piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 7 - "Krwawą jatkę pora zacząć!"

Wiem, bardzo długo nie wstawiałam nowych rozdziałów. Szukałam nowego dilera, bo mojego zamknęli. W końcu znalazłam. Mocny towar. Naprawdę. Stąd te wszystkie dupy albinosa i gacie w latające wibratory. A tak na serio, to nic nie biorę, tylko mam porytą czachę. Ostatnio moi znajomi stwierdzili, że powinnam iść do psychiatryka i napisać "Pamiętniki psychopaty". To byłby bestseller! ;3 .Nie, no. Powaga (hahaha. nie). 
Nie wiem co sądzić o tym rozdziale D: jest taki poryty, że głowa mi opada na podłogę - tyle wiem, ale ocenić go nie potrafię! Chaos we łbie. Mam jednak nadzieję, że Wam się podoba!

POPRAWIONY [21.05.17]
W sumie nie wiem co dramatyzowałam. Przecież rozdział nie ryje aż tak bani. Dialogów prawie w ogóle w nim nie zmieniałam, zajęłam się opisami. Na szczęście z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej!
***
Stał przed nami opierając się luzacko o futrynę. Był ubrany w lekko wygniecioną, odrobinę niechlujną kraciastą koszulę w odcieniach czerni, bieli i granatu. Pod rozpiętą koszulą znajdował się czarny t-shirt z wielkim rażącym w oczy, białym napisem „WTF?!”.  Miał rozczochrane włosy i triumfalny uśmieszek na twarzy. Zadzierał podbródek patrząc na nas z góry, jakbyśmy byli robakami w jego własnym akwarium.
Byłam zdezorientowana, zdziwiona, lekko poirytowana, zniechęcona i przepełniona nieziemską chęcią mordu. Miałam ochotę wywarzyć drzwi i wyjść stąd, przedtem wykrzykując niesłychanie nieprzyjemne obelgi w stronę Nathiela, ale na chwilę obecną nasza ucieczka nie była możliwa.
Czy to pech sprawił, że trafiliśmy na teren naszego wspólnego wroga? Auvrey wyglądał, jakby był właścicielem tego mieszkania, a to najgorszy z możliwych scenariuszy.
Ścisnęłam delikatnie dłoń Deaniela za naszymi plecami, starając się mu przekazać, że wszystko będzie w porządku. Przecież ten kretyn nie zrobiłby mu krzywdy publicznie. Może i był nienormalny, ale chyba zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zaatakuje Deaniela, impreza dobiegnie końca i z pewnością ktoś zadzwoni na policję.
Żadne z nas się nie odezwało. Wpatrywaliśmy się badawczo w naszego niedoszłego oprawcę, gotowi do ucieczki. Przepraszam, obrony.
– Chyba was trochę przytkało – powiedział rozbawiony Nathiel. Tym razem jego spojrzenie powędrowało bezpośrednio ku mnie. Zmierzył mnie od góry do dołu, a na koniec przeszył spojrzeniem samą duszę. Poczułam na skórze dreszcze. Dlaczego akurat ja, ty zielonooka bestio?
– No, no, widzę, że nawet sztywne panienki potrafią czasem zaszaleć – skomentował, mając zapewne na myśli mój dzisiejszy ubiór i wygląd. Na zakończenie swojej irytującej wypowiedzi, uśmiechnął się w wyraźnie kpiący sposób.
Prychnęłam głośno, spoglądając prosto w jego oczy z nieskrywaną pogardą. Od samego początku naszej nieudanej znajomości wiedziałam, że jest zwykłym dupkiem.
– Daruj sobie, Nathiel – odezwał się Deaniel, ciężko wzdychając. Jego mina wskazywała na to, że ma już dosyć tej ciągłej gonitwy. Gdziekolwiek by nie poszedł, Nathiel i tak by go odnalazł. Trudno jest żyć, kiedy na każdym kroku czekała na ciebie śmierć.
Auvrey zmarszczył czoło i już otwierał usta, żeby odparować mojemu przyjacielowi jakimś nieprzyjemnym tekstem, gdy nagle odezwała się osoba, o której całkowicie zapomnieliśmy.
– Przystojny.
– Co? – spytałam głupio, spoglądając zdziwiona na Amy. Wyglądała teraz tak, jakby zobaczyła na żywo ulubionego aktora. Może Nathiel to rzeczywiście przystojniak, ale to nie zmieniało faktu, że był psychopatą dążącym do zabicia niewinnej osoby. 
– Skąd go znasz, Laura? – spytała szeptem moja przyjaciółka. Wydawała się być oburzona. W końcu przez większość czasu to ona miała styczność z przystojnymi chłopakami, wokół mnie nie kręcili się nawet nerdowie z wielkimi denkami na nosie. Nie powinna być o to zazdrosna, nikomu nie życzyłam takich znajomości.
– Pracuje w burdelu naprzeciw naszej szkoły – mruknęłam w odpowiedzi, nawet nie spoglądając na organizatora imprezy. Musiałam wyrazić swoje poirytowanie. Sarkazm sam cisnął mi się do ust.  
Obok mojej głowy przeleciał nóż, który wbił się w ścianę z głośnym puknięciem. Kosmyk odciętych blond włosów wylądował pod moimi butami. Spojrzałam na niego niedowierzająco.
– Sorry, nóż mi się wyślizgnął. – Nathiel obdarzył mnie fałszywie słodkim uśmiechem.
Strach ustąpił nagle miejsca zdenerwowaniu. Nie wiem co mną kierowało, ale postawiłam odważny krok wprzód. Nim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, Deaniel ścisnął mnie mocniej za dłoń i przytrzymał w miejscu. Prawie zapomniałam o tym, że wciąż trzymamy się za ręce.  
Stanęłam w miejscu, patrząc na niego ze zgrozą.
No, dalej, Deanielu, mistrzu dyplomacji, przemów do rozsądku temu debilowi, skoro już mnie powstrzymujesz przed rękoczynami!
– Mieszkasz tutaj? – spytał Dan, rozglądając się po mieszkaniu. Miałam ochotę przyłożyć mu z łokcia w brzuch.
„Ach, a więc tutaj mieszkasz? Świetnie! Będę wpadać częściej! Wypijemy herbatkę, pogadamy o naszej wspólnej przyszłości, miłości, życiu, śmierci i wypruwaniu flaków!”.
Prychnęłam cicho, odwracając głowę w drugą stronę.
Musiałam się opanować. Zdecydowanie.
– Jak widać. – Nathiel wzruszył ramionami. – Skorzystałem z okazji, że w okolicy kręci się kilka demonów podobnych do ciebie i postanowiłem zorganizować imprezę, żeby je ubić. Odrobina zabawy połączona z krwawą jatką. Cudowny pomysł, nie? – spytał, szczerząc swoje białe, proste zęby.
 Naprawdę  ambitny, Nathielu! Może od razu rozbierzesz się i zaczniesz latać nago po pokoju, wymachując nożem i krzycząc: „zabiję was wszystkich, bo mam fetysz na demony!”.
– Nie sądzę – stwierdził Deaniel, po raz pierwszy wykazując się przy swoim wrogu niezwykłym opanowaniem. W końcu odważył się mu sprzeciwić. Dlaczego poczułam się tym dziwnie usatysfakcjonowana?
– O gustach się nie dyskutuje. – Chłopak zaśmiał się wesoło, nie przejmując się wypowiedzią mojego przyjaciela. Dziwne, myślałam, że rzuci się na niego z pięściami i zacznie go okładać jak dziecko, a tymczasem wydawał się niewzruszony tym delikatnym zaprzeczeniem.
Nagle stracił całe zainteresowanie Deanielem i mną. Jego uwagę zwróciła Amy, która stała z boku, nie wiedząc co się dzieje i o czym tak naprawdę rozmawiamy. Miała mało inteligentny wyraz twarzy. Gdyby teraz chciała poderwać jakiegoś chłopaka prędzej by ją wyśmiał.
Nathiel zmierzył ją wzrokiem tak samo dokładnie jak wcześniej mnie.
– Ciebie jeszcze nie poznałem, a szkoda. W przeciwieństwie do bladej jak dupa albinosa Laury, jesteś... – Tu zatrzymał się na chwilkę, pochylając się ku Amy i spoglądając jej prosto w oczy. – Śliczna.
 A ja blada jak dupa albinosa. Świetnie. Czy on w ogóle wie jak wygląda dupa albinosa? Jeśli tak, to naprawdę miał chore zainteresowania i wcale nie musiał się nimi dzielić ze światem.  
Ponownie postawiłam krok w stronę tego niesamowicie denerwującego oszołoma. Historia potoczyła się tak samo, jak wcześniej. Deaniel pociągnął mnie w tył i posłał jedno z tych dobrze mi znanych spojrzeń, mówiących: „bądź spokojna jak ja” lub wolna, całkiem osobista interpretacja:  „bądź jak ten cholerny lotos na wodzie”.
Amy nie przejmując się wcześniejszymi gadkami Nathiela o demonach, krwawych jatkach i innych bzdurach, spojrzała na niego oczarowana. Amy, błagam. Wszyscy, naprawdę wszyscy, nawet sam Deaniel, byle nie ON. Rozumiałam jej słabość do przystojnych mężczyzn (zdążyłam się do niej przyzwyczaić),  rozumiałam nawet to, że uwielbiała, gdy jakiś wyjątkowo ładny chłoptaś rzucał jej przymilnym tekstem na podryw brzmiącym jak instrukcja obsługi domestosa,  ale nie zamierzałam nawet próbować zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować jej zauroczenia Nathielem.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Niech będzie. Chciał wszcząć ze mną wojnę? Proszę bardzo.
– Mój drogi przyjacielu – zaczęłam z szerokim uśmiechem na twarzy, rozkładając ręce na bok w geście otwartości. – Nie rób Amy zbędnej nadziei. – Podeszłam do przyjaciółki i objęłam ją ramieniem, ta zaś spojrzała na mnie nierozumnie. Była zdziwiona moją nagłą chęcią bliskości. Spokojnie, była wymuszona. – Przecież jesteś gejem, Nathiel! – powiedziałam głośno, idealnie wpasowując się ciszę, która zaległa, kiedy skończyła się jedna z piosenek. Ludzie przechodzący obok spojrzeli na mnie zdziwieni. Jeden z nastolatków opuścił butelkę wódki na podłogę. Auvrey nawet się nie zorientował, że jego skarpetki zostały zalane śmierdzącym alkoholem. Wpatrywał się we mnie, nie wiedząc co powiedzieć. Z pewnością rzuciłby się na mnie z pięściami, gdyby nie blondyn, który stanął za nim i chwycił go za kołnierzyk koszuli jak małego, niesfornego dzieciaka.
– Chodź – powiedział krótko, nie patrząc na swojego kompana. Zamiast tego spoglądał na mnie. Obojętnie, od niechcenia. Rozpoznałam w tym spojrzeniu swoje własne spojrzenie na świat.
– Bawcie się dobrze – powiedział chłodno Nathiel – póki jeszcze możecie – dodał ciszej i odszedł wraz ze swoim znajomym do innego pomieszczenia.
Deaniel i Amy spojrzeli na mnie wyczekująco.
– Co? – spytałam zirytowana ich milczącą reakcją.
– Ja nie mam absolutnie żadnych pytań. – Deaniel wystawił przed siebie ręce w obronie przed złem, które wprost ulatniało się z wnętrza mojej duszy.
– Ja chyba też – powiedziała przerażona Amy, kiwając energicznie głową jak popularne pieski bujające się na kokpicie auta w rytmie pisku opon.
– Chodźmy stąd – burknęłam, chwytając za klamkę. Niestety, nawet nie drgnęła, zupełnie jakby ktoś ją zaczarował.
Oczywiście. Mogłam to przewidzieć.
Głośno wzdychając, odwróciłam się w stronę Deaniela i rzuciłam posępnie:
– Dziś nie uciekniesz.
***
Czarnowłosy chłopak chodził po kuchni z kąta w kąt, kopiąc to w lodówkę, to w stół. Był tak bardzo zirytowany, że nie mógł usiedzieć, a co dopiero ustać w miejscu dłużej niż kilka sekund. Co chwila z jego ust wyrywały się głośne przekleństwa. To pogwałcenie słuchu nie odpowiadało Sorathielowi, który siedział spokojnie przy stole z kubkiem gorącej, uspokajającej herbaty. W przeciwieństwie do swojego przyjaciela był niesamowicie opanowany. Wiedział, co robić, żeby Nathiel w końcu się uspokoił – po prostu należało go ignorować.
Po kilku minutach bezcelowego krążenia, chłopak zatrzymał się przy stole i uderzył w nie pięściami. Kubek pełen herbaty podskoczył do góry i zrobił bursztynową kałużę na ceracie zdobionej kwiatami.
– Czy ja wyglądam jak gej? – spytał oburzony Auvrey.
– Tylko wtedy, gdy tańczysz przede mną w czerwonych bokserkach z napisem „wesołych świąt” i śpiewasz Wrecking ball – odpowiedział spokojnie blondyn, podnosząc szklankę herbaty do ust. – W innych sytuacjach jesteś czystym hetero. Chociaż może z tą czystością przesadziłem.
Nathiel spojrzał na swego kumpla z krzywą miną.
– Wiesz co, Sorath? Pieprz się. Przynajmniej nie mam gaci w latające wibratory – odparł i prychnął głośno, niczym rozjuszony kot. Chwilę potem usiadł na krześle i zaczął nerwowo tupać za nic mając sobie równomierny rytm. Sorathiel nie zamierzał go pouczać w kwestii muzyki. Przyzwyczaił się do tego, że jedyną rzeczą, którą Nathiel potrafił robić dobrze to polowanie na demony.
– To są banany – odparł spokojnie blondyn, ponownie upijając łyka herbaty. Wyglądał jak angielski dżentelmen przy podwieczorku, który odznaczał się wysoką kulturą spożywania napojów. – Żółte, dorodne banany.
Nathiel wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
– Banany! Serio, banany? O, ja pieprzę! Nienawidzę bananów! – śmiał się jak szaleniec, tarzając się ze śmiechu po podłodze.
Sorath uśmiechnął się kącikiem ust. Właśnie taki był jego cel. Początkowa ostentacyjna ignorancja, wysłuchanie narzekań przyjaciela, wtrącenie się do rozmowy i zajęcie jego myśli czymś zabawnym. Opanował tę sztukę uspokajania dzikiego towarzysza do perfekcji. Spokojnie można było zwać go treserem nieokrzesanych nastolatków.
– Wstań – mruknął Blythe, spoglądając z góry na przyjaciela. –Myłem podłogę. Chociaż raz mógłbyś docenić moją pracę – dodał, tym razem przybierając poważny wyraz twarzy.
Nathiel przestał się uśmiechać. Spojrzał na niego z taką samą powagą.
– Nie. Nie wstanę. Jestem czysty. Czystszy niż ta podłoga – powiedział mrocznym tonem głosu, podpierając się z tyłu dłońmi. Gdy spojrzał w sufit, znowu wybuchnął gromkim śmiechem, zamieniając całą swoją fałszywą powagę w szalone rozbawienie. – Banany! – Od nadmiaru śmiechu łzy zaczęły mu ściekać po policzkach.
Blondyn westchnął cicho. Dziwił się, że to wytrzymuje, w końcu każdy miał swoje granice, jego chyba jeszcze nigdy nie zostały przekroczone, musiał być albo wystarczająco cierpliwy i silny psychicznie, albo pozbawiony uczuć.
Sorathiel znał swojego przyjaciela od dwunastu lat. Jako osoba, która rzadko się śmiała, nie rozumiał jego nagłych, szaleńczych napadów radości. Nie pojmował luzackiego sposobu bycia Nathiela, jego braku przejęcia jakimikolwiek sprawami życiowymi, a także tego, jak ktoś, kto jest blisko dorosłości, może być taki nieodpowiedzialny i zdziecinniały. Owszem, kochał go jak brata i gdyby groziło mu niebezpieczeństwo bez wahania oddałby za niego życie, jednak to niczego nie zmieniało. Wciąż stała pomiędzy nimi ogromna przepaść niezrozumienia. Tyle razy Hugh mówił Nathielowi, żeby się opanował, żeby nie robił niczego głupiego, nie urządzał samemu polowania na demony, a on co? Wymyślał coraz to gorsze rzeczy. Nawet sprzeciwy Sorathiela, jego jedynego radcy do spraw demonicznych, nic nie pomagały. Kiedy próbował przemówić mu do znikomego rozsądku, Nathiel patrzył się na niego obojętnie i powtarzał: „zrobię to sam, jeśli nie chcesz mi pomóc”. Mógł powiedzieć o tym Hugh, ale... co by z tego miał? To nie polepszyłoby sytuacji i Auvrey mógłby przestać opowiadać mu o swoich dziwacznych pomysłach – wtedy wplątałby się pewnie w jeszcze gorsze kłopoty. Póki Sorathiel przy nim był nie było aż tak źle. Czasem czuł się jak jego anioł stróż, który wiecznie musiał go pilnować i w razie czego podać mu pomocną dłoń.
– Dobra. Uciszam się. – Nathiel dostrzegł niezadowoloną minę przyjaciela. Może lubił go czasem drażnić, ale nie mieli teraz na to czasu. Wciąż się chichotał, ale ogólna radość minęła. – Musimy wracać – mówiąc to, podniósł się z podłogi i leniwie przeciągnął. Sorathiel bez słowa podał mu karton wódki – w końcu po to tu przyszli.
***
Siedziałam zupełnie sama na wąskiej, bordowej sofie w samym środku dzikiego szału nastolatków. Czułam się jak na planie jakiegoś wyjątkowo beznadziejnego teledysku, który przedstawia życie nerda nieumiejącego odnaleźć się w społeczeństwie. Brakowało mi tylko okularów, krzywych zębów i pryszczy wielkości pomarańczy.
Wieczór był po prostu cudowny. Nie wiedziałam, co mogę oczekiwać. Nigdy nie lubiłam przecież imprez. Nie potrafiłam się na nich odnaleźć. Wolałam przebywać w samotności, pijąc herbatę i delektując się książką. Co to za zabawa to całe skakanie po podłodze w rytm muzyki, świecenie w połowie gołym tyłkiem i biustem przed mężczyznami, picie alkoholu i rzyganie po kątach? Jak dla mnie żadne, chociaż... co może wiedzieć o prawdziwym życiu przepełniona sarkazmem, aspołeczna siedemnastolatka?
Spojrzałam na przyjaciółkę, która tańczyła z jakimś facetem z naszego liceum. W ręku trzymała czerwony kubek wypełniony sokiem. Amy zawsze stała gdzieś na pograniczu zła i dobra. Nie zniżała się do poziomu imprezowej alkoholiczki, która byle chłopaka brałaby do łóżka i umiała się świetnie bawić nie ćpając, nie pijąc i nie paląc. Miała swoje zasady i każdy je szanował. Nie znałam osoby, która by jej nie lubiła. Amy przyciągała do siebie ludzi jak magnes, za to ja dla równowagi ich odpychałam. Jej znajomi zawsze szeptali za moimi plecami, dziwiąc się, jak ktoś tak aspołeczny może zadawać się z kimś tak popularnym. Amy na ich docinki odpowiadała miłymi słowami, ale dosadnymi słowami: „Laura jest najbliższą mi osobą, przyjaźnimy się od dziecka i na nikogo bym jej nie wymieniła. Proszę, nie mówcie takich rzeczy na jej temat, bo obrażacie i mnie". Gdybym była facetem, od razu bym się za nią brała. Niestety, miała niesamowicie wielkiego pecha do wszelakich półgłówków, narcyzów  i gburów. Może jej pech polegał na tym, że to najwięksi idioci byli najodważniejsi i nie bali się do niej podejść? Byłam pewna, że gdzieś w tym szarym tłumie znajdował się nieśmiały i cichy chłopak, który skrycie ją podziwiał.
Amy zauważyła, że na nią patrzę. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i pomachała mi ręką. Odwzajemniłam gest. Moja przyjaciółka była jedną z nielicznych osób, do których chciałam się uśmiechać.
– Wiesz, zawsze uważałem, że bardziej do twarzy ci z uśmiechem niż z tą obojętną miną – usłyszałam obok ucha. Spojrzałam na Deaniela, który jakieś piętnaście minut temu wybrał się na poszukiwania normalnego napoju bezalkoholowego. Domyślałam się, że po drodze robił rozeznanie.
Zaniepokojona uwagą przyjaciela szybko zmieniłam temat:
– Widzę, że łowy były ciężkie.
Dan zaśmiał się niemrawo i usiadł obok mnie. W ręce przekazał mi papierowy kubek z brązową, gazowaną cieczą.
– Jak szukanie igły w stogu siana. Sam alkohol – westchnął i pokręcił głową z pobłażaniem.
– Nathiel-imprezowicz – mruknęłam pod nosem, tępo wpatrując się w kubek.
– Cóż. Odkąd pamiętam był... szalony.
Spojrzałam na Deaniela, unosząc brew do góry.
– A więc musicie się znać już jakiś czas.
– Tak. Dokładnie od dziecka – przyznał, biorąc łyka napoju.
– Nieźle. Od dziecka gonił cię z nożem? – uśmiechnęłam się wrednie na boku.
– Nie, z nożem goni mnie od kilku miesięcy. – Deaniel także się uśmiechnął.
– Rodzinę mu zabiłeś? – prychnęłam.
– Nikogo nie zabiłem. – Spojrzał na mnie z dziwną powagą, od której przeszyły mnie dreszcze. To przecież nie było prawdziwe podejrzenie. Najwyraźniej nie można z nim było żartować na temat śmierci. – To tyczy się tego, o czym nie chciałaś więcej rozmawiać.
Kiwnęłam głową, całkowicie się poddając. Nie miałam zamiaru po raz kolejny wysłuchiwać tego, że jest demonem. Żadna jego cecha nie wskazywała na to, że nim jest, więc mu zwyczajnie nie wierzyłam. Demony, wampiry, zombie i inne potwory to zwykłe bajki, którymi straszy się dzieci. Wydaje mi się, że byliśmy już na tyle dorośli, aby w nie nie wierzyć.
– Laura. – Kojący głos Deaniela ponownie wyrwał mnie z sideł myśli.
– Hm? – Spojrzałam na niego ukradkiem, udając, że niczym się nie przejmuję.
– Wcześniej mówiłem prawdę.
– Że nikogo nie zabiłeś? Tak, wierzę ci – odpowiedziałam szybko, co już zdradziło moje zakłopotanie.
Dan przybrał zawiedzioną minę. Zraniłam go? Nie miałam takiego zamiaru.
– Przepraszam – dodałam szybko.
Sama nie wiedziałam, co do niego czuję. Na razie był tylko i wyłącznie moim przyjacielem, nikim więcej. Jeżeli oczekiwał ode mnie szybkiej odpowiedzi na jego wyznanie, które najwyraźniej nie było żartem, musiał na nią poczekać.
– Nie chcę cię do niczego zmuszać. – Chłopak wzruszył beztrosko ramionami, obdarzając mnie słodkim, pokrzepiającym uśmiechem. Coś mi podpowiadało, że nie zachowuje się teraz szczerze. – Pamiętaj o tym, co ci wcześniej wyznałem, dobrze? Chciałbym się kiedyś doczekać odpowiedzi.
Deaniel spojrzał mi prosto w oczy. Nie był na mnie zły. Nawet, jeśli go zraniłam, wciąż wydawał się być radosny. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a oczy promieniały jakimś dziwnym blaskiem. Zapatrzyłam się w jego promienne oblicze. Wyglądał tak powabnie i tak lekko. Przy nim czułam, że wszystkie moje problemy odchodzą na dalszy plan. Był jak środek uśmierzający ból, jak narkotyk o delikatnych skutkach działania, a jednak wciąż nie potrafiłam odpowiedzieć, czy byłabym w stanie poczuć do niego coś więcej niż przyjaźń.
Cholera. Miałam niesamowicie wielką ochotę go przytulić. Nigdy nie potrzebowałam czułości, dlatego nie wiedziałam, co nagle we mnie wstąpiło. Sama się tym zdziwiłam.
Deaniel zaśmiał się cicho i pochylił ku mnie.
– Dlaczego masz taką zdziwioną minę? – spytał.
Tym razem zapatrzyłam się w jego orzechowe oczy. Zdążyłam już zapomnieć, że byłam mu winna nie tylko odpowiedź na jego odważne wyznanie, ale i na pytanie, które zadał mi przed chwilą. Patrzyłam się na niego zdecydowanie zbyt długo, dlatego musiał uznać to za zachętę do działania. Przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się teraz kolanami. Jego usta były naprawdę niedaleko moich.
 O, nie, nie, nie. Chyba nie zamierzasz skraść mi pocałunku? To zdecydowanie za wcześnie!
Gdy ja byłam sztywna jak kołek, on przybliżał się do mnie coraz bardziej. Zalał mnie zimny pot, jednak nie potrafiłam się od niego odsunąć. Z jednej strony czułam się zaciekawiona tym, co miało nastąpić, w końcu nigdy się z nikim nie całowałam, z drugiej strony naprawdę się tego bałam. Czy byłam na to gotowa? 
Od pierwszego pocałunku uratował mnie Nathiel, który zdążył już wrócić na imprezę. Znowu wskoczył na stół, przyciszył muzykę i zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych. Dlaczego ludzie słuchali go jak zahipnotyzowani?
– Chciałem wznieść toast! – wykrzyknął. Jego głos brzmiał tak poważnie, że gdybym nie była zamknięta w tym domu razem z nim i Deanielem, na pewno wybuchałbym gromkim śmiechem.  
Mój przyjaciel westchnął z zawodem i odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. Byłoby dziwnie, gdyby mnie teraz pocałował. Na pewno zwróciłby na nas uwagę innych ludzi, a tego nie chcieliśmy. Mieliśmy wtopić się w tłum.
Obydwoje spojrzeliśmy na Nathiela. Albo mi się zdawało, albo posłał w naszą stronę ironiczny uśmieszek, który nie zapowiadał niczego dobrego.
– Fajnie, że przyszliście. Chciałem wam podziękować za dobrą zabawę! – Po tych wzniosłych słowach uniósł papierowy kubek z bliżej nieokreśloną zawartością do góry i wyszczerzył do zebranych zęby. Gdzieś obok nas zgraja dziewcząt zaczęła wzdychać z rozmarzeniem. Czy wszyscy byli tacy ślepi, że nie dostrzegali w nim szaleńca?
– Za was i za nas! – krzyknął radośnie Nathiel, wypijając całą szklankę napoju i rzucając kubek gdzieś za siebie. Reszta zebranych uczyniła to samo. Chyba nikt nie spodziewał się tego, że chłopak nagle wyjmie z kieszeni nóż i doda mroczny tonem głosu:
– I za ostrą jazdę z demonami, które zaraz wyrżnę w pień.
Połowa ludzi była zdziwiona, połowa ludzi przerażona. Jedni zaczęli cofać się do drzwi, inni patrzyli na Nathiela jak na idiotę – byłam rzecz jasna w grupie drugiej. Chyba nie zamierzał rzucić się na niewinnych nastolatków z nożem, prawda?
Kiedy chłopak zeskoczył zgrabnie ze stołu, chwyciłam Deaniela za dłoń i pociągnęłam go w stronę drzwi wyjściowym. Zdziwiło mnie, kiedy nagle cały dom zaczęła zalewać szarość. Zupełnie jakby ktoś malował po wszystkim smutnym odcieniem farby.
Otoczenie całkowicie utraciło swoje kolory i stało się bezbarwne. Większość ludzi zastygła w bezruchu, jakby ktoś za pomocą magicznego przycisku wstrzymał ich tryb życia. W tej bezwzględnej i nieprzyjemnej szarości zostało tylko kilka kolorowych elementów. Był nim Nathiel, trochę przerażonych ludzi, Deaniel i... ja.
– To sen – stwierdziłam cicho, mrugając oczami z niedowierzaniem.  
Deaniel spojrzał na mnie zaskoczony i podskoczył do góry.  Miałam wrażenie, że zaraz zacznie piszczeć jak dziewczynki z horrorów i ucieknie przez okno. Nie zrobił tego, ale jego mina mogła wskazywać na to, że zobaczył we mnie ducha.
Spojrzałam na swoje ręce, aby się upewnić, że sama nie stałam się szara. Nie, byłam tak blada jak przez całe swoje życie.
– Laura.
– Co? – spytałam niepewnie.
– Kim ty jesteś?
– Ja? – zdziwiłam się.
Chłopak chwycił mnie gwałtownie za ramiona. Albo mi się wydawało, albo naprawdę pobladł. Przyglądałam się niepewnie jego rozszerzonym źrenicą i zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie oszalał. A może ktoś usunął mu nagle pamięć, dlatego zapomniał kim jestem? To nie było ani trochę zabawne.
– Nie powinnaś tutaj być – usłyszałam.
– Dlaczego? – spytałam niepewnie, próbując się oddalić od mojego przyjaciela, który jednak skutecznie przytrzymał mnie w miejscu.
– Tylko demony i łowcy cienia mogą przebywać w obrębie tej bariery.
Spojrzałam na niego zdziwiona, nie wiedząc co o tym wszystkim sądzić.

Demony? Łowcy cienia? Bariera? Pewnie rozmyślałabym na temat tych skrajnych bzdur dalej, gdyby nie Nathiel, który właśnie zaczął swoją upragnioną, krwawą jatkę.

17 komentarzy:

  1. twój diler naprawdę ma mocny towar xddd hahahha dupy albinosa i wibratory, banany powalają na kolanaxd

    OdpowiedzUsuń
  2. aż spadła z krzesła tak się śmiałamxddd

    OdpowiedzUsuń
  3. dobre teksty! :D
    rozdział świetny, też dużo piszę, więc czytanie opowiadań
    często wprawia we mnie wenę do działania :)
    Naff poleć dobrego dilera! :) mój nie ma nadgodzin :< :))
    pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezwykła pomysłowość! :D czekam na kolejny rozdział :D Zapraszam do mnie:
    i-jego-zielone-oczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze. Kurczekurczekurczekurczekurczekurcze.
    NO ZA TO TO BYM CI PLATYNOWY ORDER DOBRZE WYPIECZONEGO KOTLETA DAŁA!
    Bez wątpienia!
    Kocham to ♥
    Najlepsza scena z tym gejem XDDD
    Albo bananami XD
    Albo.,. Nie da się wybrać, wszystko było genialne!
    Pozdrowienia dla Naffa simsowicza i Arusia :3 (szacun dla chłopaka, że z twoim dilerem wytrzymuje).
    Weny!
    I niech moc kotletów będzie z tobą!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo rozdział bardzo fajny i przyjemny ;)
    Banany, geje xD ;D ooooo kurde ;D I like it !
    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale opiszesz tą krwawą jadkę ;D No i jak tam nie miała być, to jakiś ochrzan jej nie czeka? ;P

    Życzę weny ;*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam do nadrobienia chyba 3 rozdziały... jak zwykle wszystkie były cudowne. :D
    Chcę więcej! Więcej Deaniela, którego ubóstwiam, więcej Amy... :3
    No cóż, jako że Nathaniel jest gejem (tak, wiem, że nie jest - to miało być śmieszne xd) to chyba nici z tego, że będzie z Laurą hahah XD
    Piszę bzdury xd
    Pozdrawiam, czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojaniemogę. zobaczyłam Twój komentarz pod moim drugim blogiem i...
      Jak ja mogłam napisać "Nathaniel"? :o
      Tzn czytałam normalnie, Nathiel, ale po prostu.. ehh. Jestem idiotką... xd

      Usuń
  8. Ja pierdole, ale faza! Leże i nie wstaję!
    "Zabiję was wszystkich, bo mam fetysz na demony!" oraz "W przeciwieństwie do bladej jak dupa albinosa Laury..." no tymi tekstami mnie rozwaliłaś! Morda mi się nie przestaje uśmiechać, mam takiego banana na twarzy... kur*a BANANY!! Jezu! Odwala mi! Ratunku!! (hueh, nie)
    Rozdział był mega, a ja się naćpałam jego treścią. Mama patrzy na mnie jak na zajoba a brat jak na psychicznie chorą osobę, ale było warto. Reszta soboty minie mi mega zajebiście, dzięki tobie ZIOM!!!
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ^^
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, super, super, super! Chcę więcej! Na prawdę wciąga, aż muszę przeczytać jeszcze raz! Na prawdę "Lubie to!" Informuj o kolejnych notkach, a tym czasem zapraszam do siebie.

    http://my-world-is-your-name.blogspot.com/
    http://law-of-death.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. wow ;) ciekawe kim będzie Laura...
    już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwsze linijki opisu wyglądu Nathiela, a mnie już się robi słabo ^^
    Ilość sarkastycznych wypowiedzi utwierdza mnie w przekonaniu, że obie walczymy ze światem za pomocą ironii ;)
    Przydałby mi się ktoś taki, jak Sorathiel, ktoś, kto przyjmie wszystkie moje negatywne emocje i zamieni je w spokój.
    Jedna uwaga: magnez to potrzebny organizmowi pierwiastek mineralny, a Tobie chyba chodziło o przyciągający magneS ;)
    Świetny rozdział, kolejny, który ubóstwiam :D
    A co do "Pamiętnika psychopaty"- stałby się moją biblia, seriously :D

    Czekam na nn ^^
    I oferuję pomoc psychologiczną :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow <3 Cudowny rozdział juz nie mogę sie doczekać kolejnego
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Nathiel chyba bierze to, co ty:-) Jego teksty o bananach, boskie! Już nie wspomne o Laurze i jej powalonych myślach:-) :-) Kocham ją! I kim ona jest.?
    Ide czytać dalej:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. "Od samego początku naszej nieudanej znajomości wiedziałam, że jest zwykłym dupkiem." od pierwszego zdania o nim wiedziałam, że jest zwykłym psychopatą :3
    Nóż mu się wyślizgnął? Serio? Fajne wytłumaczenie, nie ma co :D a do burdelu by pasował, cięty język cięty.... :x Oczywiście Amy widzi tylko to co na pierwszy rzut oka jest oczywiste :D przystojny psychopata C; tylko ubrany nie-po-mojemu. Wcisnąć go w glany, czarne obtarte jeansy i ciemną koszulkę z jakiegoś fajnego zespołu *o*. Rany, rzuca mi się już na mózg...
    "Odrobina zabawy połączona z krwawą jatką. Cudowny pomysł, nie?" *kiwa się do przodu i do tyłu, śpiewając:* psychopata, psychopata, tralala <3
    Ej no jak ma latać nago, to nie będzie nożem wywijał, tylko czym innym, halo! :D Fetysz na demony... rozbrajające :D
    dupa albinosa? KWIK XD ja tu umrę ze śmiechu! Halo, nikt się już ze mną nie liczy?! :"c
    Komedio-horrorze. - dokładnie! to ja! na przemian czuję dreszczyk emocji, a zaraz potem chichram się jak porąbana, aż mnie uciszają, bo jakiś film oglądają i w ogóle :'< Ale z tym gejem to mu dojechała i to ostro! A i dobrze mwahahah, niech się chłop nauczy, że Laurze się nie podpada. I tak go lubię. Jest za bardzo psychopatyczny, żeby go nie lubić :3
    "-Czy ja wyglądam jak gej?" tak C: uprzedzając Twoje kolejne pytanie, tak wyglądasz jak psychopata kiciu! ^w^ hahah temat bielizny mnie rozkroił na kawałki i teraz leżę taka porozrzucana po podłodze i chichram się jak idiotka. Swoją drogą dobry ma wzrok, jeśli pomylił wibratory z bananami :D
    "szaleńczych napadów radości." NO BO TO PSYCHOPATA HALO! Ja tu wam coś mówię, a wy się w ogóle nie słuchacie. Rany, Naff, przemów im do rozsądku ;_;
    karton wódki? mam wizję takiego kartoniku z sokiem np Cappy podpisanym "o smaku wódki" eee... ;_;
    "-Łał. Od dziecka gonił cię z nożem?" jak to nie? czemu nie? fajne by miał dzieciństwo, tylko pozazdrościć :D
    Simsy! To ja już wiem skąd bierzesz inspiracje do mordowania ludzi na imprezach! ;D pewnie to samo powtórzyłaś w simach :D
    Noooo! KURDE WIEDZIAŁAM ŻE Z LAURĄ JEST COŚ NIE TAK OKAY?! Ha! No i jest demonem pewnie, mwahahahah! I czemu nie chciała odwzajemnić pocałunku? Nieee, Lauro, masz się z nim całować, ale już! Nie obchodzi mnie, czy chce Cię zamordować czy nie, całuj swojego księcia! :///
    I na tym pięknym fragmencie muszę urwać ;_; bałam się tej chwili... ale jutro z pewnością nadrobię. Teraz wpadłam w trans i się mnie z niego nie wyrwie! :D
    Nie będę Ci pisać, Naff, jak genialne rozdziały masz i w ogóle jaka ta historia jest PRZEZAJEBISTA, bo się jeszcze napuszysz i pękniesz, a tego nie chcę :"<
    Pozdrawiam! Za parę godzin tu wrócę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Tekst ostry, zdecydowanie mnie cenzuralny, niż poprzednie rozdziały ;P Ale niektóre dialogi były naprawdę zabawne w swojej niecenzuralności i rozbawiły mnie niemal do łez xD Nathiel gej? No tak też można xD A Laura blada jak dupa albinosa, haha xD to było mocne ;P
    Wydaje mi się teraz, że Deaniel naprawdę kocha Laurę, mimo swojego pochodzenia i przynależności do innej rasy.
    Amy natomiast jakoś mnie wkurza, nie potrafię tego wyjaśnić ;P
    Nathiel wydaje się momentami wręcz chory na umyśle, niech go ktoś powstrzyma, zanim innych zarazi ;D
    Court.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział, uśmiałam się przy nim do łez xD

    OdpowiedzUsuń