Gdy pisałam ten rozdział, byłam w takim transie, w jakim nigdy jeszcze nie byłam. Gdy jeździłam komunikacją miejską na studia, zawsze czytałam go na komórce. I to tak często, że aż mi się w końcu znudził.
Ostatnio dostałam się na starego laptopa i doznałam szoku, gdy zobaczyłam pierwsze zapiski "W cieniu nocy" z... 2011 roku. To opowiadanie (a raczej jego koncept) istnieje od 4 lat. Wow. Zdaniem tej rozpiski Laura miała młodszą siostrę i przeprowadzała się do nowego miasta, gdzie to Deaniel ją oprowadzał, a nie ona niego. Amy była chłodniejsza i mówiła, że cień Laury nadaje się do paranormal activity. Nie wiem, co wtedy rządziło moim umysłem *głupota*.
Dobra, wstęp może przynudzać, ale nie ma tak źle!
POPRAWIONE [13.08.2018]
***
Czas
mijał nieubłaganie szybko. Nim się obejrzałam, były już wakacje. Nie miałam szans
na dłuższy wypoczynek, a to dlatego, że żyłam z dwoma łowcami, którzy dbali o
mój rozwój intelektualny i fizyczny w zakresie walki z demonami. Pracowałam
naprawdę ciężko, dążąc do całkowitej doskonałości. Zdaniem Nathiela nie byłam
już taka beznadziejna jak na początku, zaczął mnie nawet częściej chwalić. Nie
spoczęłam jednak na laurach. Starałam się, aby każdego dnia miał do powiedzenia
jeszcze więcej pozytywnych słów na temat moich postępów. Chwilami czułam się
jak pies, który szkolony przez swojego pana za każdą dobrze wykonaną sztuczkę
dostawał smakołyk. Moim smakołykiem były oczywiście komplementy Nathiela. Nie
miałam pojęcia, dlaczego tak bardzo mi na nich zależało. Być może chciałam mu
pokazać, że potrafiłam więcej niż był tego świadom. Przecież do tej pory
uznawał moją obecność w organizacji Nox za zbędną. Na szczęście był jedyną
osobą, która tak uważała.
Nox
rozpaczliwie potrzebowało nowych członków. Akceptowali prawie każdego, kto
zdołał wejść w progi ich świata, obojętnie jakie robiłby postępy podczas
treningów. Zamiast narzekać, pomagali mi i dawali przydatne wskazówki. Byli
naprawdę życzliwi i uważali, że radzę sobie coraz lepiej. Zauważył to również
Hugh. Pewnego dnia zawołał mnie do siebie i przeprowadzając długą rozmowę na
temat tego, czy jestem pewna, iż chcę zostać łowcą, wręczył mi moje własne,
upragnione exitialis. Cieszyłam się nim
jak dziecko, które dostało pod choinkę wymarzony prezent. Poczułam ogromną
siłę, jakiej jeszcze nigdy w sobie nie miałam. Oczywiście szybko nauczyłam się
korzystać z nowego nabytku.
Byłam
gotowa. Gotowa na wszystko, co mnie czekało. Nawet teraz, gdy stałam przed
szefem organizacji Nox wraz z moimi towarzyszami, byłam pewna, że podołam
wszystkiemu, co mnie napotka. I właśnie dziś, kiedy przyszedł czas na moją
pierwszą upragnioną misję, postanowiłam to udowodnić.
– Tylko
żeby trudna nie była, bo sobie nie poradzi – powiedział głośno Nathiel.
Spojrzałam
na niego wzrokiem zabójcy. Dalej we mnie nie wierzył, czy po prostu się o mnie
martwił?
–
Przecież będziesz tam razem ze mną – dodałam, spoglądając znacząco na mojego
towarzysza.
–
Będzie tam też Sorathiel, ale widzę, że wolisz myśleć tylko o mnie. – Zielonooki
uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko i puścił mi oczko.
Hugh
spojrzał na nas znad sterty papierów i posłał w naszą stronę uśmiech typowy dla
starszego pana.
– Żadna
misja związana z demonami nie jest łatwa. Ewentualnie ciężka, średnio-ciężka
lub bardzo ciężka – stwierdził, poprawiając swoje okulary. – Nigdy nie wiadomo,
co może się wydarzyć.
Wiedziałam,
że Nathiel chciał rzucić jakąś ciętą ripostą w stylu: „Dla mnie nic nie jest
ciężkie, a już szczególnie nie zabijanie demonów” lub „demony przede mną
klękają! Wszystkie misje to dla mnie bułka z masłem!”, ale powstrzymał się od
tego dzięki Sorathielowi, który szturchnął go w bok.
Pełna
gotowości, nadmiernej niecierpliwości i strachu, czekałam na werdykt Hugha,
który wciąż przeglądał bliżej nieokreślone papiery.
–
Dobrze – mruknął do siebie, marszcząc czoło. Jego spojrzenie padło na mnie. –
Pójdziecie do opuszczonego zamku – mówiąc to, podsunął nam pod nos nakreśloną
ręcznie mapę. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się triumfalnie. Stare ruiny
zamku Mounfort znajdowały się niedaleko mojego domu, w którym mieszkałam kiedyś
z przybraną mamą. Nieraz bywałam w tamtych okolicach, choć bałam się zapuszczać
bezpośrednio w ruiny. Stare budowle przyprawiały mnie o dreszcze.
– Misja
ma na celu dokładne wybadanie ruin i wytropienie cienistych demonów. Padło
podejrzenie, że właśnie tam mogą mieć swoją bazę – powiedział z powagą w głosie
Hugh. – Jeżeli będzie ich stosunkowo niewiele, możecie się ich pozbyć, jeżeli
całkiem spora liczba, oddalcie się i wezwijcie nas na miejsce. Zrozumiano? –
spytał, szczególnie uważnie patrząc w świecące łobuzerskim blaskiem oczy
Nathiela. Wszyscy wiedzieliśmy, że lubił wypełniać misje na własną rękę i mimo
reprymend, nigdy nie słuchał się przełożonego. Tym razem na misję wybierałam
się razem z nim i jeżeli coś odwinie, nie cofnę się przed powstrzymaniem go.
Pokiwaliśmy
zgodnie głowami na znak, że rozumiemy reguły nadanego nam zadania.
–
Powodzenia i... – staruszek uśmiechnął się znacząco w stronę chłopaków – uważajcie
na Laurę.
– Włos
jej z głowy nie spadnie – powiedział Nathiel, uśmiechając się diabelsko w moją
stronę.
A jednak wciąż we mnie
nie wierzył. Mój drogi przyjacielu, nie każdy łapie wszystko tak szybko jak ty.
Byłam osobą, której życie poskąpiło siły, ale nie poskąpiło mózgu, którego
tobie brakowało. Jak wiadomo – nie wszystko można mieć, bo los nie jest aż tak
łaskawy. Poradzę sobie bez ciebie, możesz być tego pewien.
–
Gotowi? – spytał Sorathiel.
Kiwnęłam
głową.
– Jak
zawsze – stwierdził skromnie Nathiel, przeciągając się leniwie.
Dlaczego
każdą misję traktował z tak wielkim luzem? Doskonale rozumiałam, że walczył z
demonami od dziecka, rozumiałam również to, że sam był demonem, więc lepiej
rozumiał swoją rasę, ale czy można być aż tak pewnym siebie w sytuacji, w
której nie wiesz, co cię czeka? Byłam pewna, że nadmierna pewność siebie kiedyś go zgubi.
Żegnając się z łowcami, którzy całym sercem
byli ze mną, nareszcie opuściliśmy organizację. Świadomość tego,
że nie byłam sama, pomagała mi się wyciszyć. Wiedziałam, że Nathiel będzie miał
mnie na oku. Nawet teraz, gdy jeszcze nie groziło nam niebezpieczeństwo, zerkał
podejrzliwie w moją stronę, zupełnie jakby chciał wybadać, czy wszystko ze mną
w porządku. Może jeszcze podejdź, sprawdź moje tętno, temperaturę i zrób mi
badania na cukier?
Sorathiel,
który dzierżył mapę, spojrzał na mnie i oznajmił z uśmiechem:
– Amy
kazała życzyć ci powodzenia.
Kiwnęłam
dziękująco głową, zagłębiając się we własnych myślach.
Odkąd moja
przyjaciółka się przebudziła, blondyn przechodził samego siebie. Cały czas się
uśmiechał i zaczął być zdecydowanie bardziej emocjonalny, niż był w chwili, gdy
go poznałam. Co prawda w dalszym ciągu przyjmował każdą sytuację życiową z
nadmiernym spokojem, ale nie wyglądał już jak stary, zgorzkniały dziadek,
któremu zabrano dzieciństwo. Teraz zdecydowanie bardziej przypominał nastolatka.
Wiedziałam, że to obecność Amy tak na niego wpływała.
Wszyscy
pragnęliśmy tego, aby żaden demon więcej jej nie zagroził, dlatego gdy już
wypuszczono ją ze szpitala, stale mieliśmy ją na oku. Czasami śmiała się, że
zachowujemy się jak jej osobiści ochroniarze i prosiła, abyśmy zbytnio nie
przesadzali. Powinniśmy też pamiętać, że była tylko i wyłącznie przynętą,
której energia została wyżarta, a skoro już raz miała styczność z demonem,
nigdy więcej żaden nie będzie mógł jej tknąć. Poniekąd miała rację, ale nie
zmieniało to faktu, że wciąż się o nią martwiliśmy. Nie chciałabym jej znowu
stracić.
Oczywiście
w kwestii demonów Amy została całkowicie oświecona. Każdą nową informację,
którą ją karmiliśmy, zdawała się chłonąć jak czekoladowe babeczki, które
kochała ponad życie. Brązowe oczy płonęły ciekawością, gdy mówiliśmy jej o
świecie, w który została zbyt gwałtownie wciągnięta. Zawsze miała dużo pytań i
spostrzeżeń, szczególnie tych na temat Nathiela. Kiedy byłyśmy pozbawione
męskiego towarzystwa, raczyła mnie swoimi uciążliwymi, miłosnymi teoriami.
„Jezu,
Laura! Ja wiem dlaczego tak do siebie pasujecie! Ta demoniczna cząstka w was
działa jak magnes!”, „Nie dziwię się, że jest taki przystojny, w końcu to
demon! Wszystkie demony są takie ładne, prawda?”, „Nie sądzisz, że jednak zachowuje
się jak taki demon? Patrzy na ciebie z diabelskim błyskiem w oku, jakby się
chciał na ciebie rzucić!”.
Potrząsnęłam
głową na myśl o rozmowach z Amy, która starała się mi wmówić, że ja i Nathiel byliśmy
w sobie zakochani. Oczywiście zawsze temu zaprzeczałam. Miałam świadomość, że
jakaś cząstka mojego demonicznego przyjaciela podążała za mną wzrokiem,
wiedziałam, że jest mną odrobinę zainteresowany, ale z mojej strony praktycznie
nic się nie zmieniło. Fakt, może rzeczywiście częściej o nim myślałam i
częściej wpatrywałam się w jego twarz, ale to tylko kwestia mojego
zaintrygowania jego osobą. Nie byłam zakochana i… nie chciałam być.
–
Jesteśmy już blisko – stwierdził Sorathiel.
Dopiero
po tych ożywczych słowach zorientowałam się, że znajdowałam się daleko w tyle
za moimi towarzyszami. Świadomość tego, że byłam niska, drobna i słaba uderzyła
mnie niespodziewanie w twarz, tuż przed samą misją. Nie chciałam czuć się tak
bezsilna jak teraz. Przecież nawet mali ludzie potrafili zdziałać cuda, prawda?
Czasem wystarczy sama silna wola i upór w dążeniu do celu.
Dobiegłam
do moich wspólników.
– Boisz
się? – spytał Auvrey, spoglądając na mnie z góry.
– Ani
trochę – skłamałam.
Nie
chciałam dawać mu satysfakcji. Wiedziałam, że tylko czeka na pierwsze moje
potknięcie. W jego głowie tkwiły już długie przemowy na temat tego, jak bardzo
nie nadaję się na bycie łowcą cienia. Nie pozwolę na to, aby ze mnie kpił.
Pokażę mu, że potrafię walczyć.
Powoli
zbliżaliśmy się do ruin zamku Mounfort. Już z daleka, na tle nocnego nieba,
które oświetlało blade światło księżyca, wydawały się być niezwykle mroczne.
Moje
serce opanował nagły strach. Bałam się, że latarka niewiele pomoże. Bardziej
bezpieczny w tym momencie wydawał się być rękaw Nathiela.
Nim się
obejrzałam, staliśmy przed wejściem do zamku, a ja trzymałam go kurczowo za
bluzę. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, zastanawiając się, co takiego
wyrabiam. Szybko zabrałam od niego rękę.
–
Chodźmy – powiedział blondyn, otwierając stare, skrzypiące, zniszczone i ledwo
trzymające się zawiasów potężne wrota.
Weszliśmy
do spowitego ciemnością korytarza. Nasze stopy gniotły odłamki cegieł, które
jak na złość, przy każdym naszym stąpnięciu, wydawały głośne i nieprzyjemnie
zdradliwe dźwięki. Jeżeli były tu demony, musiały się już zorientować, że ktoś
wkradł się w progi ich kryjówki.
Idąc za
gestem moich towarzyszy, wydobyłam z kieszeni nóż do walki ze złymi potworami.
Musiałam być gotowa na wszystko, nawet na to, że cienista pokraka zleci mi na
głowę z sufitu.
Lekko
przerażona własną wyobraźnią spojrzałam w górę. Na szczęście nic się tam nie
znajdowało.
–
Rozdzielmy się – oznajmił szeptem Sorathiel.
Serce
podeszło mi aż do gardła.
Rozdzielić
się? O, nie. Nigdy w życiu nie będę spacerowała po tym zamku sama.
Nathiel
niespodziewanie chwycił mnie za dłoń. Jego uścisk był zadziwiająco mocny.
– Pójdę
razem z Laurą – odpowiedział cicho. – Góra wydaje się być bardziej rozbudowana.
Dasz sobie radę na dole? – spytał, spoglądając znacząco na swojego przyjaciela.
Blondyn
bez protestów przystanął na tę propozycję, a ja odetchnęłam z ulgą. Obecność
Nathiela była dla mnie pokrzepiająca. Jego dłoń ściskająca moją drobną, chłodną
i bladą rękę sprawiała, że czułam się bezpieczniejsza. Miałam ochotę dziękować
mu na kolanach za troskę, jaką mnie teraz obdarzył, a trzeba przyznać, że
ostatnimi czasy prędzej próbował mi dopiec.
Oboje,
bez słowa, ruszyliśmy schodami ku górze. Mocarne, ceglane ściany układające się
w nietypowe, choć proste wzory, sprawiały, że czułam się przytłoczona. Nie wiedziałam,
czy to moja wyobraźnia, ale coś mi podpowiadało, że demony nie bez powodu mogły
wybrać tę kryjówkę. Normalny człowiek nigdy nie zapuściłby się na to wzgórze.
Moje
oczy powoli zaczęły ogarniać niezmierzone i niekończące się korytarze. Jedyną
rzeczą, która mnie teraz niepokoiła, to nierówno migocząca latarka. Błagałam
całą duszą i sercem o to, aby nie skończyła nagle swojego żywota.
– Chodź
w prawo – powiedział cicho Nathiel, w tym samym momencie puszczając moją dłoń.
Nagle poczułam się
dziwnie osamotniona i zagrożona.
Dlaczego
mnie zostawił? Nawet nie wiedział, ile dawał mi jego dotyk.
Moje
ręce zaczęły niespokojnie dygotać. Szłam tuż za Nathielem, oglądając się na
wszystkie strony. Moje uszy wyłapywały każdy najmniejszy stukot. Te tajemnicze
odgłosy znikąd przyprawiały mnie o nerwicę. Jeżeli łowcy na co dzień wypełniali
takie misje, musiałam im pogratulować wytrzymałości. Z pewnością jeśli
kiedykolwiek przyzwyczaję się do takich warunków, to z pewnością będę już
psychicznym wrakiem człowieka.
– Tutaj
– mruknął czarnowłosy, przywołując mnie do siebie dłonią.
Gdy ja
męczyłam się z latarką, on zdążył wejść do jakiegoś pomieszczenia. Przerażona
brakiem jego obecności, przyspieszyłam kroku i wpadłam do wyniszczonego pokoju,
gdzie dziury w podłodze były tu w gęstości dziur w najlepszym, szwajcarskim
serze. Gdy dostrzegłam przy oknie Nathiela, zrobiło mi się słabo. Jak on
przeszedł przez te deski? Moje serce na ten widok mało nie dostało palpitacji.
Latarka
wyczuła dobry moment i postanowiła zgasnąć. Oświetlał nas teraz tylko blady blask
księżyca, który wpadał tutaj przez szerokie okno.
–
Całkiem tu uroczo – zaśmiał się chłopak, opierając się dłońmi o parapet i spoglądając
w dół.
– Chyba
sobie żartujesz – mruknęłam, łapiąc się ściany i posuwając powoli w jego
stronę. Moje zaniepokojone spojrzenie wpatrzone było w kruche deski pod nogami.
Jeśli
wyjdę z tego cało, będę dziękować siłom niebieskim za zbawienie.
– Nie
bój się – powiedział uspokajającym głosem Auvrey. Uśmiechnął się do mnie
pokrzepiająco i wystawił w moją stronę dłoń. Już naprawdę niewiele mnie od
niego dzieliło. Jego troska wprawiła moje serce w zakłopotanie. Nie wiedziałam,
czy wolę go w wersji irytująco-ironicznej, czy tej całkowicie łagodnej i
troskliwej. Ta druga odrobinę mnie niepokoiła.
Gdy byłam
już blisko, wyciągnęłam do niego dłoń. Od razu za nią złapał i mocno ścisnął. W
duchu odetchnęłam z ulgą. Kiedy jednak postawiłam krok w przód, stało się coś
nieoczekiwanego – deska pode mną się załamała. Wydałam z siebie krótki i
stłumiony okrzyk. Na szczęście mój wybawiciel w porę mnie uchwycił i
przyciągnął mocno do siebie. Może nawet zbyt mocno.
Moje
serce biło ze strachu jak oszalałe. Żeby rozładować emocje, ukryłam głowę w
piersi Nathiela.
Wzięłam
kilka głębokich oddechów.
Musiałam
się uspokoić. Ostatecznie to tylko głupia deska, prawda? Dobrze, mogła mnie
zabić, ale wciąż żyłam, prawda?
Dłoń Auvreya
niespodziewanie pogładziła mnie po włosach.
Spojrzałam
bezradnie w jego oczy. Myślami błagałam go o to, aby przestał. On jednak zdawał
się nie zwracać uwagi na moją mimikę. Wiem, rozczytywanie emocji z twarzy nie
było jego najmocniejszą stroną. Dla niego liczyło się wyłącznie to, co on
myślał i czuł, a nie to, co czuł ktoś inny.
W
świetle księżyca jego oczy wyglądały naprawdę magicznie. Miały w sobie jakąś
dozę tajemniczości. To przypomniało mi o naszym pierwszym, dosyć nietypowym
spotkaniu. Nikt mnie tak nigdy nie wkurzył jak on tamtej nocy. Miałam go wtedy
za pyskatego, roztargnionego i nerwowego chłopaka. Uznałam go wtedy za jakiegoś
psychopatę. Cóż, ostatecznie niewiele się pomyliłam. Czasami Nathiel naprawdę
przypominał mi wariata.
Wiedziałam,
że niepotrzebnie się uśmiechnęłam, był to jednak niespodziewany i podświadomie
wykonany gest. Zielonooki od razu go zauważył. Wpatrywał się we mnie jakby
został zahipnotyzowany, a ja... robiłam przecież to samo. Nie mogłam oderwać od
niego oczu. Było w jego twarzy coś, co mnie do niego przyciągało. Przez to
dziwne, nienazwane uczucie poczułam się zaniepokojona.
Nathiel
niespodziewanie uniósł dłoń i dotknął mojego policzka, jakby nie wierzył, że to
właśnie ja tu stałam i to na dodatek w jego mocnym uścisku. Podobnie jak ja dał
się pochłonąć tej magicznej chwili. Moje serce nie chciało zwolnić. Biło coraz
szybciej i szybciej jak pędzące po betonie stado dzikich koni. Stałam w miejscu
zahipnotyzowana, tonąc gdzieś w głębi szmaragdowych oczu. Nathiel spokojnie
mógł mnie trzymać w swych objęciach i nie wypuszczać już do końca świata.
Ten
fakt zaczął narastać w moim sercu przerażeniem. Odnosiłam wrażenie, że działo
się coś, co nie powinno się w ogóle dziać.
Ciepłe
dłonie wtopiły się w moje włosy. Wiedziałam, że już nie ucieknę. To zaszło
zdecydowanie za daleko. Mogłam jedynie stać i wpatrywać się w jego twarz,
wyczekując chwili niespodziewanej zagłady. Taka sytuacja miała miejsce już
kilka razy, jednak nigdy nasz pocałunek nie doszedł do skutku. Modliłam się w
duchu, aby i tym razem coś nam przeszkodziło.
Nathiel
był coraz bliżej moich ust. Gdzie moje zbawienie? A może wcale nie chciałam
uciekać od tej sytuacji? Może gdzieś w głębi pragnęłam takiego obrotu spraw?
Ciekawość była przecież domeną mojej duszy.
Czułam
na sobie jego ciepły oddech. Wiedziałam, że jeszcze moment i stanie się coś, co
może ostro zamieszać w mojej głowie. Nie miałam już jednak drogi ucieczki, a
pomoc nie nadchodziła z żadnej ze stron. Było już za późno.
Usta
Nathiela dotknęły moich warg. Wewnętrzne ja krzyczało z bezradności, nie
wiedząc, co począć. Czułam, że tonę w morzu, w którym nie chciałam nigdy
pływać, a jakaś niezbadana część mojej osoby opuściła gwałtownie tamę skrzętnie
budowaną przez lata.
Gdy ja
stałam w miejscu jak sztywny kołek, Nathiel zachęcony moim brakiem reakcji,
zagłębił się w tym pocałunku. Chciałam ratować sytuację. Szok, który w sobie
miałam, pozwolił ostatecznie rozbudzić moje kończyny. Panika potrafiła zdziałać
cuda.
Gwałtownie
oddaliłam się od Nathiela i spojrzałam na niego przerażonymi oczami. Powolnymi
krokami zaczęłam się od niego oddalać, tym razem nie przejmując się już
dziurawym podłożem. Zielonooki wystawił w moją stronę dłoń. Najwyraźniej sam
był zdziwiony tym, co zrobił. Powoli otwierał usta, żeby wydusić z siebie
jakieś słowa, ale nie dałam mu dojść do słowa. Odwróciłam się od niego i
popędziłam w stronę wyjścia. Za sobą usłyszałam tylko głośno wypowiedziane
imię:
–
Laura!
Z moich
ust wydobył się bezradny jęk.
Dlaczego
na to pozwoliłam? Przecież nie chciałam, żeby mnie pocałował! W tej chwili
przeklinałam w duchu swoją głupią ciekawość. Zawsze zastanawiałam się, jak to
jest się z kimś pocałować, ale dlaczego musiał to być Nathiel? Przecież nic do
niego nie czułam, prawda? PRAWDA?
Pytanie
odbiło się głuchym echem od ścian mojego umysłu. Dlaczego brzmiało to dla mnie
tak wątpliwie? Jakaś część mojej duszy śmiała się ze mnie, próbując przebić
niebezpieczną myśl przez ścianę rozumu. „Intryguje cię! Poruszył twoje serce!
Nie uwolnisz się już! Będzie coraz gorzej!”. Te myśli wprawiły mnie w jeszcze
większe zakłopotanie.
To nie
tak, że gniewałam się na Nathiela. Nie miałam mu za złe tego, co zrobił, w
końcu gdybym chciała, powstrzymałabym go. Ja jednak stałam i wpatrywałam się w
jego szmaragdowe oczy, nie mogąc się od niego oderwać. Czułam się jakby jakaś
demoniczna część jego duszy mnie zniewoliła. Miał nade mną tymczasową władzę. To
ja dałam mu powód do tego pocałunku. Pierwsza na niego spojrzałam, nieświadomie
się uśmiechnęłam i wbiłam spojrzenie w jego oczy. Uznał to za sygnał. Zdradliwy
sygnał.
Dlaczego
uciekłam? Odpowiedź była prosta: byłam zszokowana tym, co się stało i nie
widziałam innej opcji jak ucieczka. Nie mogłabym mu teraz spojrzeć w twarz, bo
co bym mu wtedy powiedziała? „No, nawet było fajnie, ale wiesz? Nie kocham cię,
po prostu ciekawość wygrała. W ogóle masz w tych oczach coś takiego, co
sprawiło, że znieruchomiałam”? Wiedziałam, że ten moment w końcu nadejdzie,
wiedziałam, że mogę utonąć w niezmierzonym, szmaragdowym oceanie i ku swojemu
całkowitemu niezaskoczeniu – zrobiłam to. Utopiłam się, umarłam i powstałam na
nowo z nieznanym dotąd, wątpliwie pojawiającym się we mnie uczuciem. Błagałam
moje rozszalałe serce o spokój, błagałam umysł o równowagę myśli, a nogi o
spowolnienie kroku – to jednak nic nie dawało. Czułam się zagubiona.
Nim się
obejrzałam, przeniosłam się na drugie piętro. Początkowo nie przejmowałam się nawet
piekielnymi ciemnościami, które objęły mnie swoimi ramionami. Byłam tak
zmieszana i zdezorientowana, że nic poza moimi własnymi chaotycznymi myślami
zupełnie mnie nie interesowało. Najchętniej zakopałabym się pod ziemię i przez
następne lata starała rozszyfrować własne uczucia. Przy okazji może zaczęłabym
być bardziej zdecydowana.
Gdy mój
szaleńczy chód zatrzymał mnie na środku ciemnego korytarza, zostałam całkowicie
wytrącona ze swoich chaotycznych rozważań. Drzwi naprzeciw mnie zaskrzypiały
złowieszczo, a ja stanęłam sztywno przerażona i zarazem zdumiona. W tym
momencie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pragnęłam przy sobie czyjejś
obecności i to nie tej demonicznej.
Mój
paraliż ustąpił, gdy dojrzałam tajemniczy, kobiecy cień w drzwiach. Przestraszyłam
się i umknęłam do pomieszczenia, które było najbliżej mnie. Kryjąc się przy
ścianie słyszałam odgłos cichych kroków zbliżających się w moją stronę. Na
szczęście ich właścicielka ominęła pokój, w którym się znajdowałam.
Odetchnęłam
z ulgą.
Chociaż
raz udało mi się ocalić własne życie. Nie zamierzałam się stąd tymczasowo
ruszać. Miałam zamiar poczekać na którego z chłopaków – być może ich pojawienie
się tutaj doprowadzi mnie do zawału, ale przynajmniej będzie mnie miał kto
uratować.
Rozglądnęłam
się po pomieszczeniu. Prawie niczym nie różniło się od pozostałych zniszczonych
pokoi. Na szczęście w przeciwieństwie do miejsca, w którym byłam wraz z
Nathielem, tu podłoga się nie sypała, a była całkiem stabilna. Ktoś musiał tu
kiedyś mieszkać, o czym świadczył zniszczony, mocarny komin wbudowany w ścianę,
i postrzępiony fotel stojący w rogu. Może to tylko moja fantazja, ale cały czas
miałam wrażenie, że ktoś tam siedzi, tyłem do mnie.
Zaśmiałam
się w myślach. Moja wyobraźnia naprawdę płatała mi figle. Aby zapewnić swoje
niespokojne serce o tym, że nikt tam nie siedział, podeszłam bliżej. Niestety,
głowa którą tam widziałam, coraz bardziej przypominała ludzką. Stanęłam w połowie
drogi do tajemniczej zmory, całkowicie sparaliżowana strachem, gdy z nagła
usłyszałam męski, nieznany mi głos:
– Witaj
w moich skromnych progach.
Gdy
zaczęłam się cofać, drzwi zamknęły się za mną z głośnym trzaskiem.
Wtedy
już wiedziałam, że groziło mi niebezpieczeństwo.
Zaczęłam szóstą stronę Purgatorio, napisałam już trzy nowe akapity do konkursowego opowiadania, wchodzę na bloggera, a tu rozdział 47. Więc kończę zdania i biorę się za lekturę :3
OdpowiedzUsuńSkoro Tobie rozdział tak bardzo się podoba, to co ja mam powiedzieć? Będę się nim jarać niczym pochodnia! *btw. to chyba wena do Czyśćca trochę mi wraca, ogień - mały i niebieski, ale się pali*
Na początku sprawdziłam długość rozdziału i widzę, że jest co czytać. Do roboty!
"Zdaniem Nathiela, nie byłam już nawet taka beznadziejna jak na początku, o dziwo, coraz częściej mnie chwalił." - i bardzo dobrze, najwyższa pora na miłe słowa. Brawo, Laura! Brawo, Nathiel!
"Nie miałam pojęcia, dlaczego tak bardzo mi na nich zależało." - taa, na pewno nie miałaś pojęcia...
Laura ma własny exitialis? No to teraz się dopiero zacznie.
" - Tylko żeby trudna nie była, bo sobie nie poradzi - powiedział głośno Nathiel." - ach, ta wiara w laurowe umiejętności tak widoczna.
" - Przecież będziesz tam razem ze mną - dodałam, spoglądając znacząco na mojego towarzysza.
- Będzie tam też Sorathiel, ale widzę, że wolisz myśleć tylko o mnie.
Zielonooki uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko i puścił oczko. Tylko on potrafił zrobić to w taki sposób, żeby wyglądać seksownie. Gdy ja próbowałam mrugnąć jednym okiem, robiłam to dwoma, moje usta wykrzywiały się w grymasie, a czoło dziwnie marszczyło. Jak on to robi, że zawsze wygląda na pełnego gracji nastolatka? " - aww *__* No wiesz, Lauruś, Nathiel jest człowieczym demonem, a mnie się zawsze wydawało, że zadaniem demonów jest mamienie ludzi. Pewnie te umiejętności uwodzicielskiego uśmiechu i puszczania oczek ma we krwi. Nathiel i gracja. Tylko mnie te dwa słowa wydają się sporne? Może to dlatego, że ja jeszcze nie spotkałam Nathiela i jego urok na mnie nie zadziałał.
Stopnie misji przeciwko demonom: cieżka, średnio ciężka, bardzo ciężka - w przełożeniu na jężyk kolokwialny: wrócisz z zadrapaniem, wrócisz ze złamanymi żebrami, kończynami, wybitym barkiem, etc.; nie wrócisz.
UsuńOpuszczony zamek i ja już wiem, co sie wydarzy :3 Kurczę, tak czekałam swego czasu na ten rozdział, a potem zapomniałam, co się ma stać. Mózgu, koniec z romantycznymi scenami w Rozważnej, bo zaczyna ci odbijać.
"Mój drogi Auvreyu, nie każdy łapie wszystko tak szybko jak ty. Jestem osobą, której życie poskąpiło siły, ale nie poskąpiło mózgu, którego tobie brak. " - toś, Laura, pojechała po całości :D
" Byłam pewna, że nadmierna pewność siebie kiedyś go zgubi." - ja mam to wrażenie od pieerwszego rozdziału, gdy biegał z nożem po mieście. Był tak pewny schwytania demona, a zamiast tego zgubił broń.
"Może jeszcze podejdź, sprawdź moje tętno, temperaturę i zrób mi badania na cukier? " - nie proś, Collins, lepiej nie proś, on jest w stanie to zrobić. Chyba.
"Jezu, Laura! Ja wiem dlaczego tak do siebie pasujecie! Ta demoniczna cząstka w was działa jak magnes!" - ee, ŁOT?
"Nie dziwię się, że jest taki przystojny, w końcu to demon! Wszystkie demony są takie ładne?", "Nie sądzisz, że wciąż zachowuje się jak taki demon? Patrzy na ciebie z diabelskim błyskiem w oku, jakby się chciał na ciebie rzucić!". - matko jedyna, Amy, byłaś w śpiączce, a gadasz tak, jakby demon uszkodził ci mózg, a nie cień. Czy naprawdę jesteś przekonana, że Lauriel powinno być razem? Ja też! :D
" Potrząsnęłam głową na myśl o rozmowach z Amy, która starała mi się wmówić, że ja i Nathiel jesteśmy w sobie zakochani na zabój." - nie no, na zabój to nie, ale jedno z was już jest zakochane, o czym raczyło nawet poinformować :P
"wiedziałam, że jest mną odrobinę zainteresowany" - zdefiniuj "odrobinę", Lauro. Bo jak dla mnie to Nathiel jest tobą zainteresowany w dość dużym stopniu. Przecież już ci wyznał, że się zakochał! I co z tego, że po pijaku? Prawda pijanego to milczenie trzeźwego *wzięło mnie na mądrości, co się ze mną dzieje?*
"Gdy tylko wyobrażałam sobie, że moglibyśmy się pocałować lub wyznać sobie miłość, moje serce uciekało w strachu przed tą wizją" - normalnie jakbym Rose widziała, to samo!
"Nie lubiłam ciemności, nie lubiłam starych domów, dlatego też moje serce opanował nagły strach" - ale przecież ciemność jest fajna! Powiedz jej, Naff!
"Bałam się, że latarka niewiele może pomóc. Bardziej bezpieczny w tym momencie wydawał się być rękaw Nathiela." - bardziej wierzysz w materiał niż zaklęte w małą tubkę światło? Poważnie?
"Nathiel niespodziewanie chwycił mnie za dłoń." - aww *__*
"Miałam ochotę dziękować mu na kolanach za troskę, jaką mnie teraz obdarzył." - Laura, ogarnij się, a nie zniżasz się poniżej poziom Nathiela.
Nathiel puścił łapkę i Laura już się boi. Jak dziecko.
" Całkiem tu uroczo - zaśmiał się chłopak, wyglądając za okno." - no przecież. Podłoga dziurawa jak ser, okno wykute osiem wieków wcześniej, księżyc oddalony tysiące kilomtrów od nas, niedziałająca latarka - tak, to wszystko jest bardzo urocze, Nathiel. Bardzo. Czekam, aż ci cegła na głowę spadnie.
"Nathiel, błagam, nie staraj się być troskliwy, mi się to naprawdę zaczyna podobać." - powinno. Chętnie bym się zamieniła. :3
" Usta Nathiela dotknęły moich warg," - NARESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńTo trzeba gdzieś zapisać - 19 stycznia 2015 roku PIERWSZY POCAŁUNEK LAURIEL! <3 <3 <3 <3 <3 Och, God, I'm so happy! :3
" Gwałtownie oddaliłam się od Nathiela i spojrzałam na niego przerażonymi oczami. " - jak zepsuć nastrój w wykonaniu Laury Collins.
"Zawsze zastanawiałam się jak to jest się z kimś pocałować, ale dlaczego akurat musiał to być Nathiel? Przecież nic do niego nie czułam, prawda? PRAWDA?" - a wiesz, tak sie jakoś sam napatoczył. Nic nie czujesz? Ja ci nie odpowiem na to pytanie, sama weź się za badanie swoich uczuć do tego demona, a nie zwalaj tej roboty na czytelników :P
Ekhem, Aiden? :o
Co ja mam napisać? Kocham ten rozdział! I to nie tylko przez pocałunek (choć w głównej mierze to jego sprawka), ale też przez niesamowicie dobre, ciekawe, oddające miejsca, uczucia opisy. Jest ich tyle, a wszystkie są tak dobrze napisane, że ten rozdział trafia do mojej piątki najlepszych rozdziałów "W cieniu nocy" :)
Podejrzewam, że już w kolejnym rozdziale Nathiel będzie robił za wybawcę.
Ach, el beso... :3
Już kończę z rozpływaniem się, ale uśmiech chyba mi z twarzy tak szybko nie zniknie :3
Czekam na nn ^^
P.S. Komentarze pisane w WordPadzie sprawiają, że przekraczam limit znaków. Wow.
Cleo, kocham cię XD. Standardowo: you make my day <3.
Usuńnathielowy brak wiary w Laurę to nic innego jak zmartwienie, że sobie nie poradzi i że coś jej się stanie! Chce ją zniechęcić, żeby sobie odpuściła!
Ciiii. Nathiel jakąś gracje w sobie miał! Ale tylko z zewnątrz XD.
Stopnie misji przeciwko demonom rozwaliły mi mózg ahaha XD! Chociaż raz to ty poryłaś mi czachę >D *uznajmy to za cud, bo to zazwyczaj ja ryję ją innym*
Hueheuhue. Już całkiem niedługo Nathiel przejedzie się na swojej pewności siebie.
Ale Laura wciąż stara sobie wmówić, że się w niej nie zakochał bo się boi tej wizji >D.
CIEMNOŚĆ JEST FAJNA?! NIE! Stanowcze nie ;____; mówisz to człowiekowi (jestem człowiekiem?), który często śpi przy zapalonej lampce bo boi się ciemności! *a raczej potworów kryjących się w niej*
No, bo od materiału już niedaleko od Nathiela, więc mniej strachu XD!
CEGŁA FOREVER XDDD! Kolejny tekst, który mnie rozbawił huehue.
Cleo! Weź idź na misję do starego,opuszczonego domu, gdzie na łeb może ci spaść w każdej chwili demon lub możesz zginąć i nie zachowuj się jak dziecko, które sika ze strachu i cieszy się na każdą rękę, którą dostanie bo nie jest wtedy zupełnie sama XD! Ja bym chyba ściany tuliła ze strachu! *chociaż stare budowle mnie jarają huehue*
Być moze i Aiden huehue. Ale Nathiel niestety nie będzie robił za wybawcę <3 *zepsujmy wreszcie szablonowość XD!*
Komentarze w WordPadzie są ogromniście długie tak samo jak listy pisane tam! *chciałam napisać: LIŚCIE*
Dziękuję <33
Ciemność jest fajna, to po prostu brak światła, nic więcej. Ja po zmroku to lubię na cmentarz chodzić. Sama.
UsuńI gdybym ja poszła na taką misję, to nie skupiałabym się nad tym, jak się czuję w ruinach, ale na tym, co w nich mogę dostrzec. Rękaw Nathiela nie byłby mi potrzebny.
Przepraszam za ten dis na Auvreya, tak mnie jakoś naszło.
Miło mi, dobrze wiedzieć, że też potrafię ryć komuś czachę :D
Hej, Pomidorku~ <3
OdpowiedzUsuńNaff poszła wysłać listy i kupić długopisy, muzyczka w tle, czekolada wszamana przed rozdziałem, a soczku pomarańczowego wciąż ani troszku. Martwię się o to. Muszę w końcu jakiś sobie wykombinować. Na razie zadowolę się wodą malinową, zarąbaną tacie.
Tak w ogóle, to na mój komentarz zapewne byś poczekała, ale zawsze, kiedy widzę gdzieś nowy rozdział, wchodzę na komórkę i patrzę powierzchownie na jego treść. No, czytam notkę na początku, a potem przelatuję rozdział *cytat Naffcia taki piękny*. I co? Dziś zjechałam jeszcze troszkę niżej. I widzę komentarze Cleo *gratuluję długości. :D Nareszcie ktoś mnie przebił. To znaczy tak myślę. Wątpię, żebym miała kiedyś tak długi komentarz. Jak przebiję dzisiaj Cleo, to będzie oznaczać, że coś ze mną nie tak. Kurde. Aż się boję*. Mniejsza, bo nie skończę pisać. I czytam sobie początek *tylko początek!* komentarza Cleo M. Cullen i co? I zjeżdżam jeszcze na dół, patrząc na długość, bo tak: o, drugi komentarz. O, trzeci. *zastanowienie, zjeżdża dalej palcem*. O, niezła jest! Ale co? Ale co? No kurde musiałam sobie zaspoilerować! Żeby to jeszcze była drobnostka, okej, ale na co trafił Królik? NA TO KURDE!
" Usta Nathiela dotknęły moich warg,"
Moja mina- bezcenna. Coś a'la: NIE. NIENIENIE. JAK TO. Ale... ALE... DLACZEGO? Nie no, okej, super, że pocałunek i tak dalej, ale... DLACZEGO TRAFIŁAM NA AKURAT TO?! *złość na siebie samą* Po przeczytaniu tego załamałam się i nie patrzyłam dalej. Po czym stwierdziłam, że tego tak nie odpuszczę i koniec! Lecę czytać! Nie ma takiego czegoś!
Już nie czytam komentarzy. Nie. Już nie *i tak pewnie będzie czytać*. Argh. Dlaczego? :C Tak bardzo złość na samą siebie. A, zdzielę się chusteczką. DUP!
Notkę już raz czytałam, ale sobie czytnę jeszcze raz. :3
UsuńGUWAUCENIE rozdziału tak bardzo. Naff- gwałciciel. Naff... lubiąca seniorów (bo ostatecznie 47, to starszy od Naffa. Hej, ale chwilunia. Naffa dopiero co starszy dziadek podrywał. Huhu. Czyli seniory lubią Naffa? :o). Naff- chapterofil (bo wiesz, chapter= rozdział i... huehue).
W cieniu nocy 2011 tak bardzo inne. Już o nim pisałaś, aczkolwiek dalej się dziwię. Bo... Chłodna Amy? To aż trochę dziwne. Ona promieniuje swoją radością jak zdechłe ryby w Czarnobylu.
"Jak to mówi Królik: DUP!"- Ja tak mówię? :o A- ale gdzie? :o *ogarnia się przez kaszel; Duet Day z chorym Królikiem tak bardzo przeniósł się w rzeczywistość. XD* Tak bardzo rozpoznawalne, królikowe DUP. Uwaga, DUP, nie dupa, czyli... *wpisuje w google, klika w pierwszy link*
"Dupa (zadek, tyłek, spodek, UFO, nawias, wulkan, katakumby, dópa, srakonajeźdźca) – zwieńczenie nóg, tylna część ciała, która z pozoru tylko siedzi i gówno robi. (...) Matematycznie dupę można odwzorować wzorem (x^2+y^2-4y)^2=16(x^2+y^2)"
A, wiesz co? Do dupy to wytłumaczenie.
*patrzy jeszcze na parę przysłów i mądrości życiowych*
W dupę jeża! *tak bardzo przysłowie* Miałam kontynuować!
Więc: tak bardzo królikowe DUP. Nawet nie wiedziałam, że używam tego na tyle często, żeby ludzie to zapamiętali. >D Po prostu tak jakoś się wzięło. Moja kuzynka mówiła zawsze jak coś spadło "no i jeb!", a ja mówię "no i dup!". No, bo to w sumie takie fajne. DUP! Używałam tego w Duet Day? O kurde. Chyba tak. :o Tak bardzo DUP. A może to jakiś skrót jest, a ja o tym nie wiem? O KURDE! CHYBA TO MAM!
DUP= Dobrowolnie Uradowana Patrycja
TO BY SIĘ KURDE ZGADZAŁO!
*wpisuje DUP w google*
NAFFIE! Ile rzeczy jeszcze nie wiedziałam!
Ciekawostki o DUP, do samodzielnego przeczytania na własną rękę:
- Dup! to piosenka czy tam melodia *akurat ją słucham podczas pisania tego* zespołu Bramborový Luděk. I jestem na minucie 1:33 i do tej pory jedynym ludzkim dźwiękiem jest "u u u uuu!".
- DUP to skrót od angielskiego czy tam amerykańskiego Democratic Unionist Party.
- Dup to także funcja w Linuxie.
- Ktoś na twitterze nazywa się DUP.
- Dup jest w tytule Smerfnej Piosenki o wdzięcznym tytule "Dubu Dubi Dup". Podać linka?
*tak bardzo chwytliwa nuta, zaczyna się śmiać i podrygiwać. >D "Gdzie jeeeest wioska smerfóóów!", "Dubi dubi dubi dup dup dubi dubi dupi jeeej!"*
*aż ją zostawię do czytania*
- Also;
Dup or DUP may refer to:
dup (system call)
Supa Dups, Jamaican record producer
Duano’ language (ISO-639: dup)
dup, a kind of bass drum; see List of Caribbean membranophones
*skopiowane z wikipedii*
Oh goat, co się ze mną dzieje. Jeszcze nie zaczęłam czytać rozdziału, jestem na końcówke notki i już zaczęłam pisać głupoty. Przepraszam. ;_______; DUP tak bardzo do dópy *tak zuUua*.
*tak bardzo jeszcze tańczy i się wygłupia do smerfowej piosenki, sialala~ Chyba lepiej to wyłączę. ;______;*
*jednak zostawiła do końca*
GOAT! Zostawiamy smerfne bity, włączamy Shinedown'a i czytamy.
"Chwilami czułam się jak pies, który szkolony przez swojego pana za każdą, dobrze wykonaną sztuczkę, dostawał smakołyk. Moim smakołykiem były oczywiście komplementy Nathiela."- A więc... Laura lubi komplementy Nathiela? *mina a'la: TO MUSI BYĆ LAURIEL!* Hoho~
" - Będzie tam też Sorathiel, ale widzę, że wolisz myśleć tylko o mnie.
Zielonooki uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko i puścił oczko."- Płynie w nim krew Auvreyów, tak bardzo! <3 Ahahah, takie odzywki są najlepsze *wcale nie ma nikogo na myśli, wcale*.
"Byłam pewna, że nadmierna pewność siebie kiedyś go zgubi."- Tak, też to przeczuwam. Więc, Nathielku, uważaj. >D
" Cały czas się uśmiechał i zaczął być zdecydowanie bardziej emocjonalny, niż był w chwili, gdy go poznałam."- Ohhhh. <3 Soramy (?) tak bardzo kochane. <3 Amy jest jak takie słoneczko w ciemnym, pełnym demonów świecie Sorathiela *chciałam napisać inne imię na "s". Sally, wynocha z mojego umysłu! (zero sarkazmu, tak, wcale nie myślałam jeszcze o kimś innym)*.
Usuń"Jezu, Laura! Ja wiem dlaczego tak do siebie pasujecie! Ta demoniczna cząstka w was działa jak magnes!"- Amy, tak bardzo bystra! <3 Ona musi mieć rację. Przeciwieństwa się przyciągają, a magnesy i ten, no, przeciwne bieguny... Wiesz, o co chodzi. >D
"Nie dziwię się, że jest taki przystojny, w końcu to demon! Wszystkie demony są takie ładne?"- EJ KURDE! To pytanie, czy wszystkie demony są takie ładne jest dobre. Bo w sumie... Chociaż... Zostawię to. Aczkolwiek każdy Auvrey jest przystojny *mrug, znaczące spojrzenie*. Szkoda, że został tylko jeden nastoletni Auvrey! *100% prawdy*
"Nie sądzisz, że wciąż zachowuje się jak taki demon? Patrzy na ciebie z diabelskim błyskiem w oku, jakby się chciał na ciebie rzucić!"- Nathiel poleciałby na Laurę, huehue *i tu się przypomina tekst Naffa: przelecieć rozdział. Oh, goat, moje myśli sugerowały co innego. Sio!*
" Potrząsnęłam głową na myśl o rozmowach z Amy, która starała mi się wmówić, że ja i Nathiel jesteśmy w sobie zakochani na zabój. Oczywiście zawsze temu zaprzeczałam."- Ponoć zaprzeczanie to pierwszy krok zakochania! <3
"Nie byłam w żadnym stopniu zakochana i nie chciałam być. Naprawdę bałam się tego uczucia. Gdy tylko wyobrażałam sobie, że moglibyśmy się pocałować lub wyznać sobie miłość, moje serce uciekało w strachu przed tą wizją. To była dla mnie dosyć niepojęta sfera uczuć."- Nie, tutaj całkowicie rozumiem Laurę. I... wspieram ją. O tak. *hug Laurę*
"Moje 150 kilka centymetrów dobijało mnie bardziej, niż zwykle."- Chwilunia, Laura naprawdę ma tyle wzrostu? :o Woooo, zapomniałam o tym. Co jak co, ale nie mam dobrej pamięci co do wzrostu książkowych bohaterów.
"Bardziej bezpieczny w tym momencie wydawał się być rękaw Nathiela."- OHHH! <3 Laura! To takie kochane! *sniffa* *zastanowienie*. Ale... Ale chwilunia, po co jej rękaw Nathiela? Żeby go gryźć? Emm... Naciągnąć na siebie? Cóż, nie wnikam *chrząka*.
"Nim się obejrzałam, staliśmy przed wejściem do zamku, a ja trzymałam go za bluzę."- *morderczy uśmieszek, mało co nie kaputła na ziemi*.
"Obydwoje, bez słowa, ruszyliśmy schodami ku górze. "- Ohhh, tak tylko we dwoje! <3 Romatyycznie! *nie zważa na to, że czyhają na nich demony, ani troszku*
"Przerażona brakiem jego obecności, przyspieszyłam kroku i wpadłam do wyniszczonego pokoju, gdzie dziury w podłodze były tu w gęstości dziur w najlepszym, szwajcarskim serze."- S- Serze? *iskierki w oczach* Seeeeruś! *opanowanie* Ser... Ser jest dobry. *improwizacja* Ostatnio Żydosław miał bardzo dobry w bułce. Ukradłam trochę. Tak, ser jest naprawdę dobry. Ma dużo wapnia i... ten tego.
Laura, nie spadaj! Nie spadaj! Bo będzie dup!
"Na szczęście mój wybawiciel w porę mnie chwycił i przyciągnął mocno do siebie."- JEEEEEEEEEEEEEJ! *powstrzymuje okrzyk radości* Nathiel, tak trzymaj! *zdeterminowana mina*
" Dłoń Nathiela niespodziewanie pogładziła mnie po włosach. Nathiel, błagam, nie staraj się być troskliwy, mi się to naprawdę zaczyna podobać."- *zachwyt, tak bardzo, że złożyła ręce w piąstki (mam zimne łapki :C) i przyłożyła je do buzi, wstrzymując oddech. A potem tylko: opanuj się, spokojnie*. Troskliwy Nathiel jest chyba jeszcze bardziej kochańszy! <3
(Tutaj Naff wróciła, a ona uświadamia sobie, jak długo musi już pisać ten komentarz. Godzinę chyba. Kurde, ile tu musi być treści?)
" W świetle księżyca jego oczy wyglądały naprawdę magicznie. Miały w sobie jakąś dozę tajemniczej demoniczności. To przypominało mi nasze pierwsze spotkanie. Gdy o nim wspomniałam, moje usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Nikt mnie tak nigdy nie wkurzył jak on tamtej nocy. Pyskaty, roztargniony i nerwowy chłopak, którego uznałam wtedy za jakiegoś psychopatę. W sumie niewiele się pomyliłam. Czasami Nathiel naprawdę przypominał mi wariata."- OHHHHHHHH~ Naffie! Ja chcę przeżyć do końca Cienia Nocy, a przez Ciebie się rozpływam jak... czekolada jedzona na słońcu!
Usuń" Wiedziałam, że niepotrzebnie się uśmiechnęłam, był to jednak z mojej strony niespodziewany gest. Zielonooki od razu go zauważył. Wpatrywał się we mnie, jakby został zahipnotyzowany, a ja... robiłam przecież to samo. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Było w jego twarzy coś, co mnie do niego przyciągało. Poczułam się zagrożona."- TAAAAAAAAAAAAK! TAAAAAAAAAAAK! TAAAAAAAAAAK! Laura też na niego patrza! <3 TAAAAAAAAK! *zachwyt* TERAZ, NATHIEEEEEEL!
*z wrażenia wyciąga słuchawki z uszu*
" Nathiel całkowicie niespodziewanie podniósł dłoń do góry i dotknął mojego polika, jakby nie wierzył, że to ja tu stoję i to na dodatek w jego mocnym uścisku. Podobnie jak ja, dał się pochłonąć tej magicznej chwili. Moje serce nie chciało zwolnić. Biło coraz szybciej i szybciej. Nawet moja chęć ucieczki nie pomagała w tej sytuacji. Stałam w miejscu jak zahipnotyzowana, tonąc gdzieś w głębi szmaragdowych oczu. Nathiel miał w sobie tyle magii, że spokojnie mógł mnie trzymać w swych objęciach i nie wypuszczać. Ten fakt zaczął narastać przerażeniem w moim sercu. Odnosiłam wrażenie, że dzieje się coś, co nie powinno się dziać."- Dobiło mnie to do tak bardzo porąbanej, zachwycającej się fazy Królika, że siedzę z dziwnym uśmieszkiem i co chwila wstrzymuję oddech. Do tego psychipatyczny śmiech i łapki na policzkach. Goat, jadę dalej!
"Dwie, ciepłe dłonie, wtopiły się w moje włosy i uwięziły mnie w swoim uścisku. Wiedziałam, że już nie ucieknę. To zaszło zdecydowanie za daleko. Mogłam jedynie stać i wpatrywać się w jego twarz, wyczekując chwili niespodziewanej zagłady. Taka sytuacja miała miejsce już kilka razy, jednak nigdy nasz pocałunek nie doszedł do skutku. Modliłam się w duchu, aby i tym razem coś nam przeszkodziło. Nathiel był coraz bliżej mnie, coraz bliżej moich ust. Gdzie moje zbawienie? A może wcale nie chciałam uciekać od tej sytuacji? Może gdzieś w głębi pragnęłam takiego obrotu sprawy? Ciekawość była przecież domenom mojej duszy."- KYAAAAAAAAAAAAAAA! *rozbiegane oczka, śmieszek* TAAAAAK! *Lauriel fans' screaming in the background*
" Czułam na sobie jego ciepły oddech. Wiedziałam, że jeszcze moment i stanie się coś, co może ostro zamieszać w mojej głowie. Nie miałam już jednak drogi ucieczki, a pomoc nie nadchodziła z żadnej ze stron. Było już za późno."- TAK! TAAK! TAAAK!
" Usta Nathiela dotknęły moich warg, a moje myśli i serce równocześnie eksplodowały"- TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKKKK! MAMY TOOOOOOOOOOOOOOO! LUDZIEEEEEEEE! MAMY TOOOOOOOOOOOO!
*taka krótka relacja: z zachwytu odstawiła laptopa, rzuciła słuchawkami i nadepła na nie, wybiegła do przedpokoju, obróciła się parę razy, pamiętając o tym, żeby oddychać, wróciła do pokoju, wzięła laptopa, łapki na poliki i psychopatyczny chichot, który opanowała po chwili. Tak bardzo oczarowana, że nie mogła przestać się uśmiechać, jak siostra gadała coś o angielskim. A i tak ciężko oddycha do tej pory. Bo... Bo Lauriel!*
"Wewnętrzne ja krzyczało z bezradności, nie wiedząc co począć. Czułam, że tonę w morzu, w którym nie chciałam nigdy pływać, a jakaś niezbadana część mojej duszy opuściła gwałtownie na dół tamę budowaną przez lata."- *już się uspokoiła, napięcie opadło* Laura, daj się ponieść chwili! <3
Usuń" Gdy ja stałam w miejscu jak sztywny kołek, Nathiel zachęcony moim brakiem reakcji, zagłębił się w tym pocałunku."- Nathieeeel! <3 Chociaż co jak co, ale nie tędy droga, demonie. Powolutku, powolutku.
" Gwałtownie oddaliłam się od Nathiela i spojrzałam na niego przerażonymi oczami. Powolnymi krokami zaczęłam się od niego oddalać. Zielonooki wystawił w moją stronę rękę. Najwyraźniej sam był zdziwiony tym, co zrobił. Powoli otwierał usta, żeby wydusić z siebie jakieś słowa przeprosin."
No i wszystko poszło się ciulać.
Nathiel, zdziwiony sam tym, co zrobił i Laura, przerażona tym, co się właśnie stało. Ohhhh~!
" Moja głębia wybuchła. Nie wierzyłam w to, co się stało. Odwróciłam się od Nathiela i nie zwracając uwagi na dziurawą podłogę, popędziłam w stronę wyjścia. Za sobą usłyszałam tylko głośno wypowiedziane imię:
- Laura!"- DLACZEGO?! ;_______:
Nie. Ja rozumiem Laurę i to jej przerażenie. Rozumiem ją kurdę. Ale... Ale to, jak Nathiel ją zawołał, zmieniło uśmiech w podkówkę. Ueee.
Tak bardzo czuję się właśnie tak:
http://imgur.com/JrcLXU9
" Nie chciałam się zatrzymywać. Z moich ust wydobył się bezradny jęk. Dlaczego na to pozwoliłam? Przecież nie chciałam, żeby mnie pocałował! W tej chwili przeklinałam w duchu swoją głupią ciekawość. Zawsze zastanawiałam się jak to jest się z kimś pocałować, ale dlaczego akurat musiał to być Nathiel? Przecież nic do niego nie czułam, prawda? PRAWDA?"- Moje wewnętrzne ja każe powiedzieć: "NIEPRAWDA!", ale nie wtrącam się Laurze w jej uczucia. Ostatecznie sama do tego dojdzie.
" Pytanie odbiło się głuchym echem od ścian mojego umysłu. Dlaczego brzmiało to dla mnie tak wątpliwie? Jakaś część mojej duszy śmiała się ze mnie, próbując przebić groźną dla mnie myśl przez ścianę rozumu. "Intryguje cię! Poruszył twoje serce! Nie uwolnisz się już! Będzie coraz gorzej!". Te myśli wprawiły mnie w jeszcze większe zakłopotanie."- Normalnie to zaczęłabym się cieszyć, że Laura w końcu zaczęła wątpić w to, że z Nathielem nie łączy ją nic szczególnego, ale teraz... Tak mi jej trochę smutno. Bo jest rozdarta. I przerażona chyba troszku po tym niespodziewanym pocałunku.
" To nie tak, że byłam zła na Nathiela. Nie miałam mu za złe tego, co zrobił, w końcu gdybym chciała, powstrzymałabym go. Ja jednak stałam i wpatrywałam się w jego szmaragdowe oczy, nie mogąc się od niego oderwać. Czułam się, jakby jakaś demoniczna część jego duszy mnie zniewoliła. Miał nade mną władzę. Nie chciałam go obwiniać. To ja dałam mu powód do tego pocałunku. Pierwsza na niego spojrzałam, nieświadomie się uśmiechnęłam i wbiłam spojrzenie w jego oczy. Uznał to za sygnał. Zdradliwy sygnał."- FEELSY. Za dużo feelsów. ;_____;
" Dlaczego uciekłam? Odpowiedź była prosta: byłam zszokowana tym, co się stało i nie widziałam innej opcji jak ucieczka. Nie mogłabym mu teraz spojrzeć w twarz, bo co bym mu wtedy powiedziała? "No, nawet było fajnie, ale wiesz? Nie kocham cię, po prostu ciekawość wygrała. W ogóle masz w tych oczach coś takiego, co sprawiło, że znieruchomiałam". Wiem, w dalszym ciągu byłam zwyczajnym tchórzem, nie mogłam jednak tego przemóc, szczególnie w tej sytuacji. Wiedziałam, że ten moment w końcu nadejdzie, wiedziałam, że mogę utonąć w niezmierzonym, szmaragdowym oceanie i ku swojemu całkowitemu niezaskoczeniu - zrobiłam to. Utopiłam się, umarłam i powstałam na nowo z nieznanym dotąd, wątpliwie pojawiającym się we mnie uczuciem. Błagałam moje rozszalałe serce o spokój, błagałam mój umysł o równowagę myśli, a nogi o spowolnienie kroku - to jednak nic nie dawało. Czułam się zagubiona."- UEEEEEEEE! *łezki w oczach*
*Call me od Shinedowna nie pomaga*
"Może to tylko moja fantazja, ale cały czas miałam wrażenie, że ktoś tam siedzi, tyłem do mnie."- Nie, to zapewne nie fantazja. To zapewne Aiden. C: Dzień dobry wieczór, Aiden! <3
OdpowiedzUsuń(ogarnęła feelsy, sprzedała na allegro)
" - Witaj w moich skromnych progach.
Gdy zaczęłam się cofać, drzwi zamknęły się za mną z głośnym trzaskiem. Wtedy już wiedziałam, że grozi mi niebezpieczeństwo."- Za to zakończenie mam ochotę cię zabić *wredny uśmieszek*. TAK. Chyba pójdę po nóż, bo uduszenie słuchawkami nie wydaje się być epickie. DLACZEGO NAFFIE, zawsze musisz kończyć w takich momentach? Poczekaj! *foch* Poczekaj! Też ci tak zrobię!
*tak bardzo zatopiłam się w Cieniu Nocy, że po przełączeniu na inną stronę zobaczyłam przez chwilę, jak faluje. I kurde zapomniałam, że mam dzisiaj korepetycje i że przydałoby się zrobić zadania*
Pisałam komentarz coś koło dwóch godzin. Włożyłam w niego tyle feelsów, że sama czuję się wyprana. Dłużej nie pociągnę. Zero feelsów. Taki piękny rozdział. Taki... kochany i Laurielowy. Raz śmiej się jak szaleniec, raz usta ja podkówka. Nosz kurde!
I co? I nic. Odliczam kolejne 5 dni. Naffie, będę cię teraz nawiedzać. Może z nożem, a może z nożyczkami. Albo znajdę jakiś bardziej subtelny sposób.
Gooooooat. Tak bardzo kocham ten rozdział. I Lauriel i... *tak, powtarzam się chyba*. I dup!
Po raz trzeci odpalam Call me i naprawdę się rozpływam. Nie, kończę ten komentarz, inaczej zdechnę. A zadanie czeka.
Czekam na następny rozdział, który w sumie to mógłby pojawić się trochę wcześniej *przymilny uśmieszek*. Wiesz, nie mam nic przeciwko, inni pewnie też. Chociaż... Trzeba ogarnąć feelsy. Rozdarta jestem. Idę po czekoladę.
Pozdrowienia dla Pomidorka! <3 Hugam, mimo zakończenia, lepszego nie mogłaś dać! Aiden, huhu~
Królik.
Policzmy razem, ile DUP* padło w tym komentarzu!
28!
*tak wynika przynajmniej z moich obliczeń*
Oprócz tego, Naff wprowadziła Królika w stan DUP! (jak to brzmi... :o Jakby w Ameryce istniał taki stan. No wiesz. Texas, Usa, Dup...)
*nie chodzi tutaj o zadnią część ciała!
(NIEEEEEEEEEEE! PRZEPRASZAM! To... To silniejsze ode mnie! :C Już... Już nie będę tak pisać tak długich komentarzy! PRZEPRAAAASZAM! :C)
Zaczęłam czytać Króliczkowe komentarze, wracając z Katowic, obładowana zakupami z Kauflanda i musiał po przeczytaniu trzeciego z nich wyjść z internetów (tata mnie zabije za korzystacie z neta bez wifi), bo chyba bym wpadła pod samochód na parkingu koło Lidla, a uśmiechem psychopaty zabiła mijających mnie ludzi.
UsuńKrólik, porzuć tę czekoladę, bo naprawdę Ci szkodzi! Chciałaś mnie pobić, no to masz.
Zrobiłaś sobie spoiler moim komentarzem? Jak mi przykro :P
Co do tego zaprzeczania - "wypieranie się czegoś" jest w psychologii pierwszą fazą przeżywania traumy. Wypieramy się tego, co się stało, wkładając to na barki adrenaliny czy też szoku.
Dobrze wiemy, kogo masz na myśli, wspominając "S" :P Soriela!!! Nie ukryjesz już tego, nie zwalaj winy na Sally!
"No i wszystko poszło się ciulać." - tym stwierdzeniem wygrywasz u mnie wszystko! :D <3 Kartka i żelki już doszły?
Epickie komentarze Królia oraz epickie komentarze Cleo pod epickim rozdziałem Naff przechodzą do historii!
Ahoj!
Uuuu so romantic. Widzę , że Cleo i Królik wywody życia prowadzą xd sTRASZNIE MI SIĘ PODOBAŁ ROZDZIAŁ . chcę takich więcej.Chociaż Laura jak zawsze to zepsuła xd.
OdpowiedzUsuń