Oto pierwszy rozdział! Prezentuję go z kilkuletniej perspektywy w zupełnie nowej odsłonie, bo poprzedni naprawdę przerażał pod każdym względem. Niewiele rzeczy tu zmieniłam, tak więc fabuła pozostaje taka, jak była, zmieniła się po prostu ilość opisów i niektóre zdania, które... nie brzmiały dobrze! Przy poprawianiu każdego rozdziału (proces tygodniowy), będę je oznaczać jako "POPRAWIONE". Na sam koniec chciałam tylko dodać, że nie jest to super oryginalne opowiadanie. Pierwsze rozdziały i cały zamysł opowiadania powstał, gdy miałam siedemnaście lat, także chwilami historia może być bardzo przewidywalna. Na szczęściem im dalej, tym więcej pomysłowości.
Miłego czytania!
POPRAWIONE [02.04.17]
POPRAWIONE [02.04.17]
***
Czyste, nocne niebo zdążyło przykryć
się gwieździstą kołdrą, która wraz z wielką księżycową lampą oświetlała nasze
twarze w drodze powrotnej do domu. Amy jak zwykle prowadziła zawiły i
niesamowicie interesujący monolog, który w jej odczuciu musiał być dialogiem.
Tyle że z mojej strony padały tylko nic nieznaczące, ciche mruknięcia, których
nawet nie można było nazwać słowami.
To nie tak, że nie lubiłam jej
towarzystwa. Po prostu była dla mnie zbyt energiczna i zdecydowanie za dużo
gadała. W przeciwieństwie do niej potrzebowałam chwili umysłowego wytchnienia i
twórczej refleksji. Inaczej umarłabym z przegadania.
– Laura, słuchasz mnie?
– Uhum.
Amy westchnęła ciężko.
– Zawsze tylko uhum – burknęła
najwyraźniej poirytowana, zakładając ręce na piersi. – Nigdy mnie nie słuchasz
– dodała poważniejszym głosem, co nie bardzo do niej pasowało.
Amy poważna? Błagam.
– Słucham cię – odpowiedziałam
– mówiłaś coś o wysokim brunecie.
– Blondynie.
Zamilkłam na chwilę, żeby
zastanowić się nad kolejną wypowiedzią, która będzie – lub nie –strzałem w
dziesiątkę.
– O niebieskich oczach.
– Brązowych.
Cóż, nie miałam zamiaru się
sprzeczać. Przyznaję, nie słuchałam jej, ale przynajmniej wiem, że mówiła o
jakimś chłopaku – zresztą to nic nowego. Amy nie widziała poza nimi świata.
– Przynajmniej trafiłam z tym,
że był wysoki. – Uśmiechnęłam się. To wystarczyło, aby załagodzić nerwy
poirytowanej przyjaciółki.
Amy nie umiała się długo
gniewać. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to pozytywna
cecha osobowości, jednak ja, jako typowa pesymistka, dostrzegałam tu pewną wadliwość.
Nie potrafiła wybaczyć tylko mi. Wybaczała dosłownie każdemu, niezależnie od
tego jak wielką krzywdę jej wyrządził. Przez to stawała się częstą ofiarą łamaczy
serc – tacy najlepiej wiedzieli w kogo uderzyć, żeby ulżyć swojej miłosnej
tyranii. Naprawdę nie żałowałam, że jeszcze się nie zakochałam. Faceci to
świnie.
– Powracając – zaczęła Amy z
nowym entuzjazmem w głosie. Znów wymachiwała rękami w górze, jakby chciała
odegnać wszystkie komary gromadzące się wkoło nas. Jeszcze o tym nie wiedziała,
ale była dobrą bronią przeciwko nim. – Na początku myślałam, że nic z tego nie
będzie, ale wyobraź sobie, że podszedł do mnie!
Nie dziwiłam się temu. Amy to bardzo urodziwa osoba. Byłam jej kompletnym przeciwieństwem. Różniłyśmy
się prawie we wszystkim, poczynając od charakteru i wcale nie kończąc na
wyglądzie. Ode mnie ludzie zazwyczaj uciekali, do niej garnęli jak muchy do miodu.
Moja przyjaciółka była otwarta
na wszelakie znajomości. Wszędzie było jej pełno. Jeżeli ktoś śmiał się tak
głośno i radośnie to na pewno tylko ona – zawsze było ją słychać w całej
szkole. Nawet wówczas kiedy miałam zajęcia na ostatnim piętrze, a ona na
najniższym, odnosiłam wrażenie, że te piekielnie urocze, miarowe i radosne
okrzyki próbują wedrzeć się siłą do mojej głowy. Przy niej czy z dala od niej –
nie można było się chociaż nie uśmiechnąć, kiedy się na nią patrzyło lub ją
słyszało. Ludzie pełni energii życiowej zawsze wzbudzali mój chłodny podziw.
Kiedy Amy była dzieckiem
wyglądała jak okrągła, czekoladowa trufla. Jej wygląd wzbudzał wtedy fale
śmiechu wśród naszych rówieśników. Szczerze powiedziawszy, nigdy ich nie
rozumiałam. Ja lubiłam ją w każdej wersji, nieważne czy w szczupłej – jak dziś,
czy w tej dziecięcej, pulchnej – jak niegdyś. Burza czekoladowych loków zawsze
dobrze wyglądała, kiedy okalała jej okrągłą twarz zarumienioną na policzkach i
nosie. Piwne, duże oczy przyciągały swoim ciepłym blaskiem i doprowadzały
człowieka do stanu względnego spokoju. Skóra w piaskowym odcieniu zawsze
wyglądała na zdrową i piękną – nigdy nie świeciła bladością, nawet w zimie. Usta
miały odcień soczystych malin, chociaż nie używała ani grama szminki.
Amy była
zwyczajną, ładną nastolatką – czego nie mogłam powiedzieć o sobie. Nieraz
słyszałam podszeptywania, że wyglądam jak siedlisko kipiące śmiertelnymi
chorobami, którymi łatwo można było się zarazić. Moja cera była niezdrowa i
biała jak śnieg, rumieniłam się sporadycznie, prawie nigdy, zupełnie jakby krew
nie chciała współpracować z moim organizmem albo była w barwie mętnej zawiesiny
przypominającej wapno zmieszane z wodą. Miałam naturalne, proste, jasne blond
włosy sięgające ramion i oczy w kolorze dojrzewającej limonki – mój jedyny
znak rozpoznawczy, tak nienaturalny, jakbym urwała się z kosmosu. Uśmiech
rzadko gościł na mojej twarzy – trzeba było sobie na niego zasłużyć.
Przez innych uznawana byłam za
bryłę lodu, przez którą nie można było się przebić nawet z kilofem w ręku. Moja
jedyna broń i zarazem as w rękawie – sarkazm. Zazwyczaj nikomu nie wadziłam,
ale bywały momenty, w których nie potrafiłam milczeć.
– No i wyobraź sobie, że chciał
mnie pocałować! – wykrzyknęła Amy, przerywając tym samym moje chłodne
rozmyślania na temat zestawienia: nastolatka i nastoletni trup.
– Łał – podsumowałam cicho, bez
większej ekscytacji w głosie.
Amy najwyraźniej wyczuła, że dzisiaj
niewiele interesują mnie jej miłosne podboje. Doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że bywała czasem męcząca dla ludzi w swoim otoczeniu. Bo choć kipiała
niespożytkowaną energią i zarażała uśmiechem, czasami sprawiała, że przeciętny
wskaźnik przyjmowania radości od innych ludzi mógł wybić się w stronę wskaźnika
nazywanego irytacją. Co za dużo szczęścia – to niezdrowo.
Postanowiła zmienić temat.
Istniała też możliwość, że zrobiła to całkiem nieświadomie. Czasem myśl goniła
u niej inną myśl. Przetwarzała ich tysiące na minutę.
– Laura.
Spojrzałam na nią z ukosa.
– Co?
– Twój cień.
Zatrzymała się przy murze i
zrobiła taką minę, jakby miała mi właśnie przekazać smutną wiadomość o czyjejś
śmierci. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam w miejsce, na które wskazywała palcem.
Przystanęłam obok niej, próbując odgadnąć
jej pędzące obcym dla mnie torem myśli.
– Tak, cień, Amy. Nie wiem co
jest w nim nadzwyczajnego – mruknęłam od niechcenia.
– Jest inny niż mój, widzisz? –
spytała z nutką cichej ekscytacji. – Taki trochę bledszy.
Nie widziałam większego sensu w
wypatrywaniu i porównywaniu cieni na murze, ale musiałam przyznać jej racje.
Dwa ciemne kontury odbijające się na ceglastej ścianie wyglądały zupełnie
inaczej. Mój cień był zdecydowanie mniej wyraźny. Dla pewności rozejrzałam się
badawczo po okolicy. Nie, światło padało na nas pod takim samym kątem, nie było
możliwości, aby jakiś czynnik wtórny spowodował wyblaknięcie cienistego zarysu
mojej postaci. Może sens tego zjawiska tkwił w mojej osobie. Ludzie sądzili, że
przekradam się pomiędzy tłumami jak duch – byłam prawie niewidzialna. Może
rzeczywiście miało to jakiś wpływ na to dziwne zjawisko. Istniała też
możliwość, że moja wrodzona bladość przekładała się na wszystkie możliwe kąty
widzenia mojej osoby.
– Rzeczywiście – przyznałam
rację przyjaciółce – zupełnie jakby jakiś duch wyssał życie z mojego cienia – zironizowałam.
Chwilę potem straciłam całe zainteresowanie zaistniałą sytuacją. Odwróciłam się
na pięcie i bez słowa ruszyłam przed siebie. Cóż, nie zawsze wszystkie tematy
wymyślane na świeżo przez Amy były dobre do podjęcia. W niektóre nie należało
się zagłębiać, żeby nie obrazić przypadkiem natury rzeczy martwych.
Dotarłyśmy do domu mojej
przyjaciółki. Pożegnałam się z nią należycie i obiecałam – z krzyżykiem za
plecami – że od dzisiaj będę grzeczną dziewczynką, która będzie jej słuchać.
Sama, powolniejszym krokiem ruszyłam w stronę swojego mieszkania.
W końcu chwila wytchnienia. Nie
musiałam długo czekać. Myśli same zaczęły nachodzić mój zmęczony dzisiejszym
dniem umysł, a myślałam naprawdę o wszystkim. Poczynając od nieba, a kończąc na
wczorajszej, niezjedzonej kanapce. Przy okazji starałam się uciekać od tych
czarniejszych refleksji. To była moja oficjalna terapia przeciw pesymistyczna.
Myśl o wszystkim co głupie, by uwolnić umysł od czarnych myśli. Muszę przyznać,
że całkiem nieźle mi szło – spokój i cisza sprzyjały łagodności, która
opanowała wszystkie zabarwione na kolor nocnego nieba komórki mózgowe. Nie
przewidziałam jednak jednej rzeczy: że ktoś może przerwać moją umysłową
sielankę.
– Dorwę cię, gnoju!
Nie twierdzę przy tym, że słowo
gnój jest mi obce. W końcu to całkiem dobry nawóz roślinny.
– Dorwę cię i nogi z dupy
powyrywam!
Zdziwiona obejrzałam się za
siebie.
Obok mnie przebiegł zrozpaczony
i przerażony chłopak, który mimowolnie skierował ku mnie błagalne spojrzenie.
Brakowało tylko, żeby złożył ręce jak do modlitwy i zaczął prosić o wybawienie.
Ucieczka była jednak zbyt zajmująca, aby mógł to uczynić.
Co miałam zrobić? Po pierwsze
nie znałam tego chłopaka, po drugie nie wiedziałam kto go goni – a równie
dobrze mógł to być jakiś kryminalista z nożem w ręku, który w ramach nieudanej
gonitwy mógł mnie poharatać. Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz je wypij, kolego.
Myślałam, że nie dowiem się z kim obcy
uciekinier miał do czynienia – właśnie zamierzałam się obrócić i kontynuować
swoją podróż do domu, kiedy wpadłam na nieznajomego, wykrzykującego wcześniej nieadekwatne
do wysokiego poziomu kultury człowieka słowa. Nie spodziewałam się, że siła
uderzenia będzie tak potężna, że odbijemy się od siebie głowami i wylądujemy
jak dłudzy na chodniku. Takie rzeczy zdarzały się tylko na filmach. Chyba, że
było się niewidzialnym człowiekiem – jak ja.
Siła uderzenia sprawiła, że
momentalnie rozbolała mnie głowa. Sądząc po głośnym „ała” – nieznajomego gościa
najwyraźniej też.
– Szlag! – wrzasnął
rozdzierająco obcy. – Znowu mi uciekł! – Następne jego słowa były już tylko mało
interesująco brzmiącymi przekleństwami, od których przeszyły mnie dreszcze.
Przerażali mnie ludzie, którzy przeklinali z taką swobodą. Przerażali mnie
ludzie, którzy zachowywali się jak agresywne zwierzęta.
Widziałam, że młody chłopak
szykuje się do ataku słownego kierowanego w moją stronę. Rozmasowując czoło
wpatrywałam się w jego skrytą za czarną grzywką twarz.
– To wszystko twoja wina, ty głupi...
– Umilkł na chwilę i uważniej mi się przyjrzał. Dopiero teraz dostrzegł, że nie
jestem mężczyzną. Zawisnął tuż nad moją twarzą i zamrugał kilka razy oczyma,
jakby próbował odgadnąć czy ma pod sobą kobietę, czy mało ludzki twór nie z
tego świata.
Odchrząknął.
– …ty głupia dziewczyno –
zakończył z wyjątkowo szarmanckim uśmiechem na twarzy, pozbywając się w ułamku
jednej sekundy całej agresji ze swojego głosu – zamienił ją na powabność i elegancję,
która w tym momencie do niego nie pasowała.
Brawa dla tego pana. Nigdy nie
sądziłam, że ktoś może mnie pomylić z chłopakiem. Przy okazji trzeba przyznać,
że szybko, jak na takiego oszołoma, się uspokoił. Nawet podał mi dłoń, gdy już
podniósł się z klęczek. Myślicie, że przyjęłam jego zdradziecką łapkę i od
samego dotyku tej boskiej dłoni zakochałam się, uznając tego kryminalistę za
miłość swojego życia? Otóż nie. Wstałam sama, co prawda trochę obolała, ale
dalej o własnych siłach, i wymierzyłam groźnie palcem w stronę nieznajomego.
Dopiero chwilę potem zobaczyłam jego twarz w całej okazałości.
Oniemiałam.
Dobrze, nawet jeśli był
przestępcą, to i tak nie zmieni faktu, że był bardzo przystojnym przestępcą. Miał
kruczoczarne, rozwichrzone włosy i niesforną, przydługą, wręcz dziewczęcą grzywkę,
która opadała mu na czoło, czyniąc z niego nie zbuntowanego i rozkrzyczanego
chłopaka, a uroczego nastolatka. Jego ukryte w ciemnościach oczy wyróżniały się
na tle nocy swoim kolorem – przez chwilę poczułam z nim słabą więź. Obydwoje
wyglądaliśmy z naszymi tęczówkami jak bezdomne koty włóczące się samotnie po
ulicy, z tym, że jego były barwy głębokiego szmaragdu.
Nieznajomy miał zniewalający
uśmiech. Nie okazywał swojej radości w taki sposób jak Amy czy ja. Prawy kącik
jego ust był uniesiony wyżej niż lewy, co tylko dodawało mu drapieżności. Na
jego policzkach widniały urocze zagłębienia zwane dołeczkami. Jedną, czarną
brew miał uniesioną ku górze, jakby próbował mnie oczarować. Nie miałam czasu
zmierzyć go wzrokiem całego, ale jestem pewna, że jego ciało było równie
idealne jak i twarz. Czy to w ogóle możliwe, że istniał na Ziemi człowiek,
który wyglądał jak uosobienie najskrytszych marzeń większości kobiet? Ten
chłopak wydawał się być nierealny.
Dopiero po chwili zorientowałam
się, że mam minę, jakbym zobaczyła ducha.
Nieznajomy parsknął irytującym
śmiechem, który sprawił, że bańka idealności, która go otaczała pękła jak balon
z głośnym hukiem.
– Ale masz minę! – wykrzyknął.
Chwycił się za brzuch i zgiął wpół, jakby nie mógł już wyrobić ze śmiechu.
To mnie tylko dodatkowo zirytowało. – Wiedziałem, że jestem przystojny, ale
jeszcze nikt nie zareagował na mnie tak jak ty!
Niezłe miał mniemanie o własnej osobie.
– Słuchaj – zaczęłam
zniecierpliwiona. Było mi naprawdę głupio z powodu mojego niekontrolowanego
podziwu odznaczającego się wyraźnie na mojej twarzy, ale niestety nie mogłam
już cofnąć czasu. – Mało obchodzi mnie twoja „piękna” twarz. – Oczywiście
wypowiedziałam to zdanie ze zjadliwą ironią, a to tylko po to, aby chłopak nie
miał wątpliwości co do tego, że z niego kpię. – Nie powinieneś ganiać po ulicy
i drzeć się jak ostatni kretyn na świecie, strasząc wszystkich ludzi dookoła. –
Nachmurzyłam się.
Chłopak zamrugał kilka razy
oczyma. Jego powab ustąpił miejsca niezrozumieniu, które doprowadziło go do
bezwyrazowości. Cisza trwała dłuższą chwilę. Czekałam aż wreszcie wyrzuci z
siebie coś, co mogłoby przypominać przeprosiny, ale próżno na to liczyłam.
– Głupia jesteś – podsumował
chłopak i jeszcze raz zaniósł się tym samym irytującym śmiechem.
Zabrakło mi słów. Chyba w życiu
nie spotkałam równie dziwnej i niezrównoważonej osoby jak ten chłopak. Nigdy
nikt nie obraził mnie z taką łatwością jak on. Nigdy nikt nie sprowadził mnie
do poziomu intelektualnej podłogi, wyrzucając z siebie tylko dwa słowa. Miałam
do czynienia z nastolatkiem, czy z buntowniczym przedszkolakiem?
Nieznajomy wyszczerzył w moją
stronę swoje cudownie białe i proste zęby, a potem jak gdyby nigdy nic wyminął
mnie i pobiegł za osobą, którą tak uparcie gonił.
Niech go szlag trafi. Pozwoliłam
się omamić jego urodzie, zapominając o podstawowej zasadzie trzymającej się
uparcie życia. Jeżeli ktoś był ładny, trzeba było liczyć się z tym, że był
pusty. Ten nastoletni oszołom to idealny tego przykład. Miałam nadzieję, że
nigdy więcej nie spotkam takiego kretyna na swojej drodze.
Westchnęłam ciężko. Uznałam, że dość mam już
na dziś wrażeń. Chciałam jak najszybciej wrócić do swojej ukochanej rutyny.
Postawiłam krok do przodu i w tym samym
momencie poczułam pod butem coś twardego. Odsunęłam stopę bez większego
zdziwienia – przecież równie dobrze mogłam nadepnąć na kamień.
– Nóż? – spytałam głupio samą
siebie.
Tak. To naprawdę był nóż.
Wysunięty z czarnej, skórzanej pochwy błyszczał złowieszczo w świetle księżyca.
Czyżby ta rzecz należała do tego chłopaka, z którym przypadkiem się zderzyłam?
Poczułam na skórze gęsią
skórkę. Ja naprawdę miałam do czynienia z kimś, kto był niezrównoważony
psychicznie. Dziękowałam sobie, że powstrzymałam się od wyrażania odpowiedniej
dawki sarkazmu mogącego zirytować tego psychopatę. Ten właśnie nóż mógł
przecież zabić niewinnego, ściganego przez tego idiotę człowieka. Ten nóż mógł
również zabić mnie.
Przełknęłam ciążącą mi na
gardle ciężką gulę i wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić. Na wszelki
wypadek obejrzałam się za siebie. Na szczęście dostrzegłam tylko niknące w
ciemnościach plecy nastolatka. Istniało małe prawdopodobieństwo, że taki
roztrzepaniec właśnie w tym momencie zda sobie sprawę z tego, że coś zgubił.
Był raczej skupiony na swoim celu niż na tym, czego mogło mu brakować.
Może nie byłam łaskawcą i nie
czyniłam dobra na co dzień, ale uznałam, że bezpieczniej będzie schować ten nóż
do torby. Kto wie, może właśnie w taki sposób przyczynię się do uratowania
jednego z niewinnych istnień. Jeżeli chłopak będzie chciał się po niego wrócić,
nie znajdzie go i najpewniej się podda.
Tak jak pomyślałam – tak
zrobiłam. I choć ta niebezpiecznie ostra broń parzyła mnie w dłonie, jakbym
popełniła jakąś zbrodnię, zdawałam sobie sprawę z tego, że robię coś słusznego.
Wystarczyło, że go schowam, a potem w odpowiednim momencie wyrzucę do
pierwszego lepszego kontenera na śmieci.
Z tym twardym postanowieniem
ruszyłam do domu.
O jeżusiu!
OdpowiedzUsuńGeniaaalne!
Kocham, uwielbiam, ubóstwiam.
Pisz dalej, bo robisz to dobrze. I mówię to w pełni szczerze.
super opowiadankooo :) chcę więcej więcejjj ! :)
OdpowiedzUsuńŁooooo kur** :D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że to jest genialne!
Od teraz staję się stałą bywalczynią na twoim blogu.
Mam nadzieję że się polubimy :)
Czekam na kolejny. Pozdrawiam i weny życzę,
Elfik Elen
PS. Serdecznie zapraszam każdego na mojego bloga: http://kingdomofspells.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award,
OdpowiedzUsuńwięcej informacji tutaj:
http://ocaalani.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html
Fajny blog ;D Zapraszam do mnie ;) - http://makedramscometrue.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń"(...)potrzebuję chwili umysłowego wytchnienia i twórczej refleksji" i po prostu od tego momentu jestem Twoja:):):) Podoba mi się i chętnie przeczytam więcej, pisz :D
OdpowiedzUsuńtosamocozwykle.blogspot.com
Cieszę się, że mnie tu zaprosiłaś :)
OdpowiedzUsuńNiby pierwszy rozdział, a ja już czuję się nim zauroczona :D
Laura BARDZO przypadła mi do gustu :) Trochę mnie przypomina, ja też nie lubię monologicznych gadek i też ich nie słucham :D
Wiem, że ten kryminalista bez kultury jeszcze się pojawi i wprost nie mogę się doczekać :)
Dodaję do obserwowanych :)
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam,
Cleo Miachar Cullen
Ej no. Naff! Przez Twoją wiadomość na fejsie sobie tutaj zajrzałam i co?
UsuńRozpłynęłam się przy opisie "Najprzystojniejszego kryminalisty na świecie"!
Minęło piętnaście miesięcy, a ja wciąż go kocham <3
O matko! To jest genialne. Masz naprawdę talent. Szkoda, że nie jestem tak dobra jak ty...
OdpowiedzUsuńI informuję, że pojawił się nowy rozdział na moim blogu http://paranormalkryminal.blogspot.com/
omg ale mega świetne *o* <3
OdpowiedzUsuń+zapraszam do mnie
http://jessica1209240.blogspot.com/
+zapraszam na kanał na yt
http://www.youtube.com/channel/UCuinbutRUzcRYtCsQcdUp4A
Jeśli zasubskrybujesz, ja zaobserwuje twojego bloga <3
obserwacja za obserwacje? <3
O popatrz! W końcu tu dotarłam! W ogóle jestem taka nieogarnięta, że się zastanawiałam nad tymi rzymskimi liczbami pół godzinki i myślałam "które to do cholery jasnej ciasnej jest rozdział numer uno?!" Tak wiem, genialność w czystej, nieskalanej postaci swoją boskością. Z góry uprzedzam że komentarz może być z deka idiotyczny, gdyż azaliż dobry dzionek mam c:
OdpowiedzUsuń"-No.- przyznałam.- Zupełnie jakby jakiś magiczny duch wyssał życie z mojego cienia." Kwiczę. A to tylko jeden z fragmentów! Gdybym miała Ci sprezentować wszystkie udane zdania rozdziału, to bym Ci chyba całość przepisała :D nie zalewam, rany jak Ty piszesz! Tak lekko, tak.. swojsko. Z humorkiem i na temat! :3
Laurę lubię mimo że jest pesymistką, a ja zawsze widzę prawie pełną szklankę :D Amy natomiast jest genialna! Taka dobroduszna papla! Ale oj niestety, zawsze tak jest, że jak jesteś miły to ci wszyscy rozjebion systemik :c jakieś głupie pingwy, a nie młode społeczeństwo :<<
A chłopca kocha się sercem! ^w^ może być najbrzydszą dupą świata, ale lepszy taki niż gdyby miałby mi jęczeć na karku głupi laluś oglądający się za pierwszą lepszą dupą :/
Na szczęście mojemu nie brakuje ani tego ani tego... tylko trochę piątej klepki, ale nie narzekam bo sama gdzieś swoją zgubiłam... to byłoby takie romantyczne, gdyby nasze klepki pognały po łące trzymając się za rączki i wzdychając do siebie z miłości! *w*
Ehhh, a ten nóż to mnie rozbroił. Teraz ten bezmózgi przystojniak ją wyśledzi! Ja to wiem :3
Świetny rozdział, naprawdę cudeńko :3
Doczytam later, bo jutro nie wstanę a padam na ryjucha :◀
Pozdrawiam! :3
Wreszcie znalazłam czas, by móc przeczytać twoje opowiadanie i .. Kurczę, ale jestem pewna, że już to wcześniej czytałam. Możliwe, że wtedy byłam na telefonie i nie miałam okazji skomentować, przepraszam !
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, lecę czytać dalej by móc coś więcej napisać ^^
Było świetne, historia zapowiada się ciekawie, jest realistyczna, a postać Laury w przeciwieństwie do większości bohaterek opowiadań blogowych nie jest naiwna ;P Cieszę się, że tu wpadłam, jak widzisz zaczynam czytać od samego początku i postaram się skomentować każdy rozdział, by dokarmić Twoją wenę ;P
OdpowiedzUsuńJeśli napiszę coś nieskładnie, przepraszam, staram się pisać jakoś konstruktywnie, ale nie zawsze mi to wychodzi ;P Komentarze niekoniecznie są moją najlepszą stroną, jednak wiedz, że mam jak najlepsze intencje, głównie zachęcenie Cię do dalszego pisania i podbudowania ;P Bardzo żałuję, że autorzy nie mogą po prostu wiedzieć, że ktoś czyta i że niesamowicie mu się podoba, tylko czytelnicy muszą się wywnętrzać, nawet jeśli tego nie lubią i średnio wiedzą co napisać ;P Ale czego nie robi się dla twórców tak wspaniałych historii ;P
Laura jest świetna, po prostu niesamowita. W mojej wyobraźni wydaje się bardzo dziewczęca, w sumie to taka mała laleczka, nawet trochę zabawna, zamknięta w swoim własnym świecie ;) Na razie nie można tego jednoznacznie podsumować, jednak wydaje mi się, że ma głupią przyjaciółkę :P
A ten koleś ... no cóż, ciekawe, co chciał zrobić z tym nożem ;) Dobrze, że Laurze nic się nie stało :)
Styl świetny, opisy przemawiające do wyobraźni ;)
Jedyne zastrzeżenia ma mam do tego, że mogłabyś poprawić zapis dialogów, który wydaje mi się, że nie jest do końca poprawny :)
pozdrawiam
Court.
Już uwielbiam twoje opowiadanie! :D
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twój blog przypadkowo i zaczęłam czytać. Wow. Opowiadanie jest profesjonalne, ciekawe i wciągające. Laura jest bardzo oryginalą postacią. Przejrzałam równiez podstawowe pojęcia i muszę przyznać, że zapowiada się fantastycznie. Koniec gadania, zabieram się do czytania następnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńBędąca pod wrażeniem
Igrająca ze Śmiercią
igraniezesmiercia.blogspot.com
Ahaha, trafilam! Jestem, czytam, zostaje!!!! Pierwszy rozdzial tylko mnie zachecil. O ja, znam ja takie rozmowy, ze czlowiekowi tylko uhum zostaje :D juz lubie blondyne, nawet jeszcze bardziej ja polubilam niz po rozdziale na gpk, ten wiecznie niezadowolony wyraz twarzy :D kocham. A mi naprawdę naprawdę ciezko polubić żeńskich bohaterów jakoś! A lubie ja, lubie ja jak harley quinn (chociaz obmacywala mi jareda :D ) !! <3
OdpowiedzUsuń