środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 46 - "Przebudzenie"

Dzisiejszy rozdział nazwałabym typowo wprowadzającym. Będzie trochę Aidena, trochę laurielowych bitew i... Amy. Następny rozdział zaś będzie jednym z moich ulubionych <3. Wiele zaskakujących zdarzeń i wyjaśnień oraz coś, czego jeszcze w "W cieniu nocy" nie było, uhuhuhu. Zapraszam (choć to nic szczególnego).
PS. Dedykacja dla Lunatyczki, która przy publikowaniu rozdziału robiła mi masaż. 

POPRAWIONE [06.08.2018]
***
       W szerokim, kamiennym korytarzu rozbrzmiało echo nerwowych kroków. Mężczyzna, który go przemierzał, nie wyglądał na zadowolonego. Chłód jego twarzy i wykrzywione w grymasie usta wskazywały na to, że lada chwila może wybuchnąć gniewem, jednak w przypadku jego osoby było to naprawdę rzadkim zjawiskiem.
         Żyjąc w Reverentii, każdy demon wyzbywał się ludzkich emocji. Dzięki temu żaden z nich nie wahał się, gdy miał kogoś zabić. Nie potrafił również kochać ani darzyć innych szacunkiem. Dbał tylko o własne dobro. Wszystko zmieniało się jednak, gdy demon trafiał do świata ludzi, a był to niestety przypadek niezwykle częsty w ich świecie.
     Aiden doskonale wiedział, co to za uczucie być człowiekiem. Nieznane emocje targające umysłem, wprawiające w stan zakłopotania uczucia, płomienność wrażeń. Wielki chaos myśli i niezdolność do podejmowania konkretnych decyzji. Szokująca świadomość, że nie powinno się tu być, a jednocześnie kusząca propozycja pozostania tu. W świecie ludzi było coś, co pociągało demony, dlatego Departament Kontroli Demonów ograniczył wychodzenie wszystkich mieszkańców Reverentii na świat zewnętrzny – chyba że dotyczyło ono pożywienia się ludzką energią. Tu i tylko tu było ich miejsce, i zupełnie nikt nie mógł im się sprzeciwiać, a już szczególnie nie ich szefowi.
        Mężczyzna z rozmachem wpadł do komnaty obrad. Zdziwione, szmaragdowe oczy uniosły się ku górze. Nim ktokolwiek się zorientował, mężczyzna wyjął ze swojej ciemnej laski przywieszonej u boku długi sztylet. Przystawił go do gardła jednego z demonów. Czekał aż sam zacznie mówić.
     – Wiem, to mój błąd! – wykrzyknął spanikowany, płomiennowłosy chłopak, próbując oddalić się na bezpieczną odległość od noża, co jednak w żaden sposób mu nie wychodziło. – To nie moja wina, że te zaklęcia są jednorazowego działania, a ten durny łowca cienia, który jest demonem, obronił Andi!
         – Oprócz tego jesteś też tchórzem – dodała Gabrielle, stojąca z boku. Właśnie opierała się o stół i piłowała bez zainteresowania swoje paznokcie. Wyglądała jakby wtargnięcie ich szefa do sali obrad w żaden sposób ją nie zdziwiło.
         Andariel powstrzymał się od złowrogiego komentarza skierowanego w jej stronę. Wiedział, że to mogło tylko pogorszyć sytuację. Gdy ich szef unosił się cichym gniewem, wolał się nie wystawiać, a po prostu przeczekać burzę. Tym razem oczekiwanie miało gorzki smak. Dłużyło się w nieskończoność. W końcu jednak oprawca zdjął nóż z szyi swojego poddanego i posłał mu chłodne spojrzenie.
         – Nie potraficie wykonać nawet najprostszej misji – powiedział powolnie. – Oboje.
         Zdziwiona i oburzona Gabrielle oderwała się od stołu z chęcią uratowania swojej godności.
         – Daj mi szansę – mruknęła niezadowolona. – Rozwalę ich wszystkich. Tego durnowatego Nathiela, który zdradził demony, tę bladą półdemonicę i małą zdrajczynię departamentu. Wszystkich za jednym zamachem.
        – Nie – odparł krótko Aiden, nawet nie szczycąc jej choćby jednym spojrzeniem. – Tym razem to ja się nimi zajmę. – Zakańczając wypowiedź, machnął swoim długim, czarnym płaszczem i szybkim krokiem opuścił komnatę.
         Andariel i Gabrielle wymienili zdziwione spojrzenia.
         – Ty to widzisz? – spytała dziewczyna, przerywając milczenie.
         Jej towarzysz kiwnął powolnie głową.
      – Wielki szef, syn założyciela Departamentu Kontroli Demonów, sam Aiden Vaux wiecznie obserwujący wszystko z daleka, zabiera się za likwidowanie tych prostaków – powiedziała cicho Gabrielle, potrząsając głową z niedowierzaniem.
         – Nadchodzi apokalipsa – odpowiedział krótko Andariel.
***
         Ciepły, letni wiatr owiewał moją twarz, gdy leżałam obolała w trawie i wpatrywałam się w błękitne niebo kojące moje zszargane nerwy. Właśnie przeżywałam najgorszy moment swojego młodzieńczego życia: trening z Nathielem. Najgorsze w nich było to, że w żaden sposób nie mogłam od nich uciec. Gdziekolwiek bym nie poszła, on i tak by mnie znalazł. Ucieczka zresztą nie była dobrym rozwiązaniem. Gdy raz spróbowałam niespostrzeżenie wyjść z organizacji, dopadł mnie i dał większy wycisk, niż kiedykolwiek wcześniej. Odczuwałam to jako swoistą karę za nieposłuszeństwo.
         – Jesteś beznadziejna – usłyszałam po raz kolejny tego dnia.
         Z trudem przeniosłam się do pozycji siedzącej.
      Teraz twarz Nathiela przyprawiała mnie o koszmary senne. Powoli zaczynałam żałować, że w ogóle odbyłam podróż w mroczne zakątki jego umysłu, skąd go uratowałam. Może jednak lepszy byłby Nathiel, który się nie odzywa ani nie śmieje jak szaleniec?
    Chłopak podszedł do mnie i podał mi swoją pomocną dłoń. Chwyciłam ją i silnym gestem zostałam przywrócona do pionu.
         – Nigdy jeszcze nie powiedziałeś mi podczas treningu żadnego miłego słowa – mruknęłam, spoglądając na niego spode łba.
       – Bo nie mam ci nic miłego do powiedzenia. Naprawdę jesteś bezużyteczna – skwitował Nathiel, wzruszając obojętnie ramionami. Kiedy chciał, potrafił być bezlitosny. To chyba cecha, z którą się nie polubimy, panie Auvrey.
         – Tak myślisz? – spytałam głosem wyższości, unosząc wysoko podbródek. – W takim razie sam stań ze mną do walki, demonie! – wykrzyknęłam władczo, przybierając waleczną pozę.
         Andi, która siedziała dotąd pod ścianą, zaczęła mi głośno kibicować. Jako jedyna towarzyszyła mi podczas treningu. Była moją cichą pokrzepicielką. Pokrzepicielką, która powoli się uczłowieczała. Dostrzegałam w jej oczach ludzką łagodność – każdego dnia zwiększała swoje pole działania. Coraz rzadziej próbowała uciekać i coraz rzadziej wkradała się do czyjegoś cienia. Nawet jej kłótnie z Nathielem były teraz przepełnione zabawą, a nie gniewem. Cieszyłam się, że się zmieniła, choć wiedziałam, że departament nie będzie z tego powodu zadowolony. Tak naprawdę pod ostrzem zagłady była teraz cała nasza trójka. Demon Nathiel, który złamał ich zasady, zamieszkując świat ludzi, ja jako półdemon, co już powinno czynić mnie martwą, oraz Andi jako osoba, która zbyt długo mieszkała w świecie ludzi. Jedyne pocieszenie to to, że nie siedziałam w tym wszystkim sama.
        – Ja do walki z tobą? – spytał nagle rozbawiony chłopak, wskazując na siebie palcem. – Nie biję dziewczyn, a poza tym... – mówiąc to, podszedł do mnie, chwycił mnie znienacka za ręce i przerzucił przez swój bark. Boleśnie wylądowałam na plecach, ponownie obserwując niezmierzony błękit nieba swoim złowrogim, chłodnym spojrzeniem – …i tak jesteś za słaba – skwitował.
         Kiedy mój przeciwnik śmiał się triumfalnie, kompletnie ignorując powalonego wroga, wykorzystałam tę zbawienną chwilę nieuwagi. Chwyciłam go za nogę i pociągnęłam gwałtownie w dół. Wiedziałam, że się tego nie spodziewał. O to właśnie chodziło. Gdy zaskoczony wylądował na ziemi tuż obok mnie, podniosłam się i usiadłam na jego plecach, przytrzymując jego ręce z tyłu, aby nie mógł się uwolnić. Właśnie wykorzystałam chwyt, którego sam mnie nauczył.
         – A ty niezbyt uważny – zauważyłam, uśmiechając się diabelsko w kierunku demonicznego łowcy. Gdy już myślałam, że ostatecznie zatriumfowałam, chłopak niespodziewanie zrzucił mnie ze swoich pleców. Początkowo myślałam, że będzie chciał podjąć się jakiegoś nieudolnego monologu, który mógłby odwrócić moją uwagę, ale zamiast tego od razu przeszedł do działania – a tego się nie spodziewałam.
        Upadłam na trawę, twarzą do dołu. Postanowiłam jednak zawalczyć o swoją godność. Szybko przewróciłam się na plecy z zamiarem odepchnięcia go od siebie, lecz i tu napotkałam pewną przeszkodzę. Przeszkodę w postaci zielonookiego, czarującego demona, który w trybie natychmiastowym zagrodził mi drogę ucieczki, opierając się dłońmi o podłoże, tuż obok mojej głowy, i nachylając się nade mną. Patrzył w moją twarz z błyszczącymi oczami i szerokim, łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Miałam wrażenie, że rzuci zaraz jakimś nieudanym, zboczonym tekstem, ale... myliłam się. Zamiast tego, nachylił się tuż nad moim uchem i szepnął cicho:
         – Przegrałaś.
         Jego przyciszony głos sprawił, że z jakiegoś powodu przeszyły mnie dreszcze. Gdy odchylił się w tył, nie dałam po sobie poznać, że coś ze mną nie tak. Spojrzałam złowrogo w jego twarz, prędzej porażona jego bezwstydnym zachowaniem niż przegraną. Milczałam.
         – Gwałciciel Nathiel! – usłyszałam donośny głos Andi, która dotąd siedziała zadziwiająco cicho. Z dzikim okrzykiem rzuciła się w naszą stronę, pragnąc zbawić mnie od złego. Zastanawiałam się, skąd u niej tak zaawansowane słownictwo? Miała dopiero sześć lat, a czasami zaskakiwała mnie swoimi atakami słownymi. Wydawało mi się, że już wszystko wie o świecie dorosłych, choć... przeczuwałam, że jakaś osoba przedstawiła jej go w zakrzywionym zwierciadle.
         Dziewczynka rzuciła się na plecy Nathiela i zaczęła okładać go małymi piąstkami. Widząc minę mojego demonicznego trenera, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Jego oczy mówiły: „Znowu to dziecko?”. Nim się obejrzałam, dwójka demonów zaczęła tarzać się po trawie. Nathiel mógł znokautować Andi w każdej chwili, wiedział jednak, że to tylko zabawa. A przynajmniej tak sądziłam, dopóki nie przerzucił jej przez swój bark, podobnie jak mnie wcześniej. Demonica wylądowała twardo na ziemi, biorąc chrapliwy, głośny oddech – najwyraźniej uderzenie plecami o ziemię było dla niej zdecydowanie bardziej bolesne niż dla mnie. Po kilku głębokich wdechach zaczęła wydzierać się swoim cienkim głosem na Nathiela, a gdy ten ją zignorował, chwyciła za improwizowaną miotłę ułożoną z kilkunastu krótkich kijków i zaczęła go z nią ganiać po całym ogródku.
         Na ten widok potrząsnęłam głową. Sama dziwiłam się tym, że uśmiech tak łatwo ozdabiał ostatnimi czasy moją twarz. Nie powinnam się tak cieszyć, znając moje szczęście do przyciąganie kłopotów.
       Naszą sielankę przerwał głośny odgłos zbliżających się kroków. Cała nasza trójka spojrzała w stronę tylnych drzwi wychodzących na ogródek. Naszym oczom ukazał się zdyszany Sorathiel. Jego oczy błyszczały radością, a usta rozszerzone były w uśmiechu. To pierwszy raz, kiedy widziałam go takim szczęśliwym. Nie musiał już niczego mówić, wiedziałam, co było powodem tej niespodziewanej radości.
         W trybie natychmiastowym podniosłam się z ziemi.
         Właśnie na ten dzień i na te słowa tak długo oczekiwałam.
         – Amy się przebudziła.
***
         Żaden majowy dzień mojego życia nie był tak promienny jak ten. Słońce za oknem pobłyskiwało wesoło, dając znać o zakończeniu swojej dzisiejszej podróży, delikatny zefirek rozwiewał szpitalne, niezbyt ładne firanki przesiąknięte szarością. Czułam świeży podmuch lata i radość, która ulatniała się ku górze.
       Z promiennym, nietypowym dla mnie uśmiechem, spoglądałam w twarz mojej przyjaciółki, która niedawno się przebudziła. Cieszyłam się, że mimo bladości twarzy i problemów z przywróceniem swojego ciała do normalnego, codziennego funkcjonowania, wyglądała na zdrową. Demony nie zdołały odebrać tego, co było najpiękniejsze w jej duszy. Mimo zmęczonego wyrazu twarzy, spoglądała na nas wszystkich błyszczącymi ze szczęścia oczami. Niesfornie ułożone kręcone włosy dodawały uroku jej twarzy, a uśmiech rozświetlał cały smutny pokój szpitalny. Martwiłam się tylko o jedną, jedyną rzecz. Rzecz, której nie zdążyliśmy w całej tej radości przemyśleć, a przede wszystkim przedyskutować.
        – Wiecie co mi się śniło? – spytała podekscytowana własnym przebudzeniem Amy. Wygładziła kołdrę i ułożyła się wygodniej na poduszce. – Ale nie śmiejcie się ze mnie!
         – Nie no, co ty, będziemy się tarzać po podłodze ze śmiechu – odpowiedział ironicznie Nathiel, posyłając mojej przyjaciółce zabójczy uśmiech z rodzaju tych, którymi obdarzał irytujące go osoby. Odwzajemniła go, choć jej mina przywodziła na myśl raczej ucieszone dziecko niż wredną nastolatkę. Doskonale wiedziała, że to tylko jeden z wielu sarkastycznych ataków Nathiela. W żaden sposób się nimi nie przejmowała, bo domyślała się, czym były spowodowane. W końcu Amy była pierwszą osobą, która przywłaszczyła sobie przyjaciela Auvreya.
         Moja przyjaciółka spojrzała na mnie ukradkiem. Nie musiałam znać jej myśli, żeby wiedzieć, co miała mi teraz do przekazania swoim spojrzeniem.
     „Laura, musisz mi prędko o was opowiedzieć! Może wydarzyło się między wami coś ciekawego? Jak zareagował na twój romantyczny list?! Wyznał ci miłość? A może ty sama się w nim zakochałaś?!”.
        Rozbawiona potrząsnęłam lekko głową. Poniekąd dziękowałam losowi za to, że nie byłyśmy teraz same. Amy naprawdę lubiła sobie zbyt dużo wyobrażać. Jej głowa przewijała romantyczne sceny ze wszystkich filmów, jakie oglądnęła z prędkością światła.
      – To było tak – zaczęła bajkowym głosem. – Urodziny Nathiela. Siedzę na balkonie, wdycham świeże powietrze, myślę o życiu, a tu nagle – przerwała iście dramatycznym tonem głosu – stanęła przede mną jakaś obca dziewczyna. Mogłam przysiąc, że wyglądała jak Nathiel! Miała identyczne oczy jak on! I tak samo czarne włosy!
         Spojrzałam ukradkiem na moich towarzyszy, którzy doskonale wiedzieli, że to nie był sen, a osobą, która przed nią stała była w rzeczy samej Gabrielle. Cóż, zawsze można jej wmówić, że to Nathiel przebrał się za dziewczynę. Takie akcje do niego pasowały.
         – No i wiecie co powiedziała? – spytała zdziwiona. – „Współczuję ci przyjaciół, którzy ukrywają przed tobą prawdę o świecie. Zrobię ci przysługę i pokażę to, o czym nawet nie śniłaś”, czy coś takiego – mówiąc to, nachmurzyła się.
         Słowa Gabrielle poruszyły moje serce. Nie, nie chodziło o to, że użyła słowa „współczuję”, w końcu i tak nie była zdolna do wyrażania takich uczuć. Chodziło o nasze zatajanie prawdy. Sorathiel był jej chłopakiem, ja byłam jej przyjaciółką. W przypadku tych relacji powinniśmy być z nią zupełnie szczerzy, a nie byliśmy. Ponoć najboleśniejsza prawda była lepsza niż bezpieczne kłamstwo.
         – I... nagle zniknęła! A potem słyszałam ją cały czas w swojej głowie! Mówiła dziwne rzeczy. Coś o tym, że Nathiel jest demonem, który walczy z innymi demonami, że Sorathiel jest łowcą demonów, a ty o tym wszystkim wiesz – kontynuowała Amy, spoglądając na mnie. – A potem straciłam przytomność i… w sumie niewiele już pamiętam.
         Milczałam jak reszta moich towarzyszy. Wiedziałam, że nie do mnie powinien należeć pierwszy krok. Nie powinnam decydować za Sorathiela, który był z nią w o wiele bliższej relacji. Jego mina nie wskazywała jednak na to, że cokolwiek napomni o tej sprawie. Może tego nie pokazywał, ale doskonale wiedziałam, że się bał. Jeżeli Amy wejdzie w ten świat, w którym my brodziliśmy po same kostki, nie będzie potrafiła już z niego wyjść. Stanie się jego nieodłączną częścią. A moja przyjaciółka nie była gotowa na walkę z demonami. To tak jak ubrany w różową sukienkę Nathiel zapragnął nagle zostać księżniczką Disneya. Po pierwsze wykluczała go płeć, po drugie księżniczki nie były sadystkami latającymi za demonami z nożem.  
         – A jeżeli byłaby to prawda? – spytał tajemniczym głosem Nathiel, który rozłożył się właśnie na krześle, jakby był w barze. Swoimi słowami zadziwił nas wszystkich. Nie wiedziałam, czy mam w tym momencie do niego podejść i uderzyć go w twarz, czy zwyczajnie podziękować za odwagę wobec tego, przy czym ja i Sorathiel okazaliśmy się przeklętymi tchórzami.
      Amy przekręciła głowę w bok, zamyślając się. Smukły palec wskazujący przyłożyła do ust jak mała dziewczynka, która zastanawia się nad tym, czy zjeść wszystkie czerwone cukierki, czy zielone. 
         – Myślę, że ani trochę nie przypominasz demona – odpowiedziała, uśmiechając się promiennie w stronę Nathiela. Ta wiadomość najwyraźniej go ucieszyła, bo bezczelny wyraz zniknął z jego twarzy, ustępując miejsca dumie. – Gdyby się okazało, że naprawdę walczycie z demonami – zaczęła powolnym głosem – na pewno uznałabym was za superbohaterów – zaśmiała się.
       Ponownie wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Nathiel patrzył na naszą dwójkę ponaglająco, próbując zmusić nas samym spojrzeniem do wyrzucenia z siebie kilku słów prawdy, zaś my milczeliśmy. To nie mogło trwać jednak w nieskończoność. Decyzję podjął Sorathiel i do tej pory nie wiem, czy podjął ją właściwie.
         – Amy, to prawda – powiedział z powagą w głosie. Oczywiście jej reakcja była podobna jak u każdego człowieka, który usłyszałby tak absurdalną rzecz. Najpierw się zdziwiła, a potem zaczęła się śmiać. Cóż, może to nawet lepiej, że w to nie wierzyła?
         – Nie żartuj sobie, Sor – powiedziała rozbawiona.
         Tak jak podejrzewałam, do akcji ze swoimi nieprzemyślanymi decyzjami i ryzykownymi czynami wkroczył Nathiel. Nim ktokolwiek się obejrzał, wyjął z kieszeni exitialis i wbił je sobie w dłoń. Z jego demonicznej rany zaczął uciekać ciemny dymek. Amy spojrzała na niego zszokowana, rozdziawiając usta. Najwyraźniej nie wiedziała, co powiedzieć. Zachowywała się tak samo jak ja, w chwili, gdy Deaniel, tak samo jak Nathiel, starał się mi udowodnić, że jest demonem.
       – Nie wyglądam na takiego, ale jestem cienistym demonem – zaczął chłodno demoniczny łowca. – To dlatego dziewczyna, którą widziałaś miała takie same oczy jak ja. Zazwyczaj wszyscy mieszkańcy Królestwa Nocy tak wyglądają.
         Amy wciąż nie była w stanie opanować swojego szoku. Patrzyła się to na Nathiela, to na Sorathiela, to na mnie, jakby oczekiwała potwierdzenia, że jeszcze nie oszalała i to, co widziała, było prawdziwe.
      – Nathiel mówi prawdę – oznajmił dosyć niepewnym głosem blondyn. – W trójkę działamy przeciw demonom, których ty byłaś ofiarą. To zdarzenie jest prawdziwe, Amy. Dlatego wpadłaś w śpiączkę – mówiąc to, starał się nie patrzeć w jej oczy, które wodziły po nim, szukając odpowiedzi na dręczące ją pytania.
      – Demony dobrały się do ciebie, bo: po pierwsze jesteś dziewczyną Sorathiela, który je niszczy oraz przyjaciółką osoby, która z nimi zadarła – mówiąc to, zielonooki skinął na mnie głową z diabelskim uśmieszkiem. – Po drugie: bo masz wysoki wskaźnik energii potencjalnej, czyli posiadasz nieprzeciętnie wysoką energię, którą demony z chęcią wysysają z człowieka, po trzecie: to była pułapka mająca na celu sprawdzić to, czy Laura jest półdemonem, półczłowiekiem – mówiąc to, złożył ręce na piersi. Wyglądał na dosyć uspokojonego. W przeciwieństwie do nas.
         – Jesteś? – zapytała niespodziewanie Amy, cichym, stłumionym strachem i niepewnością głosem.
    Kiwnęłam głową. Skoro już większość demonicznych tajemnic zostało odkrytych, nic nie stało na przeszkodzie, abym i ja odkryła wszystkie swoje karty.
     – A więc twoje dziwne zdolności... – zaczęła, nie dokańczając myśli. Jej brwi ściągnęły się, a oczy powędrowały ku oknu. Widziałam, że prowadzi w głowie burzliwe rozważenia na temat tego, co usłyszała. Argument o moim pochodzeniu zdołał się przedostać do jej głowy. Wierzyła jednak w tę historię tylko dlatego, że widziała w dzieciństwie jak „czaruję”.
         Długo czekaliśmy na jakąkolwiek odpowiedź. Żadne z nas nie mogło rozszyfrować, co takiego padnie z ust mojej przyjaciółki. Jako typowa pesymistka stawiałam sytuację na przegranej pozycji. Amy mogła się na nas obrazić, mogła unieść się gniewem, mogła zacząć płakać – w końcu ukrywaliśmy przed nią tak ważną rzecz. O dziwo, nie zrobiła tego jednak. Ku naszemu wspólnemu zdziwieniu jej wyraz twarzy nagle złagodniał, a ona oczarowanym głosem wyrwanym z krainy pełnej jednorożców powiedziała:
         – Jednak jesteście takimi superbohaterami.
         Mało nie spadłam z krzesła. Jej słowa i łatwowierność, jaką nas obdarzyła, sprawiły, że doznałam szoku, który szybko jednak zniknął, kiedy uświadomiłam sobie jedną rzecz. Amy nie była mną. Zawsze wierzyła ludziom, a szczególnie swoim bliskim. Poza tym wierzyła również w magię i nadprzyrodzone siły. W pewnym sensie zazdrościłam jej swobody z jaką potraktowała fakt, że demony istnieją i jeden z nich ją nawet zaatakował. Gdy ja po raz pierwszy zetknęłam się z tym światem, byłam sceptycznie do niego nastawiona. Po pierwsze nie wierzyłam w niczyje słowa, po drugie uwierzyłam w nie dopiero, gdy przyszło mi walczyć z jedną z demonicznych pokrak.
         Cóż, błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a wierzą.
     – To naprawdę niesamowite – powtarzała, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Co prawda sądzę, że powinniście mi o tym powiedzieć trochę wcześniej, ale... – przerwała na chwilę, by zaraz powrócić z wesołą nutką w głosie – lepiej późno niż wcale. Oczywiście chcę dowiedzieć się o waszych przygodach jak najwięcej i jak już wyzdrowieję, chcę żebyście mi pokazali jak to wygląda! – wykrzyknęła podnieconym głosem.
    Uśmiechając się pod nosem, potrząsnęłam głową. Jej entuzjazm, niewinność i łatwowierność mnie przerażały. Jednak musiałam przyznać, że to właśnie tego ostatnimi czasy brakowało w moim chaotycznym życiu. Teraz musiałam o to tylko dbać. W końcu nie byłam już tą samą bezsilną Laurą, co kilka miesięcy temu. Choć wciąż miałam długą drogę do przejścia, pierwszy raz mogłam przyznać, że byłam dobrej myśli. Oby ta dobra myśl nie okazała się tylko zgubna.

7 komentarzy:

  1. Cuuudowny *-* Główny komentarz pojawi się w sobotę, gdyż obecnie "uczę się" w swoim pokoju, a na telefonie źle się pisze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powoli uczę się pisać komentarze w WordPadzie, by nie musieć co chwila przewijać strony, więc daj mi chwilę na otwarcie karty. Już. No to lecimy.
    Jest Aiden, jest impreza ;)

    " - Wiem, to mój błąd! - wykrzyknął spanikowany, płomiennowłosy chłopak, próbując oddalić się na bezpieczną odległość od noża - Ale to nie moja wina, że moje zaklęcia są jednorazowego działania, a ten durny łowca cienia, który jest demonem obronił Andi!
    - Oprócz tego jesteś tchórzem - dodała Gabrielle, stojąca z boku." - Gabrielle, ty to umiesz podnieść na duchu, szczególnie w chwili zagrożenia życia.
    Gabrielle chce coś udowodnić? Powodzenia, z Nathielem nie wygrasz. Rozbroi cię swoją głupotą, aż postanowisz popełnić seppuku.
    Aiden bierze sprawę w swoje ręce? Ohoho, będzie sie działo, będzie zabawa? ^.^
    " - Jesteś beznadziejna - usłyszałam po raz kolejny tego dnia." - dzięki, Nathiel, twoje komplementy są nieocenione. I tym chcesz pokazać Laurze, że jest dla ciebie ważna? Wybrałeś bardzo dobrą drogę, demonie, bardzo dobrą. Do diabła, Nathiel.
    " Andi, która siedziała pod ścianą, zaczęła mi głośno kibicować. " - mała rządzi! :3 Jej przemiana w człowieczego demona się dokonała, teraz przepadam za tą małą ;) (choć i tak Sally rządzi moim sercem)
    Silny Nathiel i używająca mózgu Laura - jest świetnie! :3 I ciekawie.
    " Zamiast tego, nachylił się tuż nad moim uchem i szepnął cicho:
    - Przegrałaś.
    Jego przyciszony głos sprawił, że z jakiegoś powodu przeszły mnie ciarki" - też mam ciarki, jak to czytam. Nathiel <3
    " - Gwałciciel Nathiel! - usłyszałam donośny, dziecięcy głos Andi." <3 <3 <3
    "- Amy się przebudziła." - NARESZCIE!
    "Ukradkiem spojrzała na mnie. Nie musiałam znać jej myśli, żeby wiedzieć co ma mi teraz do przekazania swoim spojrzeniem. "Laura, musisz mi prędko o was opowiedzieć! Może coś się wydarzyło? Jak zareagował na twój romantyczny list?!"" - w tym momencie dotarło do mnie, jak bardzo tęskniłam za Amy! Kurczę, cholernie jej tu brakowało. Taki jasny promyk w szarym świecie Laury. Cześć, Amy! Witamy z powrotem!
    "Cóż, zawsze można jej wmówić, że to Nathiel przebrał się za dziewczynę." - <3
    "Swoimi słowami zdziwił nas wszystkich. Nie wiedziałam czy mam w tym momencie podejść do niego i uderzyć go w twarz, czy zwyczajnie podziękować za odwagę. " - Auvrey swoim zachowaniem budzi tak sprzeczne emocje, że nawet ja bym miała problem na miejscu Laury, co w tej chwili zrobić.
    Och, ostatni akapit jest przeuroczy, wlewa we mnie jakąś dobrą energię.
    Coś czułam, że Amy nie odwróci się od przyjaciół. Chcąc niechcąc, weszła do świata demonów za sprawą Gabrielle. A jako osobnik z wysoką energią potencjalną może być pomocna przy tworzeniu pułapek na demony.

    Jak sama zaznaczyłaś, rozdział ten jest wprowadzający, więc nie będę mówiła, że akcja została spowolniona, właściwie to brakowało mi takiego spowolnienia po pobycie w świecie Nathiela.
    Rozdział bardzo dobry ;) Mały dis na Nathiela w komentarzu się pojawił, więc mogę napisać: to tyle ode mnie, do następnego razu :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. wtf XD myslałam , że zrobisz z tego dramat a w tym rozdziale mnie zaskoczyłas. Ich miłe chwile chyba nie potrwają zbyt dlugo no bo chcesz pozabijać fajne postacie xd super bohaterowie what the fuck xd njeeee ona jest zbyt radosna jak dla mnie xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Wchodzę zła i padnięta do pokoju, rzucam się na łóżko, biorę telefon i przeglądam blogi. Wchodzę na bloga Naffa i od razu na moim ryjcu pojawia sie olbrzymi banan. Nowy rozdział!
    Czytam. Gabrielle nadal pozostaje suką. Po staremu. Aiden wkracza do akcji ;o co to będzie?
    A potem na osłodę życia wątek Lauriela <3 shippuję ich ponad wszystko! ( nawet to, że ja chciałabym być z Nathielem :c Zuthiel brzmi spoko, nie uważasz? xD )
    I Amy się wreszcie obudziła! Jea! Teraz Laura nie będzie się smutać i może coś z Nathielem pyknie ^^ ( chociaż nadal ja chcę z nim być )
    W oczekiwaniu na więcej wątków Lauriela ( albo Zuthiela ) .
    -Wtf?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co na obiad, Pomidorku~? *wewnętrzny Astley wbija na Cień Nocy*
    Pytam, chociaż siedzisz w worku,
    Dzień dobry, witam, co na obiad pytam,
    Mleka litry piję, potem w łóżku gniję,
    Lubię pomidory i wewnętrzne spory,
    Podpalam firanki i podbijam poranki,
    Świeczki zapachowe zapalam, a wkurzających ludzi spalam.
    Naff mnie za Boga uważa, co mnie zresztą nie uraża,
    Predyspozycje na niego mam, wynajmę sobie stado lam,
    Bo nie lubię kotów i ciężkich młotów,
    Choć sam jestem kociakiem i mleka dobrego maniakiem, sialala~
    ***
    A tak w ogóle to nie za bardzo wyobrażam sobie śpiewającego Astleya. XD Może by zanucił DNA (Cały czas za miłością gna, głupie serce ma takie DNA! <3). Ale... Serio? XD O kurde, dopiero zaczynamy, a mi już odbija. Ohoho~ Może to przez Duet Day *boo... To już nie jest Duet Night. >D Bo to trwa cały dzień! Ale to chyba dobrze? ;____;*
    Yoshi! Bierzemy się za rozdział!

    ~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o~
    *^paczaj jaki fajny wzorek! Hihi!*
    Podziękował Lunatyczce za robienie Naffowi masażu *chwila, a nie powinien tego robić Aruś? >D Tak bardzo mi odbija. Przypomniał mi się Naruś ze snu i te dziwne koty podające sobie ręce przez stół u mnie w salonie. I teraz jak patrzę na pusty fotel, widzę na nim Narusia. Dzięki, śnie!*
    "Dzięki takiemu stanowi rzeczy, żaden z nich nie wahał się, gdy miał kogoś zabić, żaden z nich nie miał litości, ani nie potrafił kochać czy szanować."- A- Ale... *tak bardzo Shipping Night, Spoiler Night i inne Night* To chyba nie tyczy się wszystkich! :C Tak! To nie tyczy się wszystkich!
    "Wszystko zmieniało się, gdy demon trafiał do świata ludzi. Doskonale wiedział, co to za uczucie być człowiekiem. Nieznane emocje targające umysłem i wprawiające w stan zakłopotania uczucia."- O, dobra. Cofam poprzedniego wersa. Chyba. :o Świat ludzi tak bardzo zmienia demony.
    " - Wielki szef, syn założyciela departamentu kontroli demonów, sam Aiden Vaux, wiecznie obserwujący wszystko z daleka, zabiera się za likwidowanie tych prostaków - powiedziała cicho Gabrielle, potrząsając głową z niedowierzaniem."- OHOHOHO~ Aiden! <3 Taaaak, ruszaj do boju! <3 Tak bardzo kochany! <3 *ma nadzieję, żę Sama- Wiesz- Kto tego nie słyszy*
    " - Jesteś beznadziejna - usłyszałam po raz kolejny tego dnia."- Nathielowa motywacja, hey! Nie ma nic lepszego!
    " - Ja do walki z tobą? - spytał nagle rozbawiony chłopak, wskazując na siebie palcem. - Nie biję dziewczyn, a poza tym... - mówiąc to, podszedł do mnie, chwycił mnie znienacka za ręce i przerzucił przez swój bark.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Boleśnie wylądowałam na ziemi, ponownie obserwując niezmierzony błękit nieba.
      - I tak jesteś za słaba - skomentował."- O TAK! NATHIEL, SKARBIE!STAWIAM NA NIEGO!
      " Mimo bólu, jaki dotknął moje plecy, chwyciłam go za nogę i pociągnęłam w dół. Wiedziałam, że się tego nie spodziewa. O to właśnie chodziło. Gdy zaskoczony wylądował na ziemi, podniosłam się i usiadłam na jego plecach triumfalnie."- O TAK! LAURA, SKARBIE! STAWIAM NA NIĄ!
      A może jednak na Nathiela? Ostatecznie to Nathiel. Nathiel Auvrey. Auvrey *tak bardzo dzisiejszy Duet Day i... i no wiesz co! :3*
      Nathiel wins! OHOHO~
      " - Gwałciciel Nathiel! - usłyszałam donośny, dziecięcy głos Andi."- Tak bardzo. :') Andi jest taka kochana, to znaczy zawsze była kochana, ale teraz jest kochańsza. Uczłowieczona jest mniej groźna i widać, że polubiła Laurę i Nathiela *już chciałam napisać Naffstleya, wtf?*. A tekst Andi, przytoczony tutaj, z kimś mi się kojarzy. Tylko kurde... Z kim?
      "Ta sytuacja przypominała mi trochę realną zabawę w dom. Przyłapani na gorącym uczynku rodzice, którzy posiadając dziecko, nie mają nawet chwili wolnej dla siebie."- Rozpływam się jak czekolada! <3
      "Naszym oczom ukazał się zdyszany Sorathiel. Jego oczy błyszczały radością, usta rozszerzone były w uśmiechu. Mogłabym przysiąc, że nad jego głową widziałam jasne promienie słońca."- Oh, tak wygląda szczęśliwy Sorathiel? *chciałam napisać Soriel ;____:*. OHHH~ Naffie, ty chyba nie chcesz, żebym polubiła go jeszcze bardziej? :o
      " - Amy się przebudziła."- DZIEEEEEEEŃ DOOOOOBRY AMYYY! WITAMY W ŚWIECIE ŻYWYCH! *tu się przypomina dawna rozmowa ze skype- (tutaj leci szukać tego posta) " - Witaj w świecie żywych!
      - Tak, na polu zimno! XD"*. 7 października 2014, tak bardzo.
      Ale w sumie to fajnie, że Amy NARESZCIE się przebudziła. C: Sorathiel taki szczęśliwy. :3
      "Cóż, zawsze można jej wmówić, że to Nathiel przebrał się za dziewczynę."- Huehue. Nathiella. I jej kruczoczarne, powiewające na wietrze włosy. "To nie ja, to mój domestos". Ahah.
      " - A gdyby się okazało, że naprawdę walczycie z demonami - zaczęła powolnym głosem - Na pewno uznałabym was za super bohaterów - zaśmiała się."- Amy! Uwielbiam Cię! <3
      O tak. Amy dowiedziała się o świecie Demonów *z dużej litery, tak bardzo szacunek*. I dobrze. Nie będzie trwała nieświadoma wśród przyjaciół, którzy są w to zagłębieni. Baaardzo dobrze *kiwa głową jak poczciwy, stary dziadek*.

      REASUMUJĄC *tak bardzo rozwinięte słownictwo, hehe*- Rozdział mi się podobał. ^___^ Wprowadzający, tak jak piszesz, ale dość ważny. Booo... *nie może nic wymyślić...*
      ***PRZERWA NA REKLAMY*** (like a Naff)
      *wycofuje się, bo nie ma pomysłu ;______;*
      Teraz się zorientowałam, że ktoś mi się wtrynił z komentarzem. Piąta, tak bardzo. XD A na biologicznym konkursie wylosowane stanowisko czwarte. A przeważnie miałam 17. Nosz kurde. D: Nie przepadam za piątkami. >D *diss na piątki!* Chociaż nie, czekaj! Chodzi mi o piątki, że piątki= dwa x 5! To znaczzy... Nie 10! Booo chodzi o 5 cyfry, a nie o piątki, że dni tygodnia! KUUURDE! >D
      *kij z tym, włącza DNA* *w sensie, że piosenkę* *nosz kurde dlaczego to już nie jest jednoznaczne?*
      Eto... To chyba na tyle. Znowu zaczęłam ględzić o parringach. To już choroba. D:
      Czekam na nn! <3 2 dni more!
      *cały czas za miłością gna, głupie serce ma takie DNA! O-o~*
      - Królik

      *ZERO SOCZKU POMARAŃCZOWEGO DZISIAJ!*

      Usuń
    2. Jedna uwaga - Nathiel jako dziewczyna miałby na imię Natasza :P

      Usuń