Wiem, bardzo długo nie wstawiałam nowych rozdziałów. Szukałam nowego dilera, bo mojego zamknęli. W końcu znalazłam. Mocny towar. Naprawdę. Stąd te wszystkie dupy albinosa i gacie w latające wibratory. A tak na serio, to nic nie biorę, tylko mam porytą czachę. Ostatnio moi znajomi stwierdzili, że powinnam iść do psychiatryka i napisać "Pamiętniki psychopaty". To byłby bestseller! ;3 .Nie, no. Powaga (hahaha. nie).
Nie wiem co sądzić o tym rozdziale D: jest taki poryty, że głowa mi opada na podłogę - tyle wiem, ale ocenić go nie potrafię! Chaos we łbie. Mam jednak nadzieję, że Wam się podoba!
POPRAWIONY [21.05.17]
W sumie nie wiem co dramatyzowałam. Przecież rozdział nie ryje aż tak bani. Dialogów prawie w ogóle w nim nie zmieniałam, zajęłam się opisami. Na szczęście z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej!
***
Stał przed nami opierając się
luzacko o futrynę. Był ubrany w lekko wygniecioną, odrobinę niechlujną kraciastą
koszulę w odcieniach czerni, bieli i granatu. Pod rozpiętą koszulą znajdował
się czarny t-shirt z wielkim rażącym w oczy, białym napisem „WTF?!”. Miał rozczochrane włosy i triumfalny
uśmieszek na twarzy. Zadzierał podbródek patrząc na nas z góry, jakbyśmy byli
robakami w jego własnym akwarium.
Byłam zdezorientowana,
zdziwiona, lekko poirytowana, zniechęcona i przepełniona nieziemską chęcią
mordu. Miałam ochotę wywarzyć drzwi i wyjść stąd, przedtem wykrzykując
niesłychanie nieprzyjemne obelgi w stronę Nathiela, ale na chwilę obecną nasza
ucieczka nie była możliwa.
Czy to pech sprawił, że
trafiliśmy na teren naszego wspólnego wroga? Auvrey wyglądał, jakby był
właścicielem tego mieszkania, a to najgorszy z możliwych scenariuszy.
Ścisnęłam delikatnie dłoń
Deaniela za naszymi plecami, starając się mu przekazać, że wszystko będzie w
porządku. Przecież ten kretyn nie zrobiłby mu krzywdy publicznie. Może i był
nienormalny, ale chyba zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zaatakuje Deaniela,
impreza dobiegnie końca i z pewnością ktoś zadzwoni na policję.
Żadne z nas się nie odezwało.
Wpatrywaliśmy się badawczo w naszego niedoszłego oprawcę, gotowi do ucieczki.
Przepraszam, obrony.
– Chyba was trochę przytkało –
powiedział rozbawiony Nathiel. Tym razem jego spojrzenie powędrowało bezpośrednio
ku mnie. Zmierzył mnie od góry do dołu, a na koniec przeszył spojrzeniem samą
duszę. Poczułam na skórze dreszcze. Dlaczego akurat ja, ty zielonooka bestio?
– No, no, widzę, że nawet
sztywne panienki potrafią czasem zaszaleć – skomentował, mając zapewne na myśli
mój dzisiejszy ubiór i wygląd. Na zakończenie swojej irytującej wypowiedzi,
uśmiechnął się w wyraźnie kpiący sposób.
Prychnęłam głośno, spoglądając
prosto w jego oczy z nieskrywaną pogardą. Od samego początku naszej nieudanej
znajomości wiedziałam, że jest zwykłym dupkiem.
– Daruj sobie, Nathiel –
odezwał się Deaniel, ciężko wzdychając. Jego mina wskazywała na to, że ma już
dosyć tej ciągłej gonitwy. Gdziekolwiek by nie poszedł, Nathiel i tak by go
odnalazł. Trudno jest żyć, kiedy na każdym kroku czekała na ciebie śmierć.
Auvrey zmarszczył czoło i już
otwierał usta, żeby odparować mojemu przyjacielowi jakimś nieprzyjemnym
tekstem, gdy nagle odezwała się osoba, o której całkowicie zapomnieliśmy.
– Przystojny.
– Co? – spytałam głupio, spoglądając
zdziwiona na Amy. Wyglądała teraz tak, jakby zobaczyła na żywo ulubionego
aktora. Może Nathiel to rzeczywiście przystojniak, ale to nie zmieniało faktu,
że był psychopatą dążącym do zabicia niewinnej osoby.
– Skąd go znasz, Laura? –
spytała szeptem moja przyjaciółka. Wydawała się być oburzona. W końcu przez
większość czasu to ona miała styczność z przystojnymi chłopakami, wokół mnie
nie kręcili się nawet nerdowie z wielkimi denkami na nosie. Nie powinna być o
to zazdrosna, nikomu nie życzyłam takich znajomości.
– Pracuje w burdelu naprzeciw
naszej szkoły – mruknęłam w odpowiedzi, nawet nie spoglądając na organizatora
imprezy. Musiałam wyrazić swoje poirytowanie. Sarkazm sam cisnął mi się do ust.
Obok mojej głowy przeleciał
nóż, który wbił się w ścianę z głośnym puknięciem. Kosmyk odciętych blond włosów
wylądował pod moimi butami. Spojrzałam na niego niedowierzająco.
– Sorry, nóż mi się wyślizgnął.
– Nathiel obdarzył mnie fałszywie słodkim uśmiechem.
Strach ustąpił nagle miejsca
zdenerwowaniu. Nie wiem co mną kierowało, ale postawiłam odważny krok wprzód. Nim
jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, Deaniel ścisnął mnie mocniej za dłoń i
przytrzymał w miejscu. Prawie zapomniałam o tym, że wciąż trzymamy się za ręce.
Stanęłam w miejscu, patrząc na
niego ze zgrozą.
No, dalej, Deanielu, mistrzu
dyplomacji, przemów do rozsądku temu debilowi, skoro już mnie powstrzymujesz
przed rękoczynami!
– Mieszkasz tutaj? – spytał
Dan, rozglądając się po mieszkaniu. Miałam ochotę przyłożyć mu z łokcia w
brzuch.
„Ach, a więc tutaj mieszkasz?
Świetnie! Będę wpadać częściej! Wypijemy herbatkę, pogadamy o naszej wspólnej
przyszłości, miłości, życiu, śmierci i wypruwaniu flaków!”.
Prychnęłam cicho, odwracając
głowę w drugą stronę.
Musiałam się opanować.
Zdecydowanie.
– Jak widać. – Nathiel wzruszył
ramionami. – Skorzystałem z okazji, że w okolicy kręci się kilka demonów podobnych
do ciebie i postanowiłem zorganizować imprezę, żeby je ubić. Odrobina zabawy
połączona z krwawą jatką. Cudowny pomysł, nie? – spytał, szczerząc swoje białe,
proste zęby.
Naprawdę
ambitny, Nathielu! Może od razu rozbierzesz się i zaczniesz latać nago po
pokoju, wymachując nożem i krzycząc: „zabiję was wszystkich, bo mam fetysz na
demony!”.
– Nie sądzę – stwierdził
Deaniel, po raz pierwszy wykazując się przy swoim wrogu niezwykłym opanowaniem.
W końcu odważył się mu sprzeciwić. Dlaczego poczułam się tym dziwnie
usatysfakcjonowana?
– O gustach się nie dyskutuje. –
Chłopak zaśmiał się wesoło, nie przejmując się wypowiedzią mojego przyjaciela.
Dziwne, myślałam, że rzuci się na niego z pięściami i zacznie go okładać jak
dziecko, a tymczasem wydawał się niewzruszony tym delikatnym zaprzeczeniem.
Nagle stracił całe
zainteresowanie Deanielem i mną. Jego uwagę zwróciła Amy, która stała z boku,
nie wiedząc co się dzieje i o czym tak naprawdę rozmawiamy. Miała mało
inteligentny wyraz twarzy. Gdyby teraz chciała poderwać jakiegoś chłopaka
prędzej by ją wyśmiał.
Nathiel zmierzył ją wzrokiem
tak samo dokładnie jak wcześniej mnie.
– Ciebie jeszcze nie poznałem,
a szkoda. W przeciwieństwie do bladej jak dupa albinosa Laury, jesteś... – Tu
zatrzymał się na chwilkę, pochylając się ku Amy i spoglądając jej prosto w
oczy. – Śliczna.
A ja blada jak dupa albinosa. Świetnie. Czy on
w ogóle wie jak wygląda dupa albinosa? Jeśli tak, to naprawdę miał chore
zainteresowania i wcale nie musiał się nimi dzielić ze światem.
Ponownie postawiłam krok w
stronę tego niesamowicie denerwującego oszołoma. Historia potoczyła się tak
samo, jak wcześniej. Deaniel pociągnął mnie w tył i posłał jedno z tych dobrze
mi znanych spojrzeń, mówiących: „bądź spokojna jak ja” lub wolna, całkiem
osobista interpretacja: „bądź jak ten
cholerny lotos na wodzie”.
Amy nie przejmując się
wcześniejszymi gadkami Nathiela o demonach, krwawych jatkach i innych bzdurach,
spojrzała na niego oczarowana. Amy, błagam. Wszyscy, naprawdę wszyscy, nawet
sam Deaniel, byle nie ON. Rozumiałam jej słabość do przystojnych mężczyzn
(zdążyłam się do niej przyzwyczaić), rozumiałam nawet to, że uwielbiała, gdy jakiś
wyjątkowo ładny chłoptaś rzucał jej przymilnym tekstem na podryw brzmiącym jak
instrukcja obsługi domestosa, ale nie zamierzałam
nawet próbować zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować jej zauroczenia Nathielem.
Wzięłam głęboki wdech i wydech.
Niech będzie. Chciał wszcząć ze mną wojnę? Proszę bardzo.
– Mój drogi przyjacielu –
zaczęłam z szerokim uśmiechem na twarzy, rozkładając ręce na bok w geście
otwartości. – Nie rób Amy zbędnej nadziei. – Podeszłam do przyjaciółki i
objęłam ją ramieniem, ta zaś spojrzała na mnie nierozumnie. Była zdziwiona moją
nagłą chęcią bliskości. Spokojnie, była wymuszona. – Przecież jesteś gejem,
Nathiel! – powiedziałam głośno, idealnie wpasowując się ciszę, która zaległa,
kiedy skończyła się jedna z piosenek. Ludzie przechodzący obok spojrzeli na
mnie zdziwieni. Jeden z nastolatków opuścił butelkę wódki na podłogę. Auvrey nawet
się nie zorientował, że jego skarpetki zostały zalane śmierdzącym alkoholem.
Wpatrywał się we mnie, nie wiedząc co powiedzieć. Z pewnością rzuciłby się na
mnie z pięściami, gdyby nie blondyn, który stanął za nim i chwycił go za kołnierzyk
koszuli jak małego, niesfornego dzieciaka.
– Chodź – powiedział krótko,
nie patrząc na swojego kompana. Zamiast tego spoglądał na mnie. Obojętnie, od
niechcenia. Rozpoznałam w tym spojrzeniu swoje własne spojrzenie na świat.
– Bawcie się dobrze –
powiedział chłodno Nathiel – póki jeszcze możecie – dodał ciszej i odszedł wraz
ze swoim znajomym do innego pomieszczenia.
Deaniel i Amy spojrzeli na mnie
wyczekująco.
– Co? – spytałam zirytowana ich
milczącą reakcją.
– Ja nie mam absolutnie żadnych
pytań. – Deaniel wystawił przed siebie ręce w obronie przed złem, które wprost
ulatniało się z wnętrza mojej duszy.
– Ja chyba też – powiedziała
przerażona Amy, kiwając energicznie głową jak popularne pieski bujające się na
kokpicie auta w rytmie pisku opon.
– Chodźmy stąd – burknęłam, chwytając
za klamkę. Niestety, nawet nie drgnęła, zupełnie jakby ktoś ją zaczarował.
Oczywiście. Mogłam to
przewidzieć.
Głośno wzdychając, odwróciłam
się w stronę Deaniela i rzuciłam posępnie:
– Dziś nie uciekniesz.
***
Czarnowłosy chłopak chodził po
kuchni z kąta w kąt, kopiąc to w lodówkę, to w stół. Był tak bardzo zirytowany,
że nie mógł usiedzieć, a co dopiero ustać w miejscu dłużej niż kilka sekund. Co
chwila z jego ust wyrywały się głośne przekleństwa. To pogwałcenie słuchu nie
odpowiadało Sorathielowi, który siedział spokojnie przy stole z kubkiem
gorącej, uspokajającej herbaty. W przeciwieństwie do swojego przyjaciela był
niesamowicie opanowany. Wiedział, co robić, żeby Nathiel w końcu się uspokoił –
po prostu należało go ignorować.
Po kilku minutach bezcelowego
krążenia, chłopak zatrzymał się przy stole i uderzył w nie pięściami. Kubek
pełen herbaty podskoczył do góry i zrobił bursztynową kałużę na ceracie
zdobionej kwiatami.
– Czy ja wyglądam jak gej? –
spytał oburzony Auvrey.
– Tylko wtedy, gdy tańczysz
przede mną w czerwonych bokserkach z napisem „wesołych świąt” i śpiewasz Wrecking ball – odpowiedział spokojnie
blondyn, podnosząc szklankę herbaty do ust. – W innych sytuacjach jesteś
czystym hetero. Chociaż może z tą czystością przesadziłem.
Nathiel spojrzał na swego
kumpla z krzywą miną.
– Wiesz co, Sorath? Pieprz się.
Przynajmniej nie mam gaci w latające wibratory – odparł i prychnął głośno,
niczym rozjuszony kot. Chwilę potem usiadł na krześle i zaczął nerwowo tupać za
nic mając sobie równomierny rytm. Sorathiel nie zamierzał go pouczać w kwestii
muzyki. Przyzwyczaił się do tego, że jedyną rzeczą, którą Nathiel potrafił
robić dobrze to polowanie na demony.
– To są banany – odparł
spokojnie blondyn, ponownie upijając łyka herbaty. Wyglądał jak angielski
dżentelmen przy podwieczorku, który odznaczał się wysoką kulturą spożywania
napojów. – Żółte, dorodne banany.
Nathiel wybuchnął
niepohamowanym śmiechem.
– Banany! Serio, banany? O, ja
pieprzę! Nienawidzę bananów! – śmiał się jak szaleniec, tarzając się ze śmiechu
po podłodze.
Sorath uśmiechnął się kącikiem
ust. Właśnie taki był jego cel. Początkowa ostentacyjna ignorancja, wysłuchanie
narzekań przyjaciela, wtrącenie się do rozmowy i zajęcie jego myśli czymś
zabawnym. Opanował tę sztukę uspokajania dzikiego towarzysza do perfekcji.
Spokojnie można było zwać go treserem nieokrzesanych nastolatków.
– Wstań – mruknął Blythe,
spoglądając z góry na przyjaciela. –Myłem podłogę. Chociaż raz mógłbyś docenić
moją pracę – dodał, tym razem przybierając poważny wyraz twarzy.
Nathiel przestał się uśmiechać.
Spojrzał na niego z taką samą powagą.
– Nie. Nie wstanę. Jestem czysty.
Czystszy niż ta podłoga – powiedział mrocznym tonem głosu, podpierając się z
tyłu dłońmi. Gdy spojrzał w sufit, znowu wybuchnął gromkim śmiechem,
zamieniając całą swoją fałszywą powagę w szalone rozbawienie. – Banany! – Od
nadmiaru śmiechu łzy zaczęły mu ściekać po policzkach.
Blondyn westchnął cicho. Dziwił
się, że to wytrzymuje, w końcu każdy miał swoje granice, jego chyba jeszcze
nigdy nie zostały przekroczone, musiał być albo wystarczająco cierpliwy i silny
psychicznie, albo pozbawiony uczuć.
Sorathiel znał swojego
przyjaciela od dwunastu lat. Jako osoba, która rzadko się śmiała, nie rozumiał
jego nagłych, szaleńczych napadów radości. Nie pojmował luzackiego sposobu
bycia Nathiela, jego braku przejęcia jakimikolwiek sprawami życiowymi, a także
tego, jak ktoś, kto jest blisko dorosłości, może być taki nieodpowiedzialny i
zdziecinniały. Owszem, kochał go jak brata i gdyby groziło mu niebezpieczeństwo
bez wahania oddałby za niego życie, jednak to niczego nie zmieniało. Wciąż
stała pomiędzy nimi ogromna przepaść niezrozumienia. Tyle razy Hugh mówił
Nathielowi, żeby się opanował, żeby nie robił niczego głupiego, nie urządzał
samemu polowania na demony, a on co? Wymyślał coraz to gorsze rzeczy. Nawet sprzeciwy
Sorathiela, jego jedynego radcy do spraw demonicznych, nic nie pomagały. Kiedy
próbował przemówić mu do znikomego rozsądku, Nathiel patrzył się na niego obojętnie
i powtarzał: „zrobię to sam, jeśli nie chcesz mi pomóc”. Mógł powiedzieć o tym
Hugh, ale... co by z tego miał? To nie polepszyłoby sytuacji i Auvrey
mógłby przestać opowiadać mu o swoich dziwacznych pomysłach – wtedy wplątałby
się pewnie w jeszcze gorsze kłopoty. Póki Sorathiel przy nim był nie było aż
tak źle. Czasem czuł się jak jego anioł stróż, który wiecznie musiał go
pilnować i w razie czego podać mu pomocną dłoń.
– Dobra. Uciszam się. – Nathiel
dostrzegł niezadowoloną minę przyjaciela. Może lubił go czasem drażnić, ale nie
mieli teraz na to czasu. Wciąż się chichotał, ale ogólna radość minęła. –
Musimy wracać – mówiąc to, podniósł się z podłogi i leniwie przeciągnął.
Sorathiel bez słowa podał mu karton wódki – w końcu po to tu przyszli.
***
Siedziałam zupełnie sama na
wąskiej, bordowej sofie w samym środku dzikiego szału nastolatków. Czułam się
jak na planie jakiegoś wyjątkowo beznadziejnego teledysku, który przedstawia
życie nerda nieumiejącego odnaleźć się w społeczeństwie. Brakowało mi tylko
okularów, krzywych zębów i pryszczy wielkości pomarańczy.
Wieczór był po prostu cudowny. Nie
wiedziałam, co mogę oczekiwać. Nigdy nie lubiłam przecież imprez. Nie
potrafiłam się na nich odnaleźć. Wolałam przebywać w samotności, pijąc herbatę
i delektując się książką. Co to za zabawa to całe skakanie po podłodze w rytm
muzyki, świecenie w połowie gołym tyłkiem i biustem przed mężczyznami, picie
alkoholu i rzyganie po kątach? Jak dla mnie żadne, chociaż... co może wiedzieć
o prawdziwym życiu przepełniona sarkazmem, aspołeczna siedemnastolatka?
Spojrzałam na przyjaciółkę,
która tańczyła z jakimś facetem z naszego liceum. W ręku trzymała czerwony
kubek wypełniony sokiem. Amy zawsze stała gdzieś na pograniczu zła i dobra. Nie
zniżała się do poziomu imprezowej alkoholiczki, która byle chłopaka brałaby do
łóżka i umiała się świetnie bawić nie ćpając, nie pijąc i nie paląc. Miała
swoje zasady i każdy je szanował. Nie znałam osoby, która by jej nie lubiła.
Amy przyciągała do siebie ludzi jak magnes, za to ja dla równowagi ich
odpychałam. Jej znajomi zawsze szeptali za moimi plecami, dziwiąc się, jak ktoś
tak aspołeczny może zadawać się z kimś tak popularnym. Amy na ich docinki
odpowiadała miłymi słowami, ale dosadnymi słowami: „Laura jest najbliższą mi
osobą, przyjaźnimy się od dziecka i na nikogo bym jej nie wymieniła. Proszę,
nie mówcie takich rzeczy na jej temat, bo obrażacie i mnie". Gdybym była
facetem, od razu bym się za nią brała. Niestety, miała niesamowicie wielkiego
pecha do wszelakich półgłówków, narcyzów i gburów. Może jej pech polegał na tym, że to
najwięksi idioci byli najodważniejsi i nie bali się do niej podejść? Byłam
pewna, że gdzieś w tym szarym tłumie znajdował się nieśmiały i cichy chłopak,
który skrycie ją podziwiał.
Amy zauważyła, że na nią
patrzę. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i pomachała mi ręką. Odwzajemniłam
gest. Moja przyjaciółka była jedną z nielicznych osób, do których chciałam się
uśmiechać.
– Wiesz, zawsze uważałem, że bardziej
do twarzy ci z uśmiechem niż z tą obojętną miną – usłyszałam obok ucha. Spojrzałam
na Deaniela, który jakieś piętnaście minut temu wybrał się na poszukiwania
normalnego napoju bezalkoholowego. Domyślałam się, że po drodze robił
rozeznanie.
Zaniepokojona uwagą przyjaciela
szybko zmieniłam temat:
– Widzę, że łowy były ciężkie.
Dan zaśmiał się niemrawo i
usiadł obok mnie. W ręce przekazał mi papierowy kubek z brązową, gazowaną
cieczą.
– Jak szukanie igły w stogu
siana. Sam alkohol – westchnął i pokręcił głową z pobłażaniem.
– Nathiel-imprezowicz –
mruknęłam pod nosem, tępo wpatrując się w kubek.
– Cóż. Odkąd pamiętam był...
szalony.
Spojrzałam na Deaniela, unosząc
brew do góry.
– A więc musicie się znać już
jakiś czas.
– Tak. Dokładnie od dziecka –
przyznał, biorąc łyka napoju.
– Nieźle. Od dziecka gonił cię
z nożem? – uśmiechnęłam się wrednie na boku.
– Nie, z nożem goni mnie od
kilku miesięcy. – Deaniel także się uśmiechnął.
– Rodzinę mu zabiłeś? –
prychnęłam.
– Nikogo nie zabiłem. –
Spojrzał na mnie z dziwną powagą, od której przeszyły mnie dreszcze. To przecież
nie było prawdziwe podejrzenie. Najwyraźniej nie można z nim było żartować na
temat śmierci. – To tyczy się tego, o czym nie chciałaś więcej rozmawiać.
Kiwnęłam głową, całkowicie się
poddając. Nie miałam zamiaru po raz kolejny wysłuchiwać tego, że jest demonem.
Żadna jego cecha nie wskazywała na to, że nim jest, więc mu zwyczajnie nie
wierzyłam. Demony, wampiry, zombie i inne potwory to zwykłe bajki, którymi
straszy się dzieci. Wydaje mi się, że byliśmy już na tyle dorośli, aby w nie
nie wierzyć.
– Laura. – Kojący głos Deaniela
ponownie wyrwał mnie z sideł myśli.
– Hm? – Spojrzałam na niego
ukradkiem, udając, że niczym się nie przejmuję.
– Wcześniej mówiłem prawdę.
– Że nikogo nie zabiłeś? Tak, wierzę
ci – odpowiedziałam szybko, co już zdradziło moje zakłopotanie.
Dan przybrał zawiedzioną minę.
Zraniłam go? Nie miałam takiego zamiaru.
– Przepraszam – dodałam szybko.
Sama nie wiedziałam, co do
niego czuję. Na razie był tylko i wyłącznie moim przyjacielem, nikim więcej.
Jeżeli oczekiwał ode mnie szybkiej odpowiedzi na jego wyznanie, które
najwyraźniej nie było żartem, musiał na nią poczekać.
– Nie chcę cię do niczego
zmuszać. – Chłopak wzruszył beztrosko ramionami, obdarzając mnie słodkim,
pokrzepiającym uśmiechem. Coś mi podpowiadało, że nie zachowuje się teraz
szczerze. – Pamiętaj o tym, co ci wcześniej wyznałem, dobrze? Chciałbym się
kiedyś doczekać odpowiedzi.
Deaniel spojrzał mi prosto w
oczy. Nie był na mnie zły. Nawet, jeśli go zraniłam, wciąż wydawał się być
radosny. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a oczy promieniały jakimś dziwnym blaskiem.
Zapatrzyłam się w jego promienne oblicze. Wyglądał tak powabnie i tak lekko. Przy
nim czułam, że wszystkie moje problemy odchodzą na dalszy plan. Był jak środek
uśmierzający ból, jak narkotyk o delikatnych skutkach działania, a jednak wciąż
nie potrafiłam odpowiedzieć, czy byłabym w stanie poczuć do niego coś więcej
niż przyjaźń.
Cholera. Miałam niesamowicie
wielką ochotę go przytulić. Nigdy nie potrzebowałam czułości, dlatego nie
wiedziałam, co nagle we mnie wstąpiło. Sama się tym zdziwiłam.
Deaniel zaśmiał się cicho i
pochylił ku mnie.
– Dlaczego masz taką zdziwioną
minę? – spytał.
Tym razem zapatrzyłam się w
jego orzechowe oczy. Zdążyłam już zapomnieć, że byłam mu winna nie tylko
odpowiedź na jego odważne wyznanie, ale i na pytanie, które zadał mi przed
chwilą. Patrzyłam się na niego zdecydowanie zbyt długo, dlatego musiał uznać to
za zachętę do działania. Przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się teraz kolanami.
Jego usta były naprawdę niedaleko moich.
O, nie, nie, nie. Chyba nie zamierzasz skraść
mi pocałunku? To zdecydowanie za wcześnie!
Gdy ja byłam sztywna jak kołek,
on przybliżał się do mnie coraz bardziej. Zalał mnie zimny pot, jednak nie
potrafiłam się od niego odsunąć. Z jednej strony czułam się zaciekawiona tym,
co miało nastąpić, w końcu nigdy się z nikim nie całowałam, z drugiej strony
naprawdę się tego bałam. Czy byłam na to gotowa?
Od pierwszego pocałunku
uratował mnie Nathiel, który zdążył już wrócić na imprezę. Znowu wskoczył na
stół, przyciszył muzykę i zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych.
Dlaczego ludzie słuchali go jak zahipnotyzowani?
– Chciałem wznieść toast! –
wykrzyknął. Jego głos brzmiał tak poważnie, że gdybym nie była zamknięta w tym
domu razem z nim i Deanielem, na pewno wybuchałbym gromkim śmiechem.
Mój przyjaciel westchnął z
zawodem i odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. Byłoby dziwnie, gdyby
mnie teraz pocałował. Na pewno zwróciłby na nas uwagę innych ludzi, a tego nie
chcieliśmy. Mieliśmy wtopić się w tłum.
Obydwoje spojrzeliśmy na
Nathiela. Albo mi się zdawało, albo posłał w naszą stronę ironiczny uśmieszek,
który nie zapowiadał niczego dobrego.
– Fajnie, że przyszliście.
Chciałem wam podziękować za dobrą zabawę! – Po tych wzniosłych słowach uniósł
papierowy kubek z bliżej nieokreśloną zawartością do góry i wyszczerzył do
zebranych zęby. Gdzieś obok nas zgraja dziewcząt zaczęła wzdychać z
rozmarzeniem. Czy wszyscy byli tacy ślepi, że nie dostrzegali w nim szaleńca?
– Za was i za nas! – krzyknął
radośnie Nathiel, wypijając całą szklankę napoju i rzucając kubek gdzieś za
siebie. Reszta zebranych uczyniła to samo. Chyba nikt nie spodziewał się tego,
że chłopak nagle wyjmie z kieszeni nóż i doda mroczny tonem głosu:
– I za ostrą jazdę z demonami,
które zaraz wyrżnę w pień.
Połowa ludzi była zdziwiona,
połowa ludzi przerażona. Jedni zaczęli cofać się do drzwi, inni patrzyli na
Nathiela jak na idiotę – byłam rzecz jasna w grupie drugiej. Chyba nie
zamierzał rzucić się na niewinnych nastolatków z nożem, prawda?
Kiedy chłopak zeskoczył
zgrabnie ze stołu, chwyciłam Deaniela za dłoń i pociągnęłam go w stronę drzwi
wyjściowym. Zdziwiło mnie, kiedy nagle cały dom zaczęła zalewać szarość.
Zupełnie jakby ktoś malował po wszystkim smutnym odcieniem farby.
Otoczenie całkowicie utraciło
swoje kolory i stało się bezbarwne. Większość ludzi zastygła w bezruchu, jakby
ktoś za pomocą magicznego przycisku wstrzymał ich tryb życia. W tej
bezwzględnej i nieprzyjemnej szarości zostało tylko kilka kolorowych elementów.
Był nim Nathiel, trochę przerażonych ludzi, Deaniel i... ja.
– To sen – stwierdziłam cicho,
mrugając oczami z niedowierzaniem.
Deaniel spojrzał na mnie
zaskoczony i podskoczył do góry. Miałam
wrażenie, że zaraz zacznie piszczeć jak dziewczynki z horrorów i ucieknie przez
okno. Nie zrobił tego, ale jego mina mogła wskazywać na to, że zobaczył we mnie
ducha.
Spojrzałam na swoje ręce, aby
się upewnić, że sama nie stałam się szara. Nie, byłam tak blada jak przez całe
swoje życie.
– Laura.
– Co? – spytałam niepewnie.
– Kim ty jesteś?
– Ja? – zdziwiłam się.
Chłopak chwycił mnie gwałtownie
za ramiona. Albo mi się wydawało, albo naprawdę pobladł. Przyglądałam się
niepewnie jego rozszerzonym źrenicą i zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem
nie oszalał. A może ktoś usunął mu nagle pamięć, dlatego zapomniał kim jestem? To
nie było ani trochę zabawne.
– Nie powinnaś tutaj być –
usłyszałam.
– Dlaczego? – spytałam
niepewnie, próbując się oddalić od mojego przyjaciela, który jednak skutecznie
przytrzymał mnie w miejscu.
– Tylko demony i łowcy cienia
mogą przebywać w obrębie tej bariery.
Spojrzałam na niego zdziwiona,
nie wiedząc co o tym wszystkim sądzić.
Demony? Łowcy cienia? Bariera?
Pewnie rozmyślałabym na temat tych skrajnych bzdur dalej, gdyby nie Nathiel,
który właśnie zaczął swoją upragnioną, krwawą jatkę.
twój diler naprawdę ma mocny towar xddd hahahha dupy albinosa i wibratory, banany powalają na kolanaxd
OdpowiedzUsuńaż spadła z krzesła tak się śmiałamxddd
OdpowiedzUsuńdobre teksty! :D
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, też dużo piszę, więc czytanie opowiadań
często wprawia we mnie wenę do działania :)
Naff poleć dobrego dilera! :) mój nie ma nadgodzin :< :))
pozdrawiam ciepło :*
Niezwykła pomysłowość! :D czekam na kolejny rozdział :D Zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńi-jego-zielone-oczy.blogspot.com
O kurcze. Kurczekurczekurczekurczekurczekurcze.
OdpowiedzUsuńNO ZA TO TO BYM CI PLATYNOWY ORDER DOBRZE WYPIECZONEGO KOTLETA DAŁA!
Bez wątpienia!
Kocham to ♥
Najlepsza scena z tym gejem XDDD
Albo bananami XD
Albo.,. Nie da się wybrać, wszystko było genialne!
Pozdrowienia dla Naffa simsowicza i Arusia :3 (szacun dla chłopaka, że z twoim dilerem wytrzymuje).
Weny!
I niech moc kotletów będzie z tobą!
Nooo rozdział bardzo fajny i przyjemny ;)
OdpowiedzUsuńBanany, geje xD ;D ooooo kurde ;D I like it !
Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale opiszesz tą krwawą jadkę ;D No i jak tam nie miała być, to jakiś ochrzan jej nie czeka? ;P
Życzę weny ;*:*:*:*:*
Miałam do nadrobienia chyba 3 rozdziały... jak zwykle wszystkie były cudowne. :D
OdpowiedzUsuńChcę więcej! Więcej Deaniela, którego ubóstwiam, więcej Amy... :3
No cóż, jako że Nathaniel jest gejem (tak, wiem, że nie jest - to miało być śmieszne xd) to chyba nici z tego, że będzie z Laurą hahah XD
Piszę bzdury xd
Pozdrawiam, czekam na nn :*
Ojaniemogę. zobaczyłam Twój komentarz pod moim drugim blogiem i...
UsuńJak ja mogłam napisać "Nathaniel"? :o
Tzn czytałam normalnie, Nathiel, ale po prostu.. ehh. Jestem idiotką... xd
Ja pierdole, ale faza! Leże i nie wstaję!
OdpowiedzUsuń"Zabiję was wszystkich, bo mam fetysz na demony!" oraz "W przeciwieństwie do bladej jak dupa albinosa Laury..." no tymi tekstami mnie rozwaliłaś! Morda mi się nie przestaje uśmiechać, mam takiego banana na twarzy... kur*a BANANY!! Jezu! Odwala mi! Ratunku!! (hueh, nie)
Rozdział był mega, a ja się naćpałam jego treścią. Mama patrzy na mnie jak na zajoba a brat jak na psychicznie chorą osobę, ale było warto. Reszta soboty minie mi mega zajebiście, dzięki tobie ZIOM!!!
Pozdrawiam i czekam na kolejny ^^
Elfik Elen
Super, super, super, super! Chcę więcej! Na prawdę wciąga, aż muszę przeczytać jeszcze raz! Na prawdę "Lubie to!" Informuj o kolejnych notkach, a tym czasem zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://my-world-is-your-name.blogspot.com/
http://law-of-death.blogspot.com/
wow ;) ciekawe kim będzie Laura...
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)
Pierwsze linijki opisu wyglądu Nathiela, a mnie już się robi słabo ^^
OdpowiedzUsuńIlość sarkastycznych wypowiedzi utwierdza mnie w przekonaniu, że obie walczymy ze światem za pomocą ironii ;)
Przydałby mi się ktoś taki, jak Sorathiel, ktoś, kto przyjmie wszystkie moje negatywne emocje i zamieni je w spokój.
Jedna uwaga: magnez to potrzebny organizmowi pierwiastek mineralny, a Tobie chyba chodziło o przyciągający magneS ;)
Świetny rozdział, kolejny, który ubóstwiam :D
A co do "Pamiętnika psychopaty"- stałby się moją biblia, seriously :D
Czekam na nn ^^
I oferuję pomoc psychologiczną :)
Wow <3 Cudowny rozdział juz nie mogę sie doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Nathiel chyba bierze to, co ty:-) Jego teksty o bananach, boskie! Już nie wspomne o Laurze i jej powalonych myślach:-) :-) Kocham ją! I kim ona jest.?
OdpowiedzUsuńIde czytać dalej:-)
"Od samego początku naszej nieudanej znajomości wiedziałam, że jest zwykłym dupkiem." od pierwszego zdania o nim wiedziałam, że jest zwykłym psychopatą :3
OdpowiedzUsuńNóż mu się wyślizgnął? Serio? Fajne wytłumaczenie, nie ma co :D a do burdelu by pasował, cięty język cięty.... :x Oczywiście Amy widzi tylko to co na pierwszy rzut oka jest oczywiste :D przystojny psychopata C; tylko ubrany nie-po-mojemu. Wcisnąć go w glany, czarne obtarte jeansy i ciemną koszulkę z jakiegoś fajnego zespołu *o*. Rany, rzuca mi się już na mózg...
"Odrobina zabawy połączona z krwawą jatką. Cudowny pomysł, nie?" *kiwa się do przodu i do tyłu, śpiewając:* psychopata, psychopata, tralala <3
Ej no jak ma latać nago, to nie będzie nożem wywijał, tylko czym innym, halo! :D Fetysz na demony... rozbrajające :D
dupa albinosa? KWIK XD ja tu umrę ze śmiechu! Halo, nikt się już ze mną nie liczy?! :"c
Komedio-horrorze. - dokładnie! to ja! na przemian czuję dreszczyk emocji, a zaraz potem chichram się jak porąbana, aż mnie uciszają, bo jakiś film oglądają i w ogóle :'< Ale z tym gejem to mu dojechała i to ostro! A i dobrze mwahahah, niech się chłop nauczy, że Laurze się nie podpada. I tak go lubię. Jest za bardzo psychopatyczny, żeby go nie lubić :3
"-Czy ja wyglądam jak gej?" tak C: uprzedzając Twoje kolejne pytanie, tak wyglądasz jak psychopata kiciu! ^w^ hahah temat bielizny mnie rozkroił na kawałki i teraz leżę taka porozrzucana po podłodze i chichram się jak idiotka. Swoją drogą dobry ma wzrok, jeśli pomylił wibratory z bananami :D
"szaleńczych napadów radości." NO BO TO PSYCHOPATA HALO! Ja tu wam coś mówię, a wy się w ogóle nie słuchacie. Rany, Naff, przemów im do rozsądku ;_;
karton wódki? mam wizję takiego kartoniku z sokiem np Cappy podpisanym "o smaku wódki" eee... ;_;
"-Łał. Od dziecka gonił cię z nożem?" jak to nie? czemu nie? fajne by miał dzieciństwo, tylko pozazdrościć :D
Simsy! To ja już wiem skąd bierzesz inspiracje do mordowania ludzi na imprezach! ;D pewnie to samo powtórzyłaś w simach :D
Noooo! KURDE WIEDZIAŁAM ŻE Z LAURĄ JEST COŚ NIE TAK OKAY?! Ha! No i jest demonem pewnie, mwahahahah! I czemu nie chciała odwzajemnić pocałunku? Nieee, Lauro, masz się z nim całować, ale już! Nie obchodzi mnie, czy chce Cię zamordować czy nie, całuj swojego księcia! :///
I na tym pięknym fragmencie muszę urwać ;_; bałam się tej chwili... ale jutro z pewnością nadrobię. Teraz wpadłam w trans i się mnie z niego nie wyrwie! :D
Nie będę Ci pisać, Naff, jak genialne rozdziały masz i w ogóle jaka ta historia jest PRZEZAJEBISTA, bo się jeszcze napuszysz i pękniesz, a tego nie chcę :"<
Pozdrawiam! Za parę godzin tu wrócę :D
Tekst ostry, zdecydowanie mnie cenzuralny, niż poprzednie rozdziały ;P Ale niektóre dialogi były naprawdę zabawne w swojej niecenzuralności i rozbawiły mnie niemal do łez xD Nathiel gej? No tak też można xD A Laura blada jak dupa albinosa, haha xD to było mocne ;P
OdpowiedzUsuńWydaje mi się teraz, że Deaniel naprawdę kocha Laurę, mimo swojego pochodzenia i przynależności do innej rasy.
Amy natomiast jakoś mnie wkurza, nie potrafię tego wyjaśnić ;P
Nathiel wydaje się momentami wręcz chory na umyśle, niech go ktoś powstrzyma, zanim innych zarazi ;D
Court.
Świetny rozdział, uśmiałam się przy nim do łez xD
OdpowiedzUsuń