niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 14 - "Nastała ciemność"

Wiem, nudzi mi się. Z rozdziałami pędzę teraz jak burza. Mam wenę i pomysły na następne rozdziały, prawie do samego końca opowiadania (75%?).
Tak, już w następnym rozdziale pojawi się nowa bohaterka. Już ją wielbię, jest po prostu wredną suką.

POPRAWIONE [03.09.2017]
***
Stałam tak, niezdolna do najdelikatniejszego ruchu, z pesymistyczną myślą tworzącą się gdzieś w odmętach mojego umysłu. Umrę, to mój koniec. Porzucą mnie w slumsach na jakimś wysypisku śmieci i będę tam leżeć, dopóki moje ciało nie ulegnie rozkładowi. Nikt mnie tu nie odnajdzie. Przepadnę. Raz na zawsze.
Mogłam zachować się jak prawdziwa dyplomatka, zacząć rozmowę, chociaż spróbować przekonać tajemniczego oprawcę, że powinien zostawić mnie przy życiu, ale w momencie, gdy chciałam coś powiedzieć, z gardła wydobył się tylko cichy pisk. Byłam sparaliżowana strachem.
Nigdy nie potrafiłam grać odważnej. Wolałam uciekać, niż wychodzić na przeciw niebezpieczeństwu. Tak naprawdę byłam tylko zwykłą, strachliwą nastolatką kryjącą się za osłoną uwitą z lodu i ironii. Bałam się chodzić po domu, gdy było już ciemno i zawsze uciekałam do swojego pokoju tak, że się za mną dymiło; nienawidziłam seansów, gdzie główny bohater był zabijany przez ducha albo inne dziwne monstrum, nie lubiłam niczego, co mogłoby mnie wprowadzić w stan dobrze znanego niepokoju. Nie byłabym dobrą bohaterką książki, bo zamiast wybierać odważne rozwiązania, płakałabym i kuliła się ze strachu w kącie. 
Nie miałam pojęcia kto za mną stał. Domyślałam się tylko, że ta osoba była mężczyzną i że lada moment odetnie mi głowę, bo nóż, który trzymał przy mojej szyi, zdawał się przyciskać do niej coraz mocniej.
– Kim jesteś? – spytał tajemniczy głos.
Jak zabierzesz ten nóż z mojej krtani, to nawet mogę ci wykrzyczeć moje imię prosto w twarz.
– Szukam przyjaciela – powiedziałam głosem przepełnionym niewinnością.
Tak, szukam przyjaciela, może nim zostaniesz?
Oprawca zdjął nóż z mojej szyi. W dalszym ciągu bałam się jednak odwrócić w jego stronę. Nie chciałabym przypadkiem natknąć się na szpetną gębę kryminalisty, który ledwo wyszedł z więzienia.
– Jak masz na imię? – spytał groźnie. Tym razem zimne ostrze noża poczułam na plecach. To oznaczało, że wciąż nie byłam bezpieczna.
Napięłam wszystkie mięśnie i zesztywniałam jak kij od miotły. Teraz nie mogłam już uciec od odpowiedzi. Gdybym to zrobiła, przyciemniony dom z oznaczonym nad drzwiami numerem pięć stałby się moim grobem.
– Laura Collins.
Nastąpiła dziwnie przytłaczająca cisza. Czy ten kryminał wchodził właśnie na facebooka, żeby zweryfikować moje dane? Nie miałam nawet profilowego!
– Laura?
Słysząc to niepewnie brzmiące imię w ustach pozornie obcego człowieka, moja krew zareagowała nagłym odpływem z mózgu. Poczułam się tak, jakbym na moment stanęła na szczycie swojego tchórzostwa, a potem odetchnęła z wyraźną ulgą.
Już nie bałam się odwrócić – zrobiłam to od razu, po usłyszeniu znajomego tonu głosu.
– Chciałeś mnie zabić?! – wykrzyknęłam, chwytając Deaniela za koszulkę. Zapewne gdybym miała tyle siły, rzuciłabym nim teraz o ścianę i wcale nie byłoby mi go szkoda, prędzej ściany, która miała już przecież swoje lata. Z trudem powstrzymałam się również od sprzedania mu zamaszystego liścia w twarz. Wręcz marzyłam o tym, żeby moja drobna dłoń zostawiła na niej czerwone znamię, wtedy by może zapamiętał, że nie atakuje się niewinnych ludzi w takim miejscu jak to!
Nie czułam radości. Orzechowe oczy, które kiedyś działały na mnie kojąco, teraz sprawiały, że miałam ochotę wybuchnąć jak bomba zegarowa, która zbyt długo czekała na kulminacyjny moment swojego istnienia.
Ten idiota rzucił się na mnie z nożem! Na dodatek ukrywał się przez cały ten czas w tej cholernej dziurze, gdzie jednego dnia przeżyłam więcej niż przez ostatni miesiąc! Czy witał tak każdego nowoprzybyłego w jego progi obywatela?! Rozumiałam, że slumsy to niebezpieczne miejsce, ale co mogła mu zrobić jedna, drobna dziewczyna?!
– Przepraszam, goście to niecodzienny widok w tym domu – powiedział oburzony chłopak, zakładając ręce na piersi, zupełnie jakby się na mnie obraził. Barwa jego głosu uległa nagłej zmianie. Wcześniejszy gruby ton, który oszukał moje zmysły, ustąpił miejsca łagodniejszemu brzmieniu. Modulację głosową to on miał niezłą, świetnie nadawałby się na aktora!
Deaniel spoglądał na mnie chwilę z nutą niepewności w oczach, zupełnie jakby oczekiwał, że się odezwę. Byłam jednak tak wściekła, że żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło.
Mój zaginiony przyjaciel zdjął ze swojej koszulki moją dłoń i bez ostrzeżenia, zanim zdołałam zaprotestować, pociągnął mnie w stronę oświetlonego słońcem pokoju. Poniekąd byłam mu wdzięczna, że uwolnił mnie z objęć niepokojącego mroku, nie zamierzałam jednak padać do jego stóp z tego powodu. Wciąż byłam mocno zirytowana jego zaskakującym powitaniem.
– Mówiłem ci, że nie chcę, abyś tu przychodziła – mruknął.
Teraz gotowało się we mnie tak, że lada moment pokrywa mojej głowy mogła wyskoczyć do góry i zapełnić pokój parą wodną, wściekle płynąca z mojego przegrzanego czerepu.
Wyrwałam dłoń z jego uścisku i spojrzałam na niego groźnie. To ja powinnam być wściekła czy on?!
     Dopiero teraz zauważyłam, że Deaniel wyglądał  inaczej niż zwykle. Miał roztrzepane, lekko przydługie włosy. Jego oczy zdobiły cienie, które świadczyły o wielu nieprzespanych nocach. Wyglądał na co najmniej dziesięć lat starszego. Nie uśmiechał się i nie cieszył na mój widok. Jego twarz ukazywała niepokój. Był czujny i nasłuchiwał każdego najcichszego dźwięku, jakby oczekiwał, że lada moment ktoś wyskoczy zza rogu z siekierą w ręku i będzie chciał nas zatłuc na śmierć. Jego ciuchy były wymiętolone, brudne i podarte – wyglądał, jakby uczestniczył w ciężkiej bitwie, którą przegrał. Zniknął obraz radosnego chłopaka o wesołym usposobieniu do życia, w jego miejsce pojawił się makabryczny wizerunek zaniedbanego nastolatka, który wiele przeszedł.
– Co tutaj robisz? – spytał, spoglądając na mnie przez ramię.
– Tylko tyle potrafisz powiedzieć po tak długim czasie? – zapytałam, unosząc brew do góry. – Mam stąd wyjść? Proszę bardzo, nic mnie tu nie trzyma. Chciałam się tylko dowiedzieć, co się z tobą dzieje, bo nie odpowiadasz na żaden telefon i zniknąłeś na dobry miesiąc, mając mnie kompletnie gdzieś. Widzę, że masz się dobrze, tak więc wracam do domu – burknęłam, odwracając się do niego tyłem. Nie zdążyłam postawić nawet kroku wprzód, a Deaniel chwycił mnie za rękę i przytrzymał w miejscu.
– Przepraszam i… wiem, same przeprosiny nie wystarczą, ale musisz mnie zrozumieć.
Obróciłam się w jego stronę i posłałam mu chłodne spojrzenie. Czekałam aż powie coś więcej na temat swojego zniknięcia, on jednak milczał, jakby nie wiedział od czego zacząć. A może po prostu nie chciał mi o niczym opowiadać? Może tylko ja sądziłam, że jesteśmy przyjaciółmi?
– Usiądźmy – powiedział po dłuższej chwili, ciągnąc mnie w stronę całkiem przyzwoitej kanapy, tworzącej niesamowite wrażenie wśród wybrudzonych, starych i sypiących się ścian. Wyglądała jakby ktoś ją ukradł prosto ze sklepu meblowego i zostawił nie w tym miejscu, co powinien. Czy ten demoniczny idiota obrabował Ikeę?
Usiadłam obok Deaniela i wbiłam w niego cierpliwe spojrzenie. Czekałam aż zacznie się tłumaczyć, w końcu miał z czego.
– Widzisz – zaczął niepewnie, przyglądając się własnym odrapanym dłoniom. Dopiero teraz zauważyłam, że na jego ciele znajdowały się liczne rany. To sprawiło, że przeszyły mnie dreszcze. – Musiałem uciekać.
– Przed kim? – spytałam niepewnie.
– To naprawdę długa historia.
– Mam czas.
– Nie masz czasu. Tu nie jest bezpiecznie. – Deaniel spojrzał na mnie z powagą, ale i troską. Nie, tym razem te twoje brązowe oczy na mnie nie zadziałają. Miałam dokładnie trzydzieści dni na odzwyczajenie się od twojej uroczej twarzyczki.
– W takim razie chodźmy stąd – zaproponowałam z krzywą miną.
– Nie.
– Dlaczego? – Powoli traciłam cierpliwość.
Już na pierwszy rzut oka było widać, że czegoś się boi. Nie od dzisiaj było wiadome, że Deaniel to zwykły tchórz. Już przy pierwszym naszym spotkaniu uciekał przed śmiercią z rąk znanego mi łowcy. Później to ja musiałam go bronić, kiedy ten sam szaleniec przyszedł do naszej szkoły, dzierżąc kij baseballowy w dłoniach; krzycząc: „uciekaj!” nie miałam pojęcia, że Deaniel wyskoczy przez okno i zostawi mnie na pastwę losu temu psychopacie. Całe szczęście Nathiel nie był taki straszny, na jakiego początkowo wyglądał. To tylko mało niebezpieczny kretyn, który lubił bawić się nożami.
Miesiąc temu mój przyjaciel obiecał, że opowie mi wszystko, co powinnam wiedzieć na jego temat. Dzień później zniknął bez śladu. Czy gdyby teraz ktoś nas zaatakował, bez chwili namysłu rzuciłby się na oprawcę, aby nie stała mi się żadna krzywda? Zapewniłby mnie o swojej miłości, którą niedawno mi wyznał, czy może uciekłby w strachu przez konsekwencjami? Cały czas miałam dziwne wrażenie, że żartował. Może szukał obrońcy, powodu do życia, towarzysza codzienności? „Kocham cię” nie mogło być rzucane na wiatr. Te słowa niosły ze sobą wielkie znaczenie i wiedziała o tym nawet tak chłodna osoba jak ja.
– Naprawdę zaraz wyjdę, jeżeli nie zaczniesz mówić – warknęłam zniecierpliwiona.
– Zabiłem. – Odpowiedź była szybka i dziwnie zaskakująca. Nie docierało do mnie to, co mi właśnie przekazał.
– Jak to?
Deaniel wziął głęboki wdech.
– Zabiłem kogoś ważnego w Królestwie Nocy, teraz mnie ścigają – wyrzucił z siebie, nerwowo zaciskając pięści. Wciąż na mnie nie patrzył. Z uporem maniaka wpatrywał się w swoje własne kolana. – Tuż po naszym spotkaniu miałem bliskie zetknięcie z cienistymi demonami. Cudem uszedłem z życiem. Jakoś udało mi się doczołgać do domu. Przez kolejny tydzień walczyłem o życie. Na przemian budziłem się i traciłem przytomność. Nie byłem w stanie nikogo poprosić o pomoc – opowiadał przyciszonym głosem. – Nawet gdybym chciał, nie mogłem do ciebie zadzwonić. – Tym razem spojrzał mi prosto w oczy. Wyglądał na zmęczonego i zdołowanego. – Dalej nie jestem w formie. Demony, które mnie zaatakowały posługiwały się nożami łowców. Exitialis zadaje boleśniejsze i trudniejsze do zagojenia rany.
– Skąd demony miały nóż łowców? – spytałam z przejęciem. Cała ta historia zaczynała mnie powoli niepokoić.
Deaniel westchnął ciężko i z udręką. Zdążyłam już wywnioskować, że nie znosił pytań. Przykro mi, ale w przeciwieństwie do niego lubiłam je zadawać, a tym bardziej dostawać na nie satysfakcjonujące odpowiedzi.
– Nie wiem. Wiem tyle, że wciąż nie jestem bezpieczny. W końcu mnie znajdą.
Do tej pory patrzył się na mnie nieobecnym wzrokiem. Dopiero teraz zmarszczył czoło i spojrzał na mnie trzeźwiej, jakby wybudził się z długiego snu. Miałam nadzieję, że to tylko i wyłącznie wina zmęczenia.
– Laura, nie powinnaś tutaj być. Jeżeli ktoś zobaczy z kim przebywasz, to... – zaczął, ale nie dałam mu skończyć. Przewróciłam ostentacyjnie oczami i wcięłam mu się w zdanie:
– Daj spokój. Skoro od miesiąca tutaj siedzisz i nikt cię nie znalazł, to czemu nagle mają tutaj przyjść? Myślisz, że nas obserwują? Że mnie zapamiętają i będą za wszelką cenę chcieli wyciągnąć ze mnie jakieś utajone informacje, których nie posiadam? – Prychnęłam z oburzeniem.
Myślałam, że Deaniel zacznie się ze mną kłócić, ponieważ jego mina przechodziła stopniowe zmiany, poczynając od zdziwienia i nie kończąc na irytacji, ale w końcu złagodniał i przybrał tę swoją umęczoną życiem pozę starego dziadka. Głowę opuścił w dół. Nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się go nagle szkoda. Może próbował grać biednego i udręczonego nastolatka po to, abym zaczęła mu współczuć? To prawda, że byłam chłodna, ale jednak miałam uczucia.
– Boję się – usłyszałam nagle.
Bał się o mnie czy może o siebie? Strzelałabym raczej na tę drugą opcję.
Znów stałam się tą zimną Laurą, która pomijała kwestie wyrażanych uczuć i przechodziła do konkretów. Nie lubiłam owijania w bawełnę.
– Po co zabiłeś tego demona i kim on był? – zapytałam spokojnie.
Deaniel spojrzał na mnie spode łba z miną zbitego psa. Nie spodobało mu się to, że go zignorowałam.
– Ty naprawdę się nie poddasz, prawda? – spytał zrezygnowany.
Kiwnęłam głową, obdarowując go nic nieznaczącym bladym uśmiechem. Trudno, czasem sytuacja wymagała bycia uosobieniem biura śledczego składającego się z jednoosobowego zespołu. W życiu trzeba być wielofunkcyjnym. Poza tym… czy on myślał, że przyszłam tutaj tylko po to, aby zobaczyć jego cudowną twarz i wyznać mu wielką miłość? Co to, to nie, dobrym kandydatem na męża to on nie był, szczególnie, że to demon, któremu na ogonie siedziała cała zgraja cienistych pokrak.
– Miałem ojca – zaczął nagle swoją historię. Usadowiłam się wygodniej w fotelu i rozluźniłam mięśnie, które do tej pory były mocno spięte. Już myślałam, że nigdy się nie przemoże. – Przybranego ojca, który był demonem wiatru. Przygarnął mnie, gdy byłem mały, dał mi dach nad głową i uczynił ze mnie kogoś więcej niż zwykłego potwora. Nauczył mnie jak być człowiekiem i uwolnił od Królestwa Nocy, gdzie mieszkałem od urodzenia aż do siódmego roku życia. Pewnie żyłbym tam dalej, gdyby nie fakt, że została tam powołana specjalna grupa zabijające demony będące mieszanką ras. Zazwyczaj takie istoty nie miały rozwiniętej żadnej zdolności z określonej grupy. Co prawda używały magii, ale bardzo słabej i zmieszanej z dwoma różnymi żywiołami. W oczach tego niebezpiecznego zrzeszenia byliśmy bezużyteczni. – Westchnął ciężko. – Nie umiałem wkradać się w ludzki cień i  nie umiałem sprawić, żeby ziemia mnie słuchała. Moje zdolności to tylko kilka marnych sztuczek. – Przerwał i spojrzał na mnie ukradkiem z dziecięcą niepewnością kryjącą się gdzieś w jego orzechowych tęczówkach. Sprawdzał czy mu wierzę? A może czy w ogóle go słucham? Oczywiście, że to robiłam. – Moja matka była demonem ziemi, a mój ojciec demonem cienia. Tam, gdzie mieszkałem nie istniała miłość. – Uśmiechnął się ironicznie do siebie, pragnąc najwyraźniej podkreślić to, że został spłodzony przypadkiem. Cóż, to się czasem zdarzało. Ja do tej pory miałam wrażenie, że mój ojciec nigdy nie chciał mieć żadnego dziecka, naprawdę nie miałam pojęcia jakim cudem Joanne go do tego przekonała. – Żyłem z innymi półdemonami, które utworzyły małe zrzeszenie. Prowadziliśmy koczowniczy tryb życia i ukrywanie początkowo naprawdę dobrze nam szło. Nic jednak nie jest wieczne, w końcu nas dopadli. Jako jedyny zdołałem wtedy uciec.
Tak więc posiadał niezwykle przydatne umiejętności tchórza od dziecka.
– W świecie ludzi znalazłem się całkowicie przypadkiem. Przesiąknięty złem, kradłem, zabijałem i uciekałem, by przeżyć. Swojego czasu miałem na pieńku z organizacją zwalczającą demony cienia. Stąd znam Nathiela. Może to śmiesznie zabrzmi, ale już jako mały dzieciak gonił mnie z nożem.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wyobraziłam sobie dwóch małych knypków goniących się po całym mieście. Ponoć kto się czubi, ten się lubi. Zaraz. Nie chciałam myśleć w taki sposób o dwóch chłopakach. Nathiel i Deaniel? Może ich imiona kończyły się na tę samą literę, ale to jeszcze nie znaczyło, że byli sobie przeznaczeni.
– Pewnego dnia znalazł mnie wcześniej wspomniany demon wiatru. Nie chciałem z nim iść, ale jakoś mnie do tego przekonał, w końcu który młody, bezdomny chłopiec nie skusiłby się na ciepłą czekoladę, trochę słodyczy i wygodny fotel? – Uśmiechnął się do swoich myśli. Domyślałam się, że bardzo miło wspominał swojego przybranego ojca. – Sprawiałem mu wiele problemów, kiedy już z nim zamieszkałem. Był zaskakująco cierpliwy. Czekał aż złe nawyki z Królestwa Nocy po prostu znikną. Każdy demon o wyglądzie człowieka, który znajdzie się w świecie ludzi, zaczyna się w końcu upodabniać do Ziemian.
Tak, słyszałam to już od Nathiela. Bardzo ciekawiła mnie ta kwestia. Skąd brały się demony o ludzkim wyglądzie, posiadające własny rozum, może nawet serce i duszę, a skąd krzywe, straszne pokraki, kierujące się instynktem samozachowawczym? Kusiło mnie, aby przerwać przejmującą historię Deaniela i poznać odpowiedź na to pytanie, ale milczałam. Nie chciałam mu przerywać, szczególnie nie wtedy, kiedy zdołał się już przekonać do tego, że można mi zaufać. Słuchałam dalej.
– Zmieniłem się. Poszedłem do szkoły, żyłem jak normalny człowiek. Było mi lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nigdy więcej nie chciałem mieć styczności z Reverentią. Ojciec wytłumaczył mi, że wiele z ludzkich demonów, które uciekają do waszego świata, nie chce wracać do przeszłości. Tutaj nie są jednak całkowicie bezpieczne. Ta sama grupa, która odpowiada za niszczenie demonów mieszanej rasy, odpowiada też za zabijanie tych, którzy dobrowolnie odłączyli się od Królestwa Nocy. Liczy się dla nich tylko nieskażona dobrem krew. – Przerwał i spojrzał w zamyśleniu w sufit. Milczał dłuższą chwilę, jakby zastanawiał się nad tym, co mi jeszcze powiedzieć. – Rok temu mój ojciec został przez nich zabity. Poświęcił siebie, bym ja mógł dalej żyć. Uniesiony gniewem zabiłem wtedy przywódcę tej niespodziewanej i nieprzewidzianej w skutki misji. Od tamtej pory nieustannie muszę się kryć i przenosić z miejsca na miejsce. Jestem ścigany – zakańczając swoją opowieść, spojrzał w zabite dechami okno, przez które przedostawały się blade promienie słońca.
Cała złość odpłynęła ze mnie jak morskie fale w daleki ocean. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak łatwo mnie przekonał. Wierzyłam w jego słowa. Historia, którą mi opowiedział zdawała się być wiarygodna. Bolało mnie tylko to, że podczas swojej niedyspozycyjności nie szukał u mnie pomocy. Było wiele sposobów, na które mógł się ze mną porozumieć. Czyżby Deaniel był jednak mniej otwarty niż sądziłam? Być może odbyliśmy za krótki staż w przyjaźni.
Nie wiedziałam tak naprawdę mogę odpowiedzieć. Przykro mi z powodu twojego ojca? Naprawdę ci współczuję z tego powodu, że goni cię horda dzikich demonów? Żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Byłam dobra w milczącym słuchaniu. Problem zaczynał się wtedy, kiedy rozmówca oczekiwał odpowiedzi zwrotnej. Za grosz we mnie empatii czy uczuciowości, dlatego uznałam, że jedyne co mogę zrobić, to wyrazić swoje współczucie gestem.
Wstałam z kanapy, podeszłam do Deaniela i otoczyłam jego szyję ramionami. Nie znałam się na uczuciach, nie wiedziałam czy to naprawdę podnosi na duchu, po prostu to zrobiłam, niewiele myśląc o konsekwencjach.
Mój przyjaciel zdawał się być zaskoczony, jednak już po chwili objął mnie rękami i delikatnie do siebie przyciągnął. Zezwoliłam się tulić dłużej niż pozwalała na to moja chłodna natura. Najwyraźniej właśnie tego teraz potrzebował – potwierdzenia, że nie jest całkiem sam. Chociaż starałam się bronić przed gwałtownymi emocjami czy niechcianymi uczuciami, naprawdę było mi go żal. Gdyby czas mi na to pozwolił, usiadłabym tu i głaskała go uspokajająco po włosach przesz resztę dnia.
– Dziękuję. – Po tych słowach uścisk się rozluźnił, a ja mogłam uwolnić się z przyjacielskich objęć. Poniekąd czułam ulgę. Co za dużo czułości to niezdrowo.
– Wyglądasz strasznie, przydałoby ci się coś zjeść – stwierdziłam, wspierając się dłońmi na biodrach. Spojrzałam z góry na tego niepoprawnego demona matczynym wzrokiem. – Jest tu coś, co przynajmniej przypomina lodówkę i jedzenie?
Deaniel wyglądał na odrobinę zawiedzionego, nie wiedziałam tylko czy moją reakcją i szybkim odejściem od tematu, czy tym, że będę dla niego gotować. Wszyscy, którzy mnie znali wiedzieli, że nie jestem dobrą kucharką. Odziedziczyłam to chyba po mamie. Na szczęście potrafiłam przyrządzić najprostsze potrawy nie spalając ich na węgiel.
– Posiadam lodówkę, ale nie wiem czy cokolwiek się tam znajduje, dawno do niej nie zaglądałem – mruknął od niechcenia, zerkając gdzieś w bok. Czy on naprawdę się bał, że ugotuję dla niego jakąś trutkę? Aż taka zła nie byłam. Chyba.
– Błąd – prychnęłam, zakładając ręce na piersi. – Jak masz umrzeć to z honorowego powodu, a nie z głodu – powiedziałam oburzona, kierując się w stronę pomieszczenia, które z daleka przywodziło mi na myśl kuchnię. Mój kobiecy instynkt mnie nie zawiódł.
Przekroczyłam próg przyciasnego pomieszczenia, które nie świeciło bogactwem przyrządów i urządzeń kuchennych. Znajdowała się tu mała zniszczona szafka, ogromna przedpotopowa lodówka i kuchenka, która wyglądała chyba najładniej ze wszystkich pomocnych przy gotowaniu przedmiotów. Może nie był to szczyt moich marzeń, ale musiałam przyznać, że spodziewałam się czegoś zdecydowanie gorszego.
Otworzyłam lodówkę. Ironiczny uśmiech sam wszedł na moje usta.
Kilka zgniłych warzyw, jeden dosyć porządnie wyglądający pomidor, dwa jajka, zeschły ser i skisłe mleko. Mój drogi przyjaciel widocznie nie lubił się dobrze odżywiać.
Wzruszyłam ramionami i wyjęłam z lodówki wszystko to, co nadawało się jeszcze do zjedzenia. W szufladzie odnalazłam tępy nóż oraz zardzewiałą, metalową patelnię. Usmażyłam to, co pierwsze przyszło mi na myśl – jajecznicę z pomidorem. Niewiele tego było, ale pierwszy głód mogło zaspokoić. Później może przejdę się do jakiegoś osiedlowego sklepu i uczynię mojemu przyjacielowi przyjemność, gotując mu coś porządniejszego. Chciałam, żeby wrócił do dawnej formy, a żeby to się stało, potrzebował kobiecej troski.
Talerzy i sztućców niestety nie znalazłam, wobec czego zostało mi wybrać się z wraz z wielką patelnią i drewnianą, popękaną łyżką do pokoju, gdzie siedział Deaniel.  
Zastanawiało mnie dlaczego wybrał akurat ten dom. Był straszny. Gorszy niż jakakolwiek inna ruina, choć muszę przyznać, że przynajmniej pachniało w nim w miarę dobrze. Czułam w nim charakterystyczną, ale dobrze mi znaną woń tchórzliwego demona. Mógłby się nie myć dwa tygodnie, a pewnie i tak by ładnie pachniał. Kompletnie tego nie rozumiałam. Może to tylko ludzie cuchnęli?
– Proszę – powiedziałam, kładąc przed rozbawionym Deanielem patelnię z parująca strawą. Wydawało mi się, czy starał się właśnie nie wybuchnąć śmiechem?
Na mojej twarzy pojawił się zaledwie krzywy uśmieszek.
– Jedz. – Usiadłam obok niego i złożyłam ręce na kolanach.
Chłopak opróżnił patelnię w kilka sekund, czemu w ogóle się nie dziwiłam. Żałowałam, że na chwilę obecną nie miałam niczego więcej do zaoferowania, bo patrzył na mnie z nadzieją w oczach jak pies, który żebrze pod stołem o jakiś przysmak z obiadu. Przykro mi, dzisiaj na obiad nie było kości.
– Tęskniłem. – Deaniel przerwał moje rozmyślenia i uśmiechnął się do mnie w sposób, w jaki zawsze to robił. Łagodnie, z dziecięcą szczerością kryjącą się w jego brązowych tęczówkach, spokojem i radością. Ten uśmiech sprawiał, że na sercu robiło mi się lżej.
– To miłe, ale dalej jestem na ciebie zła – mruknęłam, udając zniechęconą. W rzeczywistości już dawno mu przebaczyłam. Wychodziło na to, że byłam po prostu słaba. – Jutro też tu przyjdę.
Mój demoniczny przyjaciel napiął mięśnie i wyprostował się jak struna od gitary. Uroczy uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy, ustępując miejsca niespokojnemu wyrazowi. Czyżby nie podobał mu się ten pomysł?
– Nie rób tego. Gdy nabiorę sił, wrócę do świata żywych i wtedy będziesz mogła się mną zająć. – Dan próbował zamalować swój niepokój niewinnym mrugnięciem oka i pseudo uwodzicielskim uśmieszkiem, ale nie dałam się na to nabrać.
Poddaję się. Nie miałam w zwyczaju narzucania się komuś. Jeżeli nie potrzebował mojej pomocy, nie zamierzałam na siłę mu jej dawać.
– W takim razie pójdę już – mruknęłam z niezadowoleniem, podnosząc się z kanapy.
Deaniel kiwnął głową z trudem przenosząc się do pionu. Zachwiał się, jakby za chwilę z powrotem miał opaść na skórzane obicie i już na zawsze tam pozostać. Na szczęście utrzymał się w pozycji stojącej, dlatego nie musiałam robić za jego słup, o który mógłby się wesprzeć. Spojrzał na mnie z góry i zmarszczył czoło, jakby czegoś nie rozumiał. Zignorowałam jego dociekający niewiadomej sprawie wyraz twarzy i ruszyłam w stronę drzwi.
– Mam jeszcze jedno pytanie.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego przez ramię.
– Skąd wiedziałaś, gdzie mnie znaleźć?
Uśmiechnęłam się krzywo na boku.
– Nathiel.
Mój demoniczny przyjaciel pobladł. Jego przerażenie wcale mnie nie zdziwiło. On naprawdę bał się Nathiela, a czy było czego? To całkiem nieszkodliwa, trochę przygłupia istota. To prawda, że gonił za mną z nożem po całym domu, krzycząc, że mnie zabije, ale myślę, że nie miałby serca, żeby to uczynić. W końcu jego zadanie to wybicie wszystkich demonów, nie ludzi. Deaniel nie zagrażał ludzkości, więc również powinien zostawić go w spokoju.
– Skąd o tym wiedział? – spytał cicho, jakby mówił sam do siebie.
Wzruszyłam ramionami, bo niby skąd miałam to wiedzieć? W żadnym stopniu mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że pomógł mi odnaleźć moją zgubę. To by było na tyle z mojej poważnej misji. Czułam się usatysfakcjonowana jej zakończeniem.
Stanęłam przy framudze, gdzie drzwi wypadały z zawiasów i ostatni raz spojrzałam w zmarnowaną twarz Deaniela. Miałam nadzieję, że szybko do siebie dojdzie.
– Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, daj znać – powiedziałam oschle, nie pozwalając sobie na wylewność. – Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia.
Stojąc tak, zastanawiałam się, gdzie podziały się uczucia, którymi wcześniej go darzyłam. Czyżby miesiąc starczył, abym odzwyczaiła się od Deaniela i zaczęła go traktować jak zwykłego, szarego człowieka, któremu chciałam pomóc z litości? Co się stało z dniami, kiedy moje myśli zajmował tylko i wyłącznie on? Co się stało z tęsknotą, zmartwieniami i radością, kiedy go widziałam? Czy to było tylko chwilowe zauroczenie? Nic nieznaczące zadurzenie się w przypadkowym chłopaku, który zechciał być moim przyjacielem? Wcześniej jego „kocham cię” wywoływało u mnie rzadkie rumieńce na polikach, dziś, nawet gdyby mnie pocałował, nie zrobiłoby to na mnie wrażenia.
Machnęłam mu ręką na pożegnanie i przekroczyłam próg mieszkania. Myślałam, że mnie zatrzyma, chwyci mnie za rękę i powie mi coś na do widzenia, ale nie doczekałam się tego. Z daleka słyszałam wyimaginowane i ciche „wciąż coś do ciebie czuję”. Kto wie, może to moja wyobraźnia sama wytworzyła tę przeklętą sentencję? Nie chciałam już nad tym myśleć. Zostawiłam wszystkie swoje uczucia wraz ze zmartwieniami w ruinach tego domu.
Moje myśli szybko zmieniły tor podróży. Teraz musiałam skupić się na slumsach, przez które szłam równie niechętnie, jak wcześniej. Te same twarze skupiały się na mnie, jakby próbowały odgadnąć, co mnie tutaj przywiało. Tym razem nie widziałam w nich zła i ciekawości. Krył się w nich strach. Wielki strach przed rzeczywistością, której byłam uosobieniem. Patrząc na mnie, widzieli życie, od którego uciekli. Być może kiedyś większość z nich miała własne rodziny i żyła pod dostatkiem, niczym się nie przejmując. Być może byli szczęśliwi. Nie znałam ich historii i nie byłam pewna, czy chciałam je poznawać.
Założyłam kaptur na głowę. Dzięki niemu czułam się odrobinę bezpieczniejsza, bardziej odosobniona. Nie chciałam skupiać się na ludziach, którzy zachłannym wzrokiem podążali moim śladem. Nie miałam nic, co mogłabym im zaoferować.
Pokonując ostatnie odcinki jednego z najmroczniejszych zakątków tego miasta, poczułam jak wielki ciężar spada z moich barków. Przez chwilę naprawdę czułam się tak, jakbym przejęła od tych udręczonych i nieufnych ludzi wszystkie ich troski i zmartwienia. To było dziwne doświadczenie. Nigdy nie wykazywałam się wobec innych empatią. Byłam zwykłą, zajmującą się własnym życiem i sprawami egoistką, która miała całe życie przed sobą. Czy coś się we mnie zmieniło?
Zanim przekroczyłam próg światłości, mój widnokrąg zaatakował rój kruków, który wzbił się gwałtownie w powietrze. Serce niemal stanęło mi w miejscu, kiedy czarne pióra tych okropnych ptaszysk połaskotały moją twarz. Mimowolnie musiałam przystanąć w miejscu.
Niepokój powrócił do mojego serca ze zdwojoną siłą. Ludzie powiadali, że kruki to zwiastun nadchodzącej śmierci. Miałam nadzieję, że to tylko niesprawdzone przepowiedni naszych babć i dziadków, którzy byli przewrażliwieni na punkcie złych omenów. Nie miałam zamiaru tutaj umierać.
Wzięłam krótki wdech i postawiłam stopę na jasnej krawędzi dnia, której przyświecało popołudniowe słońce. Nie spodziewałam się, że w tej samej chwili coś ciężkiego uderzy mnie w tył głowy.
Ciemność przywitała mnie z otwartymi ramionami.

36 komentarzy:

  1. Ciesz się, że w ogóle ktoś komentuje :P *wredna Cleo*
    "Zabójcę", Naffie, "zabójcę".
    Zdarzają się literówki i brakuje przecinków.
    Sarkazm, wow. Szkoda, że pomyślany w chwili zagrożenia, a nie wypowiedziany na głos.
    Aleś wymyśliła z tym morderstwem kogoś z Królestwa nocy, wow. Podoba mi się.
    Świetna historia Deaniela, za którą mam ochotę Cię wyściskać :) Wreszcie wiemy, kim jest ten gościu. Ale sam Dan mnie drażni. Kurde, człowiekowaty demonie, Laura od początku zaoferowała ci swoją przyjaźń, więc możesz liczyć także na jej pomoc, więc dlaczego z niej nie korzystasz? Wychodzisz na egoistę, bo w swoim mniemaniu uważasz, że byś ją wykorzystał. Smutne.
    Nathiela w rozdziale nie ma, ale wzmianki o nim mi wystarczają ;) *tak bardzo zakochana w zielonookim*
    I znowu ktoś ką atakuje. Laura, powoli zacznij się do tego przyzwyczajać, Naff zamieni twoje życie w piekło.

    Rozdział bardzo mi się podoba. Jak każdy inny pisany jest prostym językiem, lekko, aż chce się czytać.

    Mam nadzieję, że wena szybko Cię nie opuści ;)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się.
      Oj, literówka! Nie zauważyłam tego, a czytałam kilka razy.
      Ja nie wiem, czytam po pięć tysięcy razy i dalej są literówki XD jakim cholernym cudem? Chyba nie potrafię się skupić D:
      Mnie też drażni Deaniel. Nie lubię go XD. Jest ciapa, jest tchórz i w ogóle. Ale niedługo już nie będzie drażnił *mroczny chichot*.
      Dokładnie! Naff planuje tyle ataków na Laurę, że hej XD!

      Usuń
  2. Wcale nie było śmiesznie! Przy wcześniejszych śmiałam się jak głupia a tutaj o mało co się nie poryczałam.
    A dodatkowo że od początku uwielbiałam Deaniela, to gdy opisałaś jak wyglądał i co zrobił, załamało mnie. Jestem tak cholernie smutna ;( Naff, kochana, why? Mam nadzieję że Laura mu tak serio wybaczy, bo nie ma co mu się dziwić. Kto o zdrowych zmysłach na jego miejscu, ryzykował by swoim życiem by z kimś się komunikować? No wybacz, no ale kto? Przypominam że Deaniel nie umie korzystać ze swoich mocy cienia i ziemi więc byłby bezbronny.
    Ale że znów ktoś Laurę atakuje? Boshe, biedulka... Ale idę o głowę że to jest ta wredna suka, w sensie nowa bohaterka :)
    Dobrze że wena cię nie opuszcza, niechaj nie przemija.

    Pozdrawiam i do następnego ^_^
    Elfik JoWita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I już jak tak go chronię to proszę o przeczytanie mojego wniosku ochronnego.

      Jak pisałam wcześniej, kto o zdrowych zmysłach ryzykowałby życiem by skontaktować się, nawet, z przyjaciółką? Dobrze, powiedział że ją kocha i głupio zrobił zabijając tamtego demona, ale działał impulsywnie. Nie obwiniajmy go za to, co się stało się nie odstanie. Z tego jak go opisywałaś, to na serio, ja na miejscy Laury bym się cieszyła że reszcie go widzę i że jest cały. Ale ją też rozumiem, martwiła się o niego, nie odzywał się i jeszcze przystawił nóż do gardła. Ale działał instynktownie, bał się co jest normalne. Każdy się boi bo gdyby nie to, wszyscy byli by psycholami.
      No, więc jak pisałam, nie obwiniajmy Deaniela bo wątpię że Wy na jego miejscu szlibyście do swoich przyjaciół z wiedzą że za chwilę ktoś was zabiję i wtedy wieść o Twojej śmierci była by jeszcze gorsza niż niepewność.

      I tak, bardzo lubię Deaniela i będę go broniła jak lwica młode, więc jeśli macie coś do niego to macie coś do mnie i jeśli będziecie się z niego nabijać że jest tchórzem, to postawcie się w jego sytuacji.

      Dziękuje za uwagę, dobranoc.

      Usuń
    2. Elfiku, spokojnie ;)
      Jestem trochę cięta na Deaniela, bo, jak stwierdziła sama Laura, ukrywał się już miesiąc. Po taki czasie JA na jego miejscu skontaktowałabym się z najbliższą osobą przynajmniej tylko po to, by dać znać, że żyję.
      A tak to Laura naraziła swoje życie/ zdrowie, by go odwiedzić.

      Nie uważam, że jest złą postacią, nie, od początku go lubię, tylko stwierdzam, że zachował się trochę egoistycznie.

      Koniec, nie robimy wojny, bo ktoś się podjara, zrobi sobie popcorn i będzie z napięciem czytał naszą kłótnię. :)

      Cieszę się, że Deaniel wrócił w opowiadaniu, że jest ono o nim, bo... stęskniłam się za nim :)

      Usuń
    3. Haha, Elfiku, uwielbiam cię XDD. TO takie kochane, że go bronisz!
      Ja się skłonię ku wersji Cleo. Uważam, że powinien dać znać mimo wszystko i że jest trochu takim tchórzem i egoistą. Jako postać niezbyt go lubię (chociaż go sama stworzyłam - ale co tam XD), ale jeszcze pokaże na co go stać *mroczne plany* mauhaha.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Elfiku, pospamuj, Naff się ucieszy z tylu powiadomień :d
      Przedstawiłaś swoje zdanie, ja swoje i nadal się lubimy :) Lubisz mnie?

      Usuń
    6. Poprzedni komentarz był trochę, yh... Naff wie o co kaman, a raczej powinna wiedzieć >.<
      Tak czy tak już się uspokajam. O to dowód. Raz, dwa, trzy i jestem je**ną oazą pierd***nego spokoju! A tak serio to już jestem zrelaksowana i rozmyślam jak tu kogoś uśmiercić... Tak, bawię się w Georga Raymonda Richarda Martina. Cleo, you know what I mean.
      Wracając do tematu, again. No może i powinien jakoś zadzwonić czy coś no ale bał się no! To normalne kurwa! O jezu, sory! Już nad sobą nie panuję bo jutro szkoła i spotkam się z moim kochaniem XDD
      Dobra kończę bo bez kitu, ktoś zrobi popcorn i będzie zajadał czytając.

      I Naff, wiem że mnie uwielbiasz. A bronie go bo może się w nim kocham? Tego nie wiesz. O boże, kuffa co ja tworze?! Już podkochuję się w drugim bohaterze czyjegoś opowiadania... czy to jest objaw jakiejś choroby psychicznej?

      Nie, teraz to już definitywnie kończę spamowanie.

      Usuń
    7. Cleo, logiczne że Cię lubię!

      Usuń
    8. Elfiku, przeczytałam Twój komentarz, zanim go usunęłaś, więc wiem, co wcześniej napisałaś :P
      Rozumiem, dlaczego go bronisz i to szanuję :)
      Koniec spamu.

      Buziaki dla Naffa i Elfika :**

      Usuń
  3. Za późno XD. Zawsze sprawdzam komentarze przez e-maila, a więc nawet jeśli usunęłaś komentarz, to go widziałam, a muahhahaha! Tak bardzo złaaa!
    Magneto umrze :o? I z kim wtedy będą walczyć?!
    W sumie o to tu chodzi! Każdy ma wady, tak więc... o to chodzi by je przedstawiać >D! (odnośnie Deaniela).
    Właśnie jadłam popcorn XDD muahah. Wiecie jakiego miałam banana na ryjku od komentarzy? Serio, możemy sobie pokomentować, SPAM mi nie przeszkadza XD!
    Kochasz się w Deanielu :o? Pewnie by się ucieszył XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurdę, tak się podjarałam i mnie nosi, że idę napisać następny rozdział buahaha XD.

      Usuń
    2. Nie, nie Magneto ale... dowiesz się czytając rozdział :)
      Ty zła i okrutna! Tak śmiać się z czytelników?! Wstyd! (mówi to osoba która sama się czasem śmieje z komentarzy)

      A tylko spróbuj mu powiedzieć, to przysięgam że się zemszczę. Chociaż z drugiej strony, jeden o tym wie więc czemu Deaniel miał by o tym nie wiedzieć? Powiedz mu, jestem ciekawa jego reakcji xD

      Usuń
    3. Naff, z tym popcornem to mogłaś się wstrzymać :P
      Oglądaj "Gwiezdne Wojny", a nie nowy rozdział piszesz! * rozkazuje ta, co jest na drugiej stronie kolejnego rozdziału^^*

      Usuń
    4. A mnie też coś naszło na pisanie rozdziału! To przez was i za to was uwielbiam laski :D

      Usuń
    5. To ja chyba też się wezmę za pisanie :D
      Ten spam nieźle na nas podziałał, nie ma co :D

      Usuń
    6. Prawda? Raptownie wszystkie trzy za pisanie się wzięłyśmy... Trzeba częściej takie SPAMY organizować.

      Usuń
    7. Jestem jak najbardziej za :D

      Naff!
      Gdzie wielebne, szanowne porównanie mojego autorstwa?!
      Myślałam, że go użyjesz :(

      Usuń
    8. Niech żyją spamy! Dodają weny jak cholera! >D właśnie się znęcam nad Laurą, jak mi fajnie XD!
      Elfiku, myślę nad założeniem zakładki: "spytaj bohatera" - może sama mu wyznasz miłość mwahha.
      Cleo, zamierzam go użyć w następnej notce! <3

      Usuń
    9. Haha, to twórz ją szybciej. Jestem ciekawa co powie :D
      Dobra ja już kończę, bo jutro mam tą cholerną szkołę... yh!!
      To papa :*

      Usuń
  4. Witaj, Naff, ten komentarz na górze mnie sprowokował i oto jestem. I się tłumaczę: mam urwanie głowy. Od paru miesięcy. A z tym opowiadaniem jestem, odkąd miałaś zupełnie inny adres i inny pseudo, przy czym potem przestałam blogować, bo i mój pomysł wymagał przemyślenia, leżał pół roku. I od jakiegoś czasu widzę, że dodajesz nowe posty. I się zastanawiam, czy nie przyjść i przeczytać, ale: a. W opisie blogasia miałaś Nathaniel'a, no a ten egzotyczny apostrof jest zupełnie zbędny, wtedy chwilowo zwątpiłam, noale znów zwalam to na brak czasu, gdybym miała go więcej, pokonałabym niechęć gramatycznego nazisty i poszła czytać... Rany. To musi brzmieć jk bełkot. D:
    Dobrze się orientuję, że to paranormal?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *cisza* Czekaj, czegoś nie rozumiem XD. Eee... jednak niczego nie rozumiem!
      1. Jaki komentarz na górze :o?
      2. Matko, miałaś jakiś inny nick? No bo cię nie poznaję!
      3. Nie wiem czy formy są właściwie użyte, ale napisałaś, że "jesteś z tym opowiadaniem, odkąd miałaś zupełnie inny adres i inny pseudo" - czekaj, o mnie chodziło XD? Czy o ciebie? Bo ja nick mam zawsze ten sam, a i adresu nie zmieniałam!
      3. Nie NATHANIEL, bo za NATHANIELA to ja zabijam, tylko NATHIEL. To dwa zupełnie inne imiona, z czego to drugie wymyśliłam ja! Co do apostrofów - już ich nie robię w opowiadaniu. To stare dzieje XD. Muszę to zmienić.
      4. Paranormal activity - noł XD. Fantasy, romans, coś w ten deseń!

      Usuń
    2. Komentarz w sensie dopisek od Ciebie na górze rozdziału. Że tylu obserwatorów, a mało kto komcia, to przyleciałam z usprawiedliwieniem.
      2. No ja miałam, miałam. ;_; Ale sprawdziłam i jednak nie, nie z Tobą była sytuacja, że byłam, byłam, zawiesiłam blogasia, tamta osoba zrobiła jakieś porządki na blogasku i nie dało się komciać. Niejaka Shadow. No, nieważne. Przepraszam, jestem nieogarnięta bardziej, niż ustawa przewiduje. ;_;
      3. Z Twoim. Nie wnikaj.
      4. Wiem. Widziałam posta z wyjaśnieniem, pamiętam go. Nadawanie podobnych imion postaciom to, swoją drogą, słaby chwyt, ale może już to wiesz. Znaczy w tym konkretnym przypadku Nathiel mógłby być spokojnie zdrobnieniem Nathaniela - chociaż ze zdrabnianiem szłabym w kierunku Nathiego - czekaj, zaczęłam się czepiać. Przepraszam. Ja tak na automacie. A co do apostrofów, omsknął Ci się w tytule rozdziału i to stąd moje gadanie.
      4. Tak brzmiało, noale to pewnie kwestia tego, o ilu opkach tego typu słyszałam. I zgeneralizowałam, że Twoje opowiadanie też jest paranormalem, mea culpa.

      W wakacje wezmę się za lekturę, k?

      Usuń
    3. Ach, rozumiem ^___^ teraz rozjaśniłaś mi umysł.
      2. Nie ma sprawy, zdarza się :3.
      3. Ale to moje imię i mi się w żaden sposób z Nathanielem nie kojarzy. Czy słaby, czy nie słaby, to Nathiel, nie Nathaniel, koniec, kropka.
      4. Mówię, kiedyś robiłam apostrofy, ale od jakiegoś czasu zostawiłam to w spokoju ^___^
      5. Jak kto woli ;3.
      Jeżeli chcesz czytać, to serdecznie zapraszam - będę szczęśliwa C:
      Czekam do wakacji i pozdrawiam XD!

      Usuń
  5. Deaniel jest taki...taki...przedawniony iiii nie lubię go. Laura wymiata jak zawsze xd domestosu nigdy nie zapomnę xd literówki przez wczorajszy dzień?xdddd
    czekam na dalsze losy Laury :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem XD już o tym rozmawiałyśmy!
      Weź nic nie mów, bo się wyda :o XD

      Usuń
  6. Cieszę się, że dodajesz rozdziały tak szybko :D
    I wybacz za moje opóźnienia z rysowaniem- od jakiegoś czasu zajmuję się jakimś milionem spraw (nie żebym narzekała, świetnie się bawię :D) super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, no przestań! Czy ja ci każę rysować XD?! Jak ci się będzie chciało to to zrobisz i już ^___^

      Usuń
  7. O boże , o boże i co dalej , co dalej ? PISZ SZYBKO PISZ....

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostawiłaś poprzednio przy moim opowiadaniu strasznie długi komentarz,prawda? Szkoda ,ze ja nie umiem takich pisać,ech :/ Mam nadzieję,że nie muszę Cię dowartościowywać i wystarczy,że napiszę Ci ,że rozdział był jak zwykle boski! Naprawdę! To fajnie,że tak pędzisz z tymi rozdziałami. [miałam zaległości,więc miałam co czytać,uhuhuh]
    Dla mnie -niewyżytego książkowo mola- to i tak za mało. Chciałabym więcej i więcej.
    Mam nadzieję,że nowość dodasz jak najprędzej.
    Pozdrawiam i całuję,Wiki <3
    A.. i zapraszam na nową część Curls :^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naff znana jest w blogosferze z pisania komentarzy długości esejów :D

      Usuń
    2. Cichaj XD (widzisz? Ten komentarz jest krótki!) *powstrzymuje się od pisania eseju*

      Usuń
  9. Kurde, trochę zaległości się zebrało D:
    Jak toooo możliwe? :C
    Ale hm, byle do konferencji! *ay!*
    Rozdział taki smutnawy dla mnie. Od początku nie przepadałam za Deanielem, bo Nathiel i tak najlepszy, ale po tym rozdziale... mój stosunek do niego się nie zmienił XDDD Sadystka jedna jestem *w słowie, bo inaczej nie lubię ranić* i co mnie to, że miał trudne dzieciństwo *okej, okej, tu mnie trochę masz*. No, ale żeby przez miesiąc do Laury nic? Zbój z niego jeden.
    Wooooo, widzę, że mam w Tobie przyjaciela sadyste! Ranienie głownych bohaterów opowiadań tak bardzo piękne C':
    Hm. Lecę na nowy rozdział, a co!
    Króliczek, który jest zawiedziony tym, że w lodówce nie było jednak kotletów

    OdpowiedzUsuń
  10. Deaniel? Czyżbyś chciał się pożywić Laurą? Ależ ona jest ciężkostrawna... Dobra, nie pierdzielę głupot. :D
    Oho, wpadł w kłopoty. Nieładnie... Chociaż czego dobrego można się spodziewać po demonie? Tysiąca dobrych uczynków i aureoli nad głową? Przecież opowiadanie bez kłopotów byłoby tak nudne jak lekcje przyrody prowadzone przez nauczycielkę w mojej szkole. Tylko ona potrafi smęcić jak tysiące leniwców śpiewających Rolowanie od Urbańskiej.
    Laura umie gotować. Ja też potrafię! A nawet nie przypalam wody na herbatę! O! Jestę Mistrzę! *dumna ja*
    I to zakończenie... Wiem, co jest dalej, bo czytałam na telefonie, ale i tak muszę o tym wspomnieć...
    Pędzę dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. NAFF NOO! CHYBA CIĘ ZABIJĘ! Po raz kolejny kończysz rozdział w taki sposób, że nie idzie przestać czytać dalej ,__,
    Deaniel nie wywołuje u Laury żadnych uczuć, hmm ja tam się cieszę, w końcu Nathiel ma szersze pole do popisu. Parszywa okolica te slumsy; ciekawa jestem kto walnął ją kamieniem w czerep ,_,
    Krótko, krótko, czytam dalej! :P

    OdpowiedzUsuń