"A wiesz, że jak rzucisz gołą Laurę w śnieg, to jej już nie znajdziesz? Chyba, że się roztopi. Śnieg, oczywiście" - badum, tssss!
Tadaaaam! Laura i Nathiel autorstwa Otai! (pierwszy raz w życiu wygrałam jakiś konkurs, yea!).
Jaram się. Szczególnie Nathielem, jego epickim tasakiem wystającym ze spodni i koszulką, która ma napis: "WTF?!" ale tego nie widać XD. Pozwoliłam sobie lekko przerobić nathielowe oczy! Będę się patrzeć na to dniami i nocami *___*
POPRAWIONE [15.10.2017]
Rozdział odrobinę wydłużony. Mimo wszystko miałam wrażenie, że nie da się go ubarwić na tyle, aby był wspaniały. Ogólnie to jak czytam te moje jaranie się powyżej to mało tęczą nie rzygam.
***
Delikatny
różany zapach świeżo parzonego Earl Greya rozchodził się po pokoju, kojąc ból rozchodzący
się po moich poturbowanych nozdrzach. Byłam zdziwiona, że czułam jakiekolwiek zapachy.
Może nie było ze mną jeszcze tak źle.
Miejsce
spotkań tajemniczej organizacji zwalczającej demony cienia, w skrócie Nox,
okazało się być małym, przytulnym, dwupiętrowym domkiem. Pierwszy lepszy
odwiedzający nie zgadłby zapewne, że tak miło urządzone mieszkanie należało do
ludzi, którzy na co dzień latają z nożami za dręczącymi społeczność demonami.
Do te pory myślałam, że wszyscy łowcy choć trochę wyróżniają się od reszty
przeciętnej ludności naszego miasta, ale najwyraźniej się myliłam. Wszyscy byli
do bólu zwyczajni. Widząc ich, można by pomyśleć, że są przeciętną, amerykańską
rodziną, którą nie cechuje nic niecodziennego – nawet traktowali siebie jak
rodzinę.
Z tego,
co zdążyłam zauważyć, górę zamieszkiwało kilku starszych łowców, na dole znajdował
się zaś tylko jeden dodatkowy pokój dzienny, który należał do Hugh – szefa
Nox. Swoją drogą, ciekawiło mnie, jakie jest jego prawdziwe imię
i dlaczego ukrywa się pod pseudonimem. Wiem, że w dzisiejszej dobie Internetu każdy
szanowany człowiek posiada jakiś nick – poczynając od Puszków i nie kończąc na
tych typu: gośćzfajnymwąsem – ale czy
Hugh nie jest za stary na takie zabawy? Ile on mógł mieć lat? Sześćdziesiąt?
Dziwiło mnie, że tak dobrze się trzymał. Słyszałam nawet, że uczestniczy w
każdej większej misji, którą zorganizuje. Po tylu latach nie miał dosyć walki z
demonami? Niektórzy ludzie w jego wieku odchodzą na emeryturę.
Spojrzałam
uważnie na siedzącego przede mną starca, który właśnie dyskutował ze swoim
młodszym poplecznikiem – ten sam gość przyniósł przed chwilą exitialis, zalegające u mnie w
szufladzie. Oczywiście miał na to moją
pełną zgodę. Z krwawiącym nosem i poturbowanymi żebrami nie mogłam pojawić się
w domu niezauważona. Moja matka zaczęłaby mnie dopytywać o szczegóły tego zaskakującego
stanu i nie wypuściłaby mnie nigdzie przez kolejne dni.
Nie
miałam pojęcia jak ten bezimienny pan dostał się do mojego pokoju bez zgody
mamy. Może w jakiś sposób ją przekupił? Joanne była naiwna. Myślę, że
zadziałałoby na nią tłumaczenie w stylu: „dostaliśmy powiadomienie, że w pani
domu ulatnia się gaz” lub „dostaliśmy powiadomienie, że w pani domu panuje
epidemia karaluchów” – tych małych żyjątek szczególnie mocno się bała. No, chyba że wszyscy łowcy z organizacji Nox
wchodzą i wychodzą oknami. Bohaterowie
od siedmiu boleści.
–
Jesteś już wolna – odezwał się nagle staruszek, posyłając mi delikatny uśmiech.
–
Dziękuję – odpowiedziałam grzecznie. Wzięłam łyk niebiańskiej, różanej herbaty
i wydałam z siebie ciche westchnięcie przepełnione ulgą. Gdzie oni ją kupili?
Zabiłabym za nią każdego demona.
–
Oczywiście my porozmawiamy sobie później – powiedział groźnie Hugh, kierując
spojrzenie na Nathiela, który siedział tuż obok mnie ze skrzyżowanymi na piersi
rękoma. Miał ułożone w obrażony dzióbek usta, wysoko zadarty podbródek i kocio
zmrużone oczy. Słowo daję, wyglądał jak mała dziewczynka, której zabrano lalkę
w ramach kary za wyżarty słoik nutelli, którym dodatkowo umorusała ściany.
Ciekawa jestem, czy wiedział, czym jest pokora.
– Nie
powinieneś wciągać Laury w takie niebezpieczeństwo – kontynuował Hugh.
Czarnowłosy
burknął coś niezrozumiałego pod nosem i spojrzał w ścianę z niezbyt zadowoloną
miną, mówiącą: „to nie moja wina, że ta idiotka przygarnęła moje exitialis”. Dziwiło mnie, że nie
powiedział tego na głos. Obraził się tak mocno, że postanowił milczeć, czy po
prostu polubił mnie na tyle, że stwierdził, iż nie będzie się w tym temacie
udzielał i przecierpi swoją dumę? Istniała jeszcze możliwość, że chciał się
mnie stąd jak najszybciej pozbyć, a potem ponarzekać Hugh na osobności.
To nie
moja wina, że zderzył się ze mną na środku ulicy, gubiąc w ten sposób swój nóż.
I pomyśleć, że gdyby na mnie nie wpadł, miałabym spokój od demonicznych
zagadek, a tak dopiero teraz mogę uwolnić się od tego niefortunnego zdarzenia,
które pociągnęło za sobą lawinę nieprzyjemności obfitych w demony.
–
Możesz zapomnieć o tym, co widziałaś i usłyszałaś. – Głos Hugh wybudził mnie z
rozmyśleń. Mało nie podskoczyłam na fotelu. – Nathiel nie będzie ci się już
narzucał.
Mina
zielonookiego mówiła teraz: „wal się dechą, stary dziadu”. Nathielu, twoje
spojrzenie jest bardzo niekulturalne, sprowadza moje myśli na manowce. Wydawało
mi się, że za bardzo przyzwyczaiłam się do jego gęby, za którą ukrywały się te
demoniczne, intensywnie zabarwione na szmaragd oczyska. Powinnam o nim
zapomnieć i to na dobre.
–
Odprowadź Laurę do domu i bez żadnych numerów. – Hugh posłał swojemu
podopiecznemu znaczące spojrzenie. Miałam
wrażenie, że tylko przy tym staruszku Auvrey potrafił zamknąć buzię. A może po
prostu przewidywał niezbyt miłe konsekwencje wynikające z ich przyszłej rozmowy
i nie chciał pogarszać sprawy? Nie znałam Nathiela tak dobrze, żeby z pełną
trafnością analizować każde jego zachowanie, choć musiałam przyznać, że na ogół
był bardzo przewidywalny.
Hugh uścisnął
moją dłoń, życząc mi, abym już nigdy w życiu nie spotkała żadnej demonicznej
pokraki. Z drugiej strony, gdy to niefortunne spotkanie dojdzie przypadkiem do
skutku, to przecież wiem, gdzie ich szukać i służy szczerą pomocą (oraz ostrym
nożem). Oczywiście jako grzeczna i poukładana dziewczyna, podziękowałam dziadkowi
za dobre rady, po czym pierwszy i ostatni raz, przekroczyłam próg organizacji
Nox. Z Nathielem przy boku, ma się rozumieć.
Mieszkałam
daleko stąd, tak więc mogłam liczyć na długi spacer w obecności nieznośnego
łowcy. Nieszczególnie mnie to smuciło, ponieważ miałam z tego jasno wynikające
korzyści – moja nienasycona ciekawość chciała zostać zaspokojona.
–
Głupi, stary dziad – mruknął Nathiel, kiedy zaczęliśmy się kierować w stronę
mojego domu. – Wina nie tkwi tylko po mojej stronie – burczał pod nosem,
marszcząc nos jak mała, obrażona dziewczynka.
–
Uważam, że Hugh jest całkiem miły i rozsądny – powiedziałam, zerkając na niego
z pobłażliwym uśmieszkiem.
Nathiel
prychnął tak głośno, że przepłoszył kilka małych, nocnych ptaszków z pobliskiego
drzewa. Ja sama mało co od niego nie odskoczyłam.
– To ci
się tylko wydaje, blada dupo albinosa.
Już
myślałam, że przestał z głupimi wyzwiskami, a jednak nie. Chyba wracamy do tych
chłodnych relacji i wyzywania się od dup albinosa oraz innych oszołomów.
Uwielbiam cię, Nathielu Auvrey, bez ciebie moje ostatnie miesiące życia nie
byłoby tak cholernie interesujące.
Z
jednej strony bardzo cieszyłam się, że nie będę musiała użerać się więcej z tym
durnym łowcą, to jednak nie oznaczało, że tak łatwo uwolnię się z demonicznego
świata – przecież wciąż miałam przyjaciela będącego jedną nogą w grobie, dzięki
departamentowi, który go ścigał.
A
propos Deaniela.
– Mogę
cię o coś spytać?
– Hm? –
mruknął tamten, wkładając ręce do kieszeni. Stracił całe swoje boskie
zainteresowanie moją osobą i skierował spojrzenie na nocne niebo usiane
gwiazdami.
–
Dlaczego ścigałeś Deaniela?
– Niech
pomyślę. – Udał, że się zastanawia. Łobuzerskie iskierki czaiły się gdzieś w
jego zielonych tęczówkach. – Wkradł się do naszej organizacji, wszczął walkę z
kilkoma osobami i zdemolował nam bazę. Prawdopodobnie jego celem była księga,
która należała do nas.
–
Księga? – Zdziwiłam się.
Czyżby
kolejne „magiczne” pojęcie do mojego demonicznego słowniczka?
– Nie
wiem, jak się dokładnie nazywa. – Zmarszczył czoło. – Wiem tyle, że w rękach
demonów może być niebezpieczna.
Z jej pomocą da się otworzyć otchłań, gdzie trafiają wszystkie demony, które
zabijamy. – Przerwał i zastanowił się przez chwilę, przytykając palec do ust.
Na swój sposób było to całkiem urocze. Ten gest pozwolił mi skojarzyć go z
pięciolatkiem, o którym wcześniej mi opowiadał. – Przepraszam, pozornie zabite.
Demony nie umierają, tylko trafiają tam, skąd nie mogą już wrócić. – Westchnął
umęczony. – W tej książce masz jakieś nudne formułki, sposoby na zabicie
cienistych demonów i inne rzeczy, które przydają się łowcom.
Spojrzałam
na Nathiela ze zmarszczonym czołem.
– A po
co była mu ta księga?
– Prawdopodobnie
chciał wskrzesić swojego opiekuna. – Nathiel wzruszył obojętnie ramionami. –
Najwyraźniej nie dotarło do niego, że jeśli ktoś wróci z otchłani, nie będzie
już taki sam.
Uniosłam
pytająco brew.
– Gość powróciłby
na ten świat bez możliwości zmiany na lepsze. Byłby przesiąknięty złem. Zabiłby
każdego, kto by stanął na jego drodze i pewnie nawet nie pamiętałby tego
kretyna. – Prychnął.
Dlaczego
Deaniel pomimo świadomości, że jego przybrany ojciec mógłby wrócić jako zły
demon, chciał go wskrzesić? Miał nadzieję na to, że jednak będzie sobą? Nie
wierzył przesądom i chciał się przekonać o prawdziwości tych słów na własnej
skórze, nawet jeżeli miałby z tego powodu zginąć? Ten półdemon wciąż był dla
mnie jedną, wielką zagadką. Chyba nigdy go nie zrozumiem.
Westchnęłam
na tyle cicho, by Auvrey mnie nie usłyszał. Zbędne rozmyślanie o czymś, czego
sama właściwie nie zanalizuję, nie było w tym momencie dobrym pomysłem.
Postanowiłam, że na tym zakończę swoje uciążliwe dopytywanie się o kwestie
związane z moim demonicznym przyjacielem.
Zmęczona
spojrzałam w kierunku nieba.
Ta noc
przypomniała mi o pierwszym spotkaniu z Nathielem i Deanielem. To wydarzyło się
zaledwie kilka miesięcy temu, a ja czułam, jakbym znała ich wieczność. Nigdy
nie sądziłam, że moje życie nabierze innych barw, poza szarością, i to w tak
krótkim czasie. Na chwilę niebo zajarzyło się szmaragdową zielenią oczu
Nathiela.
Czy to
już naprawdę koniec? Tak bardzo chciałam uciec od tego nierzeczywistego świata,
w którym przyszło mi żyć, chciałam wrócić do swojej codziennej rutyny, która od
wielu lat panowała nad moim życiem, ale teraz? Czułam, że szarość znowu mnie
pochłania. Powinnam się z tego powodu cieszyć, w końcu niedługo wszystko
powinno wrócić do normy, a zamiast tego czułam w sercu zawód. Może byłam
szalona, może byłam kompletną idiotką, ale poznanie demonicznego świata było dla
mnie całkowicie nowym i przy okazji ciekawym doświadczeniem. Może wcześniej po
prostu bałam się wyjść z cienia i dać porwać światu w nieznane?
–
Uśmiechasz się jak psychopatka – spostrzegł Nathiel, sumując swoją wypowiedź
krótkim, irytująco dźwięcznym śmiechem.
– Na
szczęście nią nie jestem – odpowiedziałam gładko. – Za to ty pasujesz do roli
psychopaty idealnie. – Uśmiechnęłam się wrednie.
–
Zawsze uważałem, że każdy człowiek ma w sobie coś z psychopaty. – Spojrzał na
mnie ukradkiem i puścił mi oczko.
– Nie
jesteś... – Urwałam w pół zdania. Powiedzenie „nie jesteś człowiekiem” byłoby z
mojej strony okrutnym błędem, przecież wcale tak nie uważałam. Auvrey dzięki
temu, co robił dla innych, mógł uchodzić za bardziej ludzkiego niż większość
chodzących po tym świecie osobistości.
– Masz
racje, nie jestem człowiekiem – mruknął. Nie do końca spodobało mu się to, co
chciałam powiedzieć. Ściągnął brwi z irytacją i spojrzał przed siebie. Ręce,
które wcześniej trzymał luźno po bokach ciała, teraz włożył z rozmachem do
kieszeni. – Nie ufasz mi z tego powodu?
To
pytanie naprawdę mocno mnie zdziwiło. Nigdy nikt nie zapytał mnie wprost o coś
takiego. Nie wiedziałam jak mam się w tej sytuacji zachować, a tym bardziej co
mam na to odpowiedzieć.
Ufałam
Nathielowi? Może to głupie, ale gdzieś wewnątrz siebie czułam, że mogłabym mu
zaufać. Być może powód tkwił w tym, że żył w sprzeczności ze swoją złą naturą i
starał się ponad wszystko czynić dobro; być może dlatego, że pozostawał wierny
swojemu przyjacielowi i organizacji, do której należał; być może dlatego, że
bezinteresownie mnie obronił. Istniało jeszcze jedno rozwiązanie: Nathiel
zrobił mi pranie mózgu.
Uznałam,
że jestem mu coś winna za wszystko, co dla mnie do tej pory zrobił. Nawet
jeżeli miało to być tylko jedno słowo, to jednak wciąż szczere.
– Ufam
– odpowiedziałam ostatecznie, nawet na niego nie spoglądając. To obce słowo,
które z siebie wydusiłam, sprawiło, że poczułam palący mnie w piersi wstyd.
Prawdopodobnie to pierwszy raz, kiedy wyznałam komuś coś takiego. Nathiel wyglądał
na zdziwionego tym faktem. Na szczęście więcej pytań odnośnie zaufania nie
zadał. Doskonale wiedziałam, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał, co nie
znaczy, że czuł się zawiedziony. Tak naprawdę nie mogłam wyczytać z jego
twarzy, co o tym sądził. Po wyraźnym zdziwieniu nastąpiła niespodziewana
kasacja danych w mimice. Czasami irytowało mnie to, że nie mogłam odgadnąć o
czym myśli lub co czuje Nathiel.
–
Jesteśmy na miejscu.
Albo mi
się zdawało, albo Auvrey wyglądał, jakby koniec naszej podróży nie sprawiał mu
satysfakcji. Czy to oznaczało, że nie chciał się ze mną żegnać? A może to po
prostu dobrze ukryte w jego twarzy znudzenie? Miał mnie już dosyć i chciał się
stąd jak najszybciej zmyć? To było bardzo prawdopodobne.
– Cóż –
zaczęłam ostrożnie, stając przed schodkami prowadzącymi do mojego mieszkania.
Starałam się nie patrzeć w twarz łowcy, udawałam, że wkoło znajduje się tysiąc
o wiele ciekawszych od niego przedmiotów, na przykład przewrócone krasnale
ogrodowe czy zwiędłe rośliny, których moja matka jak zwykle zapomniała podlać.
– Prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy – wydusiłam z siebie.
Zdecydowanie nie przepadałam za pożegnaniami.
– Kto wie.
Spojrzałam
w błyszczące oczy Nathiela i dostrzegłam w nich łobuzerski błysk. Uśmiechały
się nie tylko jego usta, ale cała twarz. Czyżby planował coś względem mnie?
–
Dziękuję za... – urwałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Dwa zielone punkciki
wierciły we mnie dziurę. Auvrey czekał aż to z siebie wyduszę – za ratunek.
– Nie
ma sprawy, to moja praca. Jakby się coś działo, dawaj znać. – Puścił do mnie
uwodzicielskie oczko.
Kiwnęłam
głową, starając się wyglądać na obojętną. Żadne z nas się nie ruszyło, ani nie
odezwało. Uparcie milczeliśmy, wpatrując się w przeróżne, tak odległe od siebie
obiekty. Ja spoglądałam na drzwi wejściowe, chcąc przekazać mojemu
towarzyszowi, że na mnie czas, zaś Nathiel
patrzył się na...
– Na co
ty się gapisz? – spytałam ostrym tonem głosu, marszcząc czoło. Założyłam ręce
na piersi, jakbym chciała się przed czymś zasłonić – najprawdopodobniej przed
wzrokiem nastoletniego łowcy demonów.
– Masz
tu plamę – stwierdził Auvrey, wystawiając przed siebie ręce w akcie obrony.
Próbował wyglądać niewinnie, ale wciąż nie mógł pozbyć się z twarzy tego
łobuzerskiego wyrazu.
Spojrzałam
na swój dekolt i prychnęłam.
–
Plamę, to ty masz chyba w mózgu – podsumowałam, patrząc na niego groźnie.
– Ciesz
się, że ty jej nie masz, ruda małpo. – Nathiel zawtórował mojemu prychnięciu i
również założył ręce na piersi. Słowo daję, musieliśmy teraz wyglądać jak
kłócące się o pierwszą lepszą głupotę rodzeństwo.
Chwyciłam
za kosmyk swoich włosów i wystawiłam go w jego stronę.
– To
blond, przeklęty daltonisto.
– Mów
do ręki, chińska porcelano. – Auvrey odwrócił ostentacyjnie głowę w drugą
stronę, zarzucając swoją czarną grzywką jak w reklamie szamponu Head and
Shoulders. Po tym aktorskim występie wystawił przede mnie swoją rękę, do której
domniemanie miałam przemawiać.
Zmrużyłam
groźnie oczy.
– Udław
się cieniem, demoniczny oszołomie.
Spojrzeliśmy
na siebie, zmierzyliśmy się znaczącymi spojrzeniami, które zmierzały prędzej do
kłótni, niż do zgody, a potem nagle, jakby nigdy nic, wybuchliśmy śmiechem. Przysięgam,
pierwszy raz w życiu śmiałam się jak oszalała i nie mogłam przestać. Coś we
mnie pękło. Poczułam się jak ogromny balon, który wypełniony po brzegi
powietrzem, dostał w swój potężny brzuch malutką, niepozorną szpilką. Jakaś
szklana szyba rozsypała się w drobny mak tuż przed moimi oczami i... o dziwo,
wcale mi to nie przeszkadzało.
–
Jesteś głupia – przyznał Nathiel ze śmiechem w ustach. Na szczęście potrafił
wyrażać swoją radość nie tylko poprzez szalone oddźwięki wypuszczane z głębi
płuc. – Śmiejesz się jak traktor moich sąsiadów.
–
Traktory się nie śmieją! – stwierdziłam oburzona, nie powstrzymując się jednak
od uśmiechu. Chciałam udawać urażoną, ale jak widać radość wciąż mnie nie
opuszczała.
–
Dobra, nie wymądrzaj się już, albinosie. Mam dosyć oglądania twojej gęby, wypad
do domu. – Młody łowca powiedział to tak zabawnym tonem głosu, że nie
uwierzyłam w ani jedno jego słowo, próbujące wpasować się w kanon obelg.
– Wal
się – odparłam, próbując powstrzymać śmiech. Zasłoniłam usta bladą dłonią, ale
to niewiele pomogło w hamowaniu szaleńczej radości, która rozprzestrzeniała się
po moim ciele jak narkotyk.
Czy w
tej różanej herbatce Hugh nie było przypadkiem czegoś, co mogłam przedawkować?
Skąd ta nagła zmiana we mnie? Nie mogłam uwierzyć w to, że zachowuję się tak
swobodnie, zupełnie jakby wstąpił we mnie czyjś optymistyczny duch. Dla
Nathiela to normalne, ale dla mnie?
Zielonooki
poczochrał mi włosy, zostawiając po sobie małą pamiątkę w postaci blond gniazda
uwitego z miliona kołtunów – zapewne będę rozczesywać je przez następne dwie
godziny, które spędzę w swoim pokoju. Odskoczyłam od niego jak oparzona, aby
przypadkiem ten czas się nie wydłużył.
– Idź
już stąd, bo się jeszcze popłaczę po naszym tragicznym rozstaniu –
powiedziałam, gładząc swoje włosy, by choć spróbować przywrócić je do minionego
porządku.
–
Obiecuję, że się jeszcze spotkamy – odparł Nathiel, uśmiechając się tajemniczo.
Gdy to powiedział, obrócił się na pięcie, machnął mi ręką na pożegnanie i
krzycząc coś w stylu: „uczesz szopę, bo nikt cię nie zechce, potworze”, po
prostu odszedł. Odmachałam mu i uśmiechnęłam się ironicznie pod nosem.
Nie
musiałam tego przecież robić. I tak nikt nie zechce bladej dupy albinosa.
Rzeczywiście krótki :o podoba mi się, że zaczęłaś nowy wątek z księgą :D do mojej łepetyny wpadło jeszcze pytanie: gdzie podziewa się teraz bff naszej Laury??? Dawno jej nie było C:
OdpowiedzUsuńNigdy się tak nie śmiałam!
OdpowiedzUsuńFragment:
"- Plamę, to ty masz chyba w mózgu, baranie - podsumowałam, patrząc na niego groźnie.
- Ciesz się, że ty jej nie masz, ruda małpo.
Chwyciłam kosmyk swoich włosów i wpatrując się w niego, prychnęłam.
- To blond, przeklęty daltonisto.
- Mów do ręki, chińska porcelano.
- Udław się cieniem, demoniczny oszołomie!" mnie rozbroił
Gdzie jest Sorathiel?
Uwielbiam rozdział i wielbię cię, królowo *.* Kocham Nathiela... i nienawidzę cię za to :/ :) Albo i uwielbiam :D Życzę szczęścia cudownej parze :)
OdpowiedzUsuńP.S.: Zapraszam na nowe rozdziały ;)
http://nieprzecietniludzie.blogspot.com/
http://tkaczemarzen.blogspot.com/
Nie masz za co dziękować :P
OdpowiedzUsuńWiesz, dlaczego mam ochotę zdzielić Nathiela w tą piękną twarz? Właśnie dlatego. Jest za dobrze narysowany jak na moje wyobrażenie.
Naff, przestań rozpylać ten domestos w powietrzu, teraz także Abigail wymyśla niezłe teksty!
Uważam ten rozdział za najbardziej uroczy, słitaśny i najbardziej kolorowy ze wszystkich, że aż mam ochotę wymiotować tęczą. Coś Ty im zrobiła? Zachowują się... kurde, jak przyjaciele, którzy po wspólnej przygodzie nie chcą się rozstawać.
Nathiel ze swoją obietnicą "jeszcze się spotkamy" trochę zalatuje niecnym planem uwiedzenia Laury. Albo może naprawdę lubi ją już tak bardzo, że chce ją zobaczyć?
Kurde, nie wiem. Czuję się lekko zdezorientowana. Wcześniejsze przezwiska spowodowane były wkurzającym chłodem Laury i z natury niewyparzonym językiem zielonookiego, a teraz? Naprawdę coś się zmieniło w ich relacji. Widmo końca znajomości oboje odrobinę zasmuciła. Dlaczego?
Hugh wydaje się być rozsądnym szefem Nox'a. Zaś Deaniel ze swoim pomysłem wykradzenia księgi trochę brzmi jak samobójca. Czyżby nie wiedział, co go czeka po 'wskrzeszeniu' przybranego ojca, a o czym Nathiel powiedział blondynce? Kolejny minus dla Dana z mojej strony. (Ciekawie, czy Elfik będzie go broniła? :D)
Takie pytanie: Gdzie w tym wszystkim jest Amy? Zniknęła po imprezie jak Deaniel, wszelki słuch przepadł. Czyżbyś zrobiła jej krzywdę?
Świetnie, znowu się rozpisałam, co jest ze mną?
Czekam na nn ^^
Wal się dechą, jaki nudny rozdział? Nie widzę tu takich!
OdpowiedzUsuńHeuheuheu, a Laura się zmieeeniła! Wyczuwam Lauriela, yeah!
Chociaż tak trochę za szybko. To tak, jakby nagle do opowiadania wkroczyła prze magiczny portal Cleo *będę się jej czepiać jak kotwicy*, poprosiła Nathiela o ślub *on oczywiście się zgadza*, a nazajutrz odbywa się ślub udzielany przez księdza Deaniela *olać to, że jest demonem*, a potem wesele, na którym Laura będzie świecić swoją bladą dupą i robić za kulę dyskotekową!
A potem miesiąc miodowy. Tutaj zostawiam wybór Cleo *wybierz Fraaaancje! Paaaryż!*
Rudaaa małpaaa, a czy to nie będzie szympans *głębokie zastanowienie*
Hm. Spodziewałam się czegoś więcej w Noxie ._. Najwyraźniej łowcy demonów to sztywniaki i nie zrobili Laurze imprezy pożegnalnej "A na razie masz spokój z demonami"
A Nathiel wróci w następnym rozdziale! Tak? Tak? Powiedz, że tak! Jak nie, to pójdę rozbić łokieć o ekran telefonu, znowu.
I dołączę się do Cleo; gdzie kurde jest Amy? Opycha się ciastkami czy spotyka z kolejnym chłopakiem? :v
Ciekawe, co w następnym rozdziale. Bo skoro Laura formalnie juź nie będzue miała do czynienia z demonami *hahahahahhah, śmieszne, wiadomo że ta ruda małpa wróci i zabije wszystkich, yea!*
Końcówka najlepsza. Zdecydowanie.
Aahahhahahah, traaaaktor?
I momentalnie się przypomina żółty traktor prześladowca!
Ty, może sąsiedzi Natha taki mają? Jak tak, to przyjemność być prześladowaną przez taki szlachetny traktor, yeah.
I to by było na tyle. =^_____^=
Weny. A jakże. I wal się dechą. To pomoże. W odzyskiwaniu weny, oczywiście *powiedzieć jej, że to nie pomoże? Eeee, może się zorientuje. Stawiam 5 marchwek, że się nie zorientuje! A ja 27, źe się zorientuje po 10 pożądnych uderzeniach!*
Walić to, módl się do kotleta Arusia. Waląc się dechą. To pomoże.
*janananannaanna!*
Króliczek
#zmiana_profilowego_wow_nie_rozpoznasz_heuheu_pzdr
I czy mi się wydaje, czy Laura na tym obrazku ma jednego buta niebieskiego, a drugiego zielonego? *przypatruje się*
UsuńCzy raczej jestem już ślepa?
Wróć. Jeszcze wtrące 3 marchewki.
UsuńZmiana zdjęcia w czołówce! Waaaa!
Osobiście mi się podoba, choć ta twarzyczka po lewej, ta przenikliwa trochę mi nie synchronizuje ._.
Ale to opinia jednego Królika, nie przejmuj sie. C:
Ps. Sorry, za długi komentarz.
Magiczny portal Cleo? :D
UsuńWybieram Barcelonę, ma piękny port i widok na Morze Spokojne. No i park Guell <3
UsuńKróliczku, Laura na obrazku ma dwa inne kolory butów, potwierdzam *patrzy n-ty raz w okularach, czy na pewno są dwa inne kolory*
Śródziemne*, kurde, Morze Śródziemne.
UsuńMarchewki Królika zrobiły mi małe fiuku na muniu i się pomyliłam ^^
Rozwaliłyście mi mózg XD. Aż nie jestem w stanie nic napisać BUAHAHAH (a to u mnie rzadkie - jak już wiecie!)
UsuńTaaak! Nie jestem ślepa!
UsuńTaaak, magiczny portal Cleo, Cleo przywołuje go za pomocą... ymm..*wymyślanie na szybcika* za pomocą... serii dziwnych znaków podobnych do makareny! :D
I z tego portalu Cleo skorzysta, żeby się przenieść z Nathem do Baaarcelony *dum dum dum, dum dum*
Moje marchewki źle działają na ludzi D: i dlatego ich nie lubię!
A może Laura ma dwa inne buty, żeby jeden pasował do jej zielonej kiecki w groszki (ten zielony), a drugi do dżinsów Nathiela (ten niebieski)?
Ale ja przecież oddałam Nathiel'a Tobie, nie mam powodów, by przywołać mój magiczny portal *strasznie mi się podoba to stwierdzenie, a portal przywołuję, pocierając twarz Red Johna, którą mam na nadgarstku* i udać się do Barcelony, w której już byłam.
UsuńPodoba mi się ta teoria dotycząca butów, coś w niej jest ;)
No weeź, przywołaj dla nas magiczny portaaal! Olać Nathiela! Jedziemy do Barcelony!
UsuńAlbo jak to mówią, kobieta zmienną jest, Laura się nie mogła zdecydować. :P
My w dwie, Króliczku? Czy może zabierzemy ze sobą Naff, by ją zrzucić z pomnika Kolumba?
UsuńOtworzę, jak zregeneruję siły, obiecuję na miłość do Nathiel'a *wciąż kocham tego drania*
Albo ubierała się w ciemności i dlatego ma dwa inne buty? Kto to wie. Trzeba by zapytać Otai.
Bierzemy kogo popadnie! Chociaż nie, to zależy od mocy portalu Cleo!
UsuńChociaż nie, Naff musi być, bo ona będzie regenerować twoje siły. Tak mentalnie.
A w Barcelonie będziemy chodzić w dwóch innych butach *like a Laura*
Mój portal może przenieść jednorazowo pięć osób w obie strony bez ładowania mojej siły hektolitrami teiny czy kofeiny.
UsuńOoo, wprowadzimy nową modę! Jestem za! :D
Zrobiło mi się smutno, że chcecie mnie zrzucić z pomnika :c ale mam dla was złą wieść. I tak przeżyję, bo... DOMESTOS DODAJE MI SKRZYYYYDEEEEŁ!
UsuńTeoria odnośnie tego, że Laura ubrała dwa inne buty - jeden, żeby pasował do jej sukienki, a drugi, żeby pasował do spodni Nathiela, cholernie mi się podoba XDD. A z tym ubieraniem w nocy... ehm, to nie chcę wiedzieć co ona robiła, tym bardziej, że Nathiel ją ma na rękach D:
Super portal Cleo i mordercze marchewki Króliczka - i mózg rozje* XD. Nie, inaczej nie mogłam się wyrazić. Używam tego stwierdzenia tylko w sytuacjach krytycznych XD huehue.
Nasz spam z Królikiem dowodzi, że powinnaś mieć zakładkę "Cytaty o bohaterach" lub lepiej "Cytaty komentujących". Wiesz, ile perełek by się znalazło?
UsuńNie no, nie będziemy aż takie wredne, Zrzucimy Cię z pomnika tylo wtedy, kiedy nie zabije Cię upadek z grzybkowej wieży w parku Guell :P
czemu tak krótko??? pięknie smutny rozdział - Marlu mistrz dramatu xd
OdpowiedzUsuńGratulacje wygrania konkursu ! :D
Ale Nathielowi się dostanie xdd czuje to w kościach xd
Hugh kojarzy mi się z tym kolesiem co ma w Willi króliczki playboya xd akurat w podobnym wieku i mają organizacje xdd
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo wezmę ze sobą ekspres do kawy z biedronki!
OdpowiedzUsuńNa zakończenie roku przyjdę w dwóch innych butach, yea!
Albo nie, zacznę już jutro! Niebieski i... i pożyczę od kogoś drugi! O, znam kogoś, kto ma zielone!
Naff! Nie pomyślałabym, że akurat wrzucisz ten cytat! Naprawdę. :D
OdpowiedzUsuńRozstania nadszedł czas... Ale serio? No raczej nie. Nathiel działa niczym katar. On zawsze wraca, kiedy tego nie trzeba. Albo i trzeba? Co za różnica! Katar jest okropny, Nathiel też. Chociaż wolałabym tego człowieczka, niżeli wodospad Kisiellonoss. Nie, nie mam kataru i nie chcę mieć. Ostatni skończył się tak, że miałam zapalenie zatok. Tak bardzo stracić węch, że można próbować mydło oraz płyn do mycia naczyń. Tylko ja jestem taka jebnięta. :D
Ta ich kłótnia była z@jebista! Uwielbiam, kiedy ktoś rzuca wyzwiskami jak kotletami! Ouu yeah! Bosko, bosko! Brakuje jedynie hasła: jesteś tak blada, że biała farba z Tobą wygrywa w tej kategorii. Dobra, suche jak stopy Cejrowskiego, ale cóż... Gdybym chciała to bym wymyśliła coś jeszcze, ale po co?
Lecę dalej. Ooo tak! Fruunę!
Argggghhhh oni są tacy słodcy i zabawni jak się kłócą! No właśnie, mam ogromną nadzieję że Laura nie powróci do tej swojej szarej rzeczywistości i Nathiel będzie ją odwiedzał, czy coś... chociaż po to żeby zrobić jej na złość ;-;
OdpowiedzUsuńTa plama na dekoldzie mnie rozbroiła XD cały Nathiel, zbok jakich mało! Chińska porcelana sprawiła że zaczęłam kwiczeć jak zarzynany prosiak.. cóż, rozdział typowo Twój - po prostu nie sposób się nie uśmiechnąć!
Talent masz i to ogromny, naprawdę. Mam nadzieję że jak już ujarzmisz między okladkami swoje dzieło to mnie powiadomisz to polecę do sklepu je kupić! :3
To jest świetne! :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się oderwać od dalszego czytania, a lekcje wzywają xD
I tak mam taki komfort, że nie muszę czekać na dalsze rozdziały, bo jeszcze sporo mi zostało ^^
A tak w ogóle to chciałam ci powiedzieć, że bardzo ciekawie piszesz zachęcając do dalszego czytania i bardzo ci za to dziękuje, bo dzięki tobie tak mi się nie nudzi :*