Matko, długi ten rozdział. Mam nadzieję, że przez niego przebrnęliście. W sumie to współczuję mojemu chłopakowi, który przez moje twórcze pisanie, musiał siedzieć i się nudzić, a potem jeszcze wysłuchiwać całego rozdziału czytanego na głos. Przyznam szczerze, początek niezbyt mi się podoba, później... później może coś się dzieje, ale... nie wiem. Czuję się niepewnie wobec tego rozdziału. Sami oceńcie! I... dziękuję za wszystkie komentarze. Czytając je na lekcjach z komórki, mam takiego banana na ryjku, że nawet sobie tego nie wyobrażacie! Pozdrawiam ^___^
PS. Ach! Wybaczcie za tą uwagę, ale wielokrotnie ktoś nazywał Nathiela Nathanielem. Nie, moi mili. Nathiel to nie Nathaniel. To zupełnie inne imię. Czytam je jako: Nafiel.
POPRAWIONE [14.05.17]
Kilka lat temu pisałam, że ten rozdział jest długi. Lol. Chyba nie przewidziała, że będę pisać jeszcze dłuższe >D.
***
Czarna,
zwiewna sukienka, czarne buty i… czarne myśli. Zestaw podręczny typowego
pesymisty w komplecie.
Czasami
odnosiłam wrażenie, że moje życie to jakaś wyjątkowo nieudana parodia stworzona
przez kogoś, kto nienawidzi rutynowych, prostych działań. Niewidzialnym piórem
spisywał moje losy na czystej kartce papieru po to, aby utrudnić mi życie i
samemu poczuć się dzięki temu lepiej.
Nigdy
nie lubiłam skomplikowanych rzeczy. Dotąd żyłam w prostocie. Nie wyróżniałam się
z tłumu i nie można mnie było przyłączyć do żadnej określonej kategorii
szkolnej lub ogólnospołecznej. Zwyczajna, siedemnastoletnia Laura, która mignie
ci przed oczami i w ciągu sekundy zniknie. Może przelotnie na nią spojrzysz i
pomyślisz „jaka blada”, „jaka nachmurzona”, „jaka dziwna”, „jaka chuda”. Może.
Chwilę później miniesz jednak jakieś wesołe dziecko, starszą panią,
przystojnego nastolatka i to właśnie oni zajmą większą część twoich rozważań.
Bo wesołe, bo biedne, bo przystojne i intrygujące.
Spoglądałam
w lustro z niezadowoloną miną, rozczesując włosy. Wyglądałam dziś jakbym szła
na pogrzeb i nie chodziło mi tylko o ubiór – nawet gdy chciałam na próbę się
uśmiechnąć, wyglądałam jakbym zjadła nieświeżą kanapkę oblepioną zieloną
pleśnią. Czy właśnie tak miało wyglądać moje spotkanie z Deanielem, z którym na
nowo się zapoznawałam? Lubiłam go, nie chciałam sprawić mu przykrości swoim
niezadowoleniem. Może to brzmiało dosyć nieprawdopodobnie jak na osobę, która
wykazywała się ogólną niechęcią do ludzkości, ale jednak wciąż byłam człowiekiem
i miałam uczucia. Zależało mi na tej garstce, która zdołała do mnie dotrzeć.
Posłałam
kolejne krzywe spojrzenie swojemu odbiciu w lustrze. Oderwałam się od niego
dopiero wtedy, kiedy do drzwi zapukała moja matka.
– Mogę
wejść? – usłyszałam konspiracyjnie cichy głos.
– Mamo,
czy ty mnie o coś podejrzewasz? – spytałam, przewracając oczami. – No, tak, bo
przecież na biurku leżą prochy gotowe do wciągnięcia, w rogu spoczywają męskie,
czerwone stringi po moim kolejnym już z rzędu kochanku, w laptopie dwadzieścia
cztery na dobę lecą gejowskie filmy porno, a ja skaczę po pokoju i krzyczę, że
lubię dziwki, koks i Justina Biebera.
–
Laura…
Gdy
moja mama otworzyła drzwi spojrzała na mnie pobłażliwie. Mogłam się założyć, że
wyobraźnię odziedziczyłam właśnie po niej, za to sarkazm był przekazany w
genach przez mojego ojca.
– Co? –
spytałam, udając oburzenie.
–
Doskonale cię znam, kochanie. Wiem, że jesteś do bólu grzeczna, spokojna i... Och,
gdybyś choć raz zrobiła coś złego. Jesteś taka nudna – powiedziała rozbawiona.
– Dzięki,
mamo. – Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
Od
zawsze doskonale rozumiałam się z moją matką. Byłyśmy nie tylko rodziną, ale
też przyjaciółkami. Naprawdę rzadko się kłóciłyśmy, częściej płakałyśmy w
swoich ramionach oglądając wyciskacze łez i pałaszując bakaliowe lody, lub
śmiałyśmy się podczas beznadziejnych komedii, które kończyły się na rzucaniu w
siebie popcornem. Niejedna nastolatka pozazdrościłaby mi matki.
Joanne
Collins była niespełnioną artystką. Duszą wciąż była gdzieś przy swoich
młodzieńczych latach, a wyobraźnią w romantycznym świecie literackim. Tak
bardzo współczułam jej tego, że wyszła za takiego gbura, zupełnie szarego
człowieka. Mogła podróżować, czerpać inspiracje ze świata, zostać tym, kim
naprawdę chciała być, a on wszystko doszczętnie zniszczył. Nie wiem jak ktoś
tak bardzo ograniczony rzeczywistością mógł zostać jej mężem. Mama przecież
zawsze marzyła o księciu z bajki.
– Gdzie się tak stroisz, skarbie?
– spytała matka, wyrywając mnie z głębokich rozmyślań. – Ktoś umarł? – dodała
ze śmiechem na ustach.
– Tak –
odparłam z westchnięciem. – Moja dusza.
– Coś
się dzieje? – Spojrzała na mnie badawczo, opierając się o futrynę. Teraz
wyglądała jak moja starsza troskliwa siostra.
–
Widzisz, mamo – zaczęłam zabawnie dramatycznym głosem – wybieram się na
imprezę. – Spojrzałam na nią ze zgrozą godną prawdziwego aktora odgrywającego
swoją tragiczną rolę w teatrze. Moja mama podjęła grę. Złapała się za poliki i
ułożyła z ust wielką literę „o”. Zapewne chciała sparodiować popularny obraz
Edwarda Muncha zatytułowany „Krzyk”.
– Co
się z tobą stało? Nie poznaję cię – powiedziała udawanie przerażonym głosem. –
Dorastasz?
– Gdzieżby
znowu. – Machnęłam ręką. – Robię to dla przyjaciela.
Mama
uśmiechnęła się ciepło. Taką samą minę robiła, kiedy spoglądała na szczeniaki
sąsiadów bawiące się na trawniku przed domem. To nie zapowiadało niczego
dobrego. Za chwilę porwie ją do tańca romantyczna część jej duszy.
– To
takie słodkie! – zaszczebiotała. – Mówisz o tym całym Deanielu, prawda? –
spytała, przybierając równocześnie podejrzliwy i tajemniczy wyraz twarzy.
– O, ja
znam tę minę! – wykrzyknęłam. Wiedziałam, że zaraz się zacznie. Ile razy
słyszałam już podobne rzeczy z ust mojej mamy? Za wszelką cenę chciała mnie
zeswatać z jakimś chłopakiem. Uważała, że związek w moim wieku to podstawa
dorastania. Miałyśmy odmienne zdania.
– Zakochałaś
się!
– Nie!
– Tak! –
Joanne zaśmiała się wesoło i przytuliła mnie tak mocno, że na moment straciłam
dech. Próbowałam się wyrwać, bo nie przepadałam za egzaltacją, nawet jeżeli
stosowała ją moja własna rodzicielka.
– Nie,
mamo, słuch... – Oczywiście nie dane było mi skończyć zdania.
– Moja
mała kochana Laura się zakochała!
– Nie,
to nie t...
– Och,
zamilcz ty istoto bez uczuć! – zaśmiała się. – Już myślałam, że jest coś z tobą
nie tak. – Odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła szeroko. Radość była widoczna
nie tylko na jej twarzy, ale również w iskrzących się oczach.
Zaraz.
Ona naprawdę sądziła, że jest coś ze mną nie tak. Podejrzewała mnie o
homoseksualizm? Powinna już wiedzieć, że jestem zrażona do mężczyzn z winy
mojego ojca. Nie zanosiło się na to, żebym w najbliższym czasie z kimkolwiek
się wiązała, a już szczególnie nie z Deanielem. Owszem, miał niebezpieczne
predyspozycje do bycia księciem z bajki, ale oprócz tego miał też predyspozycje
do bycia świrem pokroju Nathiela.
Westchnęłam
ciężko. Wszelakie rozmowy z zatraconą w świecie romantyzmu osobą nie miały
sensu, szczególnie jeżeli tą osobą była twoja matka.
– Chodź.
Ubiorę cię jak człowieka – powiedziała z powagą, wyciągając mnie z pokoju.
No,
ładnie. Zaczynało się.
***
Błękitna
sukienka rozpaczliwie próbująca sięgnąć kolan, srebrne szpilki, które próbowały
zrzucić mnie z nóg, loki przywołujące na myśl małą księżniczkę w wydaniu
Barbie, obficie wytuszowane rzęsy i... czarne myśli.
Wyglądałam
wesoło. Wyglądałam kolorowo. Wyglądałam jak nie ja.
Mamo,
coś ty ze mną zrobiła?
Starałam
się wyszukać jakąś zaletę w mojej nowej odsłonie. Znalazłam jedną: przynajmniej
nikt mnie nie rozpozna i pozostanę tą osobą, za którą wszyscy mnie mieli –
czyli niewyróżniającą się z tłumu dziewczyną o jakimś nieważnym imieniu i
nazwisku. Nikt nie będzie wiedział, że Laura Collins to ta niska blondynka w
barwnej sukience, ponieważ nikt się mnie tam nie spodziewa.
– I
jak? – spytała uszczęśliwiona efektem końcowym mama.
Nie
mogłam być z nią do końca szczera. Może rzeczywiście wyglądałam w tej odsłonie
jak prawdziwa nastolatka, która wybierała się na imprezę dla nieletnich, ale
nie czułam się z tym dobrze. Ludzie z pewnością będą zwracać na mnie uwagę, a
ja nie lubiłam być w centrum zainteresowania.
–
Gustownie – powiedziałam krótko.
Joanne
wyglądała na zasmuconą moją suchą reakcją.
Brawo,
Lauro. Twój brak uczuć jak zwykle wszystko zniszczył. Teraz napraw to, co zepsułaś.
Skorzystałam
z pierwszego pomysłu, który przyszedł mi do głowy, a takie zazwyczaj nie są
trafne. Nie dość, że nie byłam zabawna to jeszcze miałam problem z okazywaniem
entuzjazmu. To nie mogło skończyć się dobrze.
Odchrząknęłam
cicho, wzięłam głęboki wdech gotowa zrobić z siebie kretynkę, wystawiłam ręce
do góry i wykrzyknęłam udawanym, radosnym głosem:
– Wyglądam
świetnie! Wszyscy padną z wrażenia! Rozkocham w sobie wszystkich mężczyzn!
Jestem taka piękna, że moja uroda onieśmiela nawet mnie! Łał!
I
pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby za moimi plecami nie rozległ się głośny
śmiech. Mama zakryła usta dłonią, kryjąc uśmiech rozbawienia, a ja odwróciłam
się gwałtownie w tył.
Zalała
mnie gorąca fala wstydu.
Deaniel.
Deaniel i Amy. W takich chwilach miałam ochotę udusić moją przyjaciółkę gołymi
rękami za to, że zawsze wchodzi do mojego domu bez pukania. Rozumiem jeszcze,
gdyby weszła tutaj sama, ale przytargała tu ze sobą Deaniela, który był samcem
nie mającym dostępu do mojego mieszkania.
Spojrzałam
na przyjaciela, który tarzał się teraz ze śmiechu po podłodze, i na
przyjaciółkę, która patrzyła na mnie z otwartą buzią, jakby nie dowierzała
temu, co właśnie zobaczyła. Tak, ja też w to nie wierzyłam. Nieważne czy mój entuzjazm
był udawany, czy nie, ważne, że w ogóle go okazałam, a to sporadyczny widok.
– Po
pierwsze to się puka, po drugie: Dan, moja podłoga jest już czysta, nie musisz
jej czyścić swoimi plecami, po trzecie: Amy, zamknij buzię, bo wsadzę ci do
gęby banana, a przecież ich nie lubisz – mruknęłam niezadowolona, ponownie
odwracając się do nich plecami. Zaczęłam wachlować się dłonią.
Gorąco.
Bardzo gorąco.
– No –
powiedziała oszołomiona Amy – zdziwiłaś mnie po prostu, wiesz? Zobaczyć skaczącą
i krzyczącą radośnie Laurę to... Łał, jestem pod totalnym wrażeniem. Twoja mama
potrafi zdziałać cuda. – Dziewczyna uśmiechnęła się w stronę mojej usatysfakcjonowanej
rodzicielki. Deaniel najwyraźniej dopiero ją dostrzegł, bo podniósł się z
podłogi i skinął jej głową na przywitanie. Wciąż nie mógł ukryć błąkającego się
po jego ustach szyderczo-rozbawionego uśmieszku. Miałam ochotę zdzielić go
stojącym pod ręką wazonem po głowie.
–
Jesteś urocza – stwierdził nagle z miną niewiniątka. Zauważył już, że patrzę na
niego wzrokiem rozjuszonego bazyliszka, który szykuje się do mentalnego ataku.
Nie chciałam nawet patrzeć na sprawczynię
całego zamieszania. Wiedziałam, że teraz uśmiecha się szeroko, nie mogąc
powstrzymać się od komentarzu w stylu: „Och, jaki on słodki! Laura, bierz póki
gorące”, bądź "Bierz Laurę, oddam za darmo!". Zamiast tego
powiedziała krótko:
– Bawcie
się dobrze, dzieci. – A potem chichocząc pod nosem jak nastolatka ruszyła w
stronę kuchni.
– Dziękujemy.
– Deaniel spoglądał na mnie z zabójczym uśmiechem na twarzy. Czy tylko mi się
wydawało, czy zwiastował on kolejną falę śmiechu?
– Śmiej
się, śmiej diable. Jeszcze tego pożałujesz!
***
Księżyc
oświetlał nasze twarze w drodze do całkowicie nieznanego nam miejsca, gdzie
miała odbyć się młodzieńcza krucjata. Moi przyjaciele kilka dni temu zgodnie
stwierdzili, że „Laura i imprezy nie idą ze sobą w parze”. W pełni zgadzałam
się z tym stwierdzeniem. Wystarczyło wyobrazić sobie niedźwiedzia polarnego w
rolkach stacjonującego w dżungli pełnej małp. To była dokładnie taka sama
sytuacja.
Westchnęłam
cicho i spojrzałam w bok, od razu napotykając spojrzenie Deaniela. Uśmiechnął
się do mnie. I nie, nie był to ironiczny uśmiech. Już dawno zapomniał o tym
zabawnym wydarzeniu związanym z moim nietypowym zachowaniem. Uśmiechał się do
mnie w sposób, który wyrażał więcej niż tysiące słów – jakkolwiek to brzmiało.
„Jestem szczęśliwy, że spędzimy razem czas”, „Dobrze wyglądasz”, a może
nawet...
– Laura!
– wykrzyknęła nagle Amy, sprawiając, że aż podskoczyłam przerażona do góry. –
Jak Boga kocham, zarumieniłaś się!
No,
ładnie. Teraz poczułam się jeszcze bardziej głupio. Spojrzałam gdzieś w bok,
błagając o to, aby Deaniel zbyt wiele sobie nie wyobrażał. Nie zarumieniłam się
dlatego, że na mnie patrzył. Nie. Naprawdę.
– Dan,
nie chcę nic mówić, ale wydaje mi się, że nasza Laura odeszła bezpowrotnie –
westchnęła ciężko Amy. – Jak myślisz, co ją zmieniło? – spytała. Zachowywała
się tak, jakby doskonale znała powód tej zmiany.
Zaraz.
Jakiej zmiany? Wciąż byłam tą samą Laurą.
– Nie wiem
– odparł szczerze Deaniel, wzruszając ramionami. W jego oczach kryła się jednak
odpowiedź, której nie zamierzał dla siebie zatrzymywać. – Może miłość.
Spojrzałam
na niego zaskoczona. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co powiedzieć. Zatkało
mnie. Jak mógł coś takiego w ogóle przypuszczać? Domyślałam się, że było to
powiedziane w ramach żartu, ale niezbyt taktownego i dosyć odważnego żartu,
którego nie mogłam przetrawić.
Amy posłała
mi wyczekujący, tajemniczy uśmieszek. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy
zaczęłam wpatrywać się w Deaniela z miną wyrażającą równoczesny strach oraz
obrzydzenie, i nie odezwałam się ani słówkiem. Postanowiła, że spróbuje
zastosować na naszej wygasłej rozmowie resuscytację.
– Cóż –
chrząknęła. Nie, Amy nie była mistrzem ratowania konwersacji. – Miłość jest
piękna – powiedziała z głupia, śmiejąc się nerwowo. Zaraz po tym szybko zadała
pytanie. – Dan, byłeś kiedyś zakochany?
–
Jestem zakochany – stwierdził bez zawahania Deaniel, patrząc z uśmiechem przed
siebie.
– Ach,
tak? W kim? – spytała moja przyjaciółka i podobnie jak ja, nie podejrzewała, że
ten na ogół tajemniczy i zamknięty w sobie chłopak jest w stanie na to
odpowiedzieć.
– W
Laurze.
Obydwie
stanęłyśmy na środku drogi, wpatrując się z otwartymi ze zdziwienia ustami w
idącego przed siebie Deaniela. Poczułam się tak, jakby ktoś mnie zdzielił deską
obitą gwoździami po twarzy.
On mnie
kochał?
– On
cię kocha? – spytała zszokowana Amy.
Spojrzałam
na nią nie wiedząc co zrobić, co powiedzieć, a nawet jak się zachować. Miałam ogromny
mętlik w głowie. Żadna z moich chaotycznych myśli nie chciała zamienić się w
słowo, chociaż uparcie starałam się uchwycić w bezdennej ciemności mojego
umysłu chociaż jedno z nich.
– Idziecie?
– Chłopak przystanął w miejscu, spoglądając w tył z triumfalnym uśmieszkiem.
Ręce trzymał w kieszeni. Cała jego postawa zdawała się mówić: w przeciwieństwie
do was czuję się wyluzowany, bo przecież nie powiedziałem niczego
nadzwyczajnego. Tak poza tym to miło się nas was patrzy z oddali, kiedy
wyglądacie, jakbyście zobaczyły nie jednego ducha, a całe ich stado.
Miałam
ochotę podbiec do niego, wskoczyć mu na plecy i zacząć go dusić. Dlaczego tak
bardzo chciał zniszczyć moje spokojne życie, głupio sobie ze mnie żartując?
– Chodź
– mruknęła Amy, chwytając mnie za rękę i ciągnąc za sobą. Posłała mi spojrzenie
mówiące: „później o tym pogadamy”.
Kiwnęłam
głową.
Od tej
pory szliśmy w zupełnej ciszy. Deaniel wciąż uśmiechał się triumfalnie, ani
razu nie spoglądając w moją stronę. Uparcie wpatrywał się przed siebie, jakby
śledził jakąś niewidzialną postać.
Czy on musiał być taki tajemniczy? Spójrz na
mnie, wyraź spojrzeniem to, co czujesz! Żartowałeś, mówiłeś prawdę? Czego ode mnie
oczekujesz? Powiedzenia „kocham cię”? Ja nawet nie wiedziałam, co czuję. Nie
miałam pojęcia czym jest miłość. Ludzie całe życie wytykali mnie palcami
pokazując tylko i wyłącznie nienawiść. Ojciec bił mnie, próbując udowodnić jak
bardzo złym dzieckiem jestem. Rówieśnicy szeptali za plecami i wyzywali mnie od
dziwadeł. Zawsze byłam w oczach ludzi potworem o niesamowicie zielonych oczach,
małą wiedźmą, aż w końcu... stałam się nijaka. Obojętna. Czy dostrzegałeś we
mnie coś innego? Czy mogłam ci w ogóle zaufać, praktycznie nic o tobie nie
wiedząc? Czy coś takiego jak miłość było dla mnie? Byłabym go w stanie
pokochać?
Potrząsnęłam
gwałtownie głową. Popadałam w skrajności. Wyznanie Deaniela było szokujące, to
prawda, jednak musiałam zachować zimną krew. Miałam dużo czasu na przemyślenia.
–
Jesteśmy na miejscu – powiedziała Amy, głęboko wzdychając. Ona chyba też miała
dosyć tego ciężkiego milczenia. Jej mina nie wskazywała na to, że jest skora do
jakiejkolwiek zabawy. Zapomniałam, że Deaniel również się jej podobał. Miała mi
za złe, że to nie jej wyznał miłość? Przecież za chwilę zakocha się w innym
facecie, on był tylko na chwilę, prawda?
Amy zapukała
do drzwi z grzeczności, choć wszyscy domyślaliśmy się, że nikt ich nie otworzy.
Głośna muzyka trzęsła całym domem, słaby oddźwięk uderzania nie mógł się
przebić przez ten harmider.
Moja
przyjaciółka wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. Gdy weszliśmy do środka
zaatakował nas smród potu wymieszanego z alkoholem oraz okropny hałas.
Wiedziałam, że to nie impreza dla mnie. Wolałam ciszę, spokój i porządek od
szaleństwa w chaosie, książkę w towarzystwie kubka herbaty od rozbieganych
nastolatków, wrzeszczących do siebie bełkotliwie. Co ja tutaj robiłam?
Spojrzałam
kątem oka na Deaniela, który wciąż wpatrywał się przed siebie z uśmiechem. Czy
on mi robił na złość? A może wypatrzył już jakąś nową dziewczynę, którą mógłby
dręczyć niewyjaśnionymi wyznaniami? Istniało jeszcze prawdopodobieństwo, że
uwielbiał imprezować i był zdecydowanie bardziej ucywilizowany niż ja. Miałam
tylko nadzieję, że to nie ja będę ciągnąć swoich pijanych przyjaciół do domu.
– I co,
będziemy tak stać w wejściu? – mruknęłam do siebie, co jednak nie umknęło uszom
Deaniela. Nareszcie na mnie spojrzał. Zanim jednak cokolwiek powiedział przez
hałas przedarł się inny głos, każący skupić na sobie całą uwagę.
– Jak
się bawicie?! – wykrzyknął czarnowłosy chłopak, stojący w salonie na stole z
czerwonym kubkiem w dłoni. Ogromne zgromadzenie imprezowiczów zaczęło
wykrzykiwać bełkotliwie coś, co miało chyba brzmieć jak „super!”,
„zajebiście!”, „świetnie!”. Tylko ja i Deaniel wymieniliśmy znaczące, nieco
przerażone spojrzenia.
Mój przyjaciel złapał mnie za dłoń i wycofał
się do drzwi, które z nagła zamknęły się tuż przed naszymi nosami. Nie
zdążyliśmy uciec.
– Tak
szybko uciekacie? – spytał ten sam chłopak, który stał wcześniej na stole. Na
jego twarzy pojawił się zabójczy uśmiech, który nie zwiastował niczego dobrego.
– Zdążyłem się za wami stęsknić.
Nathiel
Auvrey zaśmiał się jak szaleniec.
Moja
przeczucia okazały się właściwe. Ta impreza nie była dla nas.
stringixddd rozdział powala na kolana hahah :D demon zakochany wooooxd zakazana miłość :P czekam na dalsze rozdziały :))
OdpowiedzUsuńJuż lubię tą Laurę :D i jej charakter o raz styl :D
OdpowiedzUsuńJak wyskoczyła z tymi gejowskimi pornalami xD haha :D Szkoda, że mogłam widzieć miny jej matki.
Laura z mrocznej dziewczyny, wychodzi czuła dama? Rumieniąca się :D No no...
Bardzo ciekawa historia ;* Śliczny nagłówek z szablonem.
Czekam na kolejne wpisy :*
Bd mnie informowała u mnie na blogu w SPAMOWNIKU ?
www.loop-of-fear.blogspot.com ( dzięki za odwiedziny :) )
Lody bakaliowe! <3
OdpowiedzUsuńDługi rozdział i bardzo dobrze. Przyjemnie się czyta o dziewczynie myślącej podobnie do mnie, tak samo sarkastycznej.
Kocham Joanne, jest tak zwariowana, romantyczna, a jednocześnie ma cechy kobiety dorosłej, matki nastolatki.
Deaniel? Zakochany? W pannie Collins? Czy też demony zaczęły upadać na głowę???
I Nathiel- moja największa miłość tutaj.
Skąd Ty bierzesz te teksty? Twoja wyobraźnia zaczyna mnie przerażać :D
Czekam na nn ^^
Kocham <3
O boziu, o boziu! Padłam! :D
OdpowiedzUsuńLaura z rozdziału, na rozdział ma coraz lepsze teksty:) A jej matka to mistrzyni świata. Ja chcę tę kobietę na własność.:) Ale dlaczego przebrała Laurę? Czarny to najlepszy kolor. Czarny do klasyka. Ja kocham czerń! Pff! Z tym się moją kochaną Joanne nie zgadzam! Mnie by przebrać nie zdołała:)
Ale idziemy dalej...A właściwie nie. Jestem ciekawa, czy moja mama miała wyraz twarzy a'la: "Bierz Laurę, oddam za darmo!", gdy przyszłam do domu z chłopakiem. Nie żeby to był mój pierwszy, ale dopiero on zdawał mi się na tyle silny psychicznie, że mógłby przeżyć z nią spotkanie.:D
Nie ważne...:D
Deaniel jest bezpośredni w swoich wyznaniach. Szczery aż do bólu. Ja nie wiem, czy on chce wpędzić Laurę do grobu, przemycić do piekła i spędzić z nią tam wieczność? No przecież po "Jestem zakochany. W Laurze" ta biedna dziewczyna o mało co zawału nie dostała. Niech on nie zapomina, że panna Collins, jest tylko marnym człowieczkiem i skrajne emocje mogą doprowadzić do zgonu:)
Nathaniel, że też musiał się napatoczyć. Ja tutaj na wolny taniec liczyłam! A kysz, siło nieczysta! A kysz!
No, ale teraz będzie się działo:)
Oł, ale się rozpisałam, no nie wierzę. Ale może jednak przebrniesz, przez moje niespójne bredzenie:)
Pozdrawiam!
Ups! Byłam za bardzo zaabsorbowana fabułą, by zobaczyć mój wielki błąd! Obiecuję poprawę:)
UsuńNathiel! Przepiszę to sto razy!
Ale później, teraz dopiero co wróciłam z pracy i padam na twarz:)
U mnie rozdział pojawi się w ten, lub następny weekend. To wszystko zależy od tego, jak szybko napiszę trzeci rozdział. Zawsze zostawiam jeden w zapasie:)
Pozdrawiam i jeszcze raz padam na kolana i przepraszam:D
Dziewczyno co ty bierzesz? Daj numer do swojego dilera, koniecznie!!
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu byl genialny. Rozmowa Laury i jej mamy, rozbrajajaca. Czytalam trzy razy i za kazdym razem smialam sie jak glupia. Ogolem rozdzial byl, jak dla mnie, smieszny.
Pozdrawiam i czekam na kolejny,
Elfik Elen
Panie święty! (Moje nowe powiedzenie, wybacz)
OdpowiedzUsuńSiedze tak i czytam, i oderwać się nie mogę.
Nafiel, Naff- przypadek? Nie sondze XD
Jak zwykle niesamowicie, zwłaszcza koniec przypadł mi do gustu <3
Pozdro dla Arusia i wyrazy współczucia :3
Pozdrawiam ♥
ROZDZIAŁ BOSKI ♥
OdpowiedzUsuńKoniec był niesamowity :P
Przy rozdziale niesamowicie się uśmiałam, więc duży + za to
Czekam na kolejny wpis
Pozdrawiam i życzę weny
Aqua
[http://aquasenshi.blogspot.com/]
Świetny rozdział. Coraz bardziej lubię Laurę i Deaniel`a. Jego zachowanie w ogóle nie wskazuje na to, że jest demonem. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next. :)
Ja znowu. Nominuję twojego bloga do Liebster Award! Gratuluję! Więcej info u mnie http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale ostatnio mam wrażenie, że doba to zdecydowanie za mało, żeby wszystko ogarnąć ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz ;-) Nie będę się dzisiaj rozdrabniać, bo właśnie jestem po skończonym rozdziale ;-) W każdym razie podoba mi się całokształt, bohaterka... Wszystko! I jestem pewna, że zostanę tu u Ciebie na dłużej ;-)
Mam nadzieję, że będziesz mnie informować o nowościach ;-)
http://idealny-swiat.blogspot.com
P.S. Nie zauważyłam nigdzie spamownika, więc pozwolę sobie na małą reklamę ;-) Skoro moje opowiadanie [idealny-swiat] przypadło Ci do gustu, to może zajrzysz na mojego drugiego bloga? ;-) To właśnie nad nową notką na tego bloga pracowałam od jakiegoś czasu, aż w końcu mi się dziś udało ją opublikować ;-)
Oczywiście do niczego Cię nie zmuszam ;-) Jeśli będziesz miała czas i chęć zajrzyj na:
http://echo-przeszlosci.blogspot.com
Historia o zabójstwie, młodym detektywie i nieoczekiwanej miłości ;-) Więcej na blogu ;-)
Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na nowość :-) Obiecuję, że w przyszłym komentarzu bardziej się rozwinę na temat, ale dzisiejsza notka całkiem pozbawiła mnie weny na cokolwiek innego! W każdym razie wspaniale i ciekawie piszesz, a Twój styl jest bardzo fajny ;-)
No to przybywam. ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że masz dłuższe rozdziały, a tu zonk. :O Przeczytałam to wszystko w niecałą godzinę, a to już mega wyczyn, jeżeli chodzi o internetowe cuda.
Twój styl pisania bardzo mi się podoba. Masz lekkie pióro, które widać na załączonym obrazku. Szkoda, że rozdziały takie krótkie!
Nazwisko głównej bohaterki kojarzy mi się z autorką trylogii Igrzysk Śmierci, a adres bloga z książką Andrei Cremer, również jednej z pisarek tworzących taki rodzaj kompletu. Są to miłe skojarzenia, naprawdę. ^^
Kocham główną bohaterkę! Jej sarkazm to najcudowniejszy prezent dla czytelnika! Uwielbiam takie postaci! Brakuje mi jedynie gryzienia i tak dalej. ;)
Hmm... Co by tu jeszcze? A! Ten cytat z Bieberem mnie dobił. Pozdrowienia z podłogi, z której właśnie do Ciebie piszę. Poleżę sobie jeszcze chwilkę, tak tu wygodnie... Albo dobra, wstaję, bo kot myśli, że chcę się z nim bawić. ^^
No to pozostaje mi czekać na kolejny rozdział i życzyć ci przeogromnej weny. ;)
Pozdrawiam.
Abigail.
Genialnie! Masz wielki talent!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pisz jak najszybciej! Jesteś naprawdę świetna w tym, co robisz ♥
Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://przygodalliez.blogspot.com :))
Rozdział jest świetny <3
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny
Pozdrawiam
zapraszam na 8 rozdział http://aquasenshi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-8_28.html liczę, że wpadniesz :)
OdpowiedzUsuń"Czasami odnoszę wrażenie, że moje życie to jakaś wyjątkowo nieudana parodia stworzona przez kogoś, kto nienawidzi rutynowych, prostych działań.", Naff, co Ty nam tu sugerujesz, hę? :D
OdpowiedzUsuń"-Mamo, czy ty mnie o coś podejrzewasz?- spytałam, przewracając oczami.- No, tak, bo przecież na biurku leży biały proszek gotowy do wciągnięcia, w rogu leżą męskie, czerwone stringi po moim kolejnym już z rzędu kochanku, w laptopie 24 na dobę lecą gejowskie, filmy porno, a ja skaczę po pokoju i krzyczę, że lubię dziwki, koks i Justina Biebera" hahahahahahhahahaha, lecę, płaczę, skisłam i się śmieję w grobie hahah rany, rozwaliłaś system :D
"Jesteś taka nudna." nigdy nie usłyszałam czegoś takiego ;__; ale to chyba nie miłe :D w każdym razie bym się nieźle sfoszyła za takie słowa. No ja dziękuję ._.
"Dorastasz?
-Gdzieżby znowu." hahahah, po raz kolejny. tak sobie zdałam sprawę, że jak Ci będę wypisywać wszystkie genialne teksty, to zaraz przepiszę do komentarza wszystkie rozdziały i będzie dopiero ;_; okay, postaram ograniczyć się do minimum :D
Noo, cóż ale mamę ma fajną :D To trzeba jej przyznać. Taka wesoła, dobra postać aż tryska energią z ekranu *nieśmieszne te Twoje skojarzenia Naff c:*.
HAHHHAHHAHAHAHAH. Dobra, obiecałam, nie skopiuję całej tej sytuacji, ale aż mi łzy zaczęły płynąć po policzkach, kiedy Laura tak się wydurniała, a tam Deaniel i Amy! Rany, umieram ze śmiechu :D Dzienny poprawiacz humoru - Cień Nocy <3
Widzisz Lauro? Rumienienie się to nic dobrego! Ja mam taką karnację, że piekę raka przy byle sytuacji :< to jest straszne. Nieważne czy podoba mi się chłopak, czy nie, jak podejdzie i zacznie gadać albo się będzie gapił, to się zarumienię. Zazdrościłam Ci aż do tej pory... HA! Tylko, że Ciebie także dopadła ta zmora... HA!
*czy to nie jest trochę dziwne, że gadam do fikcyjnej postaci? ;_;*
Deanielu drogi TO NIE BYŁO ŚMIESZNE! Aż mi jadaczka opadła jak to zobaczyłam. Wlepiłam ślepia w treść i nie sposób mnie było oderwać, bo aż chłonęłam to, co powiedziałeś... damn, rany. Umarłam prawie. Dałam się nabrać ;'<
Biedna Laura jest biedna... ;/ niestety tacy ojcowie zdarzają się i to nie rzadko. Dziwny jest ten świat...
"Nathiel zaśmiał się jak ostatni szaleniec na Ziemi" dowód numer tysiąc. C:
O rany! Czemu urwałaś w tym momencie! Ja chcę wiedzieć co dalej... wait a minute... hahah, bicz please. Dlatego lubię nadrabiać opowiadania. Jak mnie wciągnie, to mam podany na tacy kolejny rozdział! Mwahahah :3
Nie muszę Ci pisać, Naff, że opowiadanie jest genialne, prawda? Muszę. Bo jest w istocie genialne! Ta akcja, suspens, drama! No i humorek i przyjaźń i miłość i zło i przyziemne sprawy i te zupełnie odległe i... ahh, zakochałam się. W opowiadaniu, oczywiście! <3
Ps. Nie, wcale nie mam jutro ważnego sprawdzianu :D
Wcale nie taki długi ;P Matka Laury jest świetna ;P Jednak faceta to sobie słabego znalazła ;P No cóż, każda kobieta marzy o księciu z bajki, jednak tak naprawdę mało która takiego znajduje. Dobrze, że Laura ma w niej oparcie, mają świetny kontakt, który bardzo fajnie ujęłaś i opisałaś :)
OdpowiedzUsuńDeaniela nadal nie do końca ogarniam, wciąż narasta we mnie pytanie czy naprawdę jest śmiertelnie niebezpiecznym demonem :P pewnie okaże się, kiedy przez przypadek się skaleczy albo coś. Współczuję trochę Laurze, że zakochała się w demonie ;)
Court.