Wiecie co? "W cieniu nocy" obchodzi 5 lutego swój pierwszy roczek! (A Cleo padam do stóp za pamięć!). Ten czas tak szybko leci. Z sentymentu przeleciałam sobie pierwsze rozdziały i pośmiałam z samej siebie. Trochę głupot, ogrom niedociągnięć, mało opisów, jednostronne rozdziały... ale to wszystko w jakiś sposób cieszy! W ciągu tego roku wstawiłam ponad 50 rozdziałów. Piękna liczba!
Dziękuję wszystkim za to, że tutaj wpadają <3.
Rozdział 51 krótkawy. Jeden z takich odpoczynkowych. A dedykuję go wszystkim, którzy go czytają.
Tadam, aż z tej okazji wstawię zdjęcie, które pasuje mi do Lauriel.
"- Możesz uciekać od wszystkiego, ale nie uciekniesz ode mnie" (spoiler, 55)
POPRAWIONE [15.09.2018]
***
W ciągu tego wieczoru list
zdołałam przeczytać jeszcze wiele razy. Skrawek papieru, który trzymałam w
dłoniach, był już wystarczająco wymiętolony, by nadawał się do wyrzucenia. Nie
chciałam jednak tego robić. To była część mojej historii.
Analizowałam wiele faktów, nieraz
skacząc od skrajnej nienawiści po przebaczenie. Nie mogłam jednoznacznie stwierdzić,
co w tym momencie czułam. Wiedziałam, że sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej,
gdybym stanęła z matką twarzą w twarz. Moja duma została jednak przygnieciona
butem do podłogi i uspokojona. Ze względu na swoje egoistyczne pobudki, wciąż
miałam nadzieję, że Calanthe żyła i że będzie mi dane ją odnaleźć. Chciałam
ujrzeć jej twarz w całej okazałości, aby przekonać się o tym, czy naprawdę
byłam jej nastoletnią kopią. Na razie wiedziałam tylko tyle, że odziedziczyłam
po niej blond włosy i wzrost, bo choć była ode mnie wyższa, nie należała do
zbyt wysokich osób. Ciekawiły mnie również inne szczegóły naszych podobieństw.
Jaki miała odcień skóry? Czy
tak samo blady jak ja? Była podobnej budowy ciała, co ja? Skąd wziął się we
mnie sarkazm? Z demonicznych korzeni czy z niej samej? Co miałam z niej, a co z
Aidena? Czy odziedziczyłam po własnym ojcu brak uczuciowości i chłód
emocjonalny? Czy z charakteru bardziej byłam demonem niż człowiekiem? Jak
dokładnie wyglądała ich historia? Dlaczego byli sobą zaintrygowani? Jak
wyglądała krótka podróż mojej matki przez organizację? Dlaczego zadarła z samym
Departamentem Kontroli Demonów i stała się ich największym wrogiem? Wszystkie
te niewypowiedziane na głos pytania sprawiały, że zaczynała boleć mnie głowa.
Zdecydowanie powinnam przystopować z myślami.
Gdy ja spoglądałam bezradnie w
sufit, leżąc na łóżku i próbując stłumić swoje męczące rozważania, rozległo się
głośne pukanie. W tak dziwnie irytujący sposób pukała tylko jedna osoba.
– Nie obchodzi mnie czy latasz
nago po pokoju, czy trzymasz w łóżku kochanka, i tak wchodzę – usłyszałam.
Westchnęłam cicho.
Czyżbym miała się teraz zmierzyć
z drugim problemem dzisiejszego dnia?
Do środka wszedł Nathiel.
Wyglądał tak, jakby miał mi przekazać tragiczną wiadomość o czyjejś śmierci. Dopiero
wówczas, kiedy odnalazł mnie wzrokiem, jego twarz zyskała całkowicie odmienny,
wręcz niepokojąco powabny wyraz.
– Widzę, że na mnie czekałaś –
powiedział głębokim głosem. Uniósł znacząco brew i uśmiechnął się kącikiem ust
jak rodowity podrywacz.
Tak. Bo przecież leżę tu tylko po
to, byś mnie objął i przyciągnął do siebie, znowu składając na moich ustach
zdradliwy pocałunek.
Czy Nathiel nie mógł się nigdy
powstrzymać od swoich nadmiernie uwodzicielskich prób podrywu? Rozumiałam, że stało
się to nieodłączną częścią jego życia, ale nie musiał tego praktykować akurat na
mnie. Lodowce niełatwo się topiły w warunkach skrajnie zimowych – co jedynie mogły
się przepołowić i wpaść do lodowatej wody, rozprzestrzeniając swoje chłodne
wpływy.
Z cichym westchnięciem
przeniosłam się do pozycji siedzącej. Postanowiłam, że Nathiel będzie jedną z
pierwszych osób, które dowiedzą się o historii mojego „powstania”. Bez słowa
wyciągnęłam w jego stronę rękę, która dzierżyła list. Wyglądał na zdziwionego.
Przez chwilę patrzył się to na mnie, to na skrawek papieru, jakby upewniał się,
że chcę mu go dać do przeczytania. Nie, no co ty, zaraz go wezmę spod twojego
nosa i zaśmieję ci się prosto w twarz, mówiąc: żartowałam, naiwny draniu, wara
od moich tajemnic!
– Wiem, że nie lubisz czytać,
ale myślę, że ten list powie ci zdecydowanie więcej, niż ja – stwierdziłam
cicho.
Zielonooki bez słowa go przyjął
i usiadł obok mnie, opierając się plecami o ścianę. Rozłożył się na moim łóżku
jakby należało do niego. Cóż, byłam już przyzwyczajona do dosyć otwartej i
bezczelnej postawy, jaką na co dzień okazywał ten niewychowany typ. O dziwo przestała
mi ona przeszkadzać.
Marszcząc czoło, Nathiel zaczął
po cichu składać pierwsze litery listu. Po raz pierwszy na jego twarzy
widziałam takie skupienie. Starał się przyswoić każde słowo, mimo swojego braku
zainteresowania pisaną treścią. Byłam mu za to wdzięczna, bo wiedziałam, że
robi to dla mnie. Przecież zawsze mógł powiedzieć: sorry, nie lubię czytać, weź
ode mnie to pisemne dzieło samego Szatana. Oczywiście czytanie zajęło mu trzy
razy dłużej niż mi, byłam jednak cierpliwą osobą. Siedziałam jak grzeczna
dziewczynka i wgapiałam się w przeciwległą ścianę, czasami zerkając na
zmarszczone czoło Nathiela i błądzące po treści szmaragdowe oczy, których nie
oderwałby od listu nawet korowód przechodzących obok demonów. Gdy w końcu
skończył, spojrzał na mnie z nieprzeniknioną minę. Przez dłuższą chwilę
zastanawiałam się, jak to skomentuje.
– Dziwną masz matkę –
stwierdził odkrywczo. – Ja bym się na twoim miejscu wściekł, gdybym dostał od
swojej matki list. – Wzruszył ramionami.
Skrawek papieru znowu wylądował
w moich dłoniach, a Nathiel usiadł tuż przy mnie, wspierając się z tyłu dłońmi
i odchylając głowę.
– Wiesz? Nie mogę uwierzyć, że
jesteś córką Aidena Vauxa i tej dziwnej łowczyni z Nox – powiedział, marszcząc
czoło. – Nawet ja nieraz o niej słyszałem. I pomyśleć, że była tu niecałe dwa
lata.
Spojrzałam na niego ukradkiem.
– Zastanawia mnie, co takiego
zrobiła, że miała na pieńku z całym departamentem.
– Może to właśnie ze względu na
Aidena.
Spojrzeliśmy po sobie, oddając
się w tymczasowy uścisk ramion ciszy. Chwilę zadumy przerwało pytanie Auvreya.
– Nie zastanawia cię, czy twoja
matka jeszcze żyje?
Kiwnęłam głową. Oczywiście, że
mnie to zastanawiało i właśnie ta myśl nie da mi dzisiejszej nocy spokojnie
zasnąć. Doskonale wiedziałam, że nie spocznę, dopóki nie będę miała stuprocentowej
pewności, iż Calanthe umarła.
– Odnajdźmy ją – stwierdził demoniczny
łowca, zupełnie jakby czytał w moich myślach.
Byłam zaskoczona jego
propozycją. Myślałam, że uzna to za zły pomysł, że z góry spisze moją
biologiczną matkę na straty, ale zamiast tego powiedział, że razem ją
odnajdziemy.
Obdarowałam go delikatnym
uśmiechem i jeszcze raz kiwnęłam głową na znak, że się z nim zgadzam.
Najwyraźniej był tym usatysfakcjonowany.
Osobiście nie popierałam jego
optymizmu. Chcieć znaleźć a znaleźć to dwie różne rzeczy. Jak odnajdziemy w tym
wielkim mieście tę jedną, jedyną osobę, o której praktycznie nikt nie wiedział?
Całe życie ukrywała się przed łowcami, działając na własną rękę, a skoro kryła
się przed nimi, musiała kryć się przed całym światem. Czy żyła samotnie? Mogłam
dać sobie uciąć rękę, że tak było, dlatego zachowywała się jak zgorzkniała
staruszka, która nie potrzebuje żadnej pomocy, ponieważ radzi sobie ze
wszystkim sama. Jeszcze niedawno postępowałam tak samo, ale wreszcie zrozumiałam,
że nie da się żyć bez ludzi. To prawda, że mogą być twoim przekleństwem, ale są
też i pokrzepieniem dla serca.
– Laura – zaczął z nagła
Nathiel, wyrywając mnie z głębokich, życiowych rozważań.
Spojrzałam na niego pytająco.
– To było pod wpływem chwili –
stwierdził, nie patrząc mi w oczy. Nie wyglądał na zmieszanego – to by było do
niego niepodobne – raczej na dziwnie zamyślonego.
Przez moment nie miałam pojęcia,
o co mogło mu chodzić, w końcu jednak przypomniałam sobie o niedawnym, miłosnym
epizodzie, przez który razem przeszliśmy. Nathiel mówił o naszym pocałunku w
starych ruinach zamku.
– Nie wiem, dlaczego to
zrobiłem – dodał, zerkając na mnie ukradkowo. Aby podkreślić swobodę swojego
zwyczajowego, luźnego wyrażania się, wzruszył ramionami. To udawanie nijak mu
jednak wychodziło. Mimo wszystko było widać, że w jakiś sposób czuje się w tym
temacie niepewnie.
Nathielu Auvrey, doskonale wiesz,
dlaczego to zrobiłeś. Czujesz coś do mnie i jestem tego w pełni świadoma.
Mówisz tak dlatego, że zostałeś odrzucony.
Oczywiście nie wypowiedziałam
tego na głos, aby nie rozpętać słownej wojny.
– Ty nigdy nie potrafisz
powiedzieć „przepraszam”, co? – spytałam, uśmiechając się ironicznie na boku.
– Przepraszanie jest dla
frajerów – uznał oburzony Nathiel, zakładając ręce na piersi jak obrażony
dzieciak. – To takie głupie słowo. Tak samo jak: dziękuję, dzień dobry, do
zobaczenia i... –przerwał, spoglądając na mnie ukradkiem – kocham cię.
Zaczęłam się zastanawiać, czy
„kocham cię” było w tym momencie prawdziwym wyznaniem, czy wyłącznie
kontynuacją wyliczanki. Jednego byłam pewna: zaczynało się robić naprawdę
niebezpiecznie.
– Masz rację, „kocham cię” to
takie stwierdzenie dla frajerów. Zakochanych frajerów – odpowiedziałam głosem
przepełnionym ironią, próbując jakoś uratować sytuację.
– Jestem zakochanym frajerem –
przyznał Nathiel, lądując plecami na moim łóżku. Ręce rozłożył na bok, a spojrzenie
utkwił w suficie. Na jego twarzy pojawił się drobny, łobuzerski uśmieszek
osoby, która coś triumfowała – w tym przypadku zwycięstwo. Rzeczywiście, swoimi
słowami zdążył na moment zatkać mi usta. Nie miałam pojęcia, jak na to
odpowiedzieć.
Odkąd poznałam Nathiela,
wiedziałam, że jest w nim zbyt dużo pewności siebie. Nigdy nie ukrywał tego, co
czuje i zawsze wyrażał swoje zdanie otwarcie. Wolałam jednak, aby tę sytuację
przemilczał. Tak jak ja.
Nie odpowiedziałam na jego
wyznanie. Zamiast tego ciężko westchnęłam i wylądowałam na plecach, prawie
stykając się z nim ramieniem. Bałam się spojrzeć w jego twarz, dlatego moje
spojrzenie podobnie jak on, utkwiłam w suficie.
– Wiesz – zaczął zielonooki po
dłuższej chwili milczenia – ta lampa rzuca dziwnie cienie. Tobie też
przypominają one roztańczone krewetki? Jak tak przymknąć oczy, to wyglądają
jakby odprawiały jakiś dziki rytuał.
Nie mogłam się powstrzymać. Z
rozbawioną miną, obróciłam głowę w jego stronę. Mimo tego że nie znosiłam
ludzkiej głupoty, miałam świadomość, że ta, którą posiadał w głowie Nathiel,
była całkiem zabawna. Sądząc po jego uroczym uśmiechu i roziskrzonych oczach,
które skierowały się w moją stronę, użył właśnie swojej morderczej broni
specjalnie. Chciał, abym na niego spojrzała. Chciał, abym znowu utonęła w jego przeklętych
szmaragdowych oczach.
Milczeliśmy, wpatrując się w
siebie bez słów przed długi czas. Gdyby był to ktoś inny, z pewnością
odwróciłabym głowę i znalazła jakiś inny, bardziej interesujący obiekt do
obserwowania, w tej sytuacji nie czułam jednak ani zażenowania, ani niechęci.
Lubiłam wpatrywać się w jego twarz. Sądzę, że gdybym nie widziała go kilka lat,
nie zapomniałabym żadnej rysy zarysowującej się wokół tej okrągłej facjaty. Ani
uśmiechu. Ani szmaragdowego błysku w oku. Ani roztrzepanych, kruczoczarnych włosów.
Wydawało mi się, że zapuścił w mojej głowie zbyt silne korzenie, które powoli
odbierały mi rozum. Niezłe pranie mózgu.
Moje myśli na temat Nathiela
zaczęły mnie ostatnio przerażać. Wiedziałam, że muszę przemyśleć poważną kwestię,
a mianowicie: co tak naprawdę do niego czułam? Jeszcze niedawno był po prostu
moim przyjacielem, z którym wiecznie się kłóciłam i przedrzeźniałam. Dziś nie byłam
już do końca pewna tego uczucia. Czułam, że coś się mogło zmienić. Oczywiście
łatwiej było mi zrzucić winę na hipnotyzujące spojrzenie Nathiela, w końcu...
Hej, czy demony nie stosują przypadkiem magii? Ależ oczywiście! Wystarczy tylko
spojrzeć na Andariela, który omamiał umysły swoimi czarami! Auvrey musiał mieć
w sobie jakąś magię. Właśnie ją rozszyfrowałam. Czarował oczami. Przez jego
spojrzenie czułam, jakbym tonęła w głębokim morzu.
Nim się obejrzałam, dłoń
Nathiela powędrowała ku mojej twarzy. Moje serce stanęło na moment w miejscu.
Nie. Zdecydowanie nie chciałam,
aby ta sytuacja znowu się powtórzyła! Szybko spostrzegłam, że nie chodziło
jednak o nic głębszego. A przynajmniej tak mi się wydawało...
– Masz rzęsę na poliku –
stwierdził odkrywczo mój demoniczny bohater, delikatnie ściągając ją palcem.
Moja dusza miała ochotę
krzyczeć. Czy musiał się przy tym tak do mnie przybliżyć? Przecież to nie
zakończy się dobrze! Opuść swój wzrok w dół, Nathielu Auvrey, albo własnymi
pazurami wydłubię ci te czarujące oczy! Już zbyt długo się na siebie patrzymy!
To nie sprzyja sytuacji!
Ponownie tego dnia usta
czarnowłosego łowcy zaczęły się do mnie przybliżać, a ja nie miałam nawet
motywacji, żeby drgnąć. Co zrobię, gdy już mnie pocałuje? Znowu ucieknę? Nie
mogłam się zachowywać jak dziecko. Nie chciałam, aby za każdym razem to się tak
kończyło. To było męczące.
Może ja w rzeczywistości wcale
nie chciałam otwierać się na tak głębokie relacje? Może wolałam zostać tak, jak
było, w bezpiecznej odległości od Nathiela? A może jednak oczekiwałam od niego
czegoś więcej? Co, jeśli to podświadomość czyniła moje ciało zastygłym, aby
doczekać się tej zakazanej chwili, gdy jego zdradliwe usta dotkną wreszcie
moich?
Byłam bezradna. Jednocześnie
miałam ochotę pacnąć go dłonią w twarz i jednocześnie zostać w takiej pozycji,
w jakiej byłam. Od zawsze charakteryzowało mnie niezdecydowanie, ale teraz przechodziłam
już samą siebie.
– Koniec romansów! – usłyszeliśmy
głośny, dziecięcy okrzyk. Właścicielka piskliwego brzmienia wpadła z wielkim
rozmachem do mojego pokoju, trzaskając drzwiami o ścianę. Gdy gwałtownie od
siebie odskoczyliśmy, ona zdążyła z dzikim okrzykiem małego Indianina wskoczyć
na łóżko pomiędzy nas. Pierwszą rzeczą jaką chwyciła, był miś, i oczywiście jak
każdego wieczoru zaczęła okładać nim Nathiela.
– Nie całuj Laury, bo zamieni
się w żabę! – zaczęła krzyczeć, śmiejąc się w morderczo-diabelski sposób
niepasujący do sześcioletniego dziecka.
Zbulwersowany Auvrey zrzucił ją
z łóżka na podłogę. Szybko chwycił za pierwszą lepszą poduszkę i nie pozostając
dłużnym, zaczął ją okładać miękkim puchem po głowie.
– Zgiń i umrzyj, ruda żmijo! –
wykrzyknął walecznie, w jednej chwili zapominając o tym, do czego przed chwilą
omal nie doprowadził. Mój pokój nagle ze względnie spokojnego stał się
prawdziwym, dziecięcym pobojowiskiem dla emocjonalnie niewyżytych demonów.
Głośno wzdychając, przeniosłam
się do pozycji siedzącej.
Miałam tylko nadzieję, że
poduszkowa bitwa nie dotknie tym razem mojej głowy.
Uśmiechając się pod nosem,
spojrzałam za okno. Umysł wyciszył na moment wszystkie uczucia i skupił się
znów na tej jednej osobie. Na mojej matce.
Podjęłam decyzję. Chciałam ją
odnaleźć, nawet jeżeli będzie już martwa.
Rezerwuję sobie miejsce na jutrzejsze czytanie i komentarz. God, pozwól mi przeżyć do jutrzejszego wieczora, będę wdzięczna. Dzisiaj spoileru sobie nie zrobię, niech laptop ma zaszczyt. Pozdrawiam z galerii Katowickiej - tylko tutaj mój telefon łapie wifi.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla WC Nathiela! <3 Jeszcze wielu, wielu lat w blogosferze! :* Dziękuję za możliwość czytania tak niesamowiteo opowiadania!
Muchas gracias! ¡ Felicidades!
Jestem obecna! Po nadrobieniu trzynastu postów na bloggerze, w tym kilka rozdziałów, jestem! Ale się stęskniłam za Nathielem! :3 A jeszcze Yato na mnie czeka. Nie ma cię w necie, a tyle się dzieje... Nevermind.
UsuńNie robię sobie spoilerów komentarzami Królika, przeczytam je po rozdziale. Więc czytam!
Te pytania dotyczące pochodzenia Laury ze szczególnym uwzględnieniem tego, które cechy pochodziły od którego z rodziców.
" - Nie obchodzi mnie czy latasz nago po pokoju [,] czy trzymasz w łóżku kochanka [,] i tak wchodzę - usłyszałam." - Boże kochany, uwielbiam Nathiela! Kocham go!!!!!!!!! <3 <3 <3 Kocham i nigdy nie przestanę! God, to dopiero rok, a ja straciłam dla tego demona głowę i serce, nie ma już dla mnie ratunku :3 ^__^
" Zbyt poważnie wyglądający Nathiel. Wyglądał teraz zupełnie tak, jakby miał mi przekazać tragiczną wiadomość o czyjejś śmierci. Człowieku, rozchmurz się, brakuje mi twojego szaleńczego śmiechu (choć sama w to nie wierzę)." - aww *__*
"Tak. Rzuć się na mnie. Leżę po to, byś mnie objął i przyciągnął do siebie." - sarkazm Laury jest świetny! Collins, jesteś moją sarkastyczną siostrą i nic tego nie zmieni!
" - Jestem zakochanym frajerem - przyznał Nathiel, lądując plecami na moim łóżku" - jaka ja jestem z niego dumna! :3
" - Wiesz - zaczął zielonooki, po dłuższej chwili milczenia - Ta lampa rzuca dziwnie cienie. Tobie też przypominają one krewetki?" - ŁOT? Nie ogarniam mego kochania >o<
"Nie chcę, aby za każdym razem to się tak kończyło." - aww *__*
"- KONIEC ROMANSÓW! - usłyszeliśmy głośny, dziecięcy krzyk." - Andi, szkrabie, witaj! Co u ciebie? Musiałaś im przerwać, prawda? To chyba nawet lepiej, nie wiem, co zrobiłaby Laura, gdyby Nathiel jednak ją pocałował po raz drugi.
" - Zgiń i umrzyj, ruda żmijo! - wykrzyknął." - Nathiel, nie będę ci tłumaczyć, że się powtórzyłeś, i tak nie zrozumiesz.
Nie ma to jak wieczorne bitwy :3
Ciekawy, dobry rozdział :) Laura podejmuje decyzje, które mogą być istotne dla jej przyszłości. Nathiel nie kryje się ze swoimi uczuciami, co mi się podobna :) A Andi jest rewelacyjna!
Czekam na nn ^^
Buziaki! :*
Aaa, zapomniałam!
UsuńDUP!
Koniec.
Dlaczego Andi im przerwała?
OdpowiedzUsuńA co do tego spojleru to weź kobieto nie załamuj. I tak już psychicznie nie wytrzymuje czekając na dalsze rozdziały, a tu takie coś.
Już nie mogę się doczekać *.*
Wszystkiego najlepszego! Oby dalej ci się chciało pisać :D
Trochę kminiłam, czy na pewno czytać ten rozdział teraz, o, kiedy i tak już jestem tak bardzo szczęśliwa po liście od Naffcia (dziękuję! <3). Za wyjątkiem tego, że nie czuję się za dobrze i pewnie będę a. pisać coś od rzeczy i ględzić, ględzić, ględzić *combo x3* b. jęczeć sama do siebie, że nie jestem w stanie, żeby komentować. Ale nie! Zrobię to! Naffowe ciastka *z którymi zresztą ciekawa historia jest* obok, będę zajadać, huehue. No, i rysuneczki! Jeeej! Tak się nimi jaram. *______*
OdpowiedzUsuń*zerka na jeden z rysunków z dziwnym uśmieszkiem*
Yoshi! Zaczynamy od notki, huehue.
5 lutego to już? >D Goat, to już roczek Cienia Nocy! A ja pamiętam, jak jarałam się pierwszym rozdziałem! *wspomnienia, ahhh*
Ohhh, Naffciu, nie ma za co dziękować. <3 To ja powinnam to robić! Spotkanie Naffa było jedną z najlepszych rzeczy w życiu! Teraz tylko czekać na spotkanie w realu, huehue. >D *nie chodzi tutaj o sklep, uwaga! Bo do reala rzadko chodzę. Prawie wcale. Dobra, wcale. Bo go nie ma w moim mieście. D: Więc w Realu się nie spotkamy!*
*i nie chodzi też o Real Madrit! >D*
*tutaj wyłącza fejsa, bo się Żydzio dobija, a te dźwięki dziś mnie irytują D:*
Zdjęcie Lauriel, aaaa! *wkłada sobie kawałek ciasteczka z wrażenia*
I ten cytat! OHHHH! <3
Dużo bumów? Hoho. Bumy są świetne. Sama kilka szykuję, huehue.
Dużo dupów? Hoho. Dupy są świetne. Sama kilka szykuję, huehue.
*tak sobie pomyślałam, żeby zamiast BUM wstawić DUP. Chyba trochę nie wyszło... XD*
AHHH! Jeszcze cytat z FOB- Thanks for the memories! (tak przynajmniej mi się wydaje po przeczytaniu i wpasowaniu go w melodię, ahah)
Bierzemy się!
"Wszystkie te niewypowiedziane na głos pytania, sprawiały, że zaczynała boleć mnie głowa. "- Łączę się w bólu, Lauro. Łączę się w bólu.
Tyle pytań! HOHO! >D
" - Nie obchodzi mnie czy latasz nago po pokoju czy trzymasz w łóżku kochanka i tak wchodzę - usłyszałam."- NATHIEEEEL! <3 Tylko on *i ktoś jeszcze, ekhm* ma takie odzywki! <3 Chociaż... Nie byłby chyba zbytnio zawiedziony, gdyby opcja pierwsza była realna.
*tak bardzo nie wie, co się z nią dzieje. Za dużo kościstych dup i dziwnych rozmów szkolnych*
" Tak. Rzuć się na mnie. Leżę po to, byś mnie objął i przyciągnął do siebie."- Odważnie, ahahah. XD
"Czy Nathiel nie mógł się nigdy powstrzymać od swoich nadmiernie uwodzicielskich prób podrywu? Rozumiem, że to stało się częścią jego życia, ale nie musiał tego praktykować na mnie."- Auvreye tak mają, droga Lauro. *Królik confirmed!*
"Starał się przyswoić każde słowo"- Zamiast 'słowo' przeczytałam 'drzewo'. Nie, ja tego dzisiaj nie skomentuję. Nosz kurde! >D
" - Ja bym się na twoim miejscu wściekł, gdybym dostał od swojej matki list - dopowiedział, wzruszając ramionami."- Ale nie dostaniesz. Bo jest martwa. Ha, ha. *badum tss! Tak bardzo sadystyczna i wredna ja!*
" - To było pod wpływem chwili - stwierdził, patrząc w podłogę."- *zaczęła to bezmyślnie przepisywać, ehh!* Tłumaczy się winny, huehue. Ale tym sposobem uszczęśliwiłeś wiele osób i sprawiłeś, że sama z siebie zaczęłam tańczyć taniec szczęścia! Brawo! *klask klask*
" - Nie wiem dlaczego to zrobiłem - dodał, zerkając na mnie z westchnięciem."- Pomyślmy. Dlaczego całuje się ludzi? Czy ktoś wie? *rozgląda się po pokoju, patrzy na osoby z rysunków* Powiedz mi, Mścisław, wiesz?
Zacznijmy więc jakże ciekawy wykład na temat: "Dlaczego całujemy innych?"
Powód 1: Na powitanie.
UsuńCałowanie jest w niektórych tradycjach przywitaniem, mającym na celu okazanie swojej sympatii do danej osoby. Gdzieniegdzie jest to jeden całus, gdzie indziej jest ich więcej. Jednak egzystencja pocałunku pozostaje!
- Nathiel jednak nie mógł pocałować Laury na powitanie. Dlaczego? Bo byli ze sobą w jednym budynku już od jakiegoś czasu, a po pocałunku nie powiedział chociażby: "Czeeeeść, Laura!"
Powód 2: Jako dowód wdzięczności.
*tak jak Lemice w policzek huehue*
Pocałunek może być także wyrazem wdzięczności, okazującym podziękwanie za okazaną pomoc.
- Nathiel nie mógł pocałować Laury jako podziękowanie, bo ta nic takiego mu nie zrobiła, nie pomogła.
Powód 3: Jako zdrada
* czy coś w tym stylu*
Tutaj wypadałoby odesłać do Bibli, gdzie to Judasz całuje Jezusa w policzek po wydaniu go w ręce żołnierzy przed ukrzyżowaniem.
- Nathiel nie mógł zdradzić Laury. Bo jak? >D
Powód 4: Dowód miłości
Całujemy ludzi, aby okazać im swoją miłość. Dalsze opisy zbędne.
- Nathiel JAK NAJBARDZIEJ MÓGŁ pocałować Laurę, bo ją kochał.
Mamy zwycięzcę! Nathiel kocha Laurę i dlatego ją pocałował! HA!
" Wiesz, dlaczego to zrobiłeś. Czujesz coś do mnie i jestem tego w pełni świadoma. "- CAŁY. MÓJ WYKŁAD. NA NIC? KURDE. KURDEKURDEKURDE. *kręci głową, rzuciłaby czymś, ale nie chce jej się po to potem latać* KONIEC. DUP.
" Mówisz tak dlatego, że zostałeś odrzucony."- Ohhh. So sad.
" - Przepraszanie jest dla frajerów - uznał oburzony Nathiel - To takie głupie słowo. Tak samo jak: dziękuję, dzień dobry, do zobaczenia i... - spojrzał na mnie ukradkiem - Kocham cię."- I w tym momencie czuję, że wyznanie miłości przez Nathiela będzie dość orginalne. Coś w stylu: "Hej, chcę mieć z tobą dzieci! Będzie ich trójka i nazwiemy ich Ace, Night i Aura! Będą tak boskie jak ja! Wyjdź za mnie! Zrób mi dzieci! AHAHAH!"
*facepalm*
" Zaczęłam się zastanawiać, czy "kocham cię" było w tym momencie prawdziwym wyznaniem, czy kontynuacją wyliczanki. Zaczęło się robić naprawdę niebezpiecznie."- W tym momencie jem kawałem ciastkowego serduszka. Huehue.
Usuń" - Masz racje, "kocham cię" to takie stwierdzenie dla frajerów. Zakochanych frajerów - odpowiedziałam głosem przepełnionym ironią, próbując jakoś uratować sytuację."- Tak bardzo chłodna Laura. Ale rozumiem ją. Okej.
" - Jestem zakochanym frajerem - przyznał Nathiel, lądując plecami na moim łóżku. "- TAAAAAK! JEEEEEEEEJ! PRZYZNAŁ TO! *odkrycie roku*
Ale to tylko kolejne potwierdzenie, że cały mój wykład był niepotrzebny. Ehhh!
" - Wiesz - zaczął zielonooki, po dłuższej chwili milczenia - Ta lampa rzuca dziwnie cienie. Tobie też przypominają one krewetki?"- Przypomina mi się kuzyn pasożyt i jego opowieści o ogonie krewetki wystającym z sushi. Nikt go nie zjadł. XD
No, przypomina mi się też pewna scena *ekhm*, w której to pewien ktoś *ekhm* stwierdził, że chmury wyglądają jak kiełbasa *Naff pewnie nie pamięta XD Przypomnę! Duet Day, scena z Mścisławem!*
"Lubiłam wpatrywać się w jego twarz. Sądzę, że gdybym nie widziała go kilka lat, nie zapomniałabym żadnej jego rysy. Ani uśmiechu. Ani szmaragdowego błysku w oku. Ani roztrzepanych, kruczoczarnych włosów. Wciąż bym o nim pamiętała, bo za bardzo utknął mi w głowie."- Uroczo! AHAHAH! *_________*
"Hej, czy demony nie używają przypadkiem magii?"- Używają! A ja nawet znam taką jedną osobę, co ma taką jedną magię! *diabelski uśmiech*
"Nie! Nie chcę, aby ta sytuacja znowu się powtórzyła!"- Mi się wydaje, albo Laura się boi. Hoho.
" - KONIEC ROMANSÓW! - usłyszeliśmy głośny, dziecięcy krzyk."- TAAAAAAK! ANDI! YEAH!
" - Nie całuj Laury, bo zamieni się w żabę! - zaczęła krzyczeć, śmiejąc się w morderczo-diabelski sposób."- W takim razie jeśli pocałujemy żabę, zamieni się w Laurę? *uśmieszek* HOHO. Znajdę jakiegoś zoofila i będę miała własną Laurę. YEA.
"Chcę ją odnaleźć, nawet, jeżeli będzie już martwa."- Nie będzie! >D
Dobrze. Przebrnęłam. Zdechłe komentarze teraz lecą, mam zły czas na komentowanie. >D Dzisiaj się zdublował. Ehh.
Ale zauważyłam, że Andi to by się chyba dogadała z Sally. Hehe. XD
Podsumuję jeszcze i zmykam.
Rozdział mi siem podobał. Faktycznie luźny, ale taki... fajny. *lepszego słowa nie było, co?* Tak fajny jak... *ratuje sytuację* kościste dupy! *cisza* A może jednak nie *idzie do kąta, załamanie*
Przepraszam, że znowu tak zdechle *hehe*, ale no. No. No dup.
To by było chyba na tyle. 10 luty, kolejny rozdział. Najlepszego dla Cienia Nocy! Dziękować za list i ciacha!
Goat. Pozdrówka. <3