Następny rozdział chciałabym zadedykować Cleo i Elfikowi - za te piękne spamy pod ostatnim rozdziałem. To dzięki Wam powstał ten rozdział!
Nad rozdziałem siedziałam do 3 w nocy i... opłacało się! Przy okazji muszę pochwalić się epickim tekstem Cleo:
"Walka z komarami jest jak walka Nathiela z demonami, te ścierwa i tak wracają"
To takie piękne i głębokie, uwielbiam cię za to! I oczywiście popieram to stwierdzenie!
Przy okazji chciałabym oznajmić, iż założyłam zakładkę "spytaj bohatera" - możecie pytać, kogo chcecie. Nathiel trochę z wami poflirtuje, Laura będzie ironizować - żyć, nie umierać! (mam nadzieję, że nie zdradzą wam fabuły)
POPRAWIONE [10.09.17]
Moja dzisiejsza wizja Gabrielle odrobinę odbiega od tej starej, ale to nic! Na szczęście rozdział nie wymagał jakichś wielkich poprawek.
***
Próbowałam
rozbudzić wszystkie uśpione zmysły, poczynając od wzroku. Moje oczy zakrywały
ciężkie jak dwie cegły powieki. Nie mogłam ich unieść. Nie pomogła nawet
wizualizacja otwierającego je łomu, który mógłby sobie z tym zadaniem poradzić
lepiej niż moja mentalność.
Czułam się okropnie. Moje ciało spowijał chłód,
który odczuwa się w momencie, kiedy przebywa się w zawilgotniałym
pomieszczeniu. W uszach dziwnie mi dźwięczało, a głowa bolała jak po ostrej,
alkoholowej imprezie, choć przyznam szczerze, że nigdy nie uczestniczyłam w
takiej libacji, mogłam się tylko domyślać, jakie są jej efekty. Nie wiedziałam
co się ze mną dzieje, choć podejrzewałam, że na pewno nic dobrego. Moje
wspomnienia nijak trzymały się obolałej głowy. Zupełnie jakby ktoś usunął mi z
niej wszystkie obrazy minionych godzin, a może nawet dni. Pamiętałam tylko
tyle, że odwiedziłam dziś Deaniela. Co było dalej?
Moje powieki nareszcie ustąpiły. Zamrugałam
kilka razy oczami, aby odzyskać ostrość obrazu, wciąż jednak niewiele widziałam.
Wokół panowała ciemność. Tylko księżyc oświetlał bladą ścianę znajdującą się naprzeciw
mnie. Przynajmniej wiedziałam już, że nie znajduję się w piwnicy.
Automatycznie spojrzałam w dół, aby ocenić swój
stan. Byłam przywiązana do krzesła grubymi linami. Czułam, że krew nie dopływała
do moich kończyn już od dłuższego czasu. Zdrętwiałam. Ktoś musiał mieć świetny
ubaw wiążąc mnie i zamykając w jakiejś ruinie. Czyżbym dalej znajdowała się w
slumsach?
Uśmiechnęłam się ironicznie w stronę swojego
nielitościwego losu.
Świetnie. Pewnie złapali mnie i ogłuszyli jacyś
ludzie z biednej dzielnicy – w końcu patrzyli na mnie w taki sposób, jakby
chcieli mnie pożreć samym wzrokiem. Pewnie zdołali mnie już okraść ze
wszystkiego, co posiadałam. Teraz będą mi truć o pieniądzach, których przecież
nie mam, w końcu byłam zwyczajną nastolatką o standardowym poziomie zamożności
– ani nie biedna, ani bogata. Miałam przynajmniej nadzieję, że ten dzień nie
będzie moim ostatnim.
Los się ze mnie śmiał – słyszałam to w swojej
głowie. Znowu stawiał na mojej drodze grube kłody nie do przeskoczenia. Za
jakie grzechy? Przecież poszłam się tylko zobaczyć się ze swoim przyjacielem.
Nie dość, że zostałam zaatakowana przez niego nożem i nie chciał przyjąć mojej
pomocy, to jeszcze ktoś zafundował sobie dobrą rozrywkę w postaci półmartwej
bladej Laury przywiązanej do krzesła. Dziękuję, chętnie uściskam Boga i swojego
oprawcę, kiedy już stąd wyjdę! Oczywiście jeżeli w ogóle wyjdę.
Spróbowałam szarpnąć rękoma, jednak na nic zdało
się moje siłowanie. Byłam za słaba, a liny za grube i za silnie ze sobą
splecione.
– Możesz próbować i tak się nie uwolnisz – dosłyszałam
mrożący krew w żyłach kobiecy głos. Na jego dźwięk wyprostowałam się jak struna
i napięłam wszystkie zdrętwiałe mięśnie.
Głośny stukot obcasów odbił się echem od ścian
ciemnego pomieszczenia. Raczej wątpiłam w to, że kobiety ze slumsów nosiły buty
na obcasach, chyba że któraś obrabowała second hand.
W księżycową poświatę weszła długonoga kobieta.
Poruszała się jak kot – stąpała głośno, przez wysokie szpilki, ale myślę, że
gdyby ściągnęła te straszliwe buty, nawet nie słyszałabym jej kroków. Miała w
sobie jakąś dziwną, arystokratyczną grację, która wywoływała dreszcze. Wyglądała
jakby przez całe życie patrzyła na wszystkich z góry. W kiepskim świetle dostrzegałam
tylko jej długie czarne włosy sięgające połowy pleców. Dopiero gdy przede mną
stanęła i wsparła się dłonią o biodro, dokładniej przyjrzałam się jej twarzy. Pomalowane
na czerwono usta, idealny, trójkątny kształt twarzy, symetrycznie wydepilowane
brwi, długie, czarne rzęsy, nos, którego mógłby pozazdrościć cały świat i
silnie zarysowane kości policzkowe, nie rozpoznałam tylko barwy jej tęczówek. Wygląd
nieznajomej przywodził na myśl gotycką królową, która urodziła się o kilka
wieków za późno.
Jako typowa obserwatorka przyjrzałam się również
jej ubiorowi. To tylko potwierdziło moje zdanie na temat obcej kobiety. Ta
niebezpiecznie wyglądająca piękność miała na sobie czarny, obcisły gorset wiązany u przodu długimi,
krzyżującymi się wstążkami. Pod nim, na jej bladych ramionach,
znajdowała się prześwitująca, szara koszulka z długimi rękawami. Jej uda
opinały krótkie spodenki, podkreślające idealny kształt jej nóg. Była urodziwa – temu niestety nie mogłam zaprzeczyć. Ja,
blada, wiecznie nachmurzona, wychudzona i niska blondynka, mogłam jej
pozazdrościć wyglądu.
– Kim jesteś? – spytałam ochrypłym głosem, który
wcale mnie nie zaskoczył. Właśnie tak brzmiałam, kiedy się budziłam. Widocznie
musiałam być nieprzytomna długi czas.
Kobieta pochyliła się nade mną i spojrzała mi
prosto w twarz. W jej tęczówkach dostrzegłam coś, co mnie zaniepokoiło. Miała
oczy w takim samym kolorze jak Nathiel.
– Kim jestem? – zakpiła. Miała głęboki, kobiecy
głos. – Koszmarem, który będzie cię dręczył, dopóki nie wyśpiewasz, gdzie
znajduje się niejaki – tu przerwała, uśmiechając się w diabelski sposób –
Deaniel.
Serce podskoczyło mi do góry.
Ten kretyn miał racje. Przebywanie z nim naprawdę
było niebezpieczne. To dlatego kazał mi więcej nie przychodzić. Podejrzewał, że
mogą dobrać się także do mnie. Może i zrobiłam to na własną odpowiedzialność,
ale skoro złapali moją osobę, to czy nie oznaczało to przypadkiem, że Deaniel
zdołał im uciec? Ciekawe czy miał świadomość tego, że zamiast niego, dopadli
mnie?
– Czyżby stowarzyszenie do spraw wyszukiwania i
niszczenia demonów półkrwi? – spytałam najbardziej ironicznie, jak tylko
umiałam. – Słyszałam o was. Musicie być niewiarygodnie zabawną grupą. – Nie
mogłam powstrzymać sarkazmu. Samoczynnie wypływał z moich ust. Byłam wściekła i
to nie tylko z tego powodu, że zniewoliła mnie jakaś obca kobieta, ale także
dlatego, że Deaniel uciekł jak zwykły tchórz, nawet się o mnie nie martwiąc.
Podejrzewałam, że zaatakowali go zaraz po moim wyjściu z domu. Musiał się
domyślić, że skoro słyszeli naszą rozmowę lub nas obserwowali, reszta szpiegów
ruszyła za mną. Niech go szlag trafi! Taki z niego przyjaciel!
Kobieta chwyciła mnie za podbródek i ścisnęła go
tak mocno, że nie powstrzymałam się od syknięcia wyrażającego ból. Swoje
długie, czerwone paznokcie wbiła w moją miękką skórę z cichą satysfakcją. W jej
oczach kryła się irytacja.
– Widzę, że masz niewyparzoną buźkę – szepnęła
groźnie, puszczając moją twarz. W milczeniu okrążyła krzesło, do którego byłam
przywiązana. Stukot jej obcasów drażnił moje uszy. Gdybym nie była przywiązana
do krzesła, osobiście ściągnęłabym je tej przerażającej kobiecie z nóg i
spaliła w ogniu piekielnym.
– Gdzie jest Deaniel? – spytała dziwnie lekko i
spokojnie. Podejrzewałam jednak, że to subtelna zapowiedź burzy.
– Nie mam pojęcia – powiedziałam zgodnie z
prawdą. Niby skąd miałam wiedzieć, gdzie uciekł ten tchórz? Dziwiło mnie, że w
ogóle mógł się ruszyć. Widocznie strach doczepił mu do pleców skrzydła.
– Wiesz, gdzie się znajduje, nie okłamiesz mnie.
Czułam się jak na przesłuchaniu, tylko w wersji
bardziej filmowej. Brakowało jeszcze wielkiej lampy, którą tajemnicza kobieta
oświetliłaby mi twarz.
Nic nie wiem, pani policjantko!
– Nie będę się powtarzać. Nie mam pojęcia gdzie
jest – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Moja zmora znienacka chwyciła mnie za włosy i
pociągnęła je tak silnie, że moja głowa gwałtownie poleciała w dół. Wydałam z
siebie cichy jęk bólu. Nie spodziewałam się tego. Moja kręgi szyjne wydały
niemiły oddźwięk przypominający łamanie się kości. Od samego początku
wiedziałam, że z tą kobietą nie ma żartów.
– Myślisz, że ci uwierzę? – zaśmiała się,
ciągnąc mnie jeszcze mocniej w dół. Zacisnęłam mocno usta, żeby nie wydać z
siebie okrzyku. – Byłaś u niego, rozmawiałaś z nim. Musisz wiedzieć, gdzie się
teraz znajduje. Czyż nie byliście przyjaciółmi? – ostatnie słowo wypowiedziała
z pogardą.
– „Byliśmy” to dobre określenie czasowe –
mruknęłam pod nosem. Nie zamierzałam się ugiąć pod tym wstrętnym babskiem. Może
wyglądałam gorzej niż ona, ale miałam taką samą wartość. Nikomu nie należało
się takie traktowanie, szczególnie wtedy, kiedy był niewinny.
Byłam zdziwiona moim walecznym nastawieniem.
Nigdy się tak nie zachowywałam. Zawsze uciekałam przed konfrontacją z innymi
ludźmi. Szłam na ugodę, ignorowałam lub odchodziłam bez słowa. Ta sytuacja
wybudziła moją głęboko skrytą waleczność ze snu. Mogłam przez to źle skończyć.
– Zabawna jesteś. – Kobieta uśmiechnęła się do
mnie złowieszczo. Na szczęście zostawiła mnie w spokoju.
Podniosłam obolałą głowę do góry.
Niech ją szlag trafi. Prawie mi kark złamała!
– Nie zamierzam się z tobą pieprzyć. Jeżeli mi
nie powiesz, gdzie znajduje się Deaniel, w trybie natychmiastowym zetnę tę
twoją śliczną główkę – powiedziała słodkim głosem, wyjmując z kieszeni spodenek
nóż. Przystawiła mi go do gardła. Bałam się wziąć wdech.
Dzisiejszy dzień powinien chyba zostać
ochrzczony dniem nożownika. Dlaczego nagle pomyślałam, że ta kobieta świetnie
dogadałaby się z Nathielem? Chwyciliby się za ręce jak małe dzieci i z
uśmiechami na twarzach skakaliby po mieście, rzucając nożami na prawo i lewo.
Może kolor oczu jednak coś znaczył?
– Tnij – rzuciłam, uśmiechając się krzywo na
boku.
Moje zmysły oszalały. Jak mogłam powiedzieć coś
takiego? Na Boga! Chciałam jeszcze pożyć! Czy ja zbyt często przebywałam w
jednym pomieszczeniu z Nathielem?! Na pewno! Coś poprzestawiało mi się w mózgu!
Kobieta wcale nie wyglądała na zadowoloną. Zanim
zorientowałam się, co zamierza zrobić, przecięła nożem moją szyję, zostawiając na
niej krwawy ślad. Poczułam jak po skórze spływa mi świeża, ciepła krew. Zastanawiałam
się czy wciąż żyję. Może to tylko złudzenie, mające na celu odtworzenie tego,
jak zginęłam? Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że stoję obok swojego
ciała jako niematerialna dusza.
– Zazwyczaj nie daję nikomu drugiej szansy, ale
zależy mi na tej wiadomości – powiedziała spokojnie, opierając się z gracją o
krzesło. Nachyliła się nade mną tak, że gdybym chciała, mogłabym jej plunąć
prosto twarz.
– Pieprz się – rzuciłam podenerwowana.
Przepraszam cię, mamo. Byłam okropną córką,
której społeczeństwo nie było w stanie zaakceptować. Sprawiałam ci dużo
problemów wychowawczych, ale chyba byłam całkiem dobrą towarzyszką seansów
filmowych i robiłam niezłą herbatę. Mam nadzieję, że będziesz mnie dobrze
wspominać i że poradzisz sobie w życiu beze mnie. Pamiętaj, że cię kochałam!
Szykując się na cios ostateczny, zamknęłam
oczy. Nie zostałam jednak zabita. Moja oprawczyni uderzyła mnie prosto w
twarz i to z taką siłą, że upadłam na plecy razem z krzesłem. W uszach zaczęło
mi dziwnie szumieć. Drewniane odłamki wbiły się w moje plecy i w inne części
ciała, których nie potrafiłam teraz zidentyfikować. Z mojego zmasakrowanego
nosa, bezpośrednio na podłogę, zaczął wyciekać jakiś płyn. Nie, to nie był efekt
nagłego kataru, to moja własna krew. Ta idiotka chyba złamała mi nos.
Nie mogłam zatamować krwotoku, nie mogłam się
nawet ruszyć, w końcu wciąż byłam związana. Miałam wrażenie, że wolałabym już
umrzeć, niż kulić się z bólu na podłodze, nic nie mogąc z tym zrobić.
Nim zdążyłam otrząsnąć się z szoku, silną ręką razem
z krzesłem zostałam postawiona do pionu. Kobieta o szmaragdowych oczach chwyciła
mnie gołą dłonią za szyję i ścisnęła ją tak mocno, że mało oczy nie wyszły mi z
orbit. Nawet nie zdążyłam nabrać powietrza w płuca – od razu zaczęłam się
dusić.
– Taka teraz jesteś wygadana? – spytała groźnie
brzmiącym szeptem, nachylając się nad moją twarzą. Głęboka zieleń jej oczu
sprawiała, że miałam ochotę odpłynąć małą łódką w wieczny sen. Starałam się nie
wpaść prosto w ramiona ciemności. Chciałam być świadoma tego, co się wokół mnie
dzieje. Przynajmniej zanim umrę.
Milcząco
wpatrywałam się w twarz oprawczyni, co najwyraźniej zirytowało ją jeszcze
bardziej. Miałam dziwne wrażenie, że jej ręka zaciska się wokół mojej szyi
coraz mocniej. Oczy zachodziły mi powoli mgłą. Traciłam świadomość.
Czy istniała jeszcze jakaś szansa na ratunek?
Nawet gdybym wiedziała, gdzie przebywa Deaniel, nie powiedziałabym jej o tym. Byłam
tchórzem, ale honorowym tchórzem. Nie wydałabym nikogo bliskiego.
– Bledniesz, moja droga, czyżby brakowało ci
powietrza? – spytała czarnowłosa wiedźma głosem przepełnionym nadmierną
słodyczą.
Nie, brakowało mi wybawiciela, który wyszedłby z
cienia, zaśmiał ci się prosto w twarz i unieszkodliwił cię w ułamku sekundy.
Odejdź, maro nieczysta. Czy może raczej: przybądź, Supermanie.
Wiedziałam, że już dłużej nie wytrzymam. Powoli
zapadałam się w otchłań, z której nie było już ucieczki. Nigdy nie sądziłam, ze
zostanę stracona z powodu przyjaźni. To naprawdę tragiczny koniec. Czy miałam
jakikolwiek cel w życiu, poza umieraniem w taki sposób?
– Gabrielle, nieładnie jest się znęcać nad zwyczajną,
niczego nieświadomą dziewczyną – usłyszałam dziwnie znajomy głos.
Moje serce podskoczyło do góry.
Zza mglistej poświaty stworzonej z pomocą moich
oczu, wyłoniła się postać. W tym samym momencie kobieta puściła moją szyję.
Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i zaczęłam kaszleć jak obciążona gruźlicą
osoba. Moja policzki zalały się łzami. Jeżeli nie zginę z powodu uduszenia
przez tę kobietę, to zginę z powodu tego, że sama się uduszę własnym kaszlem.
Usłyszałam
ciche, kobiecie prychnięcie. Niedoszła zabójczyni wciąż stała tyłem do mojego wybawiciela. Najwyraźniej chciała mu
pokazać, że się go nie boi. Nie musiałam widzieć jej twarzy, żeby się domyśleć,
że wykrzywiała się w ironicznym uśmiechu, wyrażającym triumf.
– Tak bardzo się stęskniłeś? – spytała z
rozbawieniem.
– Oczywiście. Kto, jak nie ty potrafi tak kusić –
powiedział uwodzicielsko chłopak, stając tuż za jej plecami. Zachowywał się jak
aktor odgrywający swoją rolę na deskach teatru. Nachylał swoje usta tuż nad
uchem kobiety. Mało nie zwymiotowałam na ten widok. Był moim zbawicielem czy
raczej utajonym wrogiem? – Gabrielle Adair. Bezwzględna, ale wciąż urodziwa
członkini grupy, zbierającej plony wśród nieposłusznych uciekinierów i nie czystokrwistych.
Długie nogi, wydatne usta i… wstrętny charakterek.
To zabrzmiało tak poetycko, że prawie się
wzruszyłam. Żartowałam. Mój kolorowy paw był gotowy do ozdobienia drewnianych
paneli.
Kobieta, którą mój wybawiciel nazwał Gabrielle,
obróciła się gwałtownie w tył, zarzucając czarnymi włosami. Postanowiła podjąć
się rozpoczętej gry. Wsparła się seksownie o swoje prawe biodro i odpowiedziała:
– Szarmancki jak zawsze pogromca demonów,
Nathiel Auvrey.
Miałam ochotę krzyknąć, rozpłakać się, paść na
kolana. Zrobiłabym wszystko, co mogłoby zrzucić mnie do poziomu żebraka, który
błaga lub dziękuje za swój datek. Przysięgam, pierwszy raz cieszyłam się tak na
widok tego niepoprawnego łowcy, choć przyznaję, że było to raczej spowodowane
moimi egoistycznymi pobudkami, niż uwielbieniem jego nieskromnej osoby.
Auvrey stał w luzackiej pozie ubrany w czarną,
dobrze mi już znaną koszulkę z wielkim, białym napisem „WTF?!”. Miał roztrzepane
jak zawsze włosy i uśmiechał się w taki sposób, jakby myślał, że cały świat
leży u jego stóp. Wyglądał prawie jak młody Bóg, choć może w tej chwili
przepełnionej euforią przesadzałam. Tak, na pewno przesadzałam.
– Jak miło, że mnie pamiętasz! – wykrzyknął
rozbawiony łowca. Brzmiał prawie jak szczebiocząca się z byle powodu
dziewczynka. – A teraz może oddasz mi tę dziewczynę? Tak po znajomości. –
Spojrzał na mnie ukradkiem i puścił mi oczko.
Gabrielle prychnęła.
– Tę sukę? Właśnie miałam zamiar ją zabić.
Bardziej niewyparzonej gęby w życiu nie widziałam – mówiła głosem przepełnionym
jadem.
Dziękuję, polecam się na przyszłość.
– Z tą niewyparzoną gębą to wiem o czym mówisz. –
Nathiel przyłożył palec do ust i spojrzał w kierunku sufitu, udając zamyślenie.
Nie ma to jak dobry tekst na obronę. Dziękuję, o wielki Nathielu, teraz na
pewno zostanę ci zwrócona! Szkoda tylko, że poćwiartowana na kawałki! – Mimo
wszystko, byłbym szczęśliwy, gdybyś mi ją zwróciła. – Chłopak uśmiechnął się do
niej słodko.
Gabrielle splunęła pod jego nogi, mało nie
brudząc jego czarnych trampek.
– Po moim trupie.
– Jesteś taka niemiła. – Nathiel wzruszył
obojętnie ramionami, jakby w ogóle go to nie ruszyło. – Widać, że jesteś jedną
z nich – dodał, a uśmiech zszedł mu z twarzy, ustępując miejsca wściekłości.
Dopiero teraz wyglądał jak ten chłopak, którego znałam. W jakiś sposób mnie to
ucieszyło. – Tak samo nienawistna, obrzydliwa, zdolna do zabicia niewinnej
osoby, doskonale pasująca do Królestwa Nocy, gdzie znajduje się masa
niewyżytych psychicznie demonów.
Gabrielle zaśmiała się w taki sposób, że
momentalnie przeszyły mnie dreszcze. Brzmiała jak uosobienie wiedźmy wyrwanej
wprost z horroru, który został nagrany i wypuszczony w obieg w latach
osiemdziesiątych. Miałam wrażenie, że to właśnie wtedy powstawały najgorsze
dreszczowce.
W przeciwieństwie do Nathiela kobieta była
opanowana. Czerpała przyjemność z tego, że zirytowała łowcę. Aby go osaczyć i zabić
jego pewność siebie, zaczęła zataczać wokół niego kręgi. Stukot obcasów znów
wiercił w mojej głowie bolesną dziurę.
– Widzę, że już dawno zapomniałeś, kim jesteś –
odezwała się, przerywając panującą w ciemnościach ciszę.
Auvrey zacisnął pięści. Czułam, że jeszcze
chwila i wybuchnie. Nie był osobą, która potrafiła trzymać nerwy na wodzy.
Sytuacji wcale nie poprawiły cieniste pokraki, które zaczęły wyłaniać się z
nicości – sunęły po podłodze jak przerażające duchy, które miały zamiar
pochłonąć dusze swoich wrogów. Gdybym miała wolne ręce, pomimo bycia ateistką,
przeżegnałabym się.
– Biedny, zagubiony w świecie ludzi chłopiec –
powiedziała słodkim, ironicznym głosem Gabrielle, stając tuż za plecami
Nathiela. Objęła jego ramiona i przysunęła swoją twarz do jego szyi. Wyglądała,
jakby chciała zabawić się w wampira. Ewentualnie przelecieć go na środku tego
małego pomieszczenia.
Auvrey przymknął powieki i zacisnął usta.
Próbował walczyć z samym sobą, widziałam to. Jeszcze chwila i wybuchnie
gniewem, a wtedy nie będzie ratunku dla żadnego demona.
– Opowiada o dobrych uczynkach, walczy z tymi,
którzy szkodzą ludziom, a sam z natury jest zły – kontynuowała Gabrielle.
Przesunęła powoli rękami po jego klatce piersiowej, następnie zdejmując je z
jego ciała. To kolejny zabieg mający na celu wzbudzenie w nim niepewności. Przeklęta,
demoniczna kusicielka.
Kobieta kontynuowała swoją podróż wokół łowcy.
– Nie jestem taki jak wy – warknął Nathiel,
kierując w jej stronę spojrzenie przepełnione szczerą nienawiścią. Jeszcze
nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zaczynał mnie powoli przerażać.
– Nie jesteś taki jak MY?! – wykrzyknęła rozbawiona
do granic możliwości Gabrielle, ponownie zanosząc się tym charakterystycznym
śmiechem, który straszył małe dzieci po nocach. – Jak my! Słyszeliście?! – tu
zwróciła się do reszty swoich towarzyszy, którzy szczerzyli w ciemnościach
białe kły.
Gabrielle złapała Nathiela za koszulkę i
przybliżyła się niebezpiecznie blisko jego twarzy. Teraz to ona wyglądała na
wytrąconą z równowagi.
– Kochany Nathielu – zaczęła fałszywie słodkim
głosem – nie zapominaj o tym, kim tak naprawdę jesteś – szepnęła, po czym
nachyliła się nad jego uchem. – Jesteś cienistym demonem.
Nie miałam czasu na zdziwienie. Mój towarzysz
wybuchnął. W trybie błyskawicznym wyciągnął z kieszeni nóż i dźgnął nim Gabrielle
w brzuch. Mieszkanka Królestwa Nocy nie spodziewała się tego. Kiedy Auvrey wyjął
ostrze z jej rany, zamachnął się, żeby wbić go jeszcze raz, tym razem w jej
serce. Niestety uskoczyła w ciemność, następnie rozpływając się w powietrzu.
– Jeszcze cię dorwę, pyskata suko – usłyszałam
tuż nad swoim uchem.
Zesztywniałam. Byłam gotowa na atak, ostatecznie
pożegnanie się ze swoim życiem, ale widocznie demonica postanowiła wybrać
ucieczkę.
Na Nathiela rzuciła się cała zgraja demonów. Nie
był jednak sam. W przeciągu kilku sekund w pomieszczeniu zjawili się jego
sprzymierzeńcy – zapewne należeli do tej dziwnej, tajemniczej organizacji
zwalczającej demony, o której mi opowiadał.
Zaczęła się wielka bitwa. Mój umysł nie był w
stanie ogarnąć tego, co się działo. Byłam zbyt słaba, zmęczona i straciłam już
naprawdę wiele krwi. Oczy zamykały mi się tak, jakbym miała za chwilę zasnąć. Wydawało
mi się, że ta walka trwała całą wieczność. Nie wiem ile czasu zajęło łowcom
rozprawianie się z demonami, w końcu jednak poczułam, że moje ręce, tak samo
jak i nogi, zostały uwolnione z uścisku lin. Ktoś chwycił mnie za dłoń i
pociągnął gwałtownie za sobą, nie przejmując się moim stanem. Myślałam, że lada
moment padnę zemdlała na kolana. Szokowało mnie, że byłam w stanie biec, choć
nie robiłam tego z pełną świadomością.
Poczułam na twarzy zimny
powiew wieczornej pory dnia. Czułam, że działam wbrew swojemu ciału,
które podpowiadało mi, że jeszcze chwila tego szaleńczego biegu i padnę jak
długa na ulicy. Tak się jednak nie stało.
Zatrzymaliśmy się nieopodal starego, wyniszczonego
budynku. Zostałam wepchnięta w krzaki jak ciężka kłoda. Poczułam ból
spowodowany nagłym upadkiem w kłujące rośliny. Było mi słabo, kręciło mi się w
głowie i prawie niczego nie widziałam. Zdążyłam się tylko zorientować, że tuż
przede mną siedział Nathiel, który starał się mnie przywrócić do stanu
względnej używalności.
– Obudź się. – Jego głos wyłaniał się zza
wygłuszonej ściany. Wszystkie drzewa szumiały tak irytująco głośno, że ledwo go
słyszałam. A może to nie były drzewa, tylko moja głowa?
Myślałam, że nie wyjdę z tego dziwnego stanu
otępienia, a jednak. Kilka minut później patrzyłam w całkiem wyraźną twarz
mojego wybawiciela o szmaragdowych oczach. Wzięłam kilka krótkich wdechów.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy,
została wypowiedziana na głos bez większego zastanowienia.
– Naprawdę jesteś demonem?
Teraz nie liczyło się nic więcej. Był tylko on,
ja i przejmująca, niezmącona niczym cisza, wywołana tym ciężkim pytaniem.
– Tak – odpowiedział Nathiel, patrząc mi prosto
w oczy.
Dziękuję za dedykację i za ujawnienie mojego porównania tutaj :* Prawda, a jak ładnie ujęta w słowa :D Oficjalnie jestem łowcą komarów, więc jak masz z nimi problem - zgłoś się do mnie!
OdpowiedzUsuńJa także uwielbiam spamować z Tobą i Elfikiem, to dodaje weny jak nic innego :D
Gabrielle *.* Uwielbiam cię, demoniczna kobieto!
O rany 0.0
Chwila, potrzebuję chwili marszu po pokoju, by dotarło do mnie, co przed chwilą przeczytałam.
Starając się nie wywalić przez zahaczenie o leżącą na podłodze, otwarta walizkę, chcę zebrać myśli, gdy w głowie mam tylko jedną: "Coś Ty wymyśliła?!"
Nathiel, mój kochany, sadystyczny, ironistyczny, arogancki, chamski, jednocześnie ujmująco tajemniczy i intrygujący Nathiel jest DEMONEM CIENIA!?
W takim szoku to ja już dawno nie byłam.
Kurde no. Będę to przeżywała, pakując się do końca, jadąc autobusem, tramwaje, znowu autobusem, pociągiem, krocząc do domu.
Mój Nathiel demonem.
To dlatego był inaczej traktowany w tej swojej organizacji. Ale, kurde (znowu), przecież on się zachowuje jak człowiek z krwi i kości!
Opisy rewelacyjne, sarkazm, sarkazm, sarkazm i podoba mi się strasznie ten rozdział.
Laura z tymi swoimi myślami po pojawieniu się Nathiel'a - świetna :D Laura i Bóg, w którego nie wierzy.
Gabrielle, demoniczna Gabrielle - jest siostrą Auvrey'a, mam rację?
Nie no, nie otrząsnę się tak szybko. Dobrze, że skończyłam swój rozdział, bo mogłabym w nim zrobić krzywdę Loganowi, gdybyś opublikowała ten rozdział wcześniej.
Opisy tortur bardzo dobre, wyobraziłam sobie to wszystko :)
Dobra, koniec, więcej mojej paplaniny chyba już nie zniesiesz.
To tyle ode mnie.
Idę pod strugi wody myśleć o tym rozdziale.
Czekam na nn ^^
Wróć.
UsuńGabrielle ma inne nazwisko niż Nathiel - przyrodnia siostra albo kuzynka.
Nadal nie ogarniam tego, czego się właśnie dowiedziałam.
Chyba się pójdę utopić w brodziku prysznica.
Dobra, już wiem, dlaczego podobne oczy, ale i tak szok pozostaje. Jak ja mam niby teraz zmierzać do Morfeusza, gdy w głowie Nathiel?
UsuńTak, wiem, jestem zła. Pewnie nikt się tego nie spodziewał.
UsuńAle już w następnym rozdziale będzie cała historia Nathiela, poczynając od takiego maleńkiego Natha! (brzmi jak: Naffa XD huehue). Nathiel to dobra istotka! Nie raz go za bardzo poniesie, ale jest dobry!
coraz mroczniej xd Nathiel wyjawi swoją przeszłość coś tak czuje xdd te tortury...za dużo horrorów się naoglądałaś xd rozdział godny polecenia ! :D
OdpowiedzUsuńJeśli oni nie będą razem, to zabiję :P Nathiel jest cuuuuuuuuuuuuuudowny... z dodatkiej jeszcze paru.. tysięcy "u" pośrodku :D Rozdział świetny. Gabrielle jest zua i o to chodzi. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz namiesza w życiu tej dwójki. No i czekam na następny rozdział :) Tylko nie każ długo czekać ;/
OdpowiedzUsuńPS: Sorki, że jako anonim,ale internet mi w domu wysiadł i muszę sb radzić z komputerem szkolnym ;) http://tkaczemarzen.blogspot.com/
Cytat Cleo tak bardzo prawdziwy. Muszę zdobyć numer do łowcy komarów, hm. Miałabyś tu niezły przemiał! ^^
OdpowiedzUsuńPsychopatyczne śmiercionośne króliczki- dlaczego skojarzyłam to ze mną? XD Króliczek, mwahahah.
Hejejejejejejejejjeejejejej!
Jak to Nathiel jest de-mo-nem?
Potrafisz zaskoczyć, hm.
Co tam, że zaraz zginę. Bede wierna pyskatości do końca!- like a Laura.
Ten rozdział wystrzałowy w kosmos. Bo, chociaż Nath jest demonem (swoją drogą, sytuacja podobna do tej Zera z Vampire Knight- chociaż sam jest wampirem, zwalcza też je, hm) to przez to...
... jest bardziej sexy, to jasne =^_____^=
A z Gabrielle bym się polubiła. A zielone oczy jak u Nathiela, to dlatego, że jest cienistym demonem *heh, ktoś tu czytał pojęcia*. Problem solved :D
Ciekawe, co oni tam będą dalej robić w tych krzakach XDDDD Niewyżyte me myśli, zboczony kosmita Królik ze mnie.
Hmmm. Mam nadzieję, że następny rozdział też się szybciutko pojawi *błagalne oczka*
Pozdrówki i całuski, Naffie! I niech komary nie będą ścierwami! ♥
Króliczek.
Dziękuje bardzo za dedykację.
OdpowiedzUsuńTaak, te nasze spamy i mi dodają weny. Dzięki nim w godzinę napisałam połowę rozdziału na Królestwo. A no właśnie, zapraszam na rozdział: http://kingdomofspells.blogspot.com/
A teraz do rzeczy.
Tyle ironii się tutaj znalazło że aż och... Jeszcze nigdy tyle na oczy nie widziałam. Jedna goniła drugą! Świetne, no bo to przecież Laury teksty.
Jak już też wcześniej pisałam, Gabrielle to podła szmata! Już gadziny nie lubię. Pfuu! *pluje na podłogę* Wredna gadzina! Laurę moją kochaną chciała zabić, jędza podła! Niechaj ją tknie a przysięgam Bogu że zabije! Słyszysz mnie podła mendo?! ZABIJE CIĘ!! Muahahahahahahahaha...ha. Wiem, siada mi na banie, ale dzisiaj to czuję się jak na jakimś haju.
I wiesz co, muszę coś powiedzieć. Znaczy ja od początku tak podejrzewałam i teraz jestem tego już pewna na 10000...0%. Nathiel jest demonem! No ja to kurde wiedziałam od dłuższego czasu ale nie chciałam się zbłaźnić jak to ja, a mam do tego talent i to niezły. Więc w tej kwestii kopara mi nie opadła =P
Ta podła szmira, Gabrielle i demon Nathiel to jakieś kuzynostwo tak? Jaki ten świat mały... I teraz zaśmieję się wielbicielkom Nathiela w twarz. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA...HA i HAHAHAHAHA. Ja od początku kochałam się w demonie, więc... ja taka podła szmata. HAHAHa, dobra już się uspokajam.
No, to ja chyba kończę swój wywód. I tylko dodam, HAHAHAHAHAHA!
Pozdrawiam i do następnego rozdziału :*
Elfik Elen
Tortury a la sado maso. Lubię ten klimat, o taaak... Nie, żebym tego próbowała, naprawdę! Nie, nie, nie! Jak zaczniesz się mnie bać to sama sobie będę winna! Kurde... Co ja robię! To pewnie wina zapachu moich włosów po świeżym farbowaniu. Tak, one temu winne! Ściąć je o cebulki!
OdpowiedzUsuńTa laska mnie przeraża, a jednak ją lubię. Takie charaktery są zaczepiste w kosmos! I tutaj trafia swój na swego. Obie mają cięte języki, więc na ring z nimi! Na ring! *ding ding*
Nathiel demonem? :O Chociaż to mogłoby tłumaczyć jego ADHD. No i tłumaczy. Ale Nathiel demonem? OMG, idę pooddychać zapachem włosów!
I tutaj pragnę przeprosić za swoją wszechmocną nieobecność. Stałam się widmem, które tylko czyta, a komentarze ma w... myślach, bo nie ma czasu ich napisać. Nie wiem, co mogę zrobić jako karę. Może pójdę do kościoła? *zaczyna drżeć* To jest przerażająca myśl. A jeżeli przekroczę próg i spalę się żywcem? Czy ktoś będzie tęsknić? *cisza* Ahh... xD
No i życzę ci mega weny, chociaż, jak widać, ci jej nie potrzeba do szczęścia. Pędzisz jak mohery w autobusach, by zająć wolne miejsca, bo mają tak przemęczone reklamówki... Taa... A wiesz, że one mogłyby brać udział w maratonach? Może one trenują po godzinach w: a) kto pierwszy, ten lepszy, czyli zajmujemy kolejkę w przychodni b) tu i tam, czyli apteka moja c) te majteczki są w kropeczki, czyli jak porwać barchanowe gacie z bazaru i za nie nie płacić. Może wszystkie odpowiedzi są prawidłowe? Któż to wie?
Pozdrawiam gorąco i czule i smucę, że nie odpisałaś na moją wiadomość na facebooku. *wyje*
Kocham Twoje opowiadanie <3 Jest genialne!
OdpowiedzUsuńMogłoby być troszeczkę więcej Sorathiel'a ( przepraszam, jeśli źle napisałam ) zdążyłam już go bardzo polubić <3
Nathiel demonem?
Nie,nie, nie!
Mam nadzieję, że nie jest taki jak Gabrielle...
Nie jest, prawda?
Nie wiem co bierzesz, ale daj mi trochę! Piszesz genialnie!
Daj mi kontakt do Twojego dilera! Proszę :)
Pisz nowy rozdział na tyle szybko, na ile możesz.
Życzę weny ;*
http://clarieblack.blogspot.com/2014/06/lucas-luke-carter.html?m=1
UsuńMam ogromną prośbę!!!! Potrzebuję kilku klinięć!
OdpowiedzUsuńWiem,wiem pewnie tego nie lubisz,ale to tylko chwilka dla ciebie a szansa dla mnie!
Mam nadzieję że weźmiesz to do swojego serducha <3
Gdybyś potrzebowała z czymś pomocy pisz śmiało a ja zawsze Ci pomogę!!! :)))
http://goldxcherriex.blogspot.com/2014/06/choies.html
Pozdrawiam Roksana !!! :)))) Obserwuję !
Nathiel demonem! Patrzcie państwo, świat ześwirował i właśnie stoi na głowie! Z tego co pamiętam to Nathiel właśnie zwalczał demony!
OdpowiedzUsuń*śmieszna sprawa, pisze z telefonu i za każdym razem gdy wklepuje 'Nathiel' najczęściej używanym po nim wyrazie jest - ♥ ;-;*
A ja mam takie ogólne pytanko. Czemu zawsze złe bohaterki są seksowne :( i zawsze mają szpilki. Zawsze jak słyszę stukanie szpilek o podłogę, to mam ochotę wrzeszczeć :/
Nathiel wybawiciel! Teraz powinna być słodka scenka... ale oczywiście, to Twoja historia i na próżno doszukuję się tu blogaskowych schematów :D
Naff, jesteś genialna. Ta historia to cudo i z każdym rozdziałem strasznie się w nią wkręcam! Masz tak specyficzny charakter pisma, że rozloznałabym Twój tekst bez wahania!
"to dzięki niemu mężczyzna w zetknięciu z żoną dzierżącą wałek, wstaje z kanapy i zostawia na stole piwo, by iść po dziecko do przedszkola" ZABIŁO MNIE! Naff moim Bogiem, cień nocy nałogiem! ♥ a Nathiel mężem 8)
Chyba przeczytam wszystko w tą noc ,-,