Mam mieszane uczucia, co do tego rozdziału. Wydaje mi się być w jakiś sposób... dziwny. No, ale jest! Poprawiony na ostatnią chwilę >D.
***
Minęło trochę czasu, zanim
dotarło do nas, że nasza walka jest bezcelowa. Dowiedzieliśmy się o tym
całkowicie przypadkiem, kiedy podążająca za nami zgraja demonów została przez
nas rozbrojona, a potem odrodziła się na naszych oczach, jakby ktoś cofnął czas.
Może demoniczne pokraki nie miały własnego rozumu, ale kiedy dostrzegały swoich
pobratymców, wiedziały, że niedaleko czeka na nich darmowy posiłek, dlatego w
przeciągu kilku minut wokół nas namnożyło się mnóstwo wrogów. Musieliśmy
uciekać, ponieważ nawet nasza demoniczna część zespołu składająca się z Nathiela,
Soriela, Sapphire, Raidena, Riela i po połowie ze mnie, nie była w stanie
poradzić sobie z taką liczbą przeciwników. Biegnąc w stronę lasu, usłyszeliśmy
całkiem teorię, która wręcz zmroziła nam w żyłach krew.
– Obawiam się, że mamy problem!
– wykrzyknęła Sapphire, która oglądnęła się przez ramię na stado pędzących za
nami demonów.
– No co ty mnie kurna powiesz?!
– spytał z sarkazmem w głosie Nathiel. – Gonią nas jakieś wykoszone demony-Jezusy,
które zmartwychwstają nawet po moich super krytycznych ciosach! Coś jest z nimi
nie tak! Może to spaliny naszego miasta tak na nich działają? Albo coś
przyćpały!
– A głupim teoriom mojego brata
nie było końca – dodał Soriel, wykrzywiając usta. Dobrze, że tylko ja byłam na
tyle blisko niego, aby usłyszeć, co powiedział, inaczej wywołałby tymi słowami
kolejną braterską wojnę.
– Jak to w ogóle możliwe, że
nie możemy ich zabić? – spytałam. Wiedziałam, że jedyną osobą, która może
wysunąć jakąś konkretną myśl, będzie Sapphire. To ona zdawała się mieć
największą wiedzę dotyczącą wszystkich spraw związanych z Reverentią. Dean
kiedyś powiedział, że jest taką małą dziewczynką zamkniętą w młodej kobiecie. W
chwilach kiedy się nie obrażała, nie była zazdrosna i nie próbowała pokazać
wszystkim, że jest lepsza, a przede wszystkim zaślepiona własnym blaskiem,
bywała całkiem poważną osobą, która była w stanie wytłumaczyć zawiłości krążące
wokół demonicznych tematów.
Widziałam jak jej brwi ściągają
się do środka. Nie uraczyła mnie choćby spojrzeniem, za to odpowiedziała na
moje pytanie:
– Nie ma takiej mocy, która by
sprawiła, że demony stają się nieśmiertelne – odpowiedziała, odgarniając
rozlatane kosmyki różowych włosów w tył. W tym geście krył się niepokój i
stres, których nie zdołała ukryć. – Chodzi zapewne o zamknięte wrota do
Reverentii. Otchłań jest z nią połączona, a skoro kraina demonów nie jest w
stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny mocy, aby się odbudować w tak krótkim
czasie, w końcu efekt szkarłatnej soczewki znacznie się wydłużył, nie jest w
stanie otworzyć również wrót do otchłani, gdzie lądują wszystkie zabite demony.
To sprawia, że ich śmierć najwyraźniej się cofa.