***
Zgodnie z przewidywaniami
Calanthe, obawy powróciły we władanie mocy wiedźm. Nie pomagały już żadne
rytuały czarodziejek – zaklęcie stało się zbyt silne, aby z nim walczyć. Spokój
i ład minęły, a po słońcu znowu wyszła burza.
Nie wszyscy radzili sobie z
trzymaniem swojego strachu na wodzy. To pokazało nam, kto choruje na
nieuleczalny lęk. Nawet jeżeli ktoś chciał ukryć swoje uczucia, nie był w
stanie tego zrobić. Stres samoczynnie wywoływał reakcję urzeczywistniania obaw.
Ethan nie wychodził ze swojego
pokoju od kilku dni. Pił do upadłego. Próbowaliśmy go przed tym powstrzymać, ale zawsze
znalazł sposób na przygarnięcie wódki do piersi. Nie golił
się, nie kąpał i znów był zatraconym we własnym bólu mężczyzną, który nie może
przestać myśleć o swojej dawnej miłości.
Dużym zaskoczeniem była dla
nas sama Andi. Musieliśmy jej pilnować, bo jak się okazało – bała się, że ktoś
może ją zabić. Wielokrotnie w ciągu ostatnich dni, demony próbowały włamać się
do organizacji Nox i pozbawić ją życia, na szczęście w pobliżu zawsze był Alec,
który starał się trzymywać swoje obawy na wodzy.
Alex miała wielką traumę,
jeżeli chodziło o niedźwiedzie. Kiedy byśmy jej nie spotykali, towarzyszył jej wielki i włochaty miś. Nigdy nie robił jej krzywdy, po prostu ją
śledził. Czarodziejka była już na skraju wytrzymałości. Mówiła, że nawet
zamykając się na klucz, budziła się nad ranem z niedźwiedziem w łóżku.
To były tylko niektóre z
reakcji, nie wspomniałam o milionach innych przypadków, które zaskakiwały nas
swoją niecodziennością. Amy bała się na przykład, że obudzi się z pomarszczoną
i starą twarzą (efektu można było się domyślić), Sorathiel niepokoił się tym, że
będzie złym przywódcą, przez co ostatnio popełniał wiele błędów, Martha była przepłniona lękiem, który zamykał jej wszystkie sklepy z herbatą w okolicy, jeden z nowszych członków o
imieniu Drake, panicznie bał się koloru różowego, inny tego, że wyłysieje, jeszcze
inny swojej teściowej, tylko kilku nielicznym osobom udawało się utrzymać
spokój – do tego grona należał Nathiel, który był zbyt głupi na to, aby się
bać, Aren, który bez problemu władał sztuką chłodnego opanowania oraz ja, szczególny
przypadek. Tak naprawdę bałam się wielu rzeczy, ale żadna z moich obaw nie
urzeczywistniała się. Teorii na ten temat było wiele – czarodziejki twierdziły,
że mogła to być wina mojego zbyt ogólnego strachu przez co nie szedł w jednym,
określonym kierunku, Sorathiel wysnuł teorię, że moje lęki nie były na tyle
silne, aby przerodziły się w rzeczywistość, Nathiel uznał, że mam ukryte moce i
jestem „jakaś inna”. Nie musiałam znać dokładnego powodu, wystarczył mi fakt,
że mój strach nie był dla nikogo zagrożeniem.
Organizacja Nox zamieniła się w
centrum psychologiczne. Rozmawialiśmy o swoich lękach na głos i staraliśmy się
im zaradzić, wiedzieliśmy jednak, że nie może być tak w nieskończoność. Strach
był rzeczą ludzką i codzienną, chcieliśmy żyć swobodnie, bez sztucznych prób
kontrolowania swojego umysłu, bez zamartwiania się o dzień jutrzejszy. La bonne
fee nie potrafiły samodzielnie przerwać zaklęcia wiedźm, nie potrafiła im
również pomóc czarodziejska Rada – w końcu nie mogli parać się czarną magią, a
biała służyła tylko dobru i miała mniejszą siłę przebicia – jedynym rozwiązaniem
była podróż do miejsca, gdzie narodziły się czarodziejki. Do Paryża.
Misja nie wymagała wielu osób.
Miała trwać kilka dni. Bilety zostały już wykupione, a podróż miała odbyć się
jutro wczesnym rankiem. Osobami, które zostały do niej powołane były dwie la
bonne fee – Martha oraz Alex, które miały nas wesprzeć swoimi mocami oraz
kontrolować sytuację, oraz ja i Nathiel jako obstawa czarodziejek. Nie była to
groźna misja, może jedynie trudna, ponieważ nie wiedzieliśmy jak się potoczy.
Wszystko było jedną wielką niewiadomą.
Ułożyłam wygodnie starą księgę
na kolanach i przerzuciłam kilka stron do przodu. Czarodziejki pożyczyły mi Historię La bonne fee przez wieki, abym
lepiej mogła wczuć się w nadchodzącą misję. Nie musiałam tego robić, moje
zapoznanie się z historią la bonne fee było tak naprawdę zbędne, robiłam to
raczej z czystej ciekawości. Nie lubiłam iść w nieznane, poza tym ciekawiły
mnie pierwsze la bonne fee, które współczesna część czarodziejek tak bardzo
podziwiała. Poza tym istniała szansa, że podczas czytania wpadłoby mi do głowy
rozwiązanie dotyczące rytuału – aby go wypełnić, czarodziejki musiały przywołać
złą wiedźmę, będącą niegdyś jedną z Czterech Wielkich Czarodziejek. W zamian za odwrócenie złego uroku musiały jej coś podarować.
Kiedy natrafiłam na rozdział
zatytułowany Początek – historia Czterech
Wielkich Czarodziejek, zaczęłam czytanie. Opowieść, która była tam zawarta
początkowo mocno nużyła – opisywano czasy średniowiecza, kiedy ludzi uzdolnionych magicznie palono
na stosie, mówiono również o tym, że czarodziejki nie były pierwszymi osobami,
które zaczęły stosować magię, były po prostu pierwszymi osobami, które urządziły
wielką, magiczną rewolucję i zmieniły światopogląd Paryżan na kwestię czarów.
Zaczęły także prowadzić pierwsze szkolenia z zakresu magii. Były
doradczyniami ówczesnej władzy i z pomocą zaklęć starały się rozwiązywać
najgorsze problemy dotykające społeczeństwo. Nazwa „la bonne fee” wywodziła się
od pierwszej grupy dziewcząt, które zostały wyłonione wśród francuskiej
społeczności po to, aby odpowiednio je przeszkolić i uczynić z nich następczynie
Wielkiej Rady Magicznej (bo tak najpierw nazywano pierwsze czarodziejki).
„La bonne fee” było początkowo określeniem na uczennicę, potem przyjęło się w
społeczności jako nazwa ogółu dziewcząt parających się magią. We Francji nie istnieli
mężczyźni, którzy używali czarów, w XXI w. zbadano to zjawisko, a potem uznano,
że uzdolnione magicznie dziewczęta posiadają w sobie specjalny gen, zwany przez
tamtejszych naukowców „le sortilège du gène”, co w wolnym tłumaczeniu oznaczało „gen
czaru”.
Początkowo la bonne fee nie
mogły rozmnażać się z mężczyznami z innych państw – był to jeden z silnych zakazów
ustalonych przez pierwsze czarodziejki. Nie mogli być to również mężczyźni z
niższych sfer – bycie czarodziejką było królewskim przywilejem.
Cztery Wielkie Czarodziejki
były arystokratkami, a przy okazji siostrami. Niewiadome jest jak odkryły swoje
magiczne zdolności, ale niewątpliwie stały się potężne – wymyśliły wiele
zaklęć, które służą czarodziejkom do dnia dzisiejszego, pomagają również swoim
popleczniczkom z zaświatów.
Podniosłam wzrok znad książki i
spojrzałam w stronę kołdry, która zaczęła powoli zsuwać się z moich nóg. Wiedziałam kto do mnie zawitał. Nate był cichym dzieckiem, zawsze pojawiał
się znienacka. Dzisiaj również nie usłyszałam, że wchodzi do pokoju.
– Mamo – odezwał się uroczym,
cieniutkim głosem. Zacisnął piąstkę na kołdrze, jakby bał się mnie o coś
spytać. – Nie mogę spać. Poczytasz mi bajkę?
Westchnęłam cicho, ale nie
dałam po sobie poznać, że jestem zawiedziona przerwaną lekturą. Poklepałam
wolne miejsce obok siebie z zachęcającym uśmiechem. Bycie rodzicem było w końcu obowiązkiem, nie tylko zabawą.
Nate wdrapał się na łóżko i
poczłapał po kołdrze prosto do mojego ramienia. Przytulił się do matczynego łokcia i
spojrzał w księgę, którą przed sobą trzymałam. Zamierzałam ją odłożyć i wziąć ulubioną bajkę bliźniaków opowiadającą historię Jasia i Małgosi, która
leżała na szafce nocnej, ale Nate chwycił mnie za rękę. Chyba coś go
zaciekawiło.
– Co to za rysunek, mamo? –
spytał, wskazując palcem na mistyczne postacie przedstawiające Cztery Wielkie
Czarodziejki, które otoczone były dziwnymi zawijasami, najprawdopodobniej przedstawiającym ich moce.
– Czarodziejki – odpowiedziałam
spokojnie.
– Takie jak ciocie
czarodziejki? – Przekręcił głowę w bok z zainteresowaniem. Mówił tak na Alex,
Marthę, Patricię i Madlene tylko dlatego, że Aura tak się do nich zwracała. W
przeciwieństwie do swojej siostry pamiętał imię każdej z nich i w ich obecności
starał się zwracać do dziewcząt mniej ogólnikowo.
Pokiwałam głową.
– A dlaczego? – Jeżeli miałabym
wybrać jedno z moich dzieci, które wykazywało się największym zainteresowaniem
świata, to na pewno byłby to Nate. Może to kwestia tego, że w Reverentii nikt
nie odpowiadał na jego pytania.
– Jutro czeka nas misja,
dlatego przyda mi się znajomość historii cioci czarodziejek – odpowiedziałam zgodnie
z prawdą. Niedawno odkryłam, że warto mówić dzieciom prawdę, oczywiście nie
wtedy, kiedy w dogłębny sposób chcą się dowiedzieć jak powstają dzieci, bo samo
tłumaczenie, że rodzice się kochają, a potem dziecko rośnie w brzuchu i w
pewnym momencie się z niego wydostaje, nie było dla nich satysfakcjonujące. Na
szczęście zdołałam naprostować ich wiedzę, póki Nathiel rozwinął swoją historię
na temat latających, demonicznych bocianów.
– Poczytasz mi o nich? – spytał
uradowany tym faktem Nate. Patrzył na mnie świetlistymi, zielonymi oczami
pełnymi zapału i energii. Miał odrobinę roztrzepane włosy, co czyniło go jeszcze
podobniejszym do Nathiela – na szczęście nie zapowiadało się na to, żeby
odziedziczył po nim charakter.
– To nudna historia, Nate.
– Ale ja chcę! Lubię takie! –
powiedział ożywiony, podskakując na łóżku. Jego niebieska piżama w
misie przechyliła się na prawe ramię.
– Dobrze – westchnęłam z
udręką. Nie sądziłam, że ta historia przypadnie mu do gustu, była pełna
zawiłości, dat i mało interesujących faktów, ale skoro tego chciał, nie będę mu
tego zabraniać. Miałam tylko nadzieję, że po drodze nie znajdą się opisy
niecenzuralnych czynów czarodziejek.
Mój syn przecisnął się pod moim
ramieniem i położył głowę na moim brzuchu. Z wyczekiwaniem wpatrywał się w
księgę, którą wciąż trzymałam otwartą na tej samej stronie. Nie miałam wyboru
jak po prostu zacząć czytać jej treść na głos. Przeleciałam wzrokiem nudniejsze
fragmenty tyczące się wprowadzenia i doszłam do samej opowieści o pierwszych czarodziejkach.
– Pierwsze czarodziejki
należały do rodziny Lawallete’ów – ominęłam kilka niepotrzebnych informacji
tyczących się rodziny la bonne fee i przeszłam do sedna. – Pierwsza, najstarsza
z sióstr nazywała się Marisel, władała magią ognia. Druga w kolejności była
Livianne stosująca magię ziemi, trzecia, Vivien, używała magii wody, ostatnia, najmłodsza
z sióstr – Nivareth, miała władzę nad wiatrem. Mówi się, że doczesne moce
czarodziejek wywodzą się od podstawowej magii żywiołów, którą parały się Cztery
Wielkie Czarodziejki. Różne połączenia genów sprawiły, że z czasem moce la
bonne fee zaczęły nabierać nowych właściwości, wówczas utworzyły się dwie
podstawowe kategorie czarów: mentalne oraz fizyczne. – Umilkłam na chwilę, aby
znów dokonać selekcji informacji. Kątem oka spoglądałam na szczerze
zainteresowanego syna. – Każda z doczesnych czarodziejek ma swoją własną
przodkinię, do której w razie problemów może się zwrócić o pomoc, Wielkie Czarodziejki ustaliły jednak limit kontaktu. Trzy z nich można spotkać
tylko trzy razy w ciągu swojego życia, inną zasadę przyjęła zaś najmłodsza z
sióstr – Nivareth. Bez względu na linię genetyczną, z której wywodzi się dana
la bonne fee, Nivareth przyjmuje do siebie każdego, bez ograniczeń ilościowych.
Wadą tych spotkań jest jednak to, że Nivareth oczekuje w zamian więcej, niż
można się tego spodziewać. Przeprowadza pomiędzy swoimi losowymi kontrahentami handel, który w świetle
prawa la bonne fee nie jest zakazany. – Zaczynało robić się ciekawie. Pominęłam
sposób, w jaki można kontaktować się z resztą czarodziejek, od razu
przeskoczyłam do niebezpiecznego obiektu naszej misji. – Nivareth jest zwana
wiedźmą przekupstwa. To pierwsza z czarodziejek, która zapoczątkowała ród złych
la bonne fee, stosujących zakazaną, potężną magię. Powód nagłej przemiany
Nivareth nie jest do końca znany – uśmiechnęłam się pod nosem. Czarodziejki mi
o tym wspominały. Jedyną osobą, która miała styczność z samą wiedźmą
przekupstwa była Madlene, co związane było z jej egzaminem końcowym szkoły dla czarodziejek.
Nie pisano o tym w księgach, ale Nivareth została
wiedźmą z powodu buntu. Na szczęście śpiewająca czarodziejka dołączyła notę
dotyczącą swojej przodkini – przykleiła ją w miejsce, gdzie była o niej mowa,
pragnąc uzupełnić informacje. Jej pismo było odrobinę koślawe, ale na szczęście
udało mi się je odczytać.
– Początkowo zasady Wielkiej Czwórki mówiły o tym, że
nie można zawierać żadnego związku z mężczyzną, a szczególnie zakładać z nimi
rodziny. Nivareth złamała ten zakaz. Jej ukochanego wywodzącego się z
prostej warstwy ludności zabito, podobnie jak nienarodzone jeszcze dziecko,
któremu miał przekazać geny. Nivareth długo więziono w lochach, częściowo
pieczętując jej moce. Wiedźma przekupstwa uwolniła się spod mocy swoich sióstr
tylko dlatego, że zastosowała czarną magię – od nocy, kiedy uciekła, stosowała
już tylko i wyłącznie ją, mówi się, że oddała wówczas swoje serce samemu diabłu.
Po zniknięciu Nivareth, trzy czarodziejki dla bezpieczeństwa zmieniły
zasady odnoszące się do zawierania związków z mężczyznami. To dzięki temu
dzisiaj istniejemy. – Popatrzyłam na końcowy skrawek starej notki i uśmiechnęłam się. Na dole
widniał wielki, czerwony napis, który został niedbale zakreślony niebieskim
długopisem. Mówił: „MAD JEST ZAKOCHANA W TYM BLONDASIE, Z KTÓRYM SIEDZI NA
ANGIELSKIM (AREN CZY KTOŚ)”. Zapewne napisała to któraś z przyjaciółek Madlene.
Spojrzałam na Nate’a, który
wciąż miał szeroko rozwarte oczy i wsłuchiwał się w moją historię. Zdziwiłam
się. Myślałam, że już zasnął. Sama zapomniałam o tym, że czytam mu opowieść,
która nie jest do końca przeznaczona dla dzieci.
– Nie wolno zabijać, prawda? –
spytał z powagą Nate, podnosząc głowę do góry. Zgarnęłam mu włosy z czoła i
uśmiechnęłam się z ulgą.
– Oczywiście, że nie wolno.
– Te panie czarodziejki nie
powinny tak robić siostrze, prawda? – zapytał z jeszcze większą powagą.
– Masz rację – odpowiedziałam.
– Ja tak nie zrobię Aurze i
Calii – powiedział szybko i wyprostował się jak dumny, ale wciąż niedorosły mężczyzna. – Braciszkowie
powinni bronić siostrzyczki, prawda?
– Prawda. – Z trudem
powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Był taki uroczy, kiedy mówił o tym
z pełną powagą. Naprawdę musiał kochać swoje siostry. Cieszyłam się, że nie
miał problemu z nauczeniem się tego, co to miłość. Może jego oswajanie zajęło
kilka dobrych miesięcy, ale na szczęście dzieci szybko się przywiązują,
nieważne czy są małymi demonami, czy ludźmi.
Nate ziewnął i ułożył się
wygodniej na moich kolanach. Małym palcem zaczął wodzić po rysunku jednej z
czarodziejek, która dzierżyła miecz. Z treści wywnioskowałam, że chodziło o
inscenizację wojny Wielkich Czarodziejek. Nivareth zorganizowała wojsko
składające się ze złych mocy i ruszyła przeciwko swoim siostrom. Została zabita
przez najstarszą z nich, ale zdążyła rzucić na wszystkie trzy klątwy, których
nie mogły cofnąć. Najdłużej żyła Marisel, która umarła na gruźlicę rok później.
Jak widać, magia niewiele wtedy pomagała, jeżeli chodziło o choroby. Zielarstwo
i lecznictwo rozwinęło się w następnej epoce.
Mój syn zastygł z palcem na
obrazku i usnął z głową opartą o książkę. Myślałam, że będzie żądał dalszej
części historii, ale jak widać – zmęczenie wygrało. Chwyciłam go delikatnie pod
pachy i przeniosłam na miejsce obok siebie. Przykryłam go miękką kołdrą po samą
szyję. Historyczną księgę zamknęłam po cichu i odłożyłam na szafkę nocną.
Od dłuższego czasu po domu
kręcił się Nathiel, który zapewne wrócił z nocnej misji. Wiedziałam, że to
koniec lektury. Jutro musieliśmy wcześniej wstać, wylatywaliśmy o szóstej rano.
Mój mąż wkroczył dziarsko do
pokoju i przeciągnął się leniwie. Najpierw zrzucił z siebie koszulkę, potem
spodnie, a na koniec uśmiechnął się w uroczy sposób, jakby czegoś ode mnie
oczekiwał. Wskazałam palcem na Nate’a, który zapewnił mi ochronę na dzisiejszą
noc. Z trudem powstrzymałam się od wrednego uśmieszku.
– Serio? – spytał zawiedziony
Nathiel. – Przecież to już któryś raz w tym tygodniu. – Podszedł do łóżka,
usiadł na jego krańcu i przewrócił oczami.
Wzruszyłam ramionami.
– Przyzwyczaj się w końcu do
tego, że jesteś ojcem. – Spojrzałam na niego ukradkiem i tym razem nie
powstrzymałam chytrego uśmieszku. Nathiel to dostrzegł, bo zmarszczył obrażony
czoło i założył ręce na piersi. Już chciał mi odparować, kiedy Nate przewrócił
się przez sen na jego stronę i przytulił się do jego nogi z błogim uśmieszkiem.
To sprawiło, że jego irytacja uciekła. Uśmiechnął się jak najdumniejszy ojciec
na świecie i pogłaskał swojego syna po głowie.
Może Nathiel nie był
najidealniejszym ojcem, może wciąż nie dojrzał do bycia nim i popełniał wiele
błędów wychowawczych, ale jednak kochał bliźniaki i Calanthię z całego serca.
To właśnie czyniło z niego prawdziwego ojca. Gdyby musiał, bez chwili namysłu
poświęciłby za nich życie.
– Dzisiaj mu wybaczę –
zaszczebiotał Auvrey. – W końcu to mój syn. Na dodatek wygląda tak jak ja, a
ktoś kto wygląda tak jak ja, nie może być zły. Wyrośnie z niego niezły
przystojniak – wyszczerzył się w moją stronę.
Potrząsnęłam głową z
niedowierzaniem, ale i rozbawieniem.
– Kładź się spać, Nathiel.
Jutro wcześniej musimy wstać.
Auvrey przewrócił oczami i
rzucił się plecami na łóżko. Przez chwilę wyglądał, jakby głęboko nad czymś
rozmyślał. Odwróciłam się od niego tylko na moment, żeby wypić wodę, którą
wcześniej nalałam do szklanki. Nie sądziłam, że wypluję ją całą, kiedy usłyszę
to, co ma mi do powiedzenia.
– Co myślisz o jeszcze jednym
dziecku?
Otarłam usta i spojrzałam na
niego ze zgrozą.
– Myślę, że trójka to i tak
duża liczba – mruknęłam.
– No ale Soriel powiedział, że
będzie miał całą drużynę – odpowiedział, robiąc z ust obrażony
dzióbek. – Nie mogę być gorszy od niego.
– Czy wy macie jakąś
auvreyowską manię na bycie lepszym od siebie w każdej sytuacji? – spytałam,
unosząc brew do góry.
– Nie w każdej – prychnął. –
Nie kłócimy się na przykład o to kto jest przystojniejszy, bo obydwoje wiemy,
że ja. – Nathiel wypiął dumnie pierś i puścił mi zalotne oczko.
Przewróciłam oczami i jeszcze
raz nalałam wody do szklanki. Niestety na większość podrywów Auvreya musiałam
być odporna. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak potrafi zawrócić komuś w głowie.
W końcu od dawna podrywał dziewczyny na swój wygląd (z inteligencją wychodziło
mu raczej słabo). Gdybym była bardziej podatna na jego wpływy, już dawno
mielibyśmy w domu co najmniej sześcioro dzieci i pięć kotów. Ktoś musiał być w
tym związku rozsądniejszy, padło na mnie.
Napiłam się wody, odłożyłam
szklankę i bez słowa zgasiłam lampkę nocną. Już miałam kłaść się do łóżka i
przykrywać kołdrą, gdy usłyszałam tupot dwóch par małych stóp. Dostawa dzieci przyniosła
ze sobą głośne piski przerażenia.
– Potwoly spod łóżka! –
krzyknęła Aura, wskakując na posłanie. Z prędkością światła ukryła się pod
poduszką. Zaraz za nią z cichym pochlipywaniem trafiła do nas Calanthia. Była
bliżej Nathiela, dlatego to do niego się najpierw przytuliła.
– Tam stlasy! Nie cem spać z
potwolami! – pisnęła.
– Ale spanie z potworami nie
jest takie złe – odpowiedział spokojnie Nathiel. – Ja z jednym z nich śpię na
co dzień – powiedział ciszej, chichocząc się jak chochlik.
Przybrałam pokerową minę, a
potem rzuciłam Auvreya poduszką w twarz.
Będzie coś chciał. Z pewnością mu tego
nie dam i to przez najbliższe dwa miesiące.
Ułożyłam się na poduszce i
zamknęłam oczy. Poczułam, że do moich pleców tuli się Aura. Nie protestowałam,
w końcu to dziecko, na dodatek moje. Do małych bladych rączek z czasem
dołączyły kolejne i tak oto po minucie byłam oblegana przez las rodzinnych rąk.
Wisienką na torcie były dłonie Nathiela, które wyskoczyły ponad wzgórza
zbudowane z poduszek i głów dzieci – zaczął bawić się moimi włosami.
– Wiesz, że żartowałem, nie? –
spytał szeptem.
– Uhum – mruknęłam od
niechcenia.
– Odwrócisz się w moją stronę?
– Nie.
Zamknęłam powieki i starałam
się zasnąć, nie zwracając uwagi na mojego męża, który usilnie starał się
zwrócić na siebie uwagę. Czasem mocniej pociągnął mnie za włosy, szczypnął w
polik lub mruknął jakieś czułe słówko na ucho. Ignorowałam go. Starałam się
skupić na oddźwiękach dochodzących zza okna. Już pohukiwanie sowy i cykające
świerszcze były ciekawsze niż to, co wyprawiał Nathiel. Może zmieniłam się
przez te wszystkie lata, ale wciąż miałam problem z przebaczaniem. Skoro w jego
oczach byłam potworem to nim pozostanę.
Wszystkie dźwięki dochodzące z
dworu i ciche pochrapywanie dzieci nagle umilkło. Zaniepokojona otworzyłam
jedno oko. W powietrzu unosiły się świecące drobinki przypominające śnieg.
Obróciłam się gwałtownie w stronę Nathiela – wtedy zostałam zaskoczona nagłym
pocałunkiem prosto w usta. Zamrugałam oczami nie wiedząc jak na to zareagować.
Nie wiedziałam po co Auvrey wstrzymał czas, ale w żaden sposób mi to nie
przeszkadzało.
– Jesteś najładniejszym
potworem jakiego w życiu widziałem – szepnął Nathiel. Odsunął się ode mnie na
niewielką odległość i szczerze uśmiechnął. Tym razem nie stroił sobie żartów. To oczywiście nie zmieni faktu, że wciąż był mało
romantyczny. Dalej nazywał mnie potworem.
– Postaraj się bardziej – mruknęłam,
nie spuszczając z niego oczu.
– Masz najbledsze, ale
najseksowniejsze nogi pod słońcem – powiedział iście uwodzicielskim głosem,
unosząc palcem wskazującym mój podbródek do góry. W jego oczach lśniły
łobuzerskie iskierki.
– Nie przekonujesz mnie –
odpowiedziałam, marszcząc czoło.
– Masz najcudowniejszego męża
na świecie. Inny nie prawiłby ci takich komplementów. – Nathiel zatrzepotał
rzęsami.
Przewróciłam oczami, zabrałam
jego rękę ze swojej twarzy i powróciłam na swoje dawne miejsce, ponownie
obracając się do niego plecami. Nie miałam nastroju na nocne przekomarzanie.
Chciałam iść już spać.
Zacisnęłam mocno powieki.
– Laura – usłyszałam za
plecami.
– Co znowu? – mruknęłam od
niechcenia.
– Kocham cię.
Uśmiechnęłam się mimiowolnie pod
nosem.
Tak, musiałam przyznać, że
byłam słaba. Wystarczyły zaledwie dwa dobrze mi znane z ust Nathiela słowa,
żebym przestała się gniewać. Podobało mi się, kiedy to mówił. To wyznanie
zawsze brzmiało w jego ustach szczerze. Wymawiał je w taki sposób, w jaki nie
wymawiał żadnych innych słów. A najlepsze w tym było to, że były przeznaczone
tylko dla mnie.
– Ja ciebie też, Nathiel.
Kilka dni czytałam twojego bloga, aż doczytałam!
OdpowiedzUsuńMerde. Teraz muszę czekać tydzień na kolejny rozdział. Przy pierwszych rozdziałach było ciężko, ale teraz z górki, zupełnie jakbym wzięła książkę z biblioteki i czytała.
Spieszmy się czytać. Tak szybko wydają i każą usuwać online... ;)
Jakie to było słodkie.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńFajnie jest wiedzieć coś więcej o czarodziejkach, ale musiałam się zaśmiać na te uwagę o zakochanej Mad, wpasowała się świetnie :D
Rodzinka Auvreyów jest urocza ❤️ a Nathiel wyznający miłość to cudo ❤️❤️❤️
Pozdrawiam.