wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 68 - "Jesteś moją jedyną miłością"

Myślę, że po tym rozdziale niektórzy będą się cieszyć <3.
Nie obiecuję, że następny pojawi się w niedzielę. Możliwe, że nie zdążę go napisać.
P.S. Rozpiska WCN podpowiada mi, że do końca opowiadania zostało... 6 rozdziałów!

POPRAWIONE [23.04.2019]
Nie zdążyłam z publikacją, a szkoda, bo wczoraj Nathiel miał urodziny, a to był idealny rozdział, żeby złożyć mu życzenia. Wszystkiego najlepszego, świrze!
***
– Nathiel!
Zerwałam się z łóżka, zrzucając kołdrę na podłogę. Mój oddech był przyspieszony, a ruchy boleśnie nieprzyjemne. Momentalnie przed oczami stanęły mi fioletowe cienie.
– Laura, uspokój się – usłyszałam znajomy głos. To była Amy. Zawsze przy mnie stała, gdy jej potrzebowałam. Nawet teraz trzymała mocno moje ramiona i próbowała zmusić do ponownego położenia się do łóżka. Byłam pewna, że nie robiła tego bez powodu. Coś musiało mi dolegać.
Z cichym jękiem bólu opadłam na poduszki. Chwilę potem zostałam przykryta szczelnie i nazbyt dokładnie miękką kołdrą. Gdy patrzyłam w pobielany sufit, w głowie wirowało mi tak, jakby ktoś siłą wrzucił mnie na rozpędzoną karuzelę i nie pozwolił z niej wychodzić przez kolejne minuty, sprawiając mi tym samym prawdziwą torturę. To niezbyt miłe uczucie sprawiło, że dostałam mdłości.
– Źle się czujesz? – usłyszałam troskliwy głos przyjaciółki.
Chciałam się uśmiechnąć, próbując ją tym samym przekonać, że wcale nie czuję się jak potrącona przez traktor osoba, na mojej twarzy pojawił się jednak tylko krzywy grymas. Zazwyczaj kłamanie nie sprawiało mi problemu. Amy była na tyle naiwna, że uwierzyłaby mi nawet w istnienie jednorożców zbawiających świat, tym razem musiałam jednak dobrowolnie oddać się w ręce prawdy. Naprawdę czułam się źle.  
Zmarszczyłam czoło, próbując przypomnieć sobie jakąkolwiek kluczową sytuację, która pomogłaby mi w rozszyfrowaniu mojego obecnego, niezbyt stabilnego stan, w głowie tkwił mi jednak wyłącznie obraz roześmianego Nathiela. Jęknęłam załamana, przykładając w bezradnym geście dłonie do czoła. Miałam już dosyć jego twarzy. Mógłby się tu w końcu zjawić. Pewnie nawet się nie domyślał, w jak bardzo krytycznej sytuacji obecnie się znajdowaliśmy.
– Co się stało? – jęknęłam boleśnie.
– Cóż – zaczęła niepewnie Amy, nie dokańczając myśli.
Odzyskując trzeźwość umysłu i właściwą ostrość obrazu, spojrzałam na nią ukradkiem. Dopiero teraz dostrzegłam, że obok niej siedzi nieprzejęty sytuacją Sorathiel.
– Widzisz – starała się kontynuować. Żeby uratować własny język, spojrzała przymilnie w stronę chłopaka, który najwyraźniej spodziewał się, że w pewnym momencie przejmie rolę tłumacza. Przyjął to jako coś oczywistego.
– Zostałaś zraniona podczas walki przez szefa Departamentu Kontroli Demonów – wyjaśnił spokojnie.
Urywki wspomnień powoli zaczęły łączyć się w całość. Już pamiętałam. Wszystko zaczęło się od śmierci Hugh. Amanda i Andrew rozkazali mi uciec wraz z Andi do Northem Park. Gdy już tam byłyśmy, wyrósł przed nami Deaniel, który wrócił z otchłani. Zabiłam go, trafiając nożem prosto w jego serce. Zaraz po tym przybył mój ojciec. W międzyczasie, z powodu trucizny krążącej w moich żyłach, straciłam świadomość tego, co się wokół mnie dzieje. Przyszła Calanthe, która zaczęła walczyć z Aidenem. Ostatecznie przegrała i została ranna. Stanęłam w jej obronie, dlatego nóż zatopił się najpierw w mojej piersi.
Na samo wspomnienie zadanej rany, znacząco się skrzywiłam. Niepewnie dotknęłam miejsca, w którym powinien znajdować się ślad po ostrzu, napotkałam jednak na swojej drodze bandaż. Ktoś musiał mnie opatrzyć.
– Co z Amandą, Andrew, Andi i moją matką? – spytałam, patrząc niepewnie na Sorathiela.
– Amanda została poważnie zraniona i przez co najmniej tydzień będzie musiała wypoczywać, Andrew złamał rękę, ale poza tym ma się całkiem dobrze, Andi jest cała i zdrowa, a Calanthe zdążyła już stanąć na nogi.
Odetchnęłam z ulgą. Zastanawiało mnie tylko jedno. Czy to, że Calanthe stanęła już na nogi, nie oznaczało przypadkiem, że wreszcie przebywała z resztą łowców? Miałam taką nadzieję. Nie chciałam, by kolejny raz wpakowała się w jakieś kłopoty. Mojej matce zdecydowanie przydałby się zespół, który pomógłby jej w walce z demonami, w końcu ile można radzić sobie samej z problemami? Tęsknota za ludźmi w końcu dopadnie każdego człowieka, nieważne jak długo będzie żył w samotności.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Już na początku zdołałam przyuważyć, że miejsce, w którym przebywałam, było mi całkowicie obce. Uznałam, że to tymczasowa kryjówka Nox, która znajduje się w piwnicy jakiegoś obcego domu. Było tu tylko jedno małe okienko, które zasłonięte zostało prowizoryczną zasłoną w postaci starego i poszarzałego koca. Wszędzie stały zakurzone meble niepasujące do siebie pod względem estetycznym; stare, mroczne obrazy o zabrudzonych ramach wisiały nad komodą i stolikiem w nierównym rzędzie. Najbardziej w oczy rzuciła mi się wielka biblioteczka stojąca pod ścianą. Dookoła płonęły woskowe świece.
– Gdzie jesteśmy? – spytałam po dłuższej obserwacji.
– W piwnicy starego domu Hugh, która została ochrzczona tymczasową siedzibą Nox – wytłumaczył Sorathiel. – Nasza stara siedziba została zniszczona.
Kiwnęłam głową. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam, ani trochę mnie nie obchodziło. Ważne, że wszyscy byli bezpieczni. No dobrze, prawie wszyscy. Skąd miałam wiedzieć, co się działo z Nathielem? Zanim zemdlałam, wydawało mi się, że widzę jego oczy. Domyślałam się jednak, że to tylko iluzja. Nie mogło go tam przecież być. Jedyną osobą posiadającą szmaragdowe tęczówki był Aiden Vaux, który starał się mnie zabić. Trucizna musiała opanować mój zmęczony umysł, więc zwyczajnie wyobraziłam sobie osobę, przy której czułam się zawsze bezpieczna.
– Nathiel – zaczęłam niepewnie i cicho. Postanowiłam zaryzykować. Mimo wszystko. – Wydawało mi się, że go widzę. Nie było go tu, prawda?
Widząc bezwyrazową twarz Sorathiela natychmiastowo spojrzałam na Amy, której mina mówiła sama za siebie. Nathiela naprawdę tu nie było, to tylko moje omamy.  
– Widzisz, Laura... – zaczęła przyjaciółka. Nim jednak dane było jej dokończyć zdanie, usłyszałam za plecami cichy, dobrze mi znany głos:
– Nathiel? Co za gość?
Wstrzymałam dech. Miałam wrażenie, że to jakieś słuchowe halucynacje, że to, co tak naprawdę usłyszałam, nie było prawdziwe. To mój umysł musiał mnie oszukiwać. Nie dość, że słyszałam głos tego skretyniałego demona, to jeszcze kiedy spojrzałam w stronę, skąd dochodził, zobaczyłam go w całej okazałości. Chyba nie byłam jeszcze w tak ciężkim stanie, aby widzieć zmaterializowaną postać o czarnych roztrzepanych włosach, szerokim, łobuzerskim uśmiechu i szmaragdowych błyszczących oczach.
Szalone serce przyspieszyło swoje bicie. Tuż nad moją głową, wsparty łokciem o sofę, z dłonią, która podpierała podbródek, stał nie kto inny, jak Nathiel Auvrey.

Myślałam, że to jakiś wyjątkowo realistyczny sen, z którego lada moment się zbudzę. Nie wiedząc, co powiedzieć, zaczęłam potrząsać z niedowierzaniem głową. Moje usta były lekko rozwarte, ale nie chciały wydać z siebie choćby cichego dźwięku.
– Stęskniłaś się? – usłyszałam wesoły głos. Zielonooki demon wyszczerzył swoje białe zęby. Jeszcze nigdy nie wyglądał tak przystojnie jak teraz, gdy opierając się na dłoni, spoglądał na mnie z góry. Przyznaję, początkowo dałam się omamić jego czarowi. Łzy kryjące się za powiekami mało nie ujrzały światła dziennego, a usta nie wykrzyknęły radosnych słów, ostatecznie zdołałam się jednak powstrzymać od wylewnego przywitania. Uczucie wzruszenia bardzo szybko zastąpiła złość.
– Ty kretynie! – wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle. – Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! – Razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka, na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się uchronić. Dostał nią prosto w twarz. – Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu!
Powoli zaczynało brakować mi powietrza w płucach. Ból w klatce piersiowej wyraźnie dawał się we znaki, wciąż jednak utrzymywałam się w pozycji siedzącej i patrzyłam na Nathiela z iskrami złości w oczach. Przez moment naprawdę miałam ochotę go udusić.
Amy dostrzegając mój nagły gniew, postanowiła usunąć się w kąt.
– Chodź – szepnęła do Sorathiela i pociągnęła go w stronę drzwi. Posłała mi spojrzenie w stylu „pogadajcie sobie w spokoju”, a potem wraz ze swoim chłopakiem wyszła z pokoju.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Nathiel wpatrywał się w moją twarz z nachmurzoną miną, a ja ciężko dyszałam, próbując opanować nerwy.
– Myślisz, że tęskniłam? – wyrzuciłam z siebie, prychając niczym rozjuszony kot.
– Sądząc po twoim miłym powitaniu, kilku zgrabnych komplementach i łzach w oczach… – zaczął Auvrey, wpatrując się w udawanym zamyśleniu w sufit. – Tak, na pewno tęskniłaś – zakończył, śmiejąc się radośnie.
Cała złość opuściła moje ciało, jakby ktoś przebił ją igłą. Nie przejmowałam się już bólem i nie przejmowałam osłabieniem, liczył się dla mnie fakt, że cenna dla mnie osoba, której mogłam zawierzyć cały swój świat, nareszcie wróciła.
Przeniosłam swoje chwiejne ciało na kolana i objęłam dłońmi szyję Nathiela. Głowę oparłam na jego ramieniu, momentalnie zalewając je litrami łez. Starałam się płakać bezgłośnie, choć nieco z marnym skutkiem. Nawet idiota zorientowałby się, że właśnie wypłakuję całą swoją tęsknotę.
Zielonooki nie wydawał się być zaskoczony. Sam objął mnie mocno w pasie i przyciągnął do siebie tak, jakby nigdy więcej nie chciał mnie wypuścić. Gdyby nie fakt, że byłam pokiereszowana, zapewne nie przeszkadzałby mi jego niedźwiedzi uścisk.
– Moje żebra – jęknęłam.
– Żebra? Co mnie twoje żebra?! – wykrzyknął chłopak, śmiejąc się wesoło. – W końcu wpadłaś w moje objęcia! Teraz nie zamierzam cię z nich wypuszczać!
Mimo głupiego żartu zmniejszył siłę uścisku, ciepły policzek wtulił zaś w moją szyję. Czułam, jak jego usta rozszerzają się w uśmiechu.
– Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, kretynie – warknęłam żartobliwie, zaciskając dłonie na jego koszulce. – Ja po prostu się stęskniłam – dodałam ledwo słyszalnie, padając na łydki. Ukryłam głowę w jego piersi.
– To bardzo odważne stwierdzenie jak na królową chłodu – powiedział rozbawiony.
– Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu.
– Mylisz się – prychnął. – Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, nie komentując jego wypowiedzi. Zamiast tego odchyliłam się i spojrzałam prosto w szmaragdowe oczy, w których kryły się iskierki radości. Uśmiech nawet przez moment nie zszedł z tej ucieszonej buzi. Ja sama miałam ochotę śmiać się i skakać, ze względu na swój stan, wolałam jednak nie nadużywać sił.
Długo patrzyliśmy sobie w oczy, milcząc. Zupełnie jakbyśmy nie mogli uwierzyć w to, że los na nowo nas ze sobą złączył. Musieliśmy wyglądać jak dwójka stęsknionych kochanków, niemogąca się sobą nacieszyć. Oczywiście do kochanków było nam daleko. Tak samo jak do bycia parą.
Byłam świadoma tego, że działam na własną niekorzyść. Nie chciałam jeszcze odpowiadać na wyznanie, którym podzielił się ze mną Nathiel, a tymczasem bez słów udowadniałam mu, że byłam w nim zakochana. Czułam, że to zbyt wczesna pora na ckliwe i miłosne deklaracje. Chciałam oddalić się od krawędzi przepaści, która w każdej chwili mogła posłać mnie prosto w ramiona otchłani. Uznałam, że wobec tej romantycznej sytuacji, czas zastosować groźniejszy i bardziej dosadny chwyt.
Nie szczędząc sił, uderzyłam Nathiela prosto w twarz.
– Za co?! – wykrzyknął oburzony Auvrey, od razu się ode mnie odrywając. Położył dłoń na policzku i spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Za to, że zniknąłeś i nie dawałeś znaku życia – warknęłam, z powrotem siadając na łóżku. Szczerze powiedziawszy, dłużej nie wytrzymałabym w takiej pozycji. Byłam już zmęczona.
Demon przewrócił oczami. Myślałam że nie odpowie na to pytanie, jednak się myliłam. Przeskakując przez oparcie sofy, wylądował zgrabnie obok mnie. Nie patrzył mi w twarz. Wzrok utkwiony miał w jakimś odległym punkcie daleko poza nami. Był nachmurzony i najwyraźniej niezbyt zadowolony z powodu tego, co zamierzał mi przekazać.
– Musiałem to wszystko przemyśleć – mruknął od niechcenia.
– Ty? – udałam zdziwienie. – To nieprawdopodobne. Nie sądziłam, że Nathiel Auvrey i myślenie idą ze sobą w parze.
– Tak jak ja prawie dałem się oszukać, że Laura Collins i uczucia są najlepszymi przyjaciółmi – odparował chłopak, obdarzając mnie wrednym uśmiechem.
Prychnęłam cicho, nie powstrzymując się od ironicznego uniesienia kącików ust do góry. Wciąż nie mogłam zgasić w sobie uczucia niewiarygodnego szczęścia. Jego poziom był tak wysoki, że miałam ochotę rzucić w ciemny kąt wszystkie moje uprzedzenia i wpaść prosto w ramiona tego niemożliwego demona. Szybko stłumiłam w sobie jednak to przerażające uczucie.
– Widzisz – zaczął na nowo Nathiel, odwracając ode mnie wzrok – wyrzucenie z Nox trochę mnie dobiło. Miałem ochotę coś rozpieprzyć. Z trudem powstrzymałem się od kopnięcia niewinnego kota, kryjącego się w śmietniku, czy uduszenia upitego w cztery flaszki typa, wołającego do mnie z ławki: „Hej dziewczyno, napij się ze mną jabola!”. Serio, czy ja wyglądam jak kobieta?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Miałem świadomość, że jest coś ze mną nie tak, dlatego chciałem ochłonąć i wyzbyć się demoniczności, aby nikomu przypadkiem nie wyrządzić krzywdy.
– Nie wierzę, ze trwało to tak długo.
– Proces człowieczenia jest sto razy wolniejszy, niż proces mający na celu zrobić z ciebie demona.
– Gdzie w takim razie byłeś?
– W burdelu.
– Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli, i to z otwartymi ramionami.
Nathiel znienacka przybliżył się do mnie, sprawiając, że o mało nie wylądowałam na plecach, próbując się od niego odsunąć. Był zdecydowanie zbyt blisko. Patrzyłam lekko zdezorientowana w jego błyszczące tajemniczością oczy. On tymczasem wsparł się dłonią o sofę na wysokości mojego prawego boku i uśmiechnął się diabelsko niczym wilk pragnący pożreć niewinną owieczkę. Był zdecydowanie za blisko moich ust.
– A więc sądzisz, że jestem kimś godnym uwagi – szepnął, wgapiając się w moją twarz.   
– Uwagi? – spytałam cicho, wpatrując się twardo w jego oczy. Nie zamierzałam dać się zawstydzić. To nie było w moim stylu. – Chyba psychiatry, który i tak zbytnio by ci nie pomógł.
Chłopak pstryknął mnie w czoło i oddalił się na bezpieczną odległość. Bezczelny uśmiech nie zniknął jednak z jego twarzy. Miałam ochotę jeszcze raz porządnie mu przywalić, stłumiłam jednak w sobie to silne pragnienie. Jeszcze chwila, a zatraciłabym się w jego spojrzeniu i mogłabym zrobić coś, czego nie zamierzałam. To naprawdę stawało się niebezpieczne. Serce nakazywało mi rzucić się w ramiona chłopaka, jednak rozum zdecydowanie to odradzał. Nie, to nie był czas na romantyczne wyznania. Prawdopodobnie byliśmy teraz w trakcie wojny z demonami.
– Wiesz już co się stało, prawda? – spytałam cicho, wbijając spojrzenie w podłogę.
Nathiel ciężko westchnął. Swawolne dłonie włożył do kieszeni, a głowę wsparł o oparcie sofy. Spojrzenie skierował ku sufitowi.
– Ta. Hugh umarł, a Gabrielle porwała tę śmieszną książkę od demonów, której nazwy nie mogę zapamiętać.
Nie wierzę, że to stwierdzam, ale tak, brakowało mi jego głupoty.
– Coś się zmieniło podczas mojej – przerwałam na chwilę, marszcząc czoło – nieobecności?
– Dużo. Nasze miasto wygląda jak podczas apokalipsy zombie. Na dodatek dziwnie opustoszało. Przerażeni ludzie po prostu stąd uciekli. Można powiedzieć, że zostaliśmy w tym demonicznym bagnie sami.
– A więc demony wciąż się rozprzestrzeniają?
Auvrey kiwnął głową.
– Na dodatek za cel obrali sobie łowców cienia. Jeżeli nie odbijemy księgi, zwyczajnie zginiemy.
Zdobycie jej graniczyło tak naprawdę z cudem, na dodatek oznaczało ponowną podróż do Reverentii, gdzie czekała już cała chmara demonów gotowa nas zabić. Co poradzą na magię zwyczajni ludzie o przeciętnej energii potencjalnej?
Westchnęłam bezradnie, opierając głowę na ramieniu Nathiela, który nie był zaskoczony moją bliskością. Swój pusty i narcystyczny łeb oparł na moim.
– Co zrobimy? – spytałam cicho.
– Jest jeden szalony plan – mruknął chłopak. Jego ręka objęła mnie za ramię i przyciągnęła mocniej do siebie. Czy nasza poważna rozmowa musiała kolidować z czynnościami, jakie wykonywaliśmy? Ta niewymuszona bliskość wcale nie pomagała mi się skupić.
– Zebranie łowców z innych miast i podróż do Reverentii, gdzie odbierzemy księgę wrogom.
Wiedziałam, że takie rozwiązanie mu nie odpowiada. Nathiel wolał bardziej drastyczne sposoby rozstrzygania konfliktów. Wyrzucenie go z organizacji najwyraźniej nic nie pomogło. Już na zawsze pozostanie tym narcystycznym i zbyt pewnym siebie, demonicznym kretynem.
– To trudna misja.
– Trochę – odpowiedział obojętnie Auvrey. – Na szczęście nie będziesz w niej uczestniczyć.
Zamrugałam oczami, próbując rozszyfrować sens tych słów.
– Co? – spytałam, zaraz odrywając się od chłopaka. Nathiel wyglądał na lekko zawiedzionego.
– Nie będziesz brać udziału w misji – powtórzył.
– Niby dlaczego? – prychnęłam.
– Tak ci się do niej pali? Myślałem, że romans z demonami ci się nie spodobał.
– Nie spodobał, co nie znaczy, że nie chcę wam pomóc.
– Zginiesz. – Chłopak posłał mi ostre, ostrzegawcze spojrzenie. – A ja tego nie chcę.
– Nathiel – zaczęłam spokojnie, choć powoli traciłam cierpliwość – nie zachowuj się jak egoista. Nie możesz mi zabronić tam pójść. To będzie tylko i wyłącznie moja decyzja.
– To decyzja nas wszystkich – warknął Auvrey. W jego oczach pojawiły się ostrzegawcze błyski świadczące o zbliżającej się burzy.
– Dlaczego wszyscy decydują za mnie? – spytałam, unosząc brew.
– Wciąż jesteś ranna.
– Poradzę sobie.
Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę z miną bez wyrazu, aż w końcu uśmiechnął się ironicznie pod nosem.
– Nie poradzisz – stwierdził szeptem, patrząc na mnie z wyższością.
– Mam ci to udowodnić? – spytałam wyzywająco.
Nie odpowiedział, za to całkowicie znienacka pchnął mnie na sofę i nachylił się tuż nade mną, ograniczając moje ruchy. Byłam zaskoczona takim obrotem sytuacji. Czułam jak moje policzki przybierają rumianą barwę. O co mu chodziło? Chciał mnie tu uwięzić?
– Udowodnij – szepnął, przejeżdżając palcem wskazującym po moim nosie.
Rozwarłam lekko usta, nie wiedząc, co mogę odpowiedzieć. To nie pierwszy raz, kiedy zamykał mi swoimi czynami usta. Doskonale wiedział, co zrobić, żebym przestała z nim walczyć.
– Co jest? – spytał rozbawiony, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Co jest? – prychnęłam, patrząc nieprzerwanie w jego oczy. – Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
– Nie gwałcę zamrażarek. Już samogwałt jest przyjemniejszy – zaśmiał się.
– Szczególnie gdy dopuszczasz się go w chwili oglądania baloniastych dziewczynek o wielkich oczach, które w twojej wyobraźni nazywają cię paniczem Nathielem. – Skrzywiłam się na boku. Doskonale pamiętałam podróż w głąb umysłu mojego przyjaciela. Nigdy więcej nie chciałam tam wracać. To był dla mnie prawdziwy koszmar.
– Sugerujesz, że interesuję się tylko animowanymi postaciami? – spytał oburzony. – Przecież to ty jesteś moją jedyną miłością – dodał, posyłając w moją stronę uroczy uśmiech.
Umilkłam. Przyznaję, po raz kolejny tego dnia Nathiel sprawił, że nie potrafiłam odpowiedzieć na jego atak słowny. Moje serce znowu zaczęło bić jak oszalałe.  Miałam dosyć tej bliskości.
Nie wiedząc, co uczynić, postąpiłam w iście desperacki sposób. Kopnęłam Nathiela tam, gdzie żaden mężczyzna nie chciałby zostać kopnięty. Przez to chłopak, który się tego nie spodziewał, jęknął z bólu i przetoczył się z sofy wprost na podłogę, po której zaczął tarzać się jak zraniony pies.
– To niesprawiedliwe – jęknął.
– Życie nie jest sprawiedliwe – odpowiedziałam, podpierając się na dłoniach i patrząc na niego z poczuciem zwycięstwa.
– Niech cię wszystkie kostki lodu świata zmrożą – warknął, patrząc na mnie nienawistnie.
Zaśmiałam się cicho. Nie podejrzewałam, że następny gest chłopaka łatwo strąci mnie z wygranej pozycji. Pociągnięta za rękę, wylądowałam na nim, wydając z siebie jęk bólu. Obraz przed oczami wyraźnie mi pociemniał.
– Widzisz? – spytał z westchnięciem Auvrey. – Chwila nieuwagi i już nie żyjesz. – Spróbowałam go zaatakować pięścią, ten jednak twardo trzymał mnie za ręce. – Nie puszczę cię do Reverentii – powiedział z przedziwnym spokojem, patrząc prosto w moje oczy.
– Nie musisz. Sama się tam wybiorę.
Zielonooki nie wytrzymał. Natychmiastowo zepchnął mnie na podłogę, sprawiając mi przy tym jeszcze większy ból, i podniósł się z podłogi. Nawet przez moment nie spojrzał mi w twarz. Wiedziałam, że rozzłościłam go swoim zachowaniem. Miałam to jednak daleko w poważaniu.
Z trudem przeniosłam się do pozycji siedzącej. Próbowałam zamrugać kilka razy oczyma, aby mroczki odeszły w siną dal, nie było to jednak łatwe.
– Rób co chcesz – usłyszałam na zakończenie, bez słowa przyglądając się oddalającemu Nathielowi, którego niósł gniew, czy może raczej powinnam powiedzieć: foch. Czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona. Może przydrożny żul wcale nie mylił się co do jego płci?
Mimo irytacji, wciąż cieszyłam się z jego powrotu. Odzyskałam Nathiela, więc wszystkie moje zmartwienia odeszły na bok. Nieważne, czy się obraża, czy świruje z powodu miłości, ważne, że wciąż był gdzieś obok mnie.
Zdecydowałam. Gdy wojna dobiegnie końca, wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy.

19 komentarzy:

  1. Jeej, jest rozdział! ^__^
    Ach, miło. A co do pracy - Naff, jeśli z każdym kolejnym dniem będziesz się czuła źle, to może pomyśl o jej zmianie? Zajedziesz się nam na tych dwunastkach.
    Dobra, może i WC Nathiela ma jeszcze pięć rozdziałów, ale hej! - zaraz po tym 3/4 demona, huehuehue!
    Nic, co piszesz, nie jest zdechłe :P
    A teraz czytam. Bo Nathiel! <3
    "Co się stało? Gdzie byłam? Dlaczego jest tutaj Amy? " - i jeszcze jedno: "kto mnie tu przyniósł?"
    Włączyłam sobie soundtrack z Pitch Perfect 2, jestem strasznie produktywna przy tej muzyce :3
    "Miałam już dosyć jego twarzy. Mógłby się tu w końcu pojawić, dać znać, że żyje, ale nie, on wciąż się gdzieś ukrywał." - zyskałam Naffową zgodę na skopanie mu tyłka, jak się pojawi, więc się nie zdziw, widząc go odrobinę obolałego. ;)
    "Andi jest cała i zdrowa, a Calanthe zdążyła już stanąć na nogi" - z małą dobrze (uff!), Cal jak zwykle twarda. I bardzo dobrze :3
    Te rozmyślenia Laury są jak zwykle świetne! :3 I te wielbione opisy <3
    Świece i ja się zastanawiam, gdzie jest Królik, który je pogasi :3
    "Skąd miałam wiedzieć co się działo z Nathielem? " - wciąż podejrzewam, że siedzi na jakimś drzewie i beczy niczym baba. Tak.
    Jest! Auvrey, chodź no tu! Muszę cię skopać! Gdzieś ty był tyle czasu?! Jak my się z Laurą stęskniłyśmy! Jeej! *płacze z radości, oddycha z trudem* Jestem szczęśliwa! <3
    "- Ty kretynie! - wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle - Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! - razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się od niej uchronić - Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu udający depresje! - wydzierałam się w dalszym ciągu. " - hahaha, Laura została moim miszczem! :D Miło wiedzieć, że nie tylko ja mam jazdy na Nathiela :3
    " Przeniosłam się z siadu na kolana i objęłam dłońmi szyje Nathiela. Swoją głowę oparłam na jego ramieniu, momentalnie zalewając je litrami łez. Starałam się płakać bezgłośnie, choć z marnym skutkiem. Nawet idiota by się zorientował, że właśnie wypłakuję całą swoją tęsknotę.
    Zielonooki nie wydawał się być zaskoczony. Sam objął mnie mocno i przyciągnął do siebie tak, jakby nigdy więcej nie miał puścić. Gdyby nie fakt, że byłam mocno zraniona, zapewne nie przeszkadzał by mi jego niedźwiedzi uścisk." - AWW! *____* <3 Rozpływam się i znowu mam łzy w oczach. God, już dawno tak za nikim nie tęskniłam. <3
    " - Moje żebra - jęknęłam.
    - Żebra? - spytał cicho Nathiel - Co mnie twoje żebra?! - wykrzyknął, śmiejąc się wesoło - W końcu wpadłaś w moje objęcia!" - bo zawsze trzeba dostrzegać dobre strony ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " - Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu - mruknęłam.
      - Mylisz się - prychnął Nathiel - Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu - zaśmiał się chłopak." - glebłam xD Auvrey! <3
      Laura jest świadoma, brawo!
      "Psując cały nastrój i nie szczędząc sił, uderzyłam Nathiela prosto w twarz. Na mojej twarzy pojawił się zaś niezadowolony wyraz grymasu." - buahahaha, glebłam po raz drugi xD Ale się należało! :3
      "To nieprawdopodobne. Nie sądziłam, że Nathiel Auvrey i myślenie idą ze sobą w parze - zaironizowałam. " - glebłam po raz trzeci xD
      "czy uduszenia upitego w cztery flaszki typa, wołającego do mnie z ławki: "hej, dziewczyno, wypij ze mną wino!"" - leżę, przenoszę się na stałe na podłogę. Jak z takimi tekstami rozdział ma być zdechły? No jak?!
      " - Gdzie w takim razie byłeś?
      - W burdelu - zaironizował chłopak.
      - Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli i to z otwartymi ramionami - prychnęłam, uśmiechając się wrednie." - <3
      " - A więc sądzisz, że jestem kimś godnym uwagi - szepnął.
      - Uwagi? - spytałam cicho, wpatrując się twardo w jego oczy - Chyba psychiatry, który i tak zbytnio by ci nie pomógł." - <3
      "Nathiel już na zawsze pozostanie tym samym, narcystycznym i zbyt pewnym siebie, demonicznym kretynem. Za co tak naprawdę go kocham?" - nie kogoś się za coś, kocha się mimo wszystko <3
      Te czułości są świetne! *__*
      " Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
      - Nie gwałcę zamrażarek - prychnął oburzony chłopak - Samogwałt jest przyjemniejszy - zamruczał, spoglądając z rozmarzonym wyrazem twarzy w sufit." - głupota Nathiela niedługo sprawi, że temu demonowi wyrosną skrzydła i będzie fruwał.
      "Kopnęłam Nathiela tam, gdzie nie dociera światło dzienne." - buahahahahaha! :D
      "Westchnęłam cicho, uśmiechając się pod nosem w iście sarkastyczny sposób. Auvrey czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów na depresję w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona." - <3
      "Nareszcie zdecydowałam. Gdy to wszystko dobiegnie końca, powiem mu prawdę i wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy." - brawo!!!! Kij z tym, że dostałam spoiler z tego wyznania, i tak się jaram :3
      Naff! To jest idealny powrót Nathiela do opowiadania, całkowicie w jego stylu. Sarkazmy, czułości, złości i ja się rozklejam. I prawie płaczę. Och God.
      Jestem zachwycona, pod wielkim wrażeniem, chylę czoła.
      Pewnie Laura tak czy inaczej dostanie się do Reverentii i weźmie udział w ostatecznym starciu. I dobrze, niech pokaże, na co ją stać. W końcu po coś się szkoliła ;)

      Czekam na nn ^^
      Ściskam mocno! :*

      P.S. Dawno już nie przekroczyłam limitu. Wrócił Nathiel, wróciły długie komentarze, yeah! <3

      Usuń
  2. Nareszcie! :)
    Super rozdział, nie uważam, że jest "zdechły".

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się tam podoba ten rozdział, Laura jak zwykle przesłodka.
    Nathiel, mógłbyś, proszę, nie łamać kości swojej ukochanej? To niezbyt rozsądne.
    Tak czy inaczej, idę spać.
    Kolejne, serdeczne pozdrowienia z Japonii, mamy drugą w nocy, dobranoc.

    Kyu

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAA, mój Nath <3 Boże kochany, gdzieś Ty był głupi bucie? :D Stęskniłam się, wredoto demoniczna o szmaragdowym spojrzeniu <3 :D Dzięki Ci Naffi *biję czołem pokłony. Normalnie lepszego prezentu na niedługą rocznicę moją i pana A. nie mogłam dostać :* Nath wrócił *skaczmy do góry jak kangury razem z Edzią, ne ne ne :D <3 Ale już po tytule rozdziału wiedziałam, byłam pewna, że Laurze się to nie śniło, hurrey <3 Jaram się, jaram, sia la la *tak to jakoś mówicie :D
    Cieszę się, że Laureńka przeżyła starcie. A jak se Deaniela przypomnę to aż mnie skręca, a taki był milusi kiedyś :( Dobrze, że go zabiłaś, bo musiałabym się sama pofatygować :P
    I Amy z Sorathielem, mrrr. Tak fajnie Was znowu widzieć <3
    - Amanda została poważnie zraniona i przez co najmniej tydzień będzie musiała wypoczywać, Andrew tylko złamał rękę. Andi jest cała i zdrowa, a Calanthe zdążyła już stanąć na nogi - oznajmił spokojnie. *łuhu, to mnie też cieszy bardzo. Nikomu nic się nie stało poważnego, jak to dobrze <3 :)
    Ważne, że wszyscy byli bezpieczni. Prawie wszyscy. Skąd miałam wiedzieć co się działo z Nathielem? *oj kochana, zobaczysz hły hły.
    - Widzisz, Laura... - zaczęła moja przyjaciółka. Nim jednak dane było jej dokończyć, usłyszałam za plecami cichy, dobrze mi znany głos:
    - Nathiel? Co za gość?
    Wstrzymałam dech. Miałam wrażenie, że mam omamy słuchowe, że to, co tak naprawdę słyszę nie jest prawdą. To mój umysł musiał mnie oszukiwać. Czy jednak oczy mogły mnie kłamać? Chyba nie byłam jeszcze w takim depresyjnym stanie, aby widzieć zmaterializowaną postać o czarnych, roztrzepanych włosach, szerokim, łobuzerskim uśmiechu i szmaragdowych, błyszczących oczach. *huehue, tylko zawału ze szczęścia nie dostań moja droga :D
    Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, w to, co słyszę. Myślałam, że to jakiś cholerny sen z którego lada moment się obudzę. Tuż nad moją głową, wsparty łokciem na oparciu od sofy oraz z ręką, trzymającą podbródek, stał nie kto inny jak Auvrey. *mówiłam uważaj na serce :D Nath, nigdy więcej tego nie rób <3 Albo Cię trzepnę w ten durny łeb :P No naprawdę <3
    - Stęskniłaś się? - usłyszałam wesoły ton głosu. Na twarzy zielonookiego pojawił się radosny wyszczerz. *no ba :* :D ach, Ty się Laury pytałeś? Sorry, wymsknęło mi się huehue. Pewnie, że tęskniła, kto by nie tęsknił za takim przystojniakiem, no weź :P <3
    Ty kretynie! - wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle - Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! - razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się od niej uchronić - Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu udający depresje! - wydzierałam się w dalszym ciągu. *łuhu :D Dziewczyno, you made my day <3 Prawie z łóżka zleciałam hahaha. A się panienka rozpędziła, no no - nie poznaję koleżanki :D Ale jak najbardziej wszystkie epitety trafione w dziesiątkę, kocham Cię Laura <3
    - Sądząc po twoim miłym powitaniu, kilku zgrabnych komplementach i łzach w oczach - zaczął Auvrey, wpatrując się w zamyśleniu w sufit - Tak, na pewno tęskniłaś - zakończył, śmiejąc się swoim radosnym, niezmąconym złem śmiechem. *łuhu, ach ta demoniczna i iście męska pewność siebie :D Najpierw to Cię powinna zdzielić w łeb jakimś ciężkim narzędziem, wiesz? <3 Epitety to jedno, ale jakby tak złapać ten Twój durny czerep i porządnie szurnąć o ścianę na przykład, może by Ci nabiła trochę rozumu <3 Uwielbiam Cię, ale cholernie nas przestraszyłeś, pacanku Ty :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero w tym momencie cała złość opuściła moje ciało. Nie przejmowałam się już bólem, nie przejmowałam się swoją słabością. Liczył się dla mnie fakt, że cenna dla mnie osoba, której mogłam zawierzyć cały swój świat, nareszcie wróciła.
      Przeniosłam się z siadu na kolana i objęłam dłońmi szyje Nathiela. Swoją głowę oparłam na jego ramieniu, momentalnie zalewając je litrami łez. Starałam się płakać bezgłośnie, choć z marnym skutkiem. Nawet idiota by się zorientował, że właśnie wypłakuję całą swoją tęsknotę.
      Zielonooki nie wydawał się być zaskoczony. Sam objął mnie mocno i przyciągnął do siebie tak, jakby nigdy więcej nie miał puścić. *przyznała się, ne ne ne :D I widzisz Lauruś, może on jest i głupi, ale zna się na rzeczy <3 huehue.
      - Moje żebra - jęknęłam.
      - Żebra? - spytał cicho Nathiel - Co mnie twoje żebra?! - wykrzyknął, śmiejąc się wesoło - W końcu wpadłaś w moje objęcia! *ej, ja też chcę!!! *wciskam się na siłę, między Laurę i demonka naszego - sorry no, musisz się podzielić ze mną hyhy <3
      Mimo głupiego żartu, chłopak zmniejszył siłę swojego uścisku. Swój ciepły polik wtulił w moją szyję. Czułam, jak jego usta rozszerzają się w uśmiechu.
      - Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, kretynie - warknęłam żartobliwie, zaciskając dłonie na jego koszulce i wtulając się w niego jeszcze bardziej - Ja po prostu się stęskniłam - dodałam cichutko, bojąc się własnych słów. *a czego tu się bać? Jak go nie chcesz, to ja sobie chętnie wezmę :P hyhy. Taki żarcik :) Spoko, trochę powzdycham i Ci go oddam, nie bój nic :D
      - To bardzo odważne stwierdzenie jak na królową chłodu - powiedział rozbawiony chłopak.
      - Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu - mruknęłam.
      - Mylisz się - prychnął Nathiel - Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu - zaśmiał się chłopak. *łuhu <3 Chociaż dziw, że Ci nie walnęła między oczy :D
      Nie chciałam jeszcze odpowiadać na kwestię miłości narzuconą przez Nathiela, a tymczasem takim zachowaniem udowadniałam, że jestem w nim zakochana i to na zabój. Czułam, że to zbyt wczesna pora na wyznania, chciałam to przedłużyć, powoli oddalić się od niebezpiecznego punktu fabuły. Choć byłam świadoma, nie byłam jeszcze gotowa. *łuhu <3 Ty świadoma tego to już dawno byłaś, tylko się nie chciałaś przyznać nawet przed sobą - mimo wszystko jakiś postęp, byle tak dalej :D :*
      Psując cały nastrój i nie szczędząc sił, uderzyłam Nathiela prosto w twarz. Na mojej twarzy pojawił się zaś niezadowolony wyraz grymasu.
      - Za co?! - wykrzyknął oburzony Auvrey, od razu się ode mnie odrywając. Swoją zgrabną dłoń położył na poliku w miejscu nieszczęśliwie przeze mnie pokaranym.
      - Za to, że zniknąłeś i nie dawałeś znaku życia - warknęłam, z powrotem siadając na łóżku. *łuhu <3 Walnęła go, walnęła *skaczę z radości. Ale jestem wredna, brrr, to straszne :D
      - Musiałem to wszystko przemyśleć - mruknął od niechcenia.
      - Ty? - zdziwiłam się - To nieprawdopodobne. Nie sądziłam, że Nathiel Auvrey i myślenie idą ze sobą w parze - zaironizowałam. *łuhu, strzał w dziesiątkę znowu :D Laureńka <3 Ty mnie zaskakujesz dzisiaj - jeszcze jeden podobny tekst to zlecę, poważnie hyhy.
      - Gdzie w takim razie byłeś?
      - W burdelu - zaironizował chłopak.
      - Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli i to z otwartymi ramionami - prychnęłam, uśmiechając się wrednie. *ałć, bliskie spotkanie trzeciego stopnia z podłogą :D No mówiłam uważaj kobieto - buuu, boli :( Huehue.
      Był zdecydowanie zbyt blisko mnie. Patrzyłam lekko zdezorientowana w jego błyszczące tajemniczością, szmaragdowe oczy. On tymczasem wsparł się dłonią obok mnie i uśmiechnął w iście seksowny, dosyć podejrzliwy sposób. Był zdecydowanie za blisko moich ust.*u la la <3
      - A więc sądzisz, że jestem kimś godnym uwagi - szepnął.
      - Uwagi? - spytałam cicho, wpatrując się twardo w jego oczy - Chyba psychiatry, który i tak zbytnio by ci nie pomógł.*hahaha, to jednak zostanę na tej podłodze. Kocham Cię Laura, mówiłam Ci to już? :D <3

      Usuń
    2. I weź się nie upieraj :* On faktycznie ma rację, jesteś za słaba jeszcze. A co będzie, jak walka się okaże nie na Twoje siły, przecież wtedy zginiesz, i ani ja, ani tym bardziej Nath sobie tego nie wybaczy. Postaraj się nas zrozumieć :) Chociaż jak się zaprzesz to nawet jak Ci zabronią i zamkną nawet gdzieś to i tak znajdziesz sposób, żeby się wydostać. Upartaś jak osioł czasami :P Ciekawe po kim to masz? hyhy. Nath <3
      - Mam ci to udowodnić? - spytałam wyzywająco.
      Zielonooki nie czekał dłużej na dalsze prośby. Uśmiechając się w iście szatański sposób, całkowicie znienacka pchnął mnie na sofę i nachylił się tuż nade mną, ograniczając moje ruchy. Byłam zaskoczona takim obrotem sytuacji. Czułam jak moje poliki przybierając rumianą barwę.
      - Udowodnij - szepnął Nathiel, przejeżdżając palcem wskazującym po moim nosie.*łuhu <3 I znowu Cię zrobił :D
      - Co jest? - spytał rozbawiony, posyłając mi pstryczka w czoło.
      - Co jest? - mruknęłam, patrząc nieprzerwanie w jego oczy - Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
      - Nie gwałcę zamrażarek - prychnął oburzony chłopak - Samogwałt jest przyjemniejszy - zamruczał, spoglądając z rozmarzonym wyrazem twarzy w sufit.*hahaha, rozwalacie mi mózg <3
      - Sugerujesz, że interesuję się tylko animowanymi postaciami? - prychnął chłopak, chmurząc się wyraźnie - Przecież to ty jesteś moją jedyną miłością - dodał, z nagła posyłając w moją stronę uroczy uśmiech. *ojejku, ojejku, ojej. To Ci demoniczny romantyzm <3
      Jezu, Ty go kopnęłaś w... *zasznurowuję usta. Znaczy "tam, gdzie nie dociera światło dzienne" hahaha. No wiesz, on Ci wyznaje miłość, a Ty taka? Ok, głupio zrobił, ale zdajesz sobie sprawę, co to znaczy dla faceta? Jeszcze ta triumfalna mina - z Ciebie to też jest kurna demonica Laureńko huehue, nawet gorsza w tym momencie. Nieładnie :D Biedny Nath, boli Cię? Chodź, przytulę <3
      Auvrey czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów na depresję w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona. *łuhu, dobrze, że zostałam na tej podłodze :D Bo bym się znowu potłukła, niedobra Lauro huehue.
      Nareszcie zdecydowałam. Gdy to wszystko dobiegnie końca, powiem mu prawdę i wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy. *będzie happy end, będzie happy end, BĘDZIE HAPPY EEEEEND!!! NAreszcie dziewczyno <3 Skaczmy do góry jak kangury, hop hop hop. I jak stuknięta Edzia, hop hop hop :D Buahaha, weźcie mnie stąd już.

      Naffi, Ty coś mówiłaś, że to zdechłe było? Czy mi się przywidziało? No chyba mam ze wzrokiem problemy raczej :P Ty to już byś nic nie mówiła naprawdę, GE NIAL NY ten rozdział :* A za powrót Nathiela i tekst: "Przecież to ty jesteś moją jedyną miłością", to powinnaś Oscara dostać :D
      Czekam na nn, z wielką niecierpliwością <3

      Usuń
  5. Nieeeee! :(
    Na Twojego bloga wpadłam przez przypadek i od soboty aż do dzisiaj czytałam go nałogowo aż zabrakło mi nowych rozdziałów. Mam nadzieję, że kolejny dodasz już nie długo, bo już nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo ja tu widzę? :D Cześć, Zuza! Betowanie się podoba? Wiem, że tak ;)
      Skoro wyhaczyłaś moją kochaną Naff i nadrobiłaś jej opiwiadanie, zapraszam do siebie ;)

      Cleo, menadżer Naff robiąca sobie u niej autoreklamę. :3

      Usuń
    2. Nieładnie, pani menadżerko ahahah XD

      Usuń
    3. Kiedy nn? :*

      Usuń
    4. Cichaj, Naff :P
      NN się pisze (kurde NN i mi się kojarzy z serialami kryminalnymi), powinien pojawić się najpóźniej w niedzielę. Naff pracuje, pisze w wolnych chwilach, a nie doda rozdziału, który jej samej się nie spodoba. Prosimy o cierpliwość :)

      Pozdrawiam,
      Cleo menadżer

      Usuń
    5. Cleo, nie martw się do Ciebie też wpadne poczytać :* :D

      Usuń
  6. Umieram, Naffiku ratuj. Dodaj rozdział! Baldzio plosiem.
    ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już tłumaczyłam, rozdział pojawi się do niedzieli. Naff pracuje, pisze w wolnych chwilach, nie odda rozdziału, który jej się nie podoba i którego jeszcze nie skończyła. Prosimy o cierpliwość :)

      Pozdrawiam,
      Cleo menadżer

      Usuń
  7. Kiedy następny ? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ostatniej rozmowy z Naff wyszło, że powinien pojawić się dzisiaj do godziny 23:59.
      Istnieje jednak możliwość, że rozdział pojawi się dopiero w nadchodzącym tygodniu, Naff pracuje (czasami aż za dużo, bo u niej w pracy ludzie są na L4), nie ma za wiele czasu na pisanie.
      Prosimy bardzo o cierpliwość ;)

      Pozdrawiam,
      Cleo menadżer

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. „- Nathiel? Co za gość?” – WRÓCIŁ! I W TYM MOMENCIE WIEM ŻE WRÓCIŁ A JA KLIKAM W KLAWISZE JAK SZALONA! CHYBA JESZVZE NIGDY NIE PISAŁAM TAK SZYBKO BAUHAHAHA. XD WRÓCIŁŁŁŁŁŁ! JAK FAJOWSKOOOO! I ZNOWU DZIWNA REAKCJA PRZEZ UNOSZENIE ŁAPEK I DZIWNY GEST NIMI! SZALONY UŚMIESZEK! BO NATHIEL WRÓCIIIIIIŁ! <3
    „ - Ty kretynie! - wykrzyknęłam tak potężnie, że sama Amy podskoczyła przestraszona na krześle - Ty zidiociały, masochistyczny baranie z masą mieloną zamiast mózgu! - razem z moimi słowami w ruch poszła poduszka na której jeszcze niedawno leżałam. Zaskoczony Nathiel nie zdołał się od niej uchronić - Ty przemądrzały, narcystyczny, demoniczny debilu udający depresje! - wydzierałam się w dalszym ciągu.” – JA RYPIĘ. XDD Ja nie powiem, kogo mi to z ¾ demona przypomina! XDD Oh, jakie to słodkie! <3
    „ - To bardzo odważne stwierdzenie jak na królową chłodu - powiedział rozbawiony chłopak.
    - Każdy ma uczucia. Nawet królowa lodu - mruknęłam.
    - Mylisz się - prychnął Nathiel - Każdy leci na takiego przystojniaka jak ja, nawet królowa lodu - zaśmiał się chłopak.” – A już się bałam, że Nathiel zamiast królowa LODU powie królowa LODA. Ufff. Dobrze.
    „Swoją zgrabną dłoń położył na poliku w miejscu nieszczęśliwie przeze mnie pokaranym.” – Dać do tego dobry podkład muzyczny i to będzie dobry wiersz! >D *like a gdzie umierają ptaki z zapytaj beczkę*
    „Z trudem powstrzymałem się od kopnięcia niewinnego kota, kryjącego się w śmietniku czy uduszenia upitego w cztery flaszki typa, wołającego do mnie z ławki: "hej, dziewczyno, wypij ze mną wino!".” – I przypomina się pan uśmieszek z „uśmiechnijcieeee się dziewczynyyy”. Ale kotów to ty nie krzywdź. Astley pacza. >D
    „ - Gdzie w takim razie byłeś?
    - W burdelu - zaironizował chłopak.
    - Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby cię tam przyjęli i to z otwartymi ramionami - prychnęłam, uśmiechając się wrednie.” – A spotkałeś tam kogoś? KOGOŚ? TEGO KOGOŚ?
    „ Zielonooki nie czekał dłużej na dalsze prośby. Uśmiechając się w iście szatański sposób, całkowicie znienacka pchnął mnie na sofę i nachylił się tuż nade mną, ograniczając moje ruchy. Byłam zaskoczona takim obrotem sytuacji. Czułam jak moje poliki przybierając rumianą barwę.” – Oh gawd. Ja tu widzę Chrisa, a wszyscy doskonale wiemy, jak to się kończy, Naff. Staph it, staph, to jeszcze nie ta pora!
    „ - Co jest? - mruknęłam, patrząc nieprzerwanie w jego oczy - Wyglądasz jak gwałciciel niewinnych nastolatek.
    - Nie gwałcę zamrażarek - prychnął oburzony chłopak - Samogwałt jest przyjemniejszy - zamruczał, spoglądając z rozmarzonym wyrazem twarzy w sufit.” – Dlaczego ja tu ciągle widzę Chanę? ;___; Brakuje tylko rozmowy o waleniu konia i parówie. *klask klask. Ithan gryzie parówę LOL XD*
    „Kopnęłam Nathiela tam, gdzie nie dociera światło dzienne.” – Przełyk? Żołądek? Serce? Księżyc Nathiela? >D
    „ Chłopak jęknął z bólu i przetoczył się z sofy wprost na podłogę po której zaczął tarzać się jak młody pies zainteresowany nową zabawką” – dlaczego ja przeczytałam wykastrowany pies? ;___;
    „ Westchnęłam cicho, uśmiechając się pod nosem w iście sarkastyczny sposób. Auvrey czasem zachowywał się gorzej niż dorastająca nastolatka podczas okresu. I to taka nastolatka, którą właśnie rzucił chłopak. Dodać do tego brak jej ulubionych lodów na depresję w supermarkecie i mamy wybuchową mieszankę w postaci zielonookiego demona.” – Definicja demona w jednym akapicie, BUM!
    „ Rozmarzonymi oczami spojrzałam wprost w zniszczony sufit, zupełnie, jakbym widziała w nim czyste, poranne i niezmącone niczym niebo. Nareszcie zdecydowałam. Gdy to wszystko dobiegnie końca, powiem mu prawdę i wyznam mu swoje uczucia. Oczywiście jeżeli przeżyjemy.” – Yahooo! Cieszmy sięęęę! <3
    Jeszcze tylko… 2 rozdziały. Dam radę! *łyka Srakolin turbo forte* Dam radę, dam radę, dam radę.

    RADOOOOŚĆ!

    OdpowiedzUsuń