Znów rozdział dotyczący prawie wyłącznie młodej części departamentu, który stacjonuje w świecie ludzi. Najwięcej Sapphire i Deana, których naprawdę mocno pokochałam! No i Riel z Raidenem. Yolo.
Wczoraj Nathiel miał urodziny. Na śmierć o tym zapomniałam, na szczęście są osoby, które zachowały czujność! Dzięki, Cleo! Nathiel posyła buziaki >D!
Przy okazji chciałabym pozdrowić Laurie, z którą się dzisiaj widziałam we Wrocku! <3
Wczoraj Nathiel miał urodziny. Na śmierć o tym zapomniałam, na szczęście są osoby, które zachowały czujność! Dzięki, Cleo! Nathiel posyła buziaki >D!
Przy okazji chciałabym pozdrowić Laurie, z którą się dzisiaj widziałam we Wrocku! <3
***
Nadchodziła wiosna. Sapphire
przeżyła ich kilka na Ziemi, a mimo tego nie rozumiała, dlaczego ludzie tak hucznie świętują jej nadejście. Dla niej to nie był powód do radości. Wiosna oznaczała czas
wzmożonej pracy. Wtedy miała jeszcze mniej czasu wolnego i nie mogła się cieszyć
rozwijającymi się pączkami kwiatów, czystym, świeżym powietrzem czy ciepłymi
promieniami słońca ogrzewającymi kojąco twarz. Częściej spędzała czas w wielkim
cyrkowym namiocie, ćwicząc dziwne akrobacje, niż bawiła się na dworze. To
dlatego wiosna nie kojarzyła jej się z niczym dobrym. Nie mogła jej nigdy poczuć całą
sobą.
Kiedy wychylała się
za otwarte okno i wciągała w płuca świeże powietrze, nie mogła powstrzymać się
od szerokiego uśmiechu. Czy to dlatego, że wreszcie poczuła się wolna? A może wiosna nareszcie zaczęła na nią oddziaływać tak, jak powinna?
– Hej, nie wychylaj się tak, bo
wypadniesz przez okno! – usłyszała za plecami zabawnie spanikowany głos. Udała,
że wcale nie słyszy przejętego Deana i podciągnęła się na łokciach jeszcze
wyżej. Teraz z parapetu zwisały jej tylko nogi.
Chłopak podbiegł do niej i chwycił ją delikatnie w pasie. Robił to jak mały chłopiec, który bał się, że
uszkodzi swoją zabawkę. Sapphire nie mogła powstrzymać się od wrednego
chichotu, ale Dean zdołał się już do tego przyzwyczaić. Ta całkowicie obca mu
dziewczyna, w ostatnich dniach stała się dla niego oczywistością. Poznał jej charakter, poznał jej
przyzwyczajenia i wiedział, co próbuje osiągnąć.
Sapphire uwielbiała robić mu na
złość. Pozwalała chłopakowi się o nią martwić i z satysfakcją przyjmowała jego
przejęcie. Czasem przeszkadzało jej to, że mimo szesnastu lat traktuje ją jak dziesięciolatkę, ale to było czasem zabawne.
Dean odnosił wrażenie, że zajmuje się osobą, która nigdy nie miała dzieciństwa i przeżywała je właśnie w tej chwili. Z jednej strony czuł się zmęczony, z drugiej strony uważał, że to całkiem urocze.
Dean odnosił wrażenie, że zajmuje się osobą, która nigdy nie miała dzieciństwa i przeżywała je właśnie w tej chwili. Z jednej strony czuł się zmęczony, z drugiej strony uważał, że to całkiem urocze.
Posadził z powrotem dziewczynę
na łóżko i rozchylił okno.
– Możesz się przeziębić, wiosna
jest zdradliwa – przyuważył z westchnięciem.
Sapphire założyła ręce na
piersi i spojrzała na niego wyzywająco z wrednym uśmieszkiem.
– Wiosna nie zrobi mi krzywdy.
Jest taka jak ty – znów zachichotała, zakrywając dłonią usta, jakby chciała
ukryć ten niewinny, dziewczęcy gest.
Wystarczyły trzy dni, żeby ta
tajemnicza, różowowłosa dziewczyna stała się zupełnie inną osobą. Początkowo
podchodziła do niego dosyć nieufnie i niechętnie odpowiadała na jego pytania,
ale kiedy zaczęli siebie bliżej poznawać, stała się radośniejsza, a
przy tym i słodsza. Dean zawsze przyglądał się jej z szerokim uśmiechem.
Wprowadziła do jego życia coś świeżego i całkiem nowego. Po ciężkim dniu pracy
miał z kim porozmawiać i czerpał z tego niesamowitą radość.
Dziewczyna wyprasowała
niewinnie dłońmi dół swojej koszuli nocnej. Starał się nie patrzeć na jej nagie
kolana. Sapphire lubiła zwracać uwagę na takie rzeczy. Czasami miał wrażenie,
że za cel wyższy ustanowiła sobie zawstydzenie go. Czy to był z jej strony jakiś
niewinny flirt? A może chciała pokazać, że jest nim zainteresowana? Czasem nie
mógł jej rozszyfrować.
– Dean. – Uroczo brzmiący głos
wypowiadający jego imię nie zwiastował niczego dobrego. Przełknął ślinę i
spojrzał jej w twarz. – Twoja siostra przyniosła mi sukienkę. Nie muszę już
leżeć w piżamie.
– To… świetnie – odpowiedział
niepewnie chłopak. Usiadł na krześle stojącym niezmiennie w tym samym miejscu od kilku dni i
przyjrzał się jej z uwagą. Niesamowicie zielone oczy dziwnie świeciły,
jakby coś planowała.
– Wciąż jestem ranna, więc nie
mogę się sama przebrać – dodała z uroczym uśmiechem. – Musisz mi pomóc.
Dean zacisnął usta.
– Sapphire, jesteś dziewczyną,
znamy się od kilku dni, ja... nie powinienem. Zawołam swoją siostrę, co ty na
to? – Wyrzucił z siebie te słowa tak szybko, że Sapphire wybuchła krótkim
śmiechem. Tak dobrze się bawiła, kiedy próbowała go zawstydzić. Dean chyba
naprawdę nie miał doświadczenia z dziewczynami. Z tego co jej opowiadał, całe
życie ciężko pracował, żeby wyżywić swoje rodzeństwo. Nie miał czasu na
znajomości, a już szczególnie nie na dziewczyny. Sapphire z dumą uznała, że
jest dla niego interesującą odmianą. Lubiła, gdy ktoś zwracał na nią uwagę,
dlatego wdzięczyła się przed nim tak, jak tylko potrafiła.
– Nie wołaj jej – powiedziała z
powagą. – Przed chwilą tu była i mówiła, że idzie na zakupy – skłamała. – Musisz mi pomóc. – Demonica zachichotała i wzniosła ręce do góry. Koszula nocna uniosła się niebezpiecznie wysoko, odsłaniając jej uda.
Dean przyłożył dłoń do czoła i
westchnął bezradnie.
– Pozwól w takim razie, że
zamknę oczy – powiedział.
– Tchórz – mruknęła
niezadowolona Sapphire.
– Coś mówiłaś?
– Skądże. – Sapphire zamrugała
zalotnie i posłała swojemu wybawicielowi uwodzicielsko-niewinny uśmiech.
Dwudziestokilkuletni chłopak
podszedł do nastolatki i zacisnął mocno powieki. Dłońmi wymacał rękawki koszuli
nocnej. Pociągnął je do góry z nabożną czcią, jakby uznał, że ma do
czynienia z porcelanową lalką.
Sapphire wykorzystała okazję i
zbliżyła usta do ucha Deana.
– Możesz otworzyć oczy –
szepnęła.
– Nie kuś – mruknął
niezadowolony Dean, marszcząc czoło. Szybko się od niej oddalił i chwycił za
sukienkę, która leżała na fotelu. Była biała. Powątpiewał w to, że ten kolor
będzie pasował do jego nowej koleżanki. Nie wyglądała na kogoś, kto był
niewinny i czysty. Pewnie podrywała już wielu chłopców, a kto wie ilu z nich
zawróciła w głowie. Była w tym dobra.
Dean znowu zamknął oczy i
odwrócił się w stronę Sapphire. Szedł do niej powoli, żeby przypadkiem się
o nic nie potknąć.
Demonica powstrzymywała się od
chichotu. Położyła na podłodze książkę i czekała, aż Dean sam upadnie. Jej plan
był dobry, ale nie do końca się ziścił. Co prawda Dean się zachwiał, ale wcale
nie upadł u jej stóp, tak jak sobie tego życzyła. Chwytając okazję, rzuciła się
na niego i objęła mocno jego szyję. Przylgnęła do niego całym swoim nagim
ciałem.
Dean znieruchomiał, ale nie
otworzył oczu.
– Sapphire – zaczął tym swoim
dziwnie karcącym głosem, jakby zwracał się do kogoś ze swojego młodszego
rodzeństwa.
– Było mi zimno, chciałam się
ogrzać – powiedziała niewinnie.
Chłopak otworzył jedno oko i
spojrzał jej w twarz, na szczęście nie widział niczego poza nią.
Sapphire tylko czekała aż dostrzeże dwa wielkie rumieńce na chłopięcych policzkach. Ich pojawienie się wywoływało na jej twarzy szeroki uśmiech zdobywcy. Chyba powinna prowadzić jakiś ranking zawstydzenia Deana. To było naprawdę zabawne.
Sapphire tylko czekała aż dostrzeże dwa wielkie rumieńce na chłopięcych policzkach. Ich pojawienie się wywoływało na jej twarzy szeroki uśmiech zdobywcy. Chyba powinna prowadzić jakiś ranking zawstydzenia Deana. To było naprawdę zabawne.
– Przesadzasz, Sapphire –
jęknął chłopak. – To nie jest zabawne. Ilu mężczyznom już tak robiłaś?
Demonica poczuła się urażona.
Zmarszczyła czoło.
– Żadnym – mruknęła od
niechcenia. Nie spuszczała z niego oczu, ale przestała go tak mocno ściskać za
szyję. Już chciała się od niego odsunąć, żeby pokazać, jak bardzo ją uraził,
kiedy Dean ją przytrzymał. Zdziwiło ją to, ale szybko zrozumiała dlaczego to
zrobił, kiedy spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. Kiedy się przytulali, nie widział niczego
innego oprócz jej twarzy. Dean był na swój sposób uroczy.
– A więc nikogo wcześniej w
twoim życiu nie było? – spytał niepewnie chłopak.
– Nie. Chyba, że chodzi o
mojego ojca. To był jedyny mężczyzna, którego przytulałam, chociaż bardzo tego
nie lubił i zawsze mnie odpychał – odpowiedziała beztrosko Sapphire. – Teraz
mieszkam z samymi idiotami, których nawet nie dotknęłabym palcem – mówiąc to,
skrzywiła się znacząco. – A tak poza tym to nie mam zbyt wiele swobody.
– To dlatego tak się
zachowujesz? Tak… tak, jakbyś czuła się wolna? I myślisz, że możesz robić
wszystko, co ci się podoba? – Nie zabrzmiało to jak przytyk w jej stronę, jego głos wciąż był łagodny.
– Może – mruknęła Sapphire.
Wciąż patrzyła prosto w oczy Deana. Zaczęła bawić się jego miodowymi
włosami. Od jakiegoś czasu chciała ich dotknąć. Naprawdę były puszyste i
miękkie, zupełnie tak jak to sobie wyobrażała.
Dean zacisnął usta.
Wykorzystując nieuwagę dziewczyny, narzucił na nią białą sukienkę i odsunął się
od niej. Sapphire poczuła się w jakiś sposób urażona. Opadła na poduszkę i
założyła ręce na piersi.
– Nie obrażaj się, proszę –
jęknął chłopak. – Po prostu… po prostu to nie w porządku. Nie chcę cię
wykorzystywać.
– A więc w głębi duszy chciałeś
to zrobić? – Demonica uniosła brew do góry.
– Nie, broń Boże! Nie tknąłbym
cię!
– A gdybym tego chciała? –
Sapphire spojrzała mu w oczy wyzywająco.
Dean opadł zmęczony na krzesło
i spojrzał w sufit. Milczał przez dłuższą chwilę.
– Nie możesz traktować swojego
ciała jak rzecz. Szanuj je – powiedział bezradnie.
– To tylko ciało. – Demonica
wzruszyła ramionami. – Moja matka zawsze mi powtarzała, że nasze własne ciało
jest do użytku innych ludzi. – Dean spojrzał na nią zszokowany. Czy jej matka
nie twierdziła przy tym, że może dzielić się własnym ciałem z kim chciała i
gdzie chciała? Sapphire dostrzegła to spojrzenie i szybko sprostowała. – Moja
matka była dyrektorką cyrku. Od małego byłam na jej użytek. Byłam akrobatką.
Żebyś widział jak potrafię się rozciągać. – Sapphire puściła oczko do Deana, na
co ten zaśmiał się niemrawo.
– A więc pracujesz w cyrku? –
spytał.
– Pracowałam. Później mój
ojciec zabił moją matkę oraz jej pracowników i zabrał mnie ze sobą do… – Demonica
przerwała. O mały włos, a wygadałaby się kim naprawdę jest. Już sam fakt, że jej
ojciec zabił łatwą ręką ludzi, mógł poświadczyć o tym, że nie jest normalna. A
przecież nie była. Dean mocno mógłby się zaskoczyć, gdyby usłyszał ile złego
już zrobiła. To na pewno byłby wielki szok dla osoby, która na co dzień
pomagała innym.
Szybko chrząknęła.
– Wiem, to zabrzmiało dziwnie,
ale…
Dean przeniósł się z krzesła na łóżko i spojrzał jej w twarz.
– Żyłaś z ojcem, który był
kryminalistą? – spytał z troską.
Sapphire zacisnęła usta, żeby
nie wybuchnąć śmiechem.
– Nie, ale muszę przyznać, że
mój ojciec nie był dobry. Ja też nie jestem. – Dziewczyna zabrzmiała obojętnie.
Przecież nigdy nie zrobiła niczego dobrego. Każdy jej dobry uczynek kończył się
czymś złym.
Kiedyś uratowała małego
szczeniaka, który prawie został przejechany przez samochód. Kiedy przyniosła go do przyczepy,
którą zamieszkiwała z matką, została zbita. Bezbronny kundel wylądował na
deszczu. Przez całą noc wgapiała się w okno wylewając za nim łzy. Cały czas
stał przy przyczepie i czekał aż ktoś go do siebie przytuli. Kiedy rano się
obudziła, szczeniak leżał martwy w kałuży.
To wspomnienie nie powinno jej
zaboleć. Przecież to tylko pies, a jednak skrzywiła się, gdy o tym pomyślała.
– A może zbyt surowo siebie
oceniasz? – spytał łagodnie Dean. Oparł się o ścianę prawie stykając się z nią
ramieniem. Sapphire chwyciła za poduszkę i przytuliła ją do siebie. Również
oparła się o ścianę. Celowo zetknęła się z ramieniem chłopaka. Cieszyło ją to,
że nie odskoczył od niej jak poparzony.
– Nie znasz mnie, Dean –
mruknęła niezadowolona. – Robię naprawdę złe rzeczy.
– Na przykład jakie?
Sapphire spojrzała w jego
pospolicie brązowe oczy, które nie miały w sobie nawet krztyny zła. Co on mógł
wiedzieć o ludziach, którzy nie są dobrzy? Co on mógł wiedzieć o demonach?
– Takie, których nie możesz
sobie nawet wyobrazić – odpowiedziała.
– Nie uwierzę w to. – Dean
wyglądał na takiego, którego nie jest łatwo do czegoś przekonać.
Sapphire przewróciła oczami.
Sapphire przewróciła oczami.
– Dobrze – zaczęła na nowo z
westchnięciem. – Wierzysz w duchy?
– Wierzę.
– A w demony?
– Też, ale co to ma do rzeczy?
Sapphire oparła głowę na jego
ramieniu i przymknęła oczy. W ciągu tych kilku dni polubiła ciepło, które
emanowało od Deana. Jeszcze niedawno była pewna, że pożre jego energię, ale
teraz wiedziała już, że tego nie zrobi. Nie umiałaby. To prawdopodobnie jedyna
istota na świecie, która tak wiele dla niego zrobiła i to bezinteresownie.
Głupi Dean nawet nie chciał jej tknąć palcem, kiedy inny facet dobrałby się do
niej widząc jej bezwstydną zachętę.
– Co byś zrobił, gdybym
powiedziała ci, że jestem półdemonem, półczłowiekiem? – spytała obojętnie.
Dobrze wiedziała, że w to nie uwierzy. Ludzie nie wierzyli w siły
nadprzyrodzone, dopóki ich namacalnie nie odczuwali.
– Prawdopodobnie bym się
zaśmiał, ale muszę przyznać, że miano kobiety-demona naprawdę do ciebie pasuje
– przyznał z rozbawieniem.
Sapphire uśmiechnęła się pod
nosem i spojrzała w głąb pokoju.
– A gdybym pokazała ci coś,
czego wcześniej nie widziałeś? – spytała.
– Możesz spróbować mnie
zaskoczyć.
Dziwnie. Czyżby usłyszała w
jego głosie wyzywanie? Próbował ją parodiować? A może naprawdę zdołał się
czegoś od niej nauczyć? Dean był cholernie zabawny.
Demonica wzięła cichy wdech i
odsunęła się od chłopaka.
– Musisz usiąść przede mną.
Zaintrygowany Dean wykonał jej
rozkaz. Teraz spoglądał na nią z niekrytym zainteresowaniem. Nigdy wcześniej
nie widziała osoby, która patrzyłaby komuś prosto w oczy z taką szczerością.
Mogła się wpatrywać w jego twarz godzinami. Samo patrzenie na niego sprawia mi
przyjemność – przyznała w myślach ze zdziwieniem.
Westchnęła ciężko i
ostentacyjnie, jakby chciała pokazać, że wcale nie chce mu niczego udowadniać,
jednak gdzieś w głębi rodził się mały diabeł, który przekonywał ją do
wprowadzenia go w szok.
Jak powinnam użyć swojej mocy?
– zastanawiała się, chwytając dłoń chłopaka. Wpatrywała się w nią i dotykała
jej, jakby udawała, że głęboko nad czymś rozmyśla. To wywołało na twarzy Deana
delikatnie rumieńce. Ten chłopak chyba naprawdę nie był dotykany przez żadną
dziewczynę.
Opcje były różne. Najpierw
rozważała włamanie się do jego umysłu i przypatrzenie się jego przeszłości,
potem zastanawiała się nad tym, czy się z nim nie pobawić, tworząc w jego
głowie różne obrazy, potem uznała, że jest zbyt zmęczona, żeby mieszać, dlatego
pozwoli mu zobaczyć kawałek swojej przeszłości. Wtedy nie będzie mu już musiała
tłumaczyć, jak bardzo złe rzeczy potrafiła robić, poza tym to wymagało od niej najmniejszego zaangażowania.
Sapphire wzięła krótki wdech i
wydech, a potem zamknęła oczy i wkradła się do umysłu Deana. Kusiło ją, żeby
zajrzeć głębiej, ale przecież obrała inne zadanie. Poza tym nie miała zbyt
wiele demonicznej mocy, żeby pokazać na co naprawdę ją stać.
Już po kilku minutach wędrówki na jej skroniach zaczęły pojawiać się krople potu. Musiała się najwyraźniej skrzywić, bo Dean ścisnął mocniej jej rękę i spytał czy wszystko z nią w porządku. Słyszała te słowa za zasłoną. On jeszcze nie wiedział, że próbuje przedrzeć się do jego umysłu, żeby pokazać mu to, co przeżyła.
Już po kilku minutach wędrówki na jej skroniach zaczęły pojawiać się krople potu. Musiała się najwyraźniej skrzywić, bo Dean ścisnął mocniej jej rękę i spytał czy wszystko z nią w porządku. Słyszała te słowa za zasłoną. On jeszcze nie wiedział, że próbuje przedrzeć się do jego umysłu, żeby pokazać mu to, co przeżyła.
Dostała się. Uwolnienie
wspomnień było jedną z łatwiejszych czynności. Myśli przepływały przez nią tak
swobodnie, że w pewnym momencie straciła nad nimi kontrolę. Czuła się otępiała
jak we śnie. Wiedziała, że to przez osłabienie. Nie powinna jeszcze używać
swoich mocy, ale chciała to zrobić dla Deana. Dla niego? Sama zdziwiła się
swoimi myślami. Nie, po prostu chciała mu udowodnić, że jest się czego bać i
wcale nie jest taką słodką i uroczą dziewczynką za jaką ją uważa.
W uszach zaczęło jej dziwnie
szumieć. Nie mogła rozpoznać na jakim etapie zgłębiania wspomnień był Dean. Bała
się, że mógł zobaczyć coś, czego nie chciała mu pokazywać. Próbowała to
zatrzymać, ale nie mogła dotrzeć do głębi wspomnień i ich uchwycić. Dopiero
kiedy poczuła, że chłopak ściska jej rękę, wybudziła się z transu. Musiała
gwałtownie zaczerpnąć powietrza.
Nie, to nie był dobry pomysł.
Mina Deana przechodziła od
przerażenia, poprzez zdziwienie, aż w końcu dotarła do przejmującego smutku.
Sapphire widziała jego twarz jak za mgłą. Musiała złapać kilka głębszych
oddechów, żeby się uspokoić.
– Dobrze się czujesz? –
usłyszała troskliwy głos. Nie spodziewała się takiego tonu. Powinien się jej
przestraszyć, powinien od niej odskoczyć, a najlepiej by było, gdyby wygonił ją
z domu. Była zła. Była demonem.
– Nie – mruknęła demonica,
pocierając obolałą głowę.
Dean chwycił ją za ramiona i delikatnie
położył na łóżku. Patrzył na jej twarz z góry i uważnie ją obserwował. Sapphire
zmarszczyła czoło. Nie chciała być traktowana jak ktoś, kto jest słaby,
szczególnie wtedy, kiedy pokazała komuś swoją mroczną przeszłość.
– Musiałaś być samotna –
odezwał się Dean, który pochylał się teraz nad demonicą. Sapphire była
zdziwiona, że właśnie to było jego pierwszym zdaniem. Nie spodziewała się tego.
– Co? – rzuciła zdziwiona.
– Z tych wspomnień emanował
smutek.
Zawstydzona Sapphire prychnęła
i spojrzała w bok.
– Potrafię przekazywać wizję
bez uczuć, więc nie wiem dlaczego sam sobie dopowiadasz takie dziwne rzeczy –
mruknęła od niechcenia.
– A jednak je wyczułem.
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie. Co najdziwniejsze – wcale nie był zaskoczony jej mocą.
Rozmawiał z nią, jakby zupełnie nic się nie stało. Jakby nie była kimś złym, a
dobrym. Co z nim było nie tak?
– Teraz już wierzysz, że jestem
demonem? – spytała.
– To dosyć nieprawdopodobne,
ale nie mogę lekceważyć twoich mocy. – Dean wyglądał na poważnego. – To cudowne!
– Cudowne? – zdziwiła się
Sapphire. Przestała już rozumieć o co mu chodzi.
– Takich mocy możesz używać do
leczenia innych ludzi! Byłabyś dobrych psychologiem! – mówił to z takim
zaangażowaniem i podnieceniem, że sama nie wiedziała co może na to odpowiedzieć.
– Czekaj. Chyba wiesz już, że
jestem zdolna do zabijania i wcale nie jestem grzeczną dziewczynką – prychnęła.
– Sapphire, widziałem twoje
wspomnienia. Ktoś, kto nigdy nie został obdarzony dobrem, sam nie może być dobry. Spójrz
na siebie teraz. Nie widzę w tobie tej dziewczyny, którą mi przed chwilą pokazałaś. Wiesz dlaczego? Bo wreszcie ktoś podał ci pomocną dłoń. – Dean chwycił
delikatnie za jej rękę i ścisnął ją.
A co, jeśli miał racje? Tutaj rzeczywiście czuła się jak inna
osoba. Nie musiała się przed nikim bronić i niczego ukrywać. Była pełna
radości i spokoju. Była… wolna. Pierwszy raz była prawdziwie wolna. I wcale nie
miała ochoty na czynienie zła.
Wyrwała rękę z uścisku Deana i
usiadła na poduszce. Z nachmurzoną miną wpatrywała się w podłogę, jakby
próbowała coś rozszyfrować.
– Sapphire – zaczął ostrożnie chłopak.
– Nie musisz wracać tam, gdzie mieszkasz. Ci ludzie nie traktują cię dobrze,
prawda?
Wzruszyła ramionami. Sama
przestała już zwracać na to uwagę. Żyła w Reverentii już kilkanaście lat, zdążyłą się przyzwyczaić do warunków, jakie tam panują.
– Możesz tutaj zostać.
– Ale ty jesteś głupi, Dean –
syknęła. – Nie mogę tu zamieszkać. Masz swoją rodzinę, a ja nie jestem
pełnoletnia i nie mogłabym się nawet sama utrzymywać. Poza tym… groziłoby ci
niebezpieczeństwo, gdybym tu została. Już widziałeś z kim mieszkam i gdzie. Za
zdradę pozbywają się takich demonów. – Sapphire skrzywiła się tak mocno, jakby ktoś wmusił w nią kilka kwaśnych cytryn.
– Ale… – Dziewczyna zatkała mu
usta dłonią i spojrzała prosto w oczy. – Przestań. Proszę. – Zdziwiła się własnymi
słowami. Nigdy nikomu nie dziękowała, nigdy o nic nie prosiła i nie
przepraszała. Może za długo przebywała już w świecie ludzi? Zaczynała zmieniać się
w zupełnie inną osobę.
Brązowe oczy emanowały smutkiem. Dean zabrał dłoń dziewczyny ze swoich ust i
nic więcej w tym temacie nie powiedział. Nie chciał jej do niczego zmuszać, ale
doskonale wiedział, że wcale nie podoba jej się tam, gdzie jest. Chociaż starała się jak mogła, nigdy nie została nawet pochwalona za swoje starania. W
wspomnieniach sprawiała wrażenie osoby, która robi wszystko wbrew sobie, byleby
tylko ktoś ją pochwalił. Teraz już się nie dziwił, że równocześnie zachowywała
się jak dziecko, które potrzebuje atencji i kobieta, która potrzebuje
miłości i uwielbienia.
– Dobrze – odpowiedział Dean i
podniósł się do góry. – Pójdę się przebrać.
– Ale… wrócisz? – spytała podejrzliwie. Spojrzała na niego tak samo nieufnie jak spojrzała na niego, kiedy tu
trafiła. To sprawiło, że chłopak uśmiechnął się rozbawiony.
– Oczywiście. – Pochylił się
nad nią, odgarnął jej włosy i pocałował w czoło. Potem bez
słowa skierował się w stronę drzwi.
Zaskoczona Sapphire przyłożyła
dłoń do miejsca, które dotknęły przed chwilą ciepłe usta.
Czy to normalne, że serce
zaczęło jej szybciej bić?
***
Jeden krok, drugi krok, trzeci
krok… Dlaczego wszystko mu się rozmazywało? Straszliwie go to bawiło i sam nawet nie
wiedział czemu. Nigdy nie czuł się lepiej. Miał ochotę krzyczeć – a więc to robił.
Wydzierał się na całą ulicę i machał różowym boa, posyłając całusy
rozchichotanym studentkom wracającym z nocnej imprezy. W ręku trzymał butelkę z
niedopitym piwem. Wiedział, że gdy je skończy, będzie musiał wrócić po kolejne,
poza tym obiecał swoim nowym koleżankom, że chętnie się z nimi zabawi. Najpierw
musiał jednak znaleźć Riela. Ten dziwny malec miał iść tylko po jedzenie. Co
się z nim stało? Czuł gdzieś jego obecność, ale nie wiedział do końca gdzie,
dlatego starał się wchodzić do każdego pomieszczenia, które było otwarte.
Raczej wątpił w to, że Riel zamknąłby się w jakimś budynku od środka, to nie
było w jego stylu. Nawet w Reverentii nigdy nie zamykał drzwi od pokoju, jakby
się bał, że się zatrzaśnie.
W końcu Raiden go znalazł.
Wszedł tam, gdzie wisiał neonowy napis z jedną, migającą literką. Tak jak się spodziewał
– drzwi były otwarte na oścież.
– Riel – powiedział przeciągle,
chichocząc się jak wariat. – Gdzie jesteś, knypku?
– Tu! – Mały demon wystawił
rękę do góry. Dopiero wtedy Raiden przeskoczył przez blat i stanął obok niego.
Nie miał pojęcia co robi. Wokół niego leżały stosy otwartych pudełek i
buteleczek. Zrobił tu niezły bałagan.
– To chyba nie jest jedzenie? –
spytał Raiden, marszcząc czoło. Zachwiał się i uderzył plecami o szklaną
szafkę, która natychmiastowo się potłukła. Zamiast się tym przejąć,
zachichotał. Riel również się nim nie przejmował. Co prawda uważał, że jego
towarzysz zachowuje się co najmniej dziwnie, ale miał teraz ważniejsze zajęcia niż przyglądanie się uważnie Raidenowi.
– To nie jest jedzenie, to
ludzkie zioła – odpowiedział z powagą Riel. – Chcesz spróbować? To jest nawet
słodkie! Kto by pomyślał, że ludzkie lekarstwa mogą być słodkie! – zachwycał się.
Uniósł do góry saszetkę z granatowym napisem „BoboVita” i wysypał zawartość
proszku na dłoń kolegi.
Raiden przyjrzał się białym
drobinkom, marszcząc czoło. Przed chwilą wciągał coś takiego nosem. Wzruszył
ramionami i przetestował nowy sposób spożywania proszków, wyciągniętym od
ludzi.
– Mocne – stwierdził z zadowoleniem. – Wiesz co? Wezmę całe pudełko na imprezę.
– Imprezę? – zdziwił się Riel.
– No, tam gdzie poszedłem
ludzie piją piwo, wciągają prochy nosem i podskakują przy takiej łupiącej
muzyce – wytłumaczył. – Wracam tam zaraz. Jak chcesz to też chodź.
– Nie, tu jest mi dobrze. –
Zaciekawiony nowymi lekami Riel stracił całe zainteresowanie kolegą. Znów
trzymał w rękach jakiś nowy proszek i starał się go przetestować tak, jak robił
to Raiden. Dziwne, zaczęło go swędzieć w nosie i nawet nie miał się jak
podrapać. To rzeczywiście było mocne. Kolejne nowe doświadczenie do kolekcji.
– Wiesz co? – spytał po chwili
Raiden, wpychając sobie do kieszeni saszetki z różnymi lekarstwami. – Tu jest
serio super. Pieprzę departament i w ogóle wszystkie demony – prychnął. – I co
najważniejsze… – Raiden odchrząknął kulturalnie, a potem krzyknął, wznosząc
pięści do góry: – Pieprzę Vaila Auvreya! Nie będę już jego niewolnikiem!
Zaczynam nowe życie! Juhu, mada faka, lol!
– Dobra, dobra, a teraz idź
sobie i mi nie przeszkadzaj – mruknął zajęty Riel.
Raiden bez pożegnania
przeskoczył przez blat, a potem potykając się o własne nogi, ruszył na
studencką, niekończącą się imprezę.
Laur macha łapką już z własnego domku.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten Dean. Jest cholernie dobry, ale widać, że też inteligentny i empatyczny. Fajne przeciwieństwo dla Sapphire, która dzięki niemu naprawdę może się rozwinąć w przyjemną postać.
O pozostałych demonach może się nie wypowiem, bo to już szaleństwo.
Pozdrawiam
Hej :)
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że mnie nie ma, to jestem xD
Jak do tej pory Sapphire nie należała do lubianych przeze mnie postaci, tak w duecie z Deanem jest taka... Mniej demoniczna, choć nadal jest istotą, która kręci, manipuluje i kiedyś się może na tym przejechać. Zachowanie chłopaka i jego reakcje są odrobinkę infantylne, ale do niego bardzo mi pasują.
Za to Riel i Raiden - życzę im, by życie na Ziemi podobało im się jeszcze bardziej ;)
Pozdrawiam.