Rozdział dosyć tłumaczeniowy i spokojny. Kolejne wyznanie miłosne, wow! WCS staje się takie romantyczne. W sumie jakby nie patrzeć... przez lata takie wątki stały się dla mnie całkiem normalne. Gratki dla mnie lol.
***
Potężne kroki odbijały się
echem od kamiennych ścian. Ktoś, kto podążał do sali obrad musiał być naprawdę
wściekły. Demonica, która szła bezgłośnie śladami swojego szefa, przyglądała się
uważnie jego zgarbionym plecom i zaciśniętym pięściom. Cały czas mruczał coś do siebie pod nosem.
Gabrielle nie była zaskoczona. Do
tej pory Nox nawet nie odważyło się ich przechytrzyć, ale wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Nie miała pojęcia skąd
wzięli informacje o tym, że młodsze zgromadzenie departamentu pójdzie się
zabawić do teatru. To nie był przypadek. Wszystko było dokładnie zaplanowane. Miała iść i
sprawdzić, co takiego zatrzymuje tych gówniarzy, ale przejście do świata ludzi
było zamknięte. Domyślała się, że to sprawka la bonne fee i jeszcze przez długi
czas Sapphire, Raiden oraz Riel nie będą mogli wrócić do Reverentii. Nie
przejmowała się ich losem. Każdy dureń przetrwa w świecie ludzi, co innego,
jeżeli chodzi o przyzwyczajenie się do tego świata. Ona sama zdawała sobie sprawę z tego, że
Reverentia jest nudnym miejscem, ale miała swój honor i zamierzała tu zostać,
dopóki nie umrze. Nastolatki inaczej patrzyły na świat i nieważne było czy to
demon, czy człowiek, wszyscy dorastali w podobny sposób. Istniało wielkie prawdopodobieństwo,
że świat ludzi im się spodoba i będą chcieli zostać tam już na stałe. Vail przewidział karę za nieposłuszeństwo. Po niej odechce się gówniarzom spacerować po
Ziemi.
To jej przypadło zadanie
polegające na sprawdzaniu, czy przejście nie zostało już odblokowane. Miała obowiązek odczekać jeden dzień i w razie potrzeby ruszyć na poszukiwania
niesfornych członków departamentu, którzy wciąż nie odnaleźli drogi do właściwego świata. Miała nadzieję, że nie będzie musiała
wystawiać nosa poza Reverentię i ci idioci wrócą z własnej woli.
Gabrielle skrzywiła się i
wpadła do sali obrad zaraz za szefem. Jako jedyna z niewielu demonów nie bała się go, kiedy
unosił się gniewem. Przeżyła u jego boku wystarczająco dużo czasu.
– Daj spokój – burknęła z
niezadowoleniem, zakładając ręce na piersi. Vail Auvrey właśnie uderzył pięścią
w kamienną ścianę. To zadziwiające, że nie ukruszył nawet kawałka z niej i na
dodatek nie zrobił sobie krzywdy. – To gówniarze. Przeklęte gówniarze. Chcieli
się zabawić, więc nie byli czujni i pewnie Nox ich dorwało. Jeżeli uciekli,
wreszcie wrócą, jeżeli nie, to ja się nimi zajmę. – Gabrielle zabrzmiała groźnie i niepokojąco.
Vail opadł na kamienne krzesło
i zaczął stukać niecierpliwie palcami w stół. Wyglądało na to, że w ogóle jej
nie słuchał. Zagłębił się we własnych rozważaniach.
– Nox tym razem przesadziło –
mruknął do siebie. – Chyba nie wiedzą z kim mają do czynienia.
– Nox to Nox – odmruknęła Gabrielle,
przysiadając na krańcu stołu. – Głupi ludzie zawsze będą walczyć, nawet, jeżeli
nie mają szans. – Kobieta wzruszyła obojętnie ramionami. Na jej twarzy pojawił
się leniwy uśmieszek. Ta sytuacja wcale jej nie poruszyła. Wciąż była pewna, że pomimo małej porażki wygrają tę bitwę. Wiedźmy przecież nie mogły się
mylić.
Złość Vaila zaczęła ustępować,
na jej miejsce powoli wchodziła duma wymieszana z satysfakcją.
– Niedługo ich wykończymy –
powiedział do siebie.
Gabrielle przewróciła oczami. Chociaż raz mógłby pokazać, że naprawdę kogoś słucha. Vail Auvrey żył we własnym świecie zbudowanym z mrocznych planów. – Jeszcze trochę i reveryntyjski księżyc wzmocni nasze szeregi – mówiąc to, spojrzał przez okno na granatowe niebo usłane bordowymi chmurami. Jaskrawo-pomarańczowy księżyc wisiał w górze, przypominając swoim kształtem cienkiego rogalika.
Gabrielle przewróciła oczami. Chociaż raz mógłby pokazać, że naprawdę kogoś słucha. Vail Auvrey żył we własnym świecie zbudowanym z mrocznych planów. – Jeszcze trochę i reveryntyjski księżyc wzmocni nasze szeregi – mówiąc to, spojrzał przez okno na granatowe niebo usłane bordowymi chmurami. Jaskrawo-pomarańczowy księżyc wisiał w górze, przypominając swoim kształtem cienkiego rogalika.
– To oczywiste, że wygramy –
mruknęła Gabrielle, również spoglądając za okno. – Sytuacja się odwróci, a zła
karma wróci. Tym razem to Nox nie będzie mogło zamknąć przejścia do Reverentii
i demony rozplenią się po całym świecie. Wtedy nie pomogą im nawet la bonne fee.
Tym razem Vail i Gabrielle
wymienili zabójcze uśmiechy. Przynajmniej w jednej kwestii byli zgodni.
***
Obrady Nox trwały już od kilku
dobrych godzin. Ciężko było nam dojść do porozumienia w sprawie demonów
znajdujących się obecnie w świecie ludzi. Sytuacja wymagała szybkiego
działania, ale nie mogliśmy się zorganizować. Cel na pewno był jeden: zamknąć młodą
część departamentu w magicznej celi, skąd nie będą mogli się wydostać. Istniało jednak
ryzyko, że Vail Auvrey wraz ze swoją świtą, przyjdą tutaj ich uwolnić. To z
jednej strony dobre rozwiązanie – moglibyśmy się przygotować na taką ewentualność, z
drugiej strony Vail może przecież nie zainteresować się losem swoich poddanych.
Kiedy my będziemy na niego czekać, on będzie mógł wykorzystać nasz błąd i w tym czasie
zrobić coś o wiele gorszego. To dlatego byliśmy w kropce. Nie potrafiliśmy
przewidzieć tego, co się stanie. Departament Kontroli Demonów na czele z Vailem
Auvreyem nie mógł przynieść niczego oczywistego.
Póki co, skupiliśmy się na
działaniu dotyczącym odnalezienia młodych demonów. Na szczęście stale
kontrolowaliśmy to, gdzie się znajdują. Zadbała o to Martha. Użyła swojej
mentalnej mocy, żeby podążać ich śladami. Nie wiedziała dokładnie, w którym
miejscu się znajdują, ale wiedziała na jakim obszarze można ich szukać. Jeżeli
znikną z tego świata, również się o tym dowiemy.
Na poszukiwania mieliśmy wyruszyć już za kilka dni. W tym czasie przejście do Reverentii wciąż powinno być zamknięte. W misji będzie nam towarzyszyć detektyw Clay Herendsen razem ze swoim zespołem oraz wszystkie la bonne fee (wyłączając z tego Madlene). Z pół demonami, póki co, nie mogliśmy się skontaktować – ostrzegali nas, że nie będą chcieli zbyt często pojawiać się w świecie ludzi, a co dopiero być tutaj zamknięci przez kilka dobrych dni.
Na poszukiwania mieliśmy wyruszyć już za kilka dni. W tym czasie przejście do Reverentii wciąż powinno być zamknięte. W misji będzie nam towarzyszyć detektyw Clay Herendsen razem ze swoim zespołem oraz wszystkie la bonne fee (wyłączając z tego Madlene). Z pół demonami, póki co, nie mogliśmy się skontaktować – ostrzegali nas, że nie będą chcieli zbyt często pojawiać się w świecie ludzi, a co dopiero być tutaj zamknięci przez kilka dobrych dni.
Sorathiel nakreślił niezbyt
skomplikowany plan działania i podzielił nas na grupy. Przeciwko Sapphire miała
zadziałać Martha, która miała z nas wszystkich największą przewagę nad tą nastoletnią demonicą. Wraz z nią miał wybrać się Clay i jego towarzysze, a także Nathiel – co jak dla
mnie nie zwiastowało niczego dobrego. Riel i Raiden znajdowali się na tym samym obszarze,
a więc druga grupa składała się z większej ilości członków Nox – należałam do
niej m.in. ja, dwójka pozostałych la bonne fee – Alex i Patricia oraz
Sorathiel, Ethan, Andi i Alec. Pozostała część Nox będzie nas wspierała i
pilnowała swoich miejsc strategicznych, które będą miały zadziałać wtedy
wówczas, kiedy nie uda nam się złapać demonów.
W zamyśleniu patrzyłam się na
idealnie wypisaną imionami listę, sporządzoną przez Sorathiela. Patrzyłam się
na nią w skupieniu, dopóki Andi przypadkiem nie wytrąciła mi kartki z dłoni.
Podniosłam ją z podłogi i spojrzałam z uniesioną brwią na demonicę. Była cała
czerwona i chyba nawet nie zauważyła, że mnie szturchnęła. Patrzyła się w bok,
miała zaciśnięte usta i zmarszczone czoło. Jej nogi tupały niespokojnie o
dywan, jakby pilnie potrzebowała pójść do toalety, wiedziałam jednak, że nie o
to chodzi. Kiedy skierowała spojrzenie w stronę fotela i równie szybko
odwróciła głowę, zorientowałam się, że ma na myśli Aleca. Od początku obrad
nieprzerwanie się w nią wpatrywał. Jego spojrzenie było wręcz wyzywające. O co
im znowu chodziło?
– Chcesz o czymś porozmawiać,
Andi? – spytałam łagodnie.
Obrady Nox dla nas dobiegły już końca, Sorathiel rozmawiał teraz z męską częścią zespołu.
Obrady Nox dla nas dobiegły już końca, Sorathiel rozmawiał teraz z męską częścią zespołu.
– Co? – spytała zdezorientowana
demonica, spoglądając na mnie, jakby ktoś wybudził ją własnie ze snu. – A, tak.
W sumie dlaczego nie. Jak najdalej od tego miejsca – prychnęła głośno i posłała
swojemu towarzyszowi krzywy uśmieszek. Alec najwyraźniej się nie zraził,
odwzajemnił jej spojrzenie i uśmiechnął się tak szeroko, jakby cieszył się na
jej widok. Wyzywający błysk nie zniknął mu jednak z oczu.
W jakiś sposób ich relacja
wydawała mi się zabawna.
– Chodź ze mną do kuchni – zagaiłam. – I tak muszę zrobić dzieciakom jedzenie.
Nastolatka zerwała się do góry
i bez słowa ruszyła w określoną przeze mnie stronę. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu.
Spojrzałam ukradkiem na Aleca, który miło się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam
ten uśmiech.
Alec był cudownym chłopcem. Nie
żałowałam, że ściągnęłam go do naszej organizacji. Okazał się być nie tylko świetnym
łowcą, ale i towarzyszem. Na dodatek był jedyną osobą, której udawało się
okiełznać Andi. Jego bronią w walce z młodą demonicą była bliskość. Zawsze się
jej bała, jakby była ogniem, który parzy.
Weszłyśmy do kuchni. Andi
natychmiastowo wskoczyła na blat. Wyglądała jak małe dziecko, kiedy machała
nogami w górze. Jej mina przywodziła na myśl grymaszące nad jedzeniem maleństwo.
– Andi, daj spokój – zaczęłam –
widać, że Alec ci się podoba. Dlaczego tak bardzo się przed tym bronisz? –
spytałam, unosząc brew do góry. – To nie jest nic złego. Nikt nie będzie się z
ciebie śmiał, jeżeli się do tego przyznasz. Wszyscy w Nox wam kibicują.
Demonica wyglądała na
zaskoczoną. Do tej pory chyba nie zwracała uwagi na to, jak zachowuje się
reszta członków organizacji, kiedy patrzą na kłótnie tej dwójki. Każdy z nas
wiedział, że łączy ich coś więcej niż rywalizacja, nawet jeżeli Andi starała
się to ukryć.
– Wcale tak nie jest! – oburzyła
się dziewczyna. Widziałam jednak, że jej twarz przybrała jeszcze bardziej
rumiany odcień. Zareagowała zbyt gwałtownie. Zawsze krzyczała, kiedy
próbowała zaprzeczyć prawdzie.
Nie przejęłam się tym i wyjęłam
z lodówki wcześniej przygotowany makaron z serem. Wystarczyło go po prostu
odgrzać i zanieść dzieciakom – siedziały teraz w pokoju razem z Anastasią i
Amy. Było cicho, a więc wnioskuję, że musiały mocno zaangażować się w jakąś
grę.
– Dlaczego tak się przed tym wzbraniasz?
– spytałam z nikłym uśmieszkiem. – Musisz się w końcu otworzyć, Andi.
Demonica milczała. Z założonymi
na piersi rękoma wpatrywała się w garnek, do którego wrzuciłam makaron.
Najwyraźniej to, że mieszałam w nim łyżką było dla niej bardzo interesującym zjawiskiem.
Nic nie mówiłam, czekałam aż to ona podejmie na nowo rozmowę. Sądząc po jej
minie, chyba od dłuższego czasu chciała mi coś przekazać. Co rusz otwierała
usta i brała krótki wdech, a potem je zamykała i marszczyła czoło. Cierpliwie czekałam. Może odezwanie się zajęło jej kilka dobrych minut, ale w
końcu przyniosło oczekiwane skutki.
– Kiedy się zorientowałaś, że jesteś zakochana w Nathielu? – Zadała to pytanie tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.
To było dobre pytanie. Miłość
nie była dla mnie łatwą zagadką. Auvrey zawsze był pewien swoich uczuć i starał
się mi je przekazywać tak często, jak chciał, co nie raz było dla
mnie bardzo męczące, w końcu jednak sama zaczęłam się do niego przekonywać. Z
przyjaciela stał się moim chłopakiem, z chłopaka ojcem moich dzieci, a potem
narzeczonym i wreszcie mężem. Jak to wszystko przebiegło?
– To trudne pytanie –
westchnęłam. – Na początku bardzo się przed tym broniłam, bo nie mogłam sobie wyobrazić,
że zakochuję się w takim kretynie – na dźwięk tych słów Andi zachichotała. – Dostrzegłam to, że mi na nim zależy dopiero, kiedy zobaczyłam, że
mogę go stracić. Byliśmy wtedy uwięzieni w Reverentii. Powiedziałam mu wtedy: „jesteś
dla mnie ważniejszy niż ktokolwiek na tym świecie”. – Samo wspomnienie tego
wywołało na mojej twarzy uśmiech. Wtedy byłam zaskoczona własnymi słowami, dziś
nie bałam się o tym wspominać. – I chyba gdzieś wewnątrz siebie w końcu
odpowiedziałam na to proste pytanie. – Wzruszyłam ramionami.
Demonica pokiwała głową. Miała dziwnie skupioną minę.
– Wiesz, Andi, ostatnio kiedy
wybuchła panika związana z działaniem obaw – zaczęłam, spoglądając na nią
ukradkiem z uśmieszkiem – Alec przybiegł do nas przerażony jak nigdy dotąd. On też się bał, że ciebie straci. Kiedy już cię odnalazł, spędził całą noc przy
tobie i nawet nie zmrużył oczu. Cały czas trzymał cię za rękę.
Demonica udała, że się krztusi,
ale wiedziałam, że za dłonią, która zakrywa usta krył się drobny uśmieszek.
Ściągnęłam garnek z gazu i
nałożyłam jedzenie do czterech misek – Anastasię również wypadało poczęstować.
Zanim odeszłam, rzuciłam do niej jeszcze:
– Daj mu szansę.
Andi odprowadziła mnie milcząco
wzrokiem.
W drzwiach minęłam się z Aleciem. Posłałam mu krzepiący uśmiech. To chyba dobry moment, aby ta dwójka ze sobą porozmawiała.
W drzwiach minęłam się z Aleciem. Posłałam mu krzepiący uśmiech. To chyba dobry moment, aby ta dwójka ze sobą porozmawiała.
***
Ledwo zdołała pomyśleć o
obiekcie swoich uporczywych i niewygodnych myśli, a on zjawił się w kuchni.
Wzdrygnęła się na jego widok. Miała nadzieję, że te okropne, różowe plamy
zniknęły już z jej polików. Mógłby sobie coś zacząć wyobrażać.
Andi udała, że patrzy w inną
stronę i wcale nie zwraca uwagi na jego obecność. To tylko rozbawiło Aleca.
Podjął jej grę. Z obojętną miną podszedł do blatu, na którym siedziała i sięgnął
po butelkę z wodą. Przelał jej zawartość do szklanki, a potem chwycił ją
w dłoń i skierował się do wyjścia. Chciał zobaczyć jak zareaguje na to
demonica. Nie podejrzewał, że będzie chciała go zatrzymać. To była Andi.
Zanim zda sobie sprawę z tego, co naprawdę ich łączy, mogą minąć wieki, ale on
zamierzał być cierpliwy.
– Alec – usłyszał, gdy położył
już rękę na klamce. Musiał przyznać, że został lekko zaskoczony. Nie wiedział
jednak, czego Andi od niego chciała. Zapewne po prostu mu podokuczać.
To zdecydowanie wychodziło im najlepiej – oczywiście zaraz po pocałunkach.
Chłopak zerknął przez ramię,
udając zdziwionego jej obecnością. Kiedy chciał, potrafił być dobrym aktorem.
Andi zeskoczyła z blatu.
Przybrała twardą minę i podeszła do niego takim krokiem, jakby udawała
maszerującego żołnierza. Była dziwnie sztywna i zadziwiająco poważna. Gdyby
miał strzelać pomysłami odnoszącymi się do tego, co ma zamiar mu przekazać,
stwierdziłby że chodzi o przekazanie wieści na temat czyjejś śmierci. To było
głupie, ale właśnie taką minę miała teraz Andi. Jakby ktoś umarł, a jej
przypadła rola powiadomienia o tym swojego przyjaciela.
Alec uśmiechnął się mimowolnie
i spojrzał na nią z góry.
Kiedy mieli po czternaście lat,
byli mniej więcej w tym samym wzroście. Kiedy skończyli siedemnaście, Alec był już od niej wyższy o głowę. Straszliwie bawiła go reakcja demonicy na ten fakt. Nie
lubiła, kiedy ktoś patrzył na nią z góry, dlatego robił to najczęściej jak się
dało.
– Musisz się zniżyć – syknęła dziewczyna,
mrużąc groźnie szmaragdowe oczy.
Alec z rozbawieniem wykonał ten
śmieszny rozkaz. Nie spodziewał się, że demonica zarzuci mu ręce na ramiona i
mocno do siebie przyciśnie. Liczył na mocny cios, a tymczasem dostał to o czym
nawet bał się śnić. Tuląca kogoś Andi to było niezwykle dziwne i zaskakujące
zjawisko. Przez to z trudem utrzymał szklankę w dłoni, rozlewając wokół wodę.
– Coś się dzieje? – spytał niepewnie.
Był już gotowy uwierzyć w to, że ktoś umarł.
– Tak – burknęła niezadowolona
demonica, mocniej zaciskając ręce wokół jego szyi. Chowała przy tym głowę w
jego piersi jak wstydliwy żółw, który nie chce, by spoglądano mu w twarz.
– Więc co? – zapytał z cichym
westchnięciem Alec. Odłożył szklankę wody na blat i przytulił do siebie
dziewczynę. Uwielbiał zapach jej włosów, dlatego zagłębił nos w burzy
czerwonych kosmyków i przymknął oczy, rozkoszując się tą krótką chwilą. Miał
nadzieję, że nikt im nie przeszkodzi, wchodząc do kuchni.
– Jesteś idiotą – odezwała się
cicho Andi. W jej głosie nie było jednak ironii, jak się tego spodziewał.
– Tylko tyle? – spytał z nikłym
uśmieszkiem Alec. Wiedział, że chce mu przekazać coś jeszcze.
Demonica milczała. Teraz
obydwoje stali w uścisku i napawali się własną bliskością. Alec cierpliwie
czekał. Nie chciał jej poganiać, bo wiedział, że tego nie lubi.
– Podobasz mi się – usłyszał.
Przez chwilę myślał, że ma przesłyszenia, bo Andi wypowiedziała to naprawdę
cicho, ale już po chwili zorientował się, że te słowa naprawdę padły.
Zaskoczyła go, ale i rozbawiła. Nie mógł powstrzymać śmiechu.
– I? – Postanowił, że będzie
ciągnąć ją za język.
– I… – Andi poruszyła się
niespokojnie w jego ramionach. Wciąż nie patrzyła mu w twarz. – Jesteś chyba
fajny.
– I? – spytał raz jeszcze
rozbawiony.
– I wal się! – wykrzyknęła demonica,
uderzając go pięścią w klatkę piersiową. Alec nie mógł przestać się śmiać.
– Chyba chciałaś powiedzieć mi
coś innego.
– Nienawidzę cię! – Andi oderwała
się od niego i zaczęła go tłuc pięściami po klatce piersiowej. Była cała
czerwona i wściekła.
– I? – Tym razem Alec zabrzmiał
niezwykle spokojnie. Chwycił rozszalałe dłonie dziewczyny i przytrzymał je,
uniemożliwiając jej ciosy. Demonica wyraźnie się uspokoiła. Patrzyła się teraz
w podłogę.
– Kocham – szepnęła cicho.
Alec uśmiechnął się delikatnie
i ze zrozumieniem.
– I tak trudno było to
powiedzieć? – spytał łagodnie.
Andi nie odpowiedziała.
Spojrzała w bok ze zmarszczonym czołem. Wyrwała dłonie z uścisku osoby, której
właśnie wyznała miłość. Czuła się z tym naprawdę dziwnie. Przez chwilę
zastanawiała się, czy podjęła dobrą decyzję. Nie chciała czekać na taki moment,
kiedy będzie się bała, że straci tego idiotę. Nie mogła czekać tak długo jak
Laura. Poza tym nie była tchórzem, prawda? Demony nigdy nie tchórzyły!
Chłopak uniósł palcem
wskazującym jej podbródek. Teraz patrzyli sobie prosto w oczy. On z
radością i z szerokim uśmiechem na twarzy, ona z irytacją i wielkimi, czerwonymi plamami na
policzkach.
– Więc można
powiedzieć, że oficjalnie jesteśmy parą – powiedział beztrosko Alec.
– Jeszcze nie – mruknęła niezadowolona
Andi. – Musimy to zatwierdzić czymś jeszcze – dodała odważnie.
Młody łowca wybuchnął śmiechem,
ale wykonał prośbę dziewczyny, nachylając się nad jej ustami.
Cóż ten Vail znowu kombinuje? Bo rozumiem, że księżyc Reverentii to jakaś przenośnia, prawda?
OdpowiedzUsuńAlendi wchodzi w kolejną fazę. Fajnie, miło się o tym czyta, bo jest to tak uroczo niewinne i odciąga nieco od dramatycznych wydarzeń, które do tej pory dominowały WCS.
Wesołych Świąt
Hej :)
OdpowiedzUsuńVail jak zwykle mnie, ale jakim byłby szefem, gdyby tego nie robił? Ktoś o jego pozycji musi być tajemniczy i mieć skrywane plany wobec wrogów.
Andi i Alec - czekałam, aż ta dwójka również wskoczy ze swoją relacją na wyższy poziom. Laura dała dobre rady, dobrze, że Andi je wykorzystała.
Miło mi tu wrócić :)
Pozdrawiam.
Jak zwykle mnie niczym nie zaskoczył swoimi pomysłami, spodziewałam się, że będzie coś kombinował*
Usuń