objęcia! *ej, ja też chcę!!! *wciskam się na siłę, między Laurę i demonka naszego - sorry no, musisz się podzielić ze mną hyhy <3
Mimo głupiego żartu, chłopak zmniejszył siłę swojego uścisku. Swój ciepły polik wtulił w moją szyję. Czułam, jak jego usta rozszerzają się w uśmiechu.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, kretynie - warknęłam żartobliwie, zaciskając dłonie na jego koszulce i wtulając się w niego jeszcze bardziej - Ja po prostu się stęskniłam - dodałam cichutko, bojąc się własnych słów. *a czego tu się bać? Jak go nie chcesz, to ja sobie chętnie wezmę :P hyhy. Taki żarcik :) Spoko, trochę powzdycham i Ci go oddam, nie bój nic :D
- To bardzo odważne stwierdzenie jak na królową chłodu - powiedział rozbawiony chłopak.
- Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu - mruknęłam.
- Mylisz się - prychnął Nathiel - Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu - zaśmiał się chłopak. *łuhu <3 Chociaż dziw, że Ci nie walnęła między oczy :D
Nie chciałam jeszcze odpowiadać na kwestię miłości narzuconą przez Nathiela, a tymczasem takim zachowaniem udowadniałam, że jestem w nim zakochana i to na zabój. Czułam, że to zbyt wczesna pora na wyznania, chciałam to przedłużyć, powoli oddalić się od niebezpiecznego punktu fabuły. Choć byłam świadoma, nie byłam jeszcze gotowa. *łuhu <3 Ty świadoma tego to już dawno byłaś, tylko się nie chciałaś przyznać nawet przed sobą - mimo wszystko jakiś postęp, byle tak dalej :D :*
Psując cały nastrój i nie szczędząc sił, uderzyłam Nathiela prosto w twarz. Na mojej twarzy pojawił się zaś niezadowolony wyraz grymasu.
- Za co?! - wykrzyknął oburzony Auvrey, od razu się ode mnie odrywając. Swoją zgrabną dłoń położył na poliku w miejscu nieszczęśliwie przeze mnie pokaranym.
- Za to, że zniknąłeś i nie dawałeś znaku życia - warknęłam, z powrotem siadając na łóżku. *łuhu <3 Walnęła go, walnęła *skaczę z radości. Ale jestem wredna, brrr, to straszne :D
- Musiałem to wszystko przemyśleć - mruknął od niechcenia.
- Ty? - zdziwiłam się - To nieprawdopodobne. Nie sądziłam, że Nathiel Auvrey i myślenie idą ze sobą w parze - zaironizowałam. *łuhu, strzał w dziesiątkę znowu :D Laureńka <3 Ty mnie zaskakujesz dzisiaj - jeszcze jeden podobny tekst to zlecę, poważnie hyhy.
- Gdzie w takim razie byłeś?
- W burdelu - zaironizował chłopak.
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli i to z otwartymi ramionami - prychnęłam, uśmiechając się wrednie. *ałć, bliskie spotkanie trzeciego stopnia z podłogą :D No mówiłam uważaj kobieto - buuu, boli :( Huehue.
Był zdecydowanie zbyt blisko mnie. Patrzyłam lekko zdezorientowana w jego błyszczące tajemniczością, szmaragdowe oczy. On tymczasem wsparł się dłonią obok mnie i uśmiechnął w iście seksowny, dosyć podejrzliwy sposób. Był zdecydowanie za blisko moich ust.*u la la <3
- A więc sądzisz, że jestem kimś godnym uwagi - szepnął.
- Uwagi? - spytałam cicho, wpatrując się twardo w jego oczy - Chyba psychiatry, który i tak zbytnio by ci nie pomógł.*hahaha, to jednak zostanę na tej podłodze. Kocham Cię Laura, mówiłam Ci to już? :D <3
I weź się nie upieraj :* On faktycznie ma rację, jesteś za słaba jeszcze. A co będzie, jak walka się okaże nie na Twoje siły, przecież wtedy zginiesz, i ani ja, ani tym bardziej Nath sobie tego nie wybaczy. Postaraj się nas zrozumieć :) Chociaż jak się zaprzesz to nawet jak Ci zabronią i zamkną nawet gdzieś to i tak znajdziesz sposób, żeby się wydostać. Upartaś jak osioł czasami :P Ciekawe po kim to masz? hyhy. Nath <3
Usuń- Mam ci to udowodnić? - spytałam wyzywająco.
Zielonooki nie czekał dłużej na dalsze prośby. Uśmiechając się w iście szatański sposób, całkowicie znienacka pchnął mnie na sofę i nachylił się tuż nade mną, ograniczając moje ruchy. Byłam zaskoczona takim obrotem sytuacji. Czułam jak moje poliki przybierając rumianą barwę.
- Udowodnij - szepnął Nathiel, przejeżdżając palcem wskazującym po moim nosie.*łuhu <3 I znowu Cię zrobił :D
- Co jest? - spytał rozbawiony, posyłając mi pstryczka w czoło.
- Co jest? - mruknęłam, patrząc nieprzerwanie w jego oczy - Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
- Nie gwałcę zamrażarek - prychnął oburzony chłopak - Samogwałt jest przyjemniejszy - zamruczał, spoglądając z rozmarzonym wyrazem twarzy w sufit.*hahaha, rozwalacie mi mózg <3
- Sugerujesz, że interesuję się tylko animowanymi postaciami? - prychnął chłopak, chmurząc się wyraźnie - Przecież to ty jesteś moją jedyną miłością - dodał, z nagła posyłając w moją stronę uroczy uśmiech. *ojejku, ojejku, ojej. To Ci demoniczny romantyzm <3
Jezu, Ty go kopnęłaś w... *zasznurowuję usta. Znaczy "tam, gdzie nie dociera światło dzienne" hahaha. No wiesz, on Ci wyznaje miłość, a Ty taka? Ok, głupio zrobił, ale zdajesz sobie sprawę, co to znaczy dla faceta? Jeszcze ta triumfalna mina - z Ciebie to też jest kurna demonica Laureńko huehue, nawet gorsza w tym momencie. Nieładnie :D Biedny Nath, boli Cię? Chodź, przytulę <3
Auvrey czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów na depresję w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona. *łuhu, dobrze, że zostałam na tej podłodze :D Bo bym się znowu potłukła, niedobra Lauro huehue.
Nareszcie zdecydowałam. Gdy to wszystko dobiegnie końca, powiem mu prawdę i wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy. *będzie happy end, będzie happy end, BĘDZIE HAPPY EEEEEND!!! NAreszcie dziewczyno <3 Skaczmy do góry jak kangury, hop hop hop. I jak stuknięta Edzia, hop hop hop :D Buahaha, weźcie mnie stąd już.
Naffi, Ty coś mówiłaś, że to zdechłe było? Czy mi się przywidziało? No chyba mam ze wzrokiem problemy raczej :P Ty to już byś nic nie mówiła naprawdę, GE NIAL NY ten rozdział :* A za powrót Nathiela i tekst: "Przecież to ty jesteś moją jedyną miłością", to powinnaś Oscara dostać :D
Czekam na nn, z wielką niecierpliwością <3
Nieeeee! :(
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga wpadłam przez przypadek i od soboty aż do dzisiaj czytałam go nałogowo aż zabrakło mi nowych rozdziałów. Mam nadzieję, że kolejny dodasz już nie długo, bo już nie mogę się doczekać <3
Kogo ja tu widzę? :D Cześć, Zuza! Betowanie się podoba? Wiem, że tak ;)
UsuńSkoro wyhaczyłaś moją kochaną Naff i nadrobiłaś jej opiwiadanie, zapraszam do siebie ;)
Cleo, menadżer Naff robiąca sobie u niej autoreklamę. :3
Nieładnie, pani menadżerko ahahah XD
UsuńKiedy nn? :*
UsuńCichaj, Naff :P
UsuńNN się pisze (kurde NN i mi się kojarzy z serialami kryminalnymi), powinien pojawić się najpóźniej w niedzielę. Naff pracuje, pisze w wolnych chwilach, a nie doda rozdziału, który jej samej się nie spodoba. Prosimy o cierpliwość :)
Pozdrawiam,
Cleo menadżer
Cleo, nie martw się do Ciebie też wpadne poczytać :* :D
UsuńUmieram, Naffiku ratuj. Dodaj rozdział! Baldzio plosiem.
OdpowiedzUsuń♡♡♡
Jak już tłumaczyłam, rozdział pojawi się do niedzieli. Naff pracuje, pisze w wolnych chwilach, nie odda rozdziału, który jej się nie podoba i którego jeszcze nie skończyła. Prosimy o cierpliwość :)
UsuńPozdrawiam,
Cleo menadżer
Kiedy następny ? :3
OdpowiedzUsuńZ ostatniej rozmowy z Naff wyszło, że powinien pojawić się dzisiaj do godziny 23:59.
UsuńIstnieje jednak możliwość, że rozdział pojawi się dopiero w nadchodzącym tygodniu, Naff pracuje (czasami aż za dużo, bo u niej w pracy ludzie są na L4), nie ma za wiele czasu na pisanie.
Prosimy bardzo o cierpliwość ;)
Pozdrawiam,
Cleo menadżer
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń„- Nathiel? Co za gość?” – WRÓCIŁ! I W TYM MOMENCIE WIEM ŻE WRÓCIŁ A JA KLIKAM W KLAWISZE JAK SZALONA! CHYBA JESZVZE NIGDY NIE PISAŁAM TAK SZYBKO BAUHAHAHA. XD WRÓCIŁŁŁŁŁŁ! JAK FAJOWSKOOOO! I ZNOWU DZIWNA REAKCJA PRZEZ UNOSZENIE ŁAPEK I DZIWNY GEST NIMI! SZALONY UŚMIESZEK! BO NATHIEL WRÓCIIIIIIŁ! <3
OdpowiedzUsuń„ - Ty kretynie! - wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle - Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! - razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się od niej uchronić - Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu udający depresje! - wydzierałam się w dalszym ciągu.” – JA RYPIĘ. XDD Ja nie powiem, kogo mi to z ¾ demona przypomina! XDD Oh, jakie to słodkie! <3
„ - To bardzo odważne stwierdzenie jak na królową chłodu - powiedział rozbawiony chłopak.
- Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu - mruknęłam.
- Mylisz się - prychnął Nathiel - Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu - zaśmiał się chłopak.” – A już się bałam, że Nathiel zamiast królowa LODU powie królowa LODA. Ufff. Dobrze.
„Swoją zgrabną dłoń położył na poliku w miejscu nieszczęśliwie przeze mnie pokaranym.” – Dać do tego dobry podkład muzyczny i to będzie dobry wiersz! >D *like a gdzie umierają ptaki z zapytaj beczkę*
„Z trudem powstrzymałem się od kopnięcia niewinnego kota, kryjącego się w śmietniku czy uduszenia upitego w cztery flaszki typa, wołającego do mnie z ławki: "hej, dziewczyno, wypij ze mną wino!".” – I przypomina się pan uśmieszek z „uśmiechnijcieeee się dziewczynyyy”. Ale kotów to ty nie krzywdź. Astley pacza. >D
„ - Gdzie w takim razie byłeś?
- W burdelu - zaironizował chłopak.
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli i to z otwartymi ramionami - prychnęłam, uśmiechając się wrednie.” – A spotkałeś tam kogoś? KOGOŚ? TEGO KOGOŚ?
„ Zielonooki nie czekał dłużej na dalsze prośby. Uśmiechając się w iście szatański sposób, całkowicie znienacka pchnął mnie na sofę i nachylił się tuż nade mną, ograniczając moje ruchy. Byłam zaskoczona takim obrotem sytuacji. Czułam jak moje poliki przybierając rumianą barwę.” – Oh gawd. Ja tu widzę Chrisa, a wszyscy doskonale wiemy, jak to się kończy, Naff. Staph it, staph, to jeszcze nie ta pora!
„ - Co jest? - mruknęłam, patrząc nieprzerwanie w jego oczy - Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
- Nie gwałcę zamrażarek - prychnął oburzony chłopak - Samogwałt jest przyjemniejszy - zamruczał, spoglądając z rozmarzonym wyrazem twarzy w sufit.” – Dlaczego ja tu ciągle widzę Chanę? ;___; Brakuje tylko rozmowy o waleniu konia i parówie. *klask klask. Ithan gryzie parówę LOL XD*
„Kopnęłam Nathiela tam, gdzie nie dociera światło dzienne.” – Przełyk? Żołądek? Serce? Księżyc Nathiela? >D
„ Chłopak jęknął z bólu i przetoczył się z sofy wprost na podłogę po której zaczął tarzać się jak młody pies zainteresowany nową zabawką” – dlaczego ja przeczytałam wykastrowany pies? ;___;
„ Westchnęłam cicho, uśmiechając się pod nosem w iście sarkastyczny sposób. Auvrey czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów na depresję w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona.” – Definicja demona w jednym akapicie, BUM!
„ Rozmarzonymi oczami spojrzałam wprost w zniszczony sufit, zupełnie, jakbym widziała w nim czyste, poranne i niezmącone niczym niebo. Nareszcie zdecydowałam. Gdy to wszystko dobiegnie końca, powiem mu prawdę i wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy.” – Yahooo! Cieszmy sięęęę! <3
Jeszcze tylko… 2 rozdziały. Dam radę! *łyka Srakolin turbo forte* Dam radę, dam radę, dam radę.
RADOOOOŚĆ!